Idę sobie dzisiaj w stronę Rynku i na widok skutera porzuconego na środku chodnika łapię go i odsuwam w kierunku stojaka na rowery, po czym puszczam.
Młody facet idący z kobietą i dzieckiem pyta mnie owym charakterystycznym tonem "moralnej wyższości":
- Dlaczego pani niszczy tą hulajnogę (sic!)?
- Bo ktoś się o nią zabije! - odpowiadam
Dalej niedokładnie pamiętam ale coś w rodzaju: "Jest dużo miejsca na chodniku" czy też "można ominąć"
Na co ja:
- Niektórzy ludzie niedowidzą! Słyszał pan o takich przypadkach?!!!
A ten jełop, że JA widzę!
Widzę, jeszcze widzę baranie, ale są tacy którzy nie widzą, albo idą o kulach, albo są nerwowi i kiedy będzie na nich jechał rower z naprzeciwka to się potkną i przewrócą. Poza tym jest milion możliwości wypadku na skutek umieszczenia na chodniku takiej przeszkody.
Ten infantylny debil tego wszystkiego nie widzi, tylko "krzywdę" brutalnie przesuniętej "hulajnogi".
Skąd się oni wszyscy biorą?!!!
-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz