sobota, 20 listopada 2021

O migrantach bez emocji

Rafał Otoka-Frąckiewicz we wczorajszym pitu pitu twierdzi, że kluczowa dla chwilowej deeskalacji konfliktu na granicy była zapowiedź strony polskiej, że zamknie towarowy przejazd kolejowy w Kuźnicy, a nie telefon Merkel do Łukaszenki (czy też Łukaszenki do Merkel jak twierdzą inni). Takie rozwiązanie podpowiadał polskiemu rządowi Jacek Saryusz - Wolski na swoim twitterze od dawna. Mam wrażenie, że facet jest ogarnięty i ma dobre rozeznanie w temacie polityki zagranicznej. Zawsze usiłuję sobie wyobrazić, kogo strona polska mogłaby posadzić do negocjacji w dowolnej sprawie  np. z Ławrowem i mam problem... Może to jest odpowiedź....

"Odkryłam" na twitterze konto p. Klary Soltan (Klara Maria) świetnie zorientowanej w temacie migrantów, śledzącej ich fora internetowe, znającej język arabski i mentalność tych ludzi. Zamieściła m.in. taki oto poradnik dla starających się o azyl w Europie znaleziony na jednym z nich. Przez "bag" (znaczy worek) rozumiana jest wersja wydarzeń, której kandydat na azylanta ma się trzymać:



Wśród społeczności migrantów nikt nie kryje o co im chodzi, co dobrze obrazuje poniższa grafika:


Trochę wysiłku, czekania na granicy, popisów aktorstwa do kamery podstawionej przez użytecznych idiotów, opowiadania bzdur nierozgarniętym europejskim urzędnikom, a efekt wynagrodzi wszystko.

Na innym koncie twitterowym (Żelazna Logika, o ile dobrze pamiętam) znalazłam mapkę popularnych wśród migrantów szlaków do Niemiec, która napawa mnie umiarkowanym optymizmem:


Otoka-Frąckiewicz twierdzi, że ani straż graniczna, ani służba leśna, czyli ludzie znający teren od podszewki, nie spotkali rodziny, która straciła roczne dziecko (o której tyle ostatnio słyszeliśmy) i stawia uzasadnione pytanie, jak to jest możliwe, że celebryci i aktywiści przybywający z dużych ośrodków miejskich, oddalonych o setki kilometrów od wschodniej granicy, znajdują w krzakach osoby "przeoczone" przez wyżej wspomniane służby. Przecież ci "młodzi wykształceni z dużych ośrodków" nawet nie umieją poruszać się po lesie, sami zgubiliby się po 100 metrach. Nigdy nie dysponują żadnymi dowodami, że ich łzawe opowieści są prawdziwe. 

Odpowiedź nasuwa się sama: nie mają dowodów, bo sytuacje, o których opowiadają łamiącym się głosem, po prostu nie miały miejsca. Są zmyślone od początku do końca. Fundacje po prostu robią biznes, celebryci się lansują, jakimś migrantom rzeczywiście udaje się przedrzeć do Polski i uciec z niej na zachód (dwóm na 100 osób, jak podają ich fora), ale nigdzie na nich nie ma wzmianki o roli aktywistów w tym "sukcesie". Jeżeli  ktoś miał tylko 99,9 % pewności, że całe to "pomaganie" to hucpa, to może sobie ten jeden promil już odpuścić. To 100-procentowa hucpa. 

Potrzebujemy w polityce i mediach ludzi przytomnych i ogarniętych, a nie egzaltowanych pensjonarek płci obojga. Uczmy się rzeczowego tonu mówienia o migrantach z ich własnych forów. Tam są wyłącznie konkrety: jak dojechać, co ze sobą wziąć, jak rozmawiać z urzędnikami. Nie ma płaczu nad "cierpiącymi dziećmi" ani oburzania się na "nieludzkie traktowanie" ze strony straży granicznej. Ci ludzie znają ryzyko, a mimo to je podejmują. Duszaszczypatielnyje historie są odpowiedzią na zapotrzebowanie liberalno-lewicowych mediów. Ludzie wschodu mają dużą łatwość produkowania ich na użytek europejskich kretynów, którymi zapewne w głębi serca gardzą.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz