W sprawie raportu MAK mam pewną intuicję.
Przyjmijmy przez chwilę, że Rosjanie całkowicie jawnie i bez skrępowania ustawili na lotnisku działo przeciwlotnicze i zestrzelili polski samolot. Załóżmy, że ktoś to sfilmował i nagranie obiegło świat i jest dostępne w internecie dla wszystkich zainteresowanych.
Założę się z każdym o wszystko, że nawet w takiej sytuacji w godzinę później nachalnie lansowanoby tezę o czterokrotnym podchodzeniu do lądowania, nacisku ze strony Lecha Kaczyńskiego i alkoholu we krwi generała Błasika.
Założę się o każde pieniądze, że nawet wtedy "polskie" media głównego nurtu podchwyciłyby ochoczo te wytyczne, twórczo je rozwijając i dodając od siebie wszelkie możliwe i niemożliwe insynuacje.
Raport MAK byłby identyczny i przyjęcie jego tez na zachodzie równie bezkrytyczne.
Nawet wtedy premier rządu RP przekazałby w ręce Rosjan śledztwo i po ogłoszeniu raportu nie byłby w stanie zachować się adekwatnie do sytuacji, tylko skamlałby cichutko o mitycznym "polsko-rosyjskim pojednaniu", a prezydent Komorowski łasiłby się przez telefon do Miedwiediewa, który jak wiadomo - w przeciwieństwie do braci Kaczyńskich - jest bardzo wysokiego wzrostu (podobnie zresztą jak Putin i Sarkozy)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz