niedziela, 27 września 2020

Dlaczego Urząd Miejski Wrocławia nienawidzi pieszych, czyli wrażenia z Panelu Obywatelskiego

Nie pamiętam czy już to napisałam na tym blogu więc na wszelki wypadek powtórzę:

Rewolucja francuska teoretycznie wymierzona przeciw arystokracji wynalazła pierwsze w dziejach uchwalone przez parlament ludobójstwo, aby eksterminować chłopów z Wandei. Celowano głownie w kobiety w wieku prokreacyjnym i dzieci, żeby populacja nigdy się nie odrodziła.

Rewolucja październikowa miała zwalczać kapitalistów więc zabiła 20 milionów "kułaków", chłopów którzy żywili Rosję. Ludzie, którzy codziennie wstawali przed świtem, żeby nakarmić zwierzęta, a ich trud nie kończył się nigdy przed zachodem słońca byli skazywani na śmierć lub gułag przez  rewolucjonistów - swołocz, która nie przepracowała w życiu uczciwie ani minuty, a wszystko w imię dobra ludzi pracy.

Rewolucja rowerowa miała zredukować emisję spalin więc wzięła się za wyeliminowanie... pieszych z przestrzeni miejskiej.

Wniosek z tego jest bardzo prosty - żadna rewolucja nie służy temu, co deklaruje tylko czemuś wręcz przeciwnemu. Rewolucja rowerowa czy też - szerzej - ekologiczna nie jest tu żadnym wyjątkiem. "Ekologia" służy najogólniej mówiąc kolonizacji słabszych przez silniejszych i utrwalaniu pożądanego przez nich status quo.

Od początku września biorę udział w tzw Panelu obywatelskim - 75 osób wybranych losowo spośród mieszkańców Wrocławia ma debatować, a następnie głosować nad pewnymi rozwiązaniami komunikacyjnymi zaproponowanymi przez urząd miejski. Panel zorganizowany jest przez fundację finansowaną z pieniędzy gminy. Pierwsze dwie soboty byliśmy "edukowani" przez ekspertów oraz strony, czyli głównie różne fundacje zajmujące się propagowaniem jazdy na rowerze po mieście. Pan prezydent Sutryk himself zaszczycił nas swoją krótką obecnością i wezwał byśmy nie kierowali się zdrowym rozsądkiem tylko wiedzą, której dostarczą nam zaproszeni prelegenci.

Eksperci dnia pierwszego opowiadają o katastrofie klimatycznej, o wpływie zanieczyszczeń na zdrowie i jeździe na rowerze w Europie. Po nich występują strony tzn różne fundacje, które ewidentnie mają dojścia do urzędu miasta oraz partia zielonych i znowu opowiadają o jeździe na rowerze, jak bardzo jest fantastyczna.

Pytam raz po raz czemu to się odbywa kosztem pieszych, jaki wpływ na zdrowie ma zderzenie pieszego z rozpędzonym rowerem lub hulajnogą (czy przypadkiem nie gorszy niż zanieczyszczenia) i ile znają w Europie takich rozwiązań, że ruch rowerowy ma być alternatywą dla pieszego. Zbywają mnie najbardziej idiotycznymi banałami nie mającymi żadnego związku z istotą sprawy. Tylko przedstawiciel jednej fundacji od upiększania miasta przyznaje, że na hulajnogach robiona jest gruba kasa i on również się dziwi niezrozumiałej bezradności miasta wobec samowoli oferujących je firm. Zapytana o to urzędniczka miejska odpowiada lakonicznym "rozmowy się toczą" i już jej nie ma.

Druga sobota edukacyjna poświęcona jest komunikacji masowej, a i tu fundacja propagująca rowery wrzuca swoje trzy grosze. Najlepsza jest ekspertka z Barcelony zajmująca się wykluczeniem komunikacyjnym. Źli mężczyźni jadą samochodem do pracy i zostawiają żony w domu bardzo wykluczone, bo nie mają drugiego auta. Mówię jej, że u nas kobieta wychodzi z domu i pierwsze co ją spotyka to rozpędzony młody mężczyzna na rowerze lub hulajnodze chcący ja trwale wykluczyć ze społeczności żywych. Rozbawiona przyznaje, że w Barcelonie hulajnogi i rowery na chodniku są całkowicie zakazane. Inną ekspertkę pytam jak niewidomy lub niedowidzący prowadzony przez psa przewodnika ma się zorientować czy jest na części dla pieszych czy ścieżce rowerowej. Ta przyznaje, że to niemożliwe zwłaszcza kiedy ścieżka wytyczona jest środkiem chodnika jak na Wyszyńskiego.

Następnym razem rzecznik straży miejskiej wszystkim pieszym poszkodowanym przez rowery i hulajnogi poleca zatrzymanie obywatelskie. Pytam jak je wykonać mając złamaną rękę lub leżąc na bruku po uprzednim rąbnięciu weń głową. W takim wypadku należy wezwać przechodniów, a oni już na pewno rzucą się ująć sprawcę uciekającego z prędkością 40 km/h! Tenże jegomość przyznaje, że powinny być patrole, ale nie ma ludzi, a ci co są, zajmują się covidem! Przy okazji dowiadujemy się, że według prawa hulajnoga elektryczna jest traktowana jako pieszy i jako taki ma prawo poruszać się po chodniku!!!

Panie ekspertki oświecające nas w sprawie planu rozwoju miasta przebiły jednak wszystkich przyznając, że urzędnicy miejscy postanowili wyrąbać siekierą ścieżki rowerowe w tkance miasta. Każdy nieuprzedzony człowiek ma już całkowitą jasność, że o żadną ekologię tu nie chodzi. A o co? O kasę oczywiście!!! W jaki sposób się ją trzepie? Tego nie wiem, ale częściowo mogę się domyślać - ścieżki finansowane przez Unię, przedsiębiorstwo rower miejski w którego zarządzie jest sporo miejsc pracy, wszystkie te fundacje przyssane do urzędu miasta finansowane z pieniędzy podatników propagujące rowery, bo taki jest aktualny "trynd" ? Mam nadzieję dowiedzieć się dokładnie.



 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz