Po pierwsze i najważniejsze Kiniula Gajewska i jej safari fotograficzne w hospicjum:
Czekoladowa dziedziczka, gdyż tatulo krył braciszków, którzy zakopali żywcem młodego człowieka, aby przywłaszczyć sobie ciężarówkę czekolady. Skazany na rok więzienia objęty został amnestią przeznaczoną dla więźniów politycznych. Wyjechał na zachód i tam dorobił się majątku (pod okiem służb?), powrócił i dalej go pomnaża w sposób - jakby to powiedzieć - dość mało przejrzysty.
Córunię wysłał do sejmu, gdzie pozyskała mu zięciula - uśmiechniętego wiceministra sprawiedliwości Belzebuba Myrchę. Małżonkowie dostali od tatula Kiniuli willę pod Warszawą, co nie powstrzymało ich od pobierania dopłat do mieszkania w mieście. Są mistrzami świata w dojeniu kasy państwowej na kilometrówki, ekspresy do kawy i inne tego typu rzeczy na wyposażenie licznych biur poselskich...
Ta właśnie Kiniula o wrażliwym serduszku wybrała się do hospicjum i nakręciła filmik, jak wręcza personelowi i pensjonariuszom kilka worków ziemniaków, po czym wrzuciła go do sieci przed drugą turą wyborów prezydenckich przekonana, że pomaga kandydatowi Trzaskowskiemu Rafałowi...
Nawet ojciec Kramer Grzegorz, jezuita, się zbrzydził i napisal, że "zdenerwowali go politycy" lansujący się w ten sposób.
Po drugie Komorowski Bronisław ex-prezydent RP:
W wywiadzie udzielonym Rymanowskiemu oświadczył, że najbardziej ceni sobie "dublet do kaczorów". Rodzaj strzelby - jak rozumiem - z której można ustrzelić dwa ptaki na raz (lub raz po razie). Było to niezwykle taktowne i eleganckie jak na arystokratę i przedstawiciela elit IIIRP przystało.
Wyraz twarzy dziennikarza zdradzał lekką panikę, ktora ogarnia człowieka, kiedy zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z wariatem... Bronek był jednak tak zadowolony ze swojego żartu, że rozmówca uspokoił się rozpoznając zwykły niedorozwój (emocjonalny? intelektualny?) tak charakterystyczny dla jego środowiska.
Po trzecie intelektualiści o pierwszorzednych korzeniach i nie tylko przerażeni "brunatną falą" i "polskim antysemityzmem":
![]() |
Od lewej Grzegorz Braun, prof. Hartman, prof. Środa i dr hab. Billewicz, zwany profesorem (choć Andrzej Duda odmawia mu profesury belwederskiej) |
Co zrobili tym razem? To, co zawsze. Zaszczycili nas, maluczkich, wpisami na X o treści łatwej do przewidzenia. Billewicz namawiał nas np byśmy się ustawili po właściwej stronie stodoły w Jedwabnem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz