Odsłonięcie „Lokomotywy do nieba" było wydarzeniem w życiu miasta, obecni
byli pan prezydent Dutkiewicz himself, właściciel Archicomu - zięć twórcy wraz
z małżonką (córką twórcy o ile dobrze zrozumiałam), liczni notable i nawet pan
z Anglii entuzjasta parowozów, który przeszedł długa drogę do akceptacji
takiego ekscesu jak postawienie jednego z nich na sztorc (a właściwie w niezdecydowanym skosie) na
placu Strzegomskim naprzeciwko Archicomu. Artysta bowiem wspierany - o ile
dobrze pamiętam - finansowo przez swego zięcia zrealizowawszy swe dzieło,
podarował je miastu, a miasto podarowało trawnik przed Archicomem, aby artysta
mógł swe dzieło wyeksponować i tym samym uświetnić wizualnie otoczenie
rzeczonego Archicomu tzn firmy swego zięcia i - jak to często bywa w wyższych
sferach - wszystko pozostało w rodzinie.
Uroczystość była radosna, tylko
szampan nie chciał się rozbić, co w pewnych kulturach odczytano by zapewne jako
znak. Nikt jednak tym się nie przejął i następnego dnia w Empiku odbyła się
sesja na temat tego przełomowego dzieła. Co do tego, że jest przełomowe nikt
nie miał wątpliwości, ani czołowa krytyczka sztuki GazWyb Agata S. ani zięć i
sponsor artysty ani młody architekt, nie pamiętam w jakim stopniu. z nim spokrewniony
choć nie wykluczone, że syn, ani fundacja entuzjastów (nie wiem czy
spokrewnionych).
Dyskusja przebiegała przewidywalnie to znaczy przełomowa lokomotywa
zestawiona została z anachronicznym Chrobrym, który został zaliczony przez
zięcia artysty do obiektów nieznośnie martyrologicznych,
o zgrozo, szpecących nasze miasto. Tematu jednak nie rozwinął i nie wiemy do
dziś czyją właściwie martyrologię miał na myśli Związku Wieletów czy innych
Luciców czy może Czechów albo mieszkańców wschodnich marchii Cesarstwa.
Artysta jak przystało na człowieka luzu nudził się w trakcie tych wywodów
o przełomowości, więc teatralnym szeptem wydębił od swego zięcia i sponsora
jeden lub kilka stuzłotowych banknotów i poszedł oglądać filmy wideo, z których
przygarścią po pewnym czasie wrócił. Pani Agata S. usiłowała dorównać artyście
w luzie więc wymieniała z nim uwagi przez całą szerokość sali w trakcie
wypowiedzi mniej luźnych uczestników.
Publiczność jednak, a w każdym razie jej część nie podzielała rodzinno-luźnego
nastroju i padło kilka gorzkich stwierdzeń o komercyjnej naturze
przedsięwzięcia i reklamowaniu prywatnej firmy przy udziale władz i gruntów
miejskich. Zięć artysty się przed tym zarzutem bronił, a sam artysta wykonując
coś w rodzaju mutacji gestu Kozakiewicza stwierdził rezolutnie, że rzeczywiście
Archicom ma teraz reklamę i to jaką!!!
Z takim właśnie przytupem „Lokomotywa do nieba” rozpoczęła przełomowe
wzbogacanie przestrzeni miejskiej na placu Strzegomskim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz