Miałam bardzo dziwny sen tej nocy. Wieszałam papieża na gwoździu, tak jak się wiesza obraz, tylko nie był to obraz a człowiek - żywy papież Franciszek. We snach takie rzeczy są możliwe. Męczyła mnie świadomość, że ten gwóźdź jest bardzo niepewny - za luźno siedzi w tynku, albo tynk zbyt kruchy - i tylko ja o tym wiem. Powieszenie papieża na ścianie należało do mnie i jeszcze jednej kobiety. Nie wiem, kto nas do tego wyznaczył.
Papież oczywiście spadł, gdyż gwóźdź wyłamał się z tynku i nie dało się go wbić na nowo, a było to najbardziej reprezentacyjne miejsce na tej ścianie. Pozostały dwa skromniejsze położone niżej, po bokach. Powiesiłam więc papieża Franciszka po lewej stronie (patrząc z mojego punktu widzenia). Był bardzo niezadowolony, mówił coś skrzekliwym, poirytowanym głosem. Czymś nam groził chyba. Wydaje mi się, że chodziło o jakieś fundusze, ale głowy nie dam.
Nie pamiętam co się dalej działo, ale byli tam także inni ludzie, a ja zastanawiałam się jak pewien znajomy zakonnik tłumaczy sobie dziwne zachowania i wypowiedzi papieża. Chyba nawet zaczął mi to wyjaśniać, ale nic nie pamiętam, bo właśnie wtedy obudziłam się...
Po porannej kawie zrobiłam sobie "przegląd złych wiadomości" i na co natrafiłam? Oczywiście na wypowiedź papieża Franciszka - z jego wywiadu dla Corriere della Sera - że może NATO sprowokowało Rosję zbyt długo "szczekając pod jej drzwiami"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz