Wydawałoby się, że rower to po prostu dwukołowy pojazd napędzany siłą mięśni, w pewnych warunkach bardzo przydatny, w innych zupełnie nie, stosunkowo tani i nie wymagający paliwa. Ale nie, rower to sposób życia podpięty pod pewna wizję świata i bardzo konkretną ideologię.
Kiedy po decyzji trybunału konstytucyjnego o zakazie aborcji eugenicznej miały miejsce "spontaniczne protesty" o charakterze wybitnie satanistycznym (ataki na kościoły, duchownych, zakłócanie mszy) towarzyszyła im tzw. "masa krytyczna" tzn. spęd lewaków na rowerach, bardzo ekologicznych. W tym samym czasie samochody stały, smrodziły i trąbiły mieszkańcom pod oknami całymi godzinami przez ileś tam dni, też bardzo ekologicznie, a młodzież szkolna i akademicka dostała wolne, żeby się szwendać po ulicach w dobie śmiercionośnego wirusa. Plan tych radosnych eventów opublikowany był na oficjalnej stronie Urzędu Miasta Wrocławia. Ktoś zdziwiony? Nie widzę!
Toteż nie byłam zdziwiona, że kiedy nasza spontaniczna procesja Bożego Ciała zakręcała przy Novotelu i zablokowała drogę parze rowerzystów jadących z placu Wolności w stronę Świdnickiej, ci nawet nie ruszyli dup przyrośniętych do siodełek, tylko patrzyli (z odległości metra) spode łba na Najświętszy Sakrament niesiony pod baldachimem i ciągnących za nim ludzi, jako irytującą przeszkodę na swojej drodze.
Uświadomiłam sobie, że nigdy nie widziałam takiej reakcji. Ludzie wierzący okazują zwykle szacunek, obojętni religijnie zaciekawienie, zagraniczni turyści entuzjastycznie filmują lub robią zdjęcia. A tu czysta wrogość, przecież chodniki, miejskie place i parki są dla rowerzystów! To oni ratują planetę terroryzując pieszych i obrzucając ich obelgami! To oni są ZBAWCAMI ŚWIATA.
Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, że ekoświryzm to konkurencyjna religia, to powinien obejrzeć najnowsze pitu pitu. Otoka-Frackiewicz prezentuje tam wpis na twitterze pewnej lewaczki, która ubolewa nad "holokaustem kwiatów" w święto Bożego Ciała (chodzi o płatki rzucane podczas procesji)...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz