Brejking njus: A. Holland pracuje nad nowym w filmem, sequelem do Zielonej Granicy. Poznamy w nim dalsze losy głównej bohaterki Zielonej granicy (granej przez Maję Ostaszewską) i jej walkę o dobrostan osób nielegalnie przekraczajacych granice państwowe i unijne.
Jest rok 2023, nasza dzielna psycholog zaangażowała się w politykę i po uzyskaniu przez zjednoczony ruch ośmiu gwiazdek większości w parlamencie ma objąć fotel ministra środowiska. Kobieta szykuje się do nowej roli z optymizmem i energią, kiedy nieoczekiwanie wychodzi na jaw pewien zapis przemycony w projekcie ustawy, który zaprezentowała w sejmie...
W retrospekcji widzimy długą drogę i liczne kompromisy na jakie zdecydowała się bohaterka filmu, aby osiągnąć cel wyższy, czyli większą przepustowość wschodniej granicy państa dla nielegalnej migracji z Afryki i bliskiego wschodu.
Agnieszka Holland odważnie stawia trudne pytanie: czy koszty osiągnięcia tego celu nie są zbyt wysokie? Czy "pakt z diabłem" podpisany przez bohaterkę się opłacił?
Sama reżyserka i autorka scenariusza wydaje się udzielać odpowiedzi negatywnej. W ostatniej scenie jeden z głownych bohaterów, Ibrahim, pragnie odnależć na Podlasiu kobietę, która wyciągnęła go z Bugu (gdzie ukrywał się tydzień). Niestety na miejscu domu jego dobrodziejki i jej wsi stoją tylko tytułowe niemieckie wiatraki...
Na koniec tekst na ekranie informuje spłakanego widza, że bliskość farm wiatrowych bardzo źle wpływa na stan zdrowia użytkowników szlaków migracyjnych do Niemiec, co przyczyniło znacząco do spadku ich pogłowia, zwłaszcza, że otworzyła się nowa trasa przez Finlandię....
Aż sprawdziłem, czy przypadkiem to nie prawda, ale jednak żart Kukiza.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji: "Zielona granica" jest już w całości w sieci. Przy tym paskudztwie to nawet "Pokolenie" Wajdy wydaje się niewinną propagandą. No i tam aktorzy mówią tak, że da się ich zrozumieć, a nie szemrzą pod nosem.