Jedne z moich koszmarniejszych odkryć ostatnich dni, to że uprzejmość postrzegana jest przez większość ludzi jako objaw niskiego statusu społecznego, więc prowokuje chamstwo.
Rzecz wydaje się całkowicie niezrozumiała dopóki nie pamiętamy o stadnej mentalności człowieka.
Osobnik omega w stadzie wilków zapewne musi być bardzo uprzejmy i uniżony wobec reszty, jeśli chce przeżyć. Im wyższy status w stadzie tym uprzejmość mniej potrzebna, a nawet całkowicie zbyteczna, gdyż łatwo ją interpretować jako słabość.
Zdarzyło mi się ostatnio siedzieć w autobusie obok młodej dziewczyny, która mogłaby być moją córką. Kiedy zorientowałam się, że zamierza wysiąść na najbliższym przystanku spontanicznie wstałam, żeby ją przepuścić, zanim powiedziała przepraszam (nie wiedząc czy zamierza to uczynić).
Dziewczę przyjęło tę uprzejmość jako mu całkowicie należną i nie zaszczyciło mnie nawet słowem dziękuje. Pouczyłam więc gówniarę, że w takiej sytuacji mówi się dziękuje, a wcześniej przepraszam, a ona stała zwrócona do mnie chudym zadem całkowicie odporna na tak idiotyczne wymagania.
Poprzysięgłam sobie w duchu, ze następnym razem w podobnej sytuacji po prostu się nie ruszę i niech sobie skacze przez moje kolana, albo profilaktycznie skuję mordę i zobaczę co się będzie działo.
Złota zasada postepowania z Ewangelii: "tak czyńcie innym, jak chcielibyście, aby wam czyniono" jest w tym kontekście dość tajemnicza. Jeśli jestem uprzejma, gdyż sama chciałabym być tak traktowana, to w oczywisty sposób narażam się na chamstwo. Inni chcą abym im czyniono coś zupełnie innego niż ja bym chciała, o czym przekonałam się tysiące razy pracując w szkole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz