Blog poświęcony życiu duchowemu niedźwiedzi polarnych i nie tylko. Autorka zamieszcza na nim swoje artykuły nigdzie wcześniej nie publikowane.
niedziela, 24 października 2021
Radek - Zatłuszczony - Łeb - Sikorski, czyli z życia wyższych sfer
poniedziałek, 11 października 2021
"Babcia Kasia", czyli polowanie na obrazki
"Babcia Kasia" dokazuje |
Nick Sandman uczeń Covington Catholic School w Kentucky - ofiara linczu medialnego |
"Babcia Kasia" atakuje |
poniedziałek, 4 października 2021
"Uchodźcy z Afganistanu", czyli kampania defamacyjna przeciw Polsce
Miałam pisać o czym innym, ale podczas przeglądania zasobów internetu (w związku ze sprawą aresztowania Ziemkiewicza za "nieodpowiednie poglądy polityczne" na lotnisku Heathrow) zdałam sobie sprawę z intensywności kampanii defamacyjnej prowadzonej przeciw Polsce, zgodnie przez wrogów ze wschodu i zachodu.
Co prawda określenie "wojna hybrydowa" pojawia się w związku z działalnością Łukaszenki i nawet tu i ówdzie można przeczytać o potrzebie uszczelnienia wschodniej granicy Unii Europejskiej, to jednocześnie najcięższe działa wytoczone są przeciw Polsce, która jej broni. Zupełnie inny jest ton materiałów poświęconych podrzucaniem migrantów na Litwę i Łotwę. Nawet protesty lokalsów przeciw ośrodkom dla emigrantów w ich niewielkich wioseczkach nie są szczególnie obrzydliwie skomentowane.
Nie miałam nerwów, żeby obejrzeć "reportaż" BBC do końca, ale widziałam wystarczająco dużo, również materiały dostarczone przez Deutsche Welle po prostu zaszokowały mnie swoją bezwstydną propagandą. Niemcy półgębkiem przyznają, ze Łukaszenka sprowadza tych ludzi z Iraku z intencją zalania nimi UE w odwecie za sankcje, ale to nie on jest czarnym charakterem tej opowieści, są nim Polacy. Dlaczego Litwini i Łotysze broniący swych granic są OK, a Polacy już nie, widz się nie dowie.
Polacy są po prostu nieestetyczni kiedy tak stoją wzdłuż granicy swojego kraju uzbrojeni po zęby i żaden nie chce rozmawiać z aroganckim reporterem podtykającym mu mikrofon pod nos i zadającym pytania w obcym języku. Co innego leżący w rowie "uchodźcy" z Nigerii! Ci mimo skrajnego i bardzo malowniczego wyziębienia są bardzo wymowni w swej agonii (są bowiem w trakcie umierania z zimna w sierpniu). Niestety BBC nie udało się upolować żadnego dzieciątka, ani płaczącego, ani z misiem, ani z kotkiem, ani apatycznego... Gazecie Wyborczej natomiast udało się przywabić je słodyczami rzucanymi przez ogrodzenie ośrodka dla imigrantów (jak nie przymierzając zwierzątkom w ZOO). Nie było co prawda widać śladów po torturach jakie zadała im straż graniczna, a rodzice nie złożyli wniosku o azyl (gdyż chcą do Niemiec), ale samo wytropienie dzieciątek bliskowschodnich wprawiło pewnych ludzi w orgazm.
Niemiecki materiał był jeszcze bardziej ohydny gdyż kontrastował przykładny ośrodek dla imigrantów przy granicy z Polską (i starszą Niemkę ochotniczkę uczącą ich języka) ze straszliwą polską strażą graniczną, która stoi i zabrania wstępu tym miłym ludziom, żeby mogli się w owym przykładnym ośrodku znaleźć. Tzw. "rodzime kanalie" wygłaszały tu i ówdzie jakiś komentarz, ale nie za długi bo to tylko volksdeutche. Długą wypowiedź miała pani przewodnicząca Amnesty International. Ta miała dowody zebrane przez drony, ze Polacy są bardzo źli, a ich rząd bardzo kłamie (też jest bardzo zły)
Generał Skrzypczak w wywiadzie dla nie pamiętam jakiego radia powiedział, że przegrywamy wojnę wizerunkową, bo Zachód kupił narrację Putina i Łukaszenki. To niestety najprawdziwsza prawda w świetle tego, co widziałam.
Jacek Bartosiak ciągle mówi o konieczności stworzenia armii nowego wzoru i zapewne ma racje, ale wojna nowego typu rozgrywa się, a w każdym razie zaczyna, w mediach. Jest to wojna na obrazki opatrzone prostym i oczekiwanym przez odbiorcę komentarzem - np. dziewczynka z misiem w lesie znaczy źli ludzie jej nie przepuścili do Niemiec (choć rodzina wykosztowała się na wycieczkę turystyczną do Mińska).
Może więc zacznijmy od zestawiania duszaszczypatielnych obrazków z kretyńskim komentarzem i puszczania ich w świat. Np. chłopiec w jarmułce pobrudzony czerwoną farbą i komentarz - Icek przeżył holokaust, ale pobili go islamscy terroryści (podający się za afgańskich uchodźców) w drodze do Niemiec. (Strach pomyśleć ilu Icków tam poturbują!!!) Albo chudy szczeniaczek ze spuszczoną główką do tego komentarz: mały Azorek chciał powitać uchodźców radosnym merdaniem ogonkiem, ale usłyszał "spi.......j ty psie" i musiał uciekać przed próbą skopania go. Następnie zbliżenie - widać jak nieszczęsne zwierzątko drży - i komentarz: Azorek jest w szoku po tym traumatycznym doświadczeniu i nie może rozmawiać... Albo młody gej albo lepiej trans z rozmazanym od łez makijażem, w tle karetka i profesjonalnie wyglądający ludzie w białych fartuchach. Komentarz: Ulrike, osoba transpłciowa/niebinarna z Niemiec chciała włączyć się w pomoc "uchodźcom z Afganistanu", ale oni nie wzięli od niej kanapek (pod pretekstem, że "not halal"), a jeden dyskretnie splunął na jej widok. Pomoc psychologiczna już przyjechała, żeby udzielić niezbędnej pomocy, sprawcy ujęci, wkrótce usłyszą zarzuty. Następnie zbliżenie: Ulrike szlocha brudząc makijażem kolejne chusteczki podtykane jej przez osoby w białych fartuchach. Podnosi zapłakaną twarz i mówi prosto do kamery "coś podobnego nigdy nie zdarzyło mi się w życiu!" spuszcza głowę i dodaje ciszej "nigdy", po czym znowu wybucha płaczem.
piątek, 1 października 2021
Na marginesie "autorskiej liturgii" arcybiskupa Rysia
Nie wiem co zrobił biskup Ryś na "Arenie Młodych", słyszałam, że nie dochował przepisów liturgicznych. Chyba pominął liturgię słowa, zmienił słowa konsekracji zastępując bardziej przystępnymi dla młodzieży i użył innego chleba niż przewidziany. Powiem szczerze, że nie chcę nawet tego szukać i oglądać, gdyż nie mam ochoty się wpieprzyć albo zdegustować.
Trafiłam jednak przypadkiem na video o. Remigiusza Recława SJ broniącego arcybiskupa i samego wydarzenia. Nie miałam cierpliwości wysłuchać jezuity do końca, ale linia obrony była mniej więcej taka:
- oprócz arcybiskupa Rysia byli tam dwaj inni biskupi i o. Recław himself
- taka forma liturgii była uprzednio dyskutowana i uzgadniana w tym gronie
- nie można było odprawić normalnej mszy, bo uczestnicy zaczęliby gwizdać i wychodzić, trzeba ją było przemycić podstępem
- wydarzenie ewangelizacyjne było sukcesem, o czym świadczy liczba obecnych (liczona w tysiącach)
- krytyczni wobec tak niestandardowej liturgii są jak faryzeusze wypominający Jezusowi i jego uczniom łuskanie kłosów w szabat
- jest to w istocie kolejna odsłona konfliktu "serca" z "literą prawa"
- Po pierwsze po co przyciągać młodzież do Kościoła, skoro i tak wszyscy zostaną zbawieni chcą tego czy nie, a wierzący z zasady stoją moralnie niżej niż niewierzący? Są przy tym sztywnymi neopelagianami, niektórzy z nich nawet gustują w tak niewyobrażalnej abominacji jak msza trydencka
- Dominikanin Paweł M. miał zdecydowanie większe "sukcesy ewangelizacyjne" niż biskup Ryś, a jak je oceniamy z perspektywy czasu? Podobnie rzecz miała się z księdzem Misiakiem pełnym sprzecznych powołań oraz "genialnych pomysłów ewangelizacyjnych", z tym że nie do końca sam wiedział w co wierzy. Obaj wymienieni duszpasterze byli stosunkowo młodzi "u szczytu sławy" dla biskupa Rysia nie ma nawet takiego (wątpliwego) usprawiedliwienia
- Dla czego stadion pełen gówniarzy, którym trzeba podstępem przemycać eucharystię ma być sukcesem. Że można ich wprowadzić w jakiś stan emocjonalny? Posłużyć się instynktem stadnym, aby skłonić do pozorowania nawrócenia? Jaka jest wartość i trwałość czegoś takiego?