Film niewątpliwie nawiązuje do ciekawego epizodu w historii mniejszości żydowskiej w I Rzeczypospolitej, który miał wpływ na dalsze losu ogółu mieszkańców - pojawienia się w XVIII w. żydowskiego "mesjasza" znanego jako Jakub Frank. Frank był w istocie trzecim z serii "mesjaszy" po Sabbataju Cwi i Osmanie Babie. Podobnie jak jego poprzednicy w którymś momencie życia (przed przyjazdem do Polski) przeszedł na Islam. Podobnie jak Sabbataj Cwi postulował i wprowadzał w życie amoralność i rozwiązłość posuniętą do granic absurdu, odrzucał Talmud, opierał się na Kabale (Zohar), która - jak twierdził - nie jest sprzeczna z objawieniem chrześcijańskim. Mimo, że był jedynie zamożnym kupcem nosił się jak król, woził karetą, zawsze otoczony świtą swoich wyznawców.
Pokolenie wcześniej ortodoksyjni żydzi potępili na zjeździe w Brodach wyznawców Sabbataja Cwi i obłożyli ichniejszą ekskomuniką, która obejmowała także Franka i jego popleczników.
Spór o „rząd dusz", jaki rozgorzał między frankistami a talmudystami, spowodował, że obie strony zwróciły się o arbitraż do władzy kościelnej, zawieszając tym samym własną autonomię religijną. Publiczna dysputa rabinów z frankistami odbyła się 20 czerwca 1757 roku przed sądem konsystorskim w Kamieńcu Podolskim. Jej podstawą były główne dogmaty wiary przedstawione przez Franka. Sąd uznał , że bliższa objawieniu chrześcijańskiemu jest zakorzeniona w Zoharze nauka frankistowska aniżeli Talmud, który nakazano publicznie spalić jako „pełny łgarstw i bluźnierstw". Jak to ujął Graetz, „stos dla Talmudu podpaliła Kabała". (http://www.fronda.pl/a/jak-falszywy-mesjasz-jakub-frank-chcial-zniszczyc-polske,46705.htmlWarto dodać, że protektor Franka biskup kamieniecki Dembowski szybko umarł po tym zdarzeniu
Kolejna dysputa odbyła się we Lwowie. Zgodził się na nią administrator diecezji ks. Mikulski pod warunkiem wszakże, że frankiści przyjmą chrzest.
Trwała wiele dni, tezy frankistów dostarczano talmudystom na piśmie i dawano kilka dni do namysłu
Na dziesięciu posiedzeniach załatwiono się z pierwszymi sześciu tezami. Pozostała tylko teza siódma, że "talmud naucza, że potrzebna jest krew chrześcijańska, a kto wierzy w talmud, musi jej potrzebować".
Był to niewątpliwie punkt ciężkości całej dysputy, najważniejszy i największy w ogóle budzący interes, tym bardziej, że od wieków niepokojona tą sprawą opinia szerokich warstw, zostawała właśnie pod wrażeniem niedawnego faktu, który zdarzył się w Żytomierzu na Wołyniu w r. 1753. Oto sąd tamtejszy kazał uwięzić 25 żydów pod zarzutem, że roku wspomnianego "w sam wielki piątek, złapawszy dziecię półczwarta roku mające imieniem Stefana Studzieńskiego, syna Adama i Ewy Studzieńskich, w wielką sobotę po sabacie zgromadzeni, okrutnie zamordowali, z każdej żyły i junktury krew wypuszczając przez klocie". "Po uczynionej pilnie inkwizycji" zbrodnię "prawnie dowiedziono" i wydano wyrok, mocą którego "z jedenastu żydów żywcem pasy darto, a potem ćwiertowano, trzynastu chrzest św. przyjąwszy, ścięci byli, jeden zaś mniej winny dla świadectwa innym talmudystom przy życiu zachowany został, chrzest św. przyjąwszy".
O godzinie 2 administrator ks. Mikulski zagaił zebranie i wezwał Frankistów, aby przytoczyli dowody na siódmą tezę.
Powstał na to tłumacz Frankistów, niejaki Moliwda-Kossakowski i ich imieniem w te słowa odezwał się po polsku:
"Żądanie krwi chrześcijańskiej od pospólstwa talmudystów nie tylko w Królestwie Polskiem, ale i w cudzych krajach jest jawne, wiele bowiem historji minąwszy w cudzych państwach, tu się w Polsce i Litwie zdarzyło, że talmudystowie niewinną krew chrześcijańską okrutnie wylali i za ten bezbożny uczynek przekonani, w różne czasy dekretami na śmierć osądzeni, zawsze jednak statecznie zapierając się, chcieli się przed światem oczyścić, że to na nich niewinnie chrześcijanie wkładają, powiadają".
"My jednak Boga wszystko widzącego, mającego przyjść sądzić żywych i umarłych, wziąwszy na świadectwo, nie ze złości albo zemsty na onych, ale z miłości Wiary świętej, którą przyjmujemy, tę złość onych talmudystów wydajem światu całemu do wiadomości, bośmy się i sami w młodości naszej u onych tego uczyłi".
Dowody na poparcie swego twierdzenia przynieśli Frankiści na piśmie zebrane. Czytał je tłumacz wśród ciszy obecnych, a były one następujące: Księga talmudu zwana Aur ech Chaim Megine Erec tj. ścieżka żyjących, obrona ziemi, której autorem jest rabin Dawid, mówi fol. 242 rozdz. 412; Micwe lachzeur acher jain udym zeycher leydam, co znaczy: przykaż (rabinie) starać się o wino czerwone, pamiątkę krwi
Zaraz potem ten sam autor dodaje: Od reymez leudym zeycher leydam szeochoiu parę szoychet benay Isruel tj. jeszcze mrugam ci dlaczego pamiątka czerwonej krwi, bo Farao rznął dzieci Izraelitów. Niżej zaś następuje zdanie: Wayhuidne nimneu milayikachjain udym mipney eliloys szeykurym, co znaczy: a teraz opuszczone zażywanie czerwonego wina gdyż fałszywe napaści są.
Tekstami przytoczonymi udowadniali Frankiści, że talmud domaga się krwi chrześcijańskiej, gdyż słowa jam udym "rabinowie sekret trzymający tłumaczą wino czerwone", tymczasem w hebrajskim piśmie tymi samemi literami (aleph, dalet, wow, men) pisze się tak słowo udym tj. czerwony, jak i słowo edym tj. według ks. talmudu Rambam fol. 55 - ten, który pierwszy dzień czyli niedzielę święci, a zatem chrześcijanin. Oba słowa różnią się tylko u spodu pierwszej litery (aleph) kropkami czyli akcentami, zwanemi sygiel i kumec, dla których kropek raz czyta się udym to znowu edym. "Trzeba zaś wiedzieć, że talmud księga Aurech Chaim Megine Erec, w której jest rozkaz dla rabinów, aby się starali o czerwone wino na Wielkanoc dwa te słowa podaje bez żadnych kropek, przez co te dwa hebrajskie słowa są obojętne. Wolno je rabinom tłumaczyć przed pospólstwem jam udym tj. wino czerwone a u siebie rozumieć jain edym tj. krew chrześcijańska pod alegorją wina". http://polskawalczaca.com/viewtopic.php?f=52&t=23373Nie zamierzam cytować w pełnym brzmieniu argumentów frankistów i kontrargumentów talmudystów w lwowskiej dyspucie z roku 1759. Wszystkie one zostały spisane w "Złości żydowskiej przeciwko Bogu i bliźniemu" przez jezuitę, ks. Gaudentego Pikulskiego i zamieszczone na wyżej wymienionej stronie w obszernych fragmentach. Nie jestem w stanie ich ocenić, ale wydają się zbieżne z Blood Passover Ariela Toaffa. "Insiderzy" są znacznie śmielsi w swoich oskarżeniach wobec współbraci niż zahukani chrześcijanie. W dzisiejszych czasach jednak nawet semityzm nie chroni przed oskarżeniem o antysemitym.
Po owej dyspucie wielu frankistów przyjęło chrzest (ok. 6 tys., a potem nawet 24 000) - sam Frank chyba dwa razy (jego ojcem chrzestnym był sam król) - co wiązało się z uzyskaniem szlachectwa i dóbr ziemskich, a w dalszej konsekwencji zasilenie elity społecznej naszego narodu.
Nawrócenie Franka i jego wyznawców było w oczywisty sposób nieszczere więc pod zarzutem herezji zamknięto "mesjasza" w klasztorze jasnogórskim, skąd dopiero uwolnił go carski generał, który zdobył twierdzę z rąk konfederatów barskich. Frank udał się do Wiednia, gdzie nawiązał przyjazne stosunki z Marią Teresą i jej synem. Tym epizodem zajmuje się wspomniany przeze mnie film Daas.
Mnie osobiście najbardziej zainteresował wątek owych nieszczerze nawróconych frankistów, którzy pozostali w kraju, skąd słali znaczne kwoty pieniędzy swemu mistrzowi (a po jego śmierci córce Ewie). Przez kilka pokoleń żenili się wyłącznie między sobą i pozostawali wierni swoim praktykom udając katolików. Niektórzy z nich przyjęli w końcu tę pozorowaną tożsamość jako własną, inni pozostali przy swojej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz