środa, 10 listopada 2021

O wrażliwych (wybiórczo) serduszkach i pustych móżdżkach

Po wczorajszej bitwie w pobliżu Kuźnicy, na wielu kontach twitterowych, ludzie przypominają wyczyny opozycji na granicy polsko-białoruskiej (lub w reakcji na jakiś debilny fake news wyprodukowany przez Łukaszenkę i powtórzony przez "rodzimą kanalię" w postaci TVN,GW lub OKO Press).

Łukasz Warzecha nie powstrzymał się przed opublikowaniem edytowanego nagrania ze sławnym rajdem Zajączka Sterczewskiego (podłożył muzykę i raz puszcza w przód, raz w tył). 

Ktoś inny przypomina jakąś mocno niekumatą, ale zacietrzewioną blondynkę piszczącą w kierunku naszych żołnierzy, że to jakieś zbiry są i kto im dał prawo do noszenia polskiej flagi na rękawie! Popisy mamusi obserwuje specjalnie przyprowadzona córeczka. Reporter TVN podtyka jej (znaczy matce) mikrofon i słucha z powagą jakby robił wywiad ze światowej sławy ekspertem od bliskiego wschodu. Nie zazdroszczę córce uczucia, z jakim będzie oglądać to nagranie za rok lub dwa. Dziewczynka nie ponosi wprawdzie żadnej winy za wyczyny swojej rodzicielki, ale - niestety - nie zmniejszy to jej wstydu...

Rafał Otoka-Frąckiewicz publikuje nagranie z tym samym, lub bardzo podobnym, reporterem przeszkadzającym w pracy żołnierzom nachalnie zadając pytanie, dlaczego nie można podejść do granicy. Tym razem wstydu i zażenowania doświadcza widz patrząc na faceta w średnim wieku zachowującego się jak rozkapryszony bachor lat 2. Przez kontrast o połowę młodsi, zdyscyplinowani młodzieńcy w mundurach wydają się kwintesencją dorosłości i odpowiedzialności, kiedy tak zgodnie ignorują popisy infantylizmu podtatusiałego dzidziusia.

Stałym zestawem kretynów sejmowych jak Jachira, Szczerba i liczne posłanki lewicy wykrzykujące dramatycznie "gdzie są dzieci?" nie chce mi się nawet zajmować. Znacznie bardziej szokujące są teksty i zachowania ludzi, o których wiemy, że kretynami nie są.

Proszę sobie obejrzeć tego tweeta na oficjalnym koncie Federacji Rosyjskiej

During talks with Russian FM Sergey #Lavrov, Holy See Secretary for Relations with States Paul Gallagher commented on the migration crisis in Europe: The Holy See encourages authorities throughout Europe to assume the responsibility with regard to migrants & refugees.
Został on skomentowany przez o. Dariusza Kowalczyka SJ:
Niestety, mons. Gallagher chyba zupełnie nie rozumie, co się dzieje... I de facto wsparł wojne hybrydową prowadzoną przez Putina posługującego się Łukaszenką
Ten sam jezuita skomentował również wyjątkowo idiotyczny, zważywszy okoliczności, apel arcybiskupa Gądeckiego o pomoc migrantom na granicy
Dziś widać wyraźnie jak niemądre, pseudo-ewangeliczne i antypolskie było i jest całe to gadanie o wpuszczeniu "umierających na granicy".

W czasie kursu etyki uczono nas na KULu, że aby czyn był moralnie dobry i słuszny zarazem, należy poprzedzić go rzetelnym rozpoznaniem. Same dobre intencje (zakładając, że ktoś je rzeczywiście ma) nie wystarczą. Rzetelne rozpoznanie wymaga w miarę sprawnego intelektu, albo dobrze wyćwiczonej intuicji. W obu przypadkach konieczne jest zdystansowanie się do własnych emocji. Dlaczego? Ponieważ każdy oszust (wliczając w to nieprzyjaciela rodzaju ludzkiego) celuje właśnie tam, jako w nasz najsłabszy punkt. Badania pokazują, że najwięcej współczucia budzą cierpiące dzieci lub zwierzątka. Mieliśmy więc w 2015 obrazki z dobrze zaaranżowanymi zwłokami dziecka na plaży, aż Mutti Merkel się wzruszyła i zalała całą Europę gośćmi, którzy szybko odpłacili się swoim naiwnym gospodarzom zamachami i gwałtami...

Sytuacja na naszej wschodniej granicy jest więc kolejną powtórką tego samego. Znowu widzimy garstkę dzieci i kobiet jako zwiadowców otwierających bramy. Niezliczone obrazki zapłakanych dziecięcych twarzyczek i tzw. światowa opinia publiczna doznaje wzmożenia jak psy Pawłowa śliniące się po zapaleniu światła. Jeśli ujęcia są nieco dłuższe i możemy zobaczyć jak wywoływane są te wzruszające łzy dziecięce (dym z papierosa, podwędzanie nad ogniskiem, udawanie) wzmożenie moralne zyskuje domieszkę "słusznego" gniewu na barbarzyńskie instrumentalizowanie cierpienia dzieci, dzieciątek, dzieciąteczek... Tylko, że owe cierpiące dzieciąteczka bardzo chętnie biorą udział w instrumentalizowaniu swoich straszliwych cierpień...

Każdy, kto kiedykolwiek miał do czynienia z dziećmi, zwłaszcza jeśli jest osobą naiwną i prostoduszną (jak pisząca te słowa) musi prędzej czy później zorientować się, jak błyskawicznie uczą się manipulować dorosłymi i ich wrażliwymi serduszkami. Bynajmniej nie wszystkie są niewinnymi aniołkami,jakie - nie wiedzieć czemu - chcemy w nich widzieć. Niektóre to prawdziwe małe, cyniczne monstra, różniące się od najbardziej odrażających kryminalistów jedynie brakiem okazji do popełnienia zbrodni. Mając za sobą doświadczenie pracy w szkole publicznej, w której uczeń ma wyłącznie prawa i żadnych obowiązków, na próbę wzruszenia mnie "cierpieniem dzieci" reaguję odruchem wymiotnym. Podobną reakcję miało pokolenie kryzysu lat 80-tych kiedy kolejna pańcia z dzieckiem na ręku (pożyczonym od sąsiadki i szczypanym, żeby malowniczo płakało) wciskała się bez kolejki po jakiś deficytowy towar.

Myślę, że każdy rodzic też miał sporo okazji zaobserwować jak sprawnymi i bezwzględnymi manipulatorami są dzieci, jeśli widzą ewidentną słabość i naiwność dorosłych. Słabość i naiwność dorosłych Europejczyków widzą nie tylko muzułmańskie dzieci, lecz także ich rodzice nieodpowiedzialnie narażający życie i zdrowie swoich pociech, przemytnicy ludzi, bezwzględni politycy w rodzaju Putina i jeszcze bardziej cyniczni "dobroczyńcy" ludzkości w stylu Sorosa.

Zestaw obrazków, którymi nas będą atakować jest przewidywalny do bólu i mieliśmy sporo okazji, żeby nabrać podejrzeń, kiedy zobaczymy go po raz kolejny. A co jeśli te dzieci rzeczywiście cierpią? - może ktoś zapytać. Odpowiedź jest prosta. Te dzieci są pod opieką rodziców i im zawdzięczają swoje cierpienia. Nikt z zewnątrz nie może wkroczyć i rozdzielić rodzin - to dopiero byłoby barbarzyństwo!

Ilekroć słyszę powołujących się na Ewangelię wzmożonych biskupów mam im ochotę zacytować słowa Pana Jezusa skierowane do Syrofenicjanki proszącej za dręczoną przez złego ducha córką "Niedobrze jest odebrać chleb dzieciom i dać go psom!" Nigdy nie rozumiałam, jak mógł odezwać się tak brutalnie i okrutnie do osoby słabszej i w prawdziwej potrzebie... Być może jednak te słowa dane zostały nam, na taki właśnie czas...

Gdyby hierarchowie Kościoła Katolickiego prowadzili jakiekolwiek życie modlitwy, dostaliby światło z góry do zrozumienia sytuacji. Ich idiotyczne reakcje dowodzą, że ten wymiar w ich życiu nie istnieje, a bogiem stało się dla nich zadowalanie możnych tego świata.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz