Nasłuchałam się wczoraj (przy szyciu) dyskusji o papieżu Franciszku (najnowszy "Ja, katolik" oraz wywiad J.H. Westena z dr E. Mazzą Unpacking Benedict's resignation: What if Francis isn't the pope after all?) i przyśnił mi się kolejny niepokojący sen o papieżu.
Jestem w budynku podobnym do basenu na Teatralnej. Stoję na galerii na drugim lub trzecim piętrze i patrzę w dół, gdzie przemawia papież, który po szyję zanurzony jest w wodzie. Myślę przerażona: "papież zwariował", tymczasem woda wzbiera i papież traci grunt pod nogami. Przez chwilę unosi się na wodzie w swojej białej sutannie, po czym zaczyna tonąć. Zastanawiam się czy nie skoczyć i go nie wyciągnąć, nawet zaczynam gramolić się bez przekonania przez barierkę, ale uświadamiam sobie, że jestem tylko w koszuli nocnej i bez majtek i niechybnie "dam ucieszny światu prospekt". W tym czasie jakaś egzotyczna piękność o azjatyckich rysach, malowniczo owinięta białym płótnem (tak by odsłaniało śniade ramiona) ratuje tonącego papieża. Ogólna ulga i aplauz na galerii. Dalej nie pamiętam...
Jeśli traktować poważnie czysto intuicyjne poznanie, jakie oferują nam obrazy senne, to sytuacja nie wygląda dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz