To niezwykłe, jak zwykła poranna modlitwa może wnieść radość w codzienność - nawet taką, o której nie chce nam się mówić, kiedy nas pytają co u ciebie. Im mniej na ten temat powiedziane, tym lepiej odpowiadamy niechętnie i pośpiesznie zadajemy kontrpytanie - a jak tam u ciebie?
Już kiedyś dawniej zauważyłam, że chociaż uważam swoje życie za totalną porażkę, to przecież są w nim momenty kiedy jestem szczęśliwa w sposób tak doskonały, że nie istnieje nic, co można by do tego szczęścia dodać aby uczynić je jeszcze pełniejszym, Wiązałam to jednak z czymś, co można nazwać własnym miejscem, ewangeliczną swoją izdebką, a w naszych realiach wynajętą kawalerką mikroskopijnych rozmiarów. Życie zmusiło mnie jednak do rezygnacji z tego luksusu i powrotu do rodziny, co uznałam za najbardziej dojmującą i druzgocącą klęskę, jakiej doznałam. A jednak także i tu, gdzie nie mam nawet swojego pokoju potrafię doświadczać tej tajemniczej radości, która jest nie stąd.
Stawiam więc śmiałą tezę, że źródło radości i szczęścia nie ma związku z naszym życiem tzn. z realizacją ambicji, pragnień czy marzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz