Jeszcze przed świętami rozpoczęłam malowanie kuchni. Był to mój debiut w roli jednoosobowej ekipy remontowej. Szło mi tak sobie, ale zmogłam. Przypłaciłam dwukrotnym krwotokiem z nosa (w pierwszy dzień nie wietrzyłam podczas malowania), bólem kręgosłupa (prawdopodobnie mnie zawiało, bo później wietrzyłam nieustannie), spuchnięciem kończyn (żyły) i ogólnym potężnym połamaniem. Mimo tych objawów wzięłam się za łazienkę. Zaczęłam od grzyba i zasadniczo go wykończyłam, ale silikonowanie wanny nie bardzo mi wyszło. Siedzę więc z opuchniętymi nogami na biurku z poczuciem zniechęcenia, jakie towarzyszy niepowodzeniom, a przedpokój i kuchnia zawalona zawartością łazienki, której znaczny procent stanowią zbyteczne przedmioty.
Pomniejsze można wynieść, ale co np. z dodatkową pralką albo licznymi meblami na wysoki połysk upchanymi przez ojca w piwnicy albo fotelami z pufami zataszczonymi na strych? Koszty ich wywozu przekraczają moje możliwości, a sprzedać (ani nawet oddać za darmo) się nie udało...
Paradoksalnie to, co kiedyś postrzegane było jako symbol statusu PRL-owskiej klasy średniej stało się narzędziem opresji dla jej potomstwa. Pomyśleć, że możliwość zdobywania tych zbytecznych przedmiotów stanowiła znaczny procent motywacji moich rodziców do ciężkiej najemnej pracy, która znacznie ograniczała ich możliwości czasowe np. nawiązania kontaktu z własnymi dziećmi biegającymi samopas po podwórku...
Chyba za bardzo przejęłam się wezwaniem Jordana Petersona do uporządkowania najpierw swego bezpośredniego otoczenia jak pokój czy mieszkanie, a właściwie jego sugestią, że jak po zrobieniu tego pojawią się nowe możliwości uporządkowania swego życia... Nie wiem skąd wziął taki pomysł, ale człowiek w mojej sytuacji jest skłonny do spróbowania wszystkiego.
Tymczasem zajęta remontem i połamana nie przeżyłam należycie radości Zmartwychwstania mimo fizycznego uczestnictwa w triduum paschalnym. Dopiero w Święto Miłosierdzia poszłam do spowiedzi. Generalnie mam poczucie, że cokolwiek usiłuję zrobić, nawet coś tak banalnego jak pomalowanie łazienki, wyłaniają się problemy nie do przezwyciężenia, a jeśli nawet je jakimś cudem zmogę koszt okazuje się niewspółmiernie wysoki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz