Byłam dziś na Cmentarzu Grabiszyńskim, który jak zwykle tętni życiem...
|
Niezwykle przystojna sójka |
|
Wiewióreczka podczas rutynowej wizytacji nagrobków |
Po krótkiej modlitwie za zmarłych z rodziny nad grobem ojca odbyłam swój zwykły spacer kontemplacyjny wśród pięknych, wysokich, starych drzew i odlotowego śpiewu ptaków. Najbardziej wybijały się wyrafinowane trele kosów...
|
Kos (samiczka) wcale się mnie nie boi |
Następnie udałam się do parku po drugiej stronie ulicy, który z powodu silnego wiatru był znaczniej bardziej pusty niż można by oczekiwać w sobotę. Znacznie więcej słyszałam mowy ukraińskiej niż polskiej. Nad rzeką Ślęzą czteroosobowa ukraińska rodzina. Wszyscy zachwyceni, zwłaszcza chłopcy. Na moje oko późna podstawówka. Cieszą się wszystkim, zbiegają z wału nad samą wodę, żeby obserwować co się tam kryje po powierzchnią, a jest tego sporo...
|
Zaloty żabie |
|
Nieuchwytna kurka wodna |
Już dawno nie widziałam takich normalnych dzieci, które cieszą się spacerem z rodzicami i zachwycają otoczeniem dla wielu polskich rówieśników banalnym i nudnym (rodzice bawili się równie dobrze i był to naprawdę budujący widok). Być może tak wcale nie jest , być może przypisuję uchodźcom swoje własne uczucia, ale uderza mnie w wielu z nich wdzięczność właśnie. Nie twierdzę, że do nas albo do państwa polskiego, być może raczej do opaczności, losu czy jak go zwał...Bardzo to inspirujące.
Tak często człowiek na skutek niepowodzenia w jakiejś dziedzinie życia, odrzucenia czy innego przykrego doświadczenia, wpada do czarnej dziury i przestaje zauważać całe to bogactwo, którym jesteśmy otoczeni i swoje własne szanse w innych obszarach. Myślę, że jedynie wdzięczność może nas od tego uchować. Mam czasem przebłyski, kiedy widzę to z całkowitą jasnością, a kiedy przychodzi co do czego nie umiem rozstać się ze swoim problemem, nawet w rajskim otoczeniu starych drzew i otwartej przestrzeni nad rzeką...
|
Nawet gołąb grzywacz lubi popatrzeć na wodę |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz