Pewna moja znajoma z roku opowiedziała mi po latach o nieznanym mi zdarzeniu z naszych czasów studenckich. Otóż jej grupa miała jakieś trudności z uzyskaniem zaliczeń u magistra P. Nie mam pojęcia z jakiego powodu (być może wszyscy przyszli w ostatni dzień i nie zdążył ich przepytać). Oświadczył, że spotka się z nimi we wrześniu. Wtedy dwie nasze koleżanki wparowały do gabinetu i jedna z nich zagroziła, że jeśli facet nie da zaliczeń, narobi wrzasku i oskarży go o molestowanie, a druga - jeśli zajdzie potrzeba - potwierdzi to jako świadek. Facet się ugiął i zaliczenia dał. Szczęka mi opadła.
Przede wszystkim to zaliczenie było banalnie proste, naprawdę nie wymagało żadnej ekwilibrystyki tylko minimum wiedzy. O ileż łatwiejsze byłoby przygotowanie się z grubsza i stawienie na czas niż tego rodzaju intryga obarczona wysokim ryzykiem, wymagająca niewiarygodnej bezczelności i perfidii. Najwyraźniej jednak są ludzie, którym już w młodym wieku tego rodzaju akcje przychodzą łatwiej niż przyswojenie kilku faktów z obszaru swoich studiów. A może chodzi o adrenalinę, o wyzwanie? A aspekt moralny? Najwidoczniej dla pewnych ludzi nic takiego nie istnieje.
Ta historia pokazuje po pierwsze jak łatwo zniesławić nauczyciela, księdza, opiekuna czy nawet własnego rodzica, po drugie, że młodość nie koniecznie oznacza niewinność. Ludzie dzielą się na w miarę przyzwoitych i wredne szuje niezależne od wieku. Obie te grupy reprezentowane są przez dzieci, młodzież, dorosłych i starców. Niestety, dobre wrażliwe dziecko może trafić na dorosłego potwora, który je wykorzysta, a przyzwoity, prostoduszny dorosły na perfidnego, zdeprawowanego bachora, który zniszczy mu reputację.
Jak trudno bronić się przed oskarżeniem o molestowanie świadczy historia Bretta Kavannaugh - kandydata na sędziego sądu najwyższego USA. Całkowicie wyssana z palca historia, która rzekomo miała się wydarzyć w czasach szkolnych o mały włos nie kosztowała go nominacji na stanowisko.
Kobieta, która go oskarżyła, po pewnym czasie sama przyznała, że był to czysty wymysł.
Nie zamierzam umniejszać cierpienia ofiar pedofilii, pederastii czy innej formy przemocy seksualnej, jednocześnie mając świadomość jak łatwo zniszczyć komuś życie fałszywym oskarżeniem o tego rodzaju czyny. Obawiam się, że prawdziwi sprawcy są zbyt dobrze kryci, by mogło im zaszkodzić, a to czym podniecają się media to czyste wymysły na fali zapotrzebowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz