czwartek, 13 lutego 2025

O atawizmach w życiu społecznym


Wiekszość ludzi jest świadoma, że zwierzęta - nawet te udomowione od tysiecy lat, jak psy - pozostają zwierzętami, co może mieć nieprzyjemne konsekwencje, jeśli nieumyślnie sprowokuje się jakąś ich instynktowną, agresywną reakcję.

Pewna znajoma opowiadała mi, że jej mlody golden retriever rzucił się na nią z zębami, kiedy uniemożliwiła mu złapanie ptaszka. Szaleńcy, którzy wychowują dzikie zwierzęta, jak np wilki, mają znacznie wiecej tego rodzaju doświadczeń, niektóre kończą się zejściem człowieka...

Wtedy rozsądni kiwają smutno głowami nad głupotą pięknoduchów, którzy zakładają, że wszystko, co żyje napełnione jest nieskończoną życzliwością do innych stworzeń, albo - co gorsza - myślą, że to człowiek jest zły, a zwierzeta dobre...



Tymczasem sam człowiek w dużym stopniu pozostaje dziką istotą pełną niebezpiecznych atawizmów. Jeśli ktoś jest tak naiwny, że wierzy w moc jasnej komunikacji werbalnej, musiał doświadczyć jak niewspółmierną reakcję emocjonalną budzi np prośba o :
  • ciszę (zciszenie muzyki, powstrzymanie sie o wiercenia lub młotkowania w święto lub biegania po schodach nocą)
  • zamknięcie okna/bramy ze względu na zimno, przeciągi i rachunki za ogrzewanie
  • zapalenie światła w sali (na zajęciach), bo ktoś nie widzi
Wyrażenie takiej prośby może w skrajnych przypadkach skończyć się pobiciem i śmiercią, najczęściej jest początkiem długotrwałego ostrego konfliktu, czasami może prowadzić do jakichś negocjacji, wyjątkowo przyjęte jest ze zrozumieniem i wzięte pod uwagę...

Dlaczego sie tak dzieje? Te z pozoru niewinne postulaty są najczęsciej odbierane jako najazd na terytorium, podważanie pozycji w stadzie lub odmowa podporzadkowania się samozwańczemu osobnikowi alfa, czyli bunt. Większośc ludzi instynktownie to rozumie i w gruncie rzeczy akceptuje, co sprawia, że prawie nigdy nie popiera jednostki wyrażajacej taką prośbę, nawet gdyby była w ich interesie...

W cywilizowanych spłeczęństwach stosowanie się do pewnych norm współżycia wymuszane jest administacyjnie. Np mieszkaniec bloku używajacy pralki po 22 ma nazajutrz rano wizytę policjanta i przedstawiciela zarządcy budynku z poważnym ostrzeżeniem. To może nie wydaje sie sympatyczne, ale jeśli stosowane jest bez różnicy wobec wszystkich, zawiesza prawo dżungli...

U nas natomiast administracja zawsze jest po stronie silniejszego (którego odbiera jako sympatyczniejszego) i jeśli nawet podejmuje jakieś działania na pół gwizdka typu pogrożenie paluszkiem, obiektem jej wrogości zawsze jest ten, kto się skarży. Dlaczego baran nie rozumie, że prawo dżungli zawsze jest w mocy?!!! Jeśli więc  chce walczyć z wiatrakami, niech to robi samodzielnie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz