Cierpię na ciężką chorobę duchową zwaną zwątpieniem totalnym.
Nie narusza ona mojej wiary w sensie religijnym, ani moich poglądów w kwestii dobra i zła, które jak mniemam są dość ortodoksyjne (w sensie ortodoksji katolickiej).
Zwątpienie dotyczy mojego własnego życia. Mimo że moja obecna sytuacja jest całkiem nieznośna nie chce mi się ruszyć palcem w bucie, bo nie wierzę, że cokolwiek da się zmienić - tego, niestety, nauczyło mnie życie.
Zastanawiam się czy istnieje jakakolwiek kuracja na tę przypadłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz