Wspomniałam w ostatnim wpisie wywiad z Terlikowskim przeprowadzony przez niejakiego Patrycjusza Wyżgę (nie znam człowieka). W pewnym momencie dziennikarz zapytał swego gościa czy modli się do Jana Pawła II, a ten na to, że zawsze modlimy sie do Boga, świętych prosimy jedynie o wstawiennictwo. Uczyniwszy to zastrzeżenie stwierdził z pewnym zażenowaniem, że on nie korzysta z pośrednictwa świętych, choć ma swoich ulubionych, jak Maksymilian Kolbe.
Tymczasem pamiętam całkiem wyraźnie, że napisał książkę o o.Wenantym Katarzyńcu, gdyż jego wstawiennictwo zapewniło mu wygraną w procesie z Nowicką (chyba). Co więcej czytałam tę książkę i na jej podstawie napisałam krótkie opowiadanie na konkurs literacki poświęcony temu słudze Bożemu, bo mi pomógł wywinąć się od wysokich kar za zerwanie umowy z nieuczciwym dostawcą energii...
Sprawa o.Wenantego
Katarzyńca (autor:
Wilhelmina)
Religijna TV - stacja znana z otwartości – prezentuje w programie Nowe książki publikację Tomasza Terlikowskiego pt. Wenanty Katarzyniec. W studio stały skład gości: pani psycholog czy też pedagog, o. Mogiła OP - dyżurny dominikanin medialny oraz niewyraźny jegomość określający się jako świecki teolog, wyglądający na byłego księdza.
- Muszę przyznać, że jestem w nie lada kłopocie…– zaczyna dominikanin – gdyż bohater najnowszej książki p. Terlikowskiego jest postacią jakby z innej epoki i właściwie trudno zrozumieć, co skłoniło autora do zajęcia się takim tematem…
- Sam to wyjaśnia we wstępie– wtrąca pani psycholog. – P. Terlikowski wierzy, że wygrał proces dzięki wstawiennictwu swojego bohatera – mówi z przekąsem.
O. Mogiła wyraźnie zażenowany wznosi oczy ku niebu – Jakiekolwiek byłyby intencje autora, nie wydaje mi się, żeby duchowość o. Wenantego, jakże przedsoborowa, mogła być wzorem dla kogokolwiek w naszych czasach…- zawiesza głos jednocześnie kierując wzrok na niewyraźnego jegomościa.
- No cóż – podejmuje ten bez namysłu –O. Wenanty jest dzieckiem swojej epoki i klasy społecznej. Dla urodzonego w rodzinie małorolnego chłopa przesiąkniętej ludową pobożnością, inteligentnego chłopca jedyną ucieczką od biedy mogło być kapłaństwo…
- Kształcił się wprawdzie na nauczyciela, ale wyraźnie nie widział się w tym zawodzie jako skrajny introwertyk, nieasertywny zresztą…- pani psycholog poprawia się w fotelu. – To, co uchodziło za życie modlitwy, mogło być w istocie ucieczką od rzeczywistości właściwą dla jednostek bardziej wrażliwych, mniej przystosowanych - niewiasta wyraźnie się rozkręca. - Dla takich ludzi życie bywa przerażające, ich decyzje podyktowane są lękiem… Lękiem przed relacjami z płcią przeciwną, przed seksem…- kiwa głową w zadumie - Można to nazwać unikaniem pokusy lub grzechu…
- Sam ojciec Wenanty doradzał wprawdzie swoim podopiecznym nowicjuszom unikanie rozmów z kobietami poza konfesjonałem – niewyraźny mówi z naciskiem, zirytowany, że mu przerwano - ale trudno posądzać o oderwanie od rzeczywistości kogoś, kto od maleńkości pasał zwierzęta gospodarskie wraz z innymi dziećmi ze wsi bez żadnego nadzoru ze strony dorosłych. Niejednego mógł się dowiedzieć o naturze ludzkiej…
-Taaak - teraz dominikanin kiwa smutno głową –To, co mnie osobiście najbardziej przygnębia w życiu naszego bohatera to ciągła praca ponad siły, bieda i odpychający przełożeni, surowi i niesprawiedliwi. No i jeszcze, muszę to powiedzieć, ten ciągły lęk przed potępieniem wiecznym. Wygląda na to, że o. Wenanty postrzegał Boga na podobieństwo swoich przełożonych… Tymczasem dobra nowina jest taka, ze wszyscy zostaniemy zbawieni…Tak właśnie wynika z logiki Ewangelii!
- Gwoli ścisłości, w tradycji katolickiej istnieje silne przekonanie, że nie ma zbawienia poza Kościołem, a nawet nie wszyscy jego członkowie go dostąpią. Tak, niestety, nauczano przez wieki i nawet św. Dominik założył zakon kaznodziejski, żeby uchronić dusze albigensów od ognia piekielnego…- tu niewyraźny jegomość uśmiecha się chytrze.
- Tak wtedy wierzono…- o. Mogiła rozkłada bezradnie ręce. – Swoją drogą ten epizod wojenny, kiedy to ojciec Wenanty odwodzi mieszkańców wsi od ucieczki do lasu przed armią rosyjską i żołnierze nie tylko powstrzymują się od rozboju i gwałtów, ale gromadnie przystępują do spowiedzi, jest jak żywcem wyjęty z żywota bł. Czesława. Tam też Tatarzy nie tylko nie niszczą Wrocławia, ale się masowo nawracają…
- Ja jednak chciałabym wrócić do wpływu tego rodzaju formacji na osobowość. – wcina się pani psycholog - O. Wenanty, kiedy sam zostaje mistrzem nowicjatu, wprowadza doprawdy drakońską dyscyplinę. Proszę sobie wyobrazić coś takiego jak rezygnacja ze śniadania jako kara za spóźnienie na modlitwy…- szczere przerażenie maluje się na twarzy kobiety. - Albo ta historia z kapeluszami…
- Tak rozumiano ubóstwo i posłuszeństwo – gasi ją świecki teolog.
- No dobrze, ale wymogi higieny!- pani psycholog nie daje za wygraną - Jak można nakazać grupie młodych mężczyzn zamienianie się na używane części garderoby? A przy okazji zastanawia mnie, jak o. Wenanty już z wykrytą gruźlicą mógł spowiadać!
- Niestety czas nam się kończy, a chciałbym jeszcze wprowadzić wątek przyjaźni z o. Maksymilianem Kolbe i poparciem dla jego działalności medialnej…- mówi dominikanin.
- Nie negując świętości o. Kolbe, trzeba jasno powiedzieć, że jego międzywojenna publicystyka uderza w tony antysemickie…- świecki teolog zawiesza głos.
W studio zapada kłopotliwa cisza. W końcu o. Mogiła pyta – Poleciliby państwo książkę p. Terlikowskiego Wenanty Katarzyniec naszym widzom?
- Jako studium przypadku – stwierdza pani psycholog – ale radziłabym podejść z dużym dystansem. Nie polecam młodym dziewczętom modlitwy za wstawiennictwem o. Wenantego zamiast wizyty u lekarza, to na pewno!
- Jest niewątpliwie cenna jako źródło wiedzy o mentalności ludzi pewnej epoki… - zaczyna niewyraźny, ale niestety w tym momencie program się kończy.
A jednak o Wenanty działa po swojej śmierci – myślę przekornie – Czy anulowanie kar umownych za wypowiedzenie umowy z nieuczciwym dostawcą prądu i gazu tylko przypadkiem zbiegło się w czasie z odmówioną nowenną w tej intencji? Nie sądzę!
Kalwaria Pacławska, gdzie o. Wenanty Katarzyniec jest pochowany |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz