Nie pamiętam skąd pochodzi ten cytat z Dantego czy Petrarki z Boskiej Komedii czy Sonetów do Laury ani w czyim jest przekładzie, ale brzmi mniej więcej tak "Miłość, co serc zacnych się chwyta dodała wdzięku jej ziemskiej postaci...".
Chodzi za mną od liceum. Z czasem jego znaczenie zaczęło się przebijać do mojej świadomości. Owe zacne serca są kluczem - tylko one są zdolne do miłości w takim sensie, w jakim się zwykle ją rozumie tzn. do zachwytu, poświecenia, ofiary, wierności itp.
Pytanie tylko jaką część populacji stanowią. Myślę, że śmiało mogę zaryzykować twierdzenie, że mniejszość. Jaką nie wiem, czy 1%, 5% czy może nawet 10%.. Niestety owym wzniosłym uczuciem obdarzają obiekty delikatnie mówiąc znacznie mniej zacne, ze szczególnym uwzględnieniem manipulujących k....w płci obojga. Mam na myśli osoby niezdolne do żadnych wyższych uczuć, ale za to biegłe w kokieterii, uwodzeniu i manipulacji. Nie chcę mi się tym zakałom rodu ludzkiego poświęcać ani pól słowa więcej.
Skutek jest taki że mamy albo perły przed wieprze albo wieprze kontra wieprze, jeśli im to z jakichś powodów pasuje.
Tu pozwolę sobie jeszcze raz powrócić do filmu Fantaghiro i mojego ulubionego bohatera Tarabasa, który cierpiąc z powodu nieodwzajemnionej miłości do nałogowej kokietki zastanawia się kto wymyślił tę "cruel game of impossible rules" i czy jest regułą, że kochamy tych, którzy nas nie chcą.
W końcu postanawia, że w jego świecie będzie inaczej - ci, którzy kochają dostaną miłość, której pragną, bo szkoda by tak piękne uczucie było jedynie powodem łez i cierpienia.
Postanawia zwrócić się ku pewnej namolnej księżniczce, która latając za nim od początku części 4 przeszła długą drogę od zepsutego bachora, który musi dostać to, czego pragnie, do osoby mającej głównie na względzie dobro ukochanego. Tarabas zamierza uczynić ją szczęśliwą siłą woli w nadziei, że z czasem sam doświadczy szczęścia w tym związku. Nie byłabym taka pewna, że to tak działa, ale biorąc pod uwagę niezwykłą szlachetność naszego bohatera, a też wyjątkowo dobrze wyćwiczoną wolę kto wie...
Istnieje także wyjaśnienie fenomenu zakochiwania się w tych, którzy nas nie chcą, jako efektu niedostatku miłości w dzieciństwie, kiedy to nieszczęsne DDD pragnęły miłości rodziców, ich uwagi i akceptacji nadaremnie, więc nieświadomie powtarzają tę męczącą sytuację w dorosłym życiu jako znaną.
Jeśli tak rzeczywiście jest, to Tarabas podjął słuszną decyzję...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz