Wydaje się, że w zamiarze Stwórcy każdy człowiek może znaleźć sobie parę. Był nawet eksperyment pokazujący, że ludzie "rozpoznają się" po zapachu., który jawi się jako przyjemny i pociągający jeśli dana osoba ma kompatybilną grupę krwi. Grupa krwi czy dobrze dopasowany zestaw genów - jasne, że atrakcyjność fizyczna ma silny komponent biologiczny, potocznie zwany "chemią". Jest nawet ludowe porzekadło, że dzieci urodzone z miłości są szczególnie udane.
Niestety, ten prosty mechanizm rozpoznawania właściwej osoby zaburzony jest przez społeczny aspekt człowieka - hierarchiczną strukturę wszelkich grup ludzkich i instynkt stadny. Im wyżej w hierarchii tym większa atrakcyjność dla płci przeciwnej. Instynkt stadny zaś najbardziej widoczny jest w postaci ulegania modom i nie mam tu na myśli tylko strojów, fryzur czy nawet typu sylwetki.
Zjawisko mody jest samo w sobie fascynujące - w jednym sezonie wszyscy uważają, że spódnica powinna ciągnąć się po ziemi, a w innym, że musi odsłaniać całe nogi, a nawet majtki przy bardziej energicznych ruchach. Raz kręcimy i tapirujemy włosy, a innym razem prostujemy i przygładzamy.
Nosimy stadnie kolory jesieni, które niewielu ludziom pasują, albo odblaskowe, które nie pasują nikomu itp. Osoba nie stosująca się do tych "tryndów" odbierana jest jako aspołeczna, bo ignorująca sygnały stada, abnegacka albo nie mająca środków. Wszystkie te ewentualności znacznie obniżają jej atrakcyjność.
Moda na typ sylwetki posuwa się jeszcze dalej. W pewnych okresach ludzkość decyduje, że pociągająca jest pulchność, a w innych wysmukłość, w skrajnych przypadkach nawet chudość. W latach 90-tych czytałam w jakimś piśmie kobiecym wywiad z Jackiem Kuroniem, który -nieoczekiwanie dla mnie - miał kilka ciekawych spostrzeżeń. Twierdził na przykład, że większość mężczyzn woli pulchne kobiety, ale czuje się zobligowana wybierać szczupłe, bo taka jest moda. Polecił nawet pani rozmówczyni popytać wśród prostytutek - pulchne mają podobno największe wzięcie. Brzmi to dość prawdopodobnie. Można zatem nauczyć człowieka pożądać czegoś innego, niż pożąda w imię dopasowania się do gustów środowiska, w którym się obraca, albo do którego aspiruje.
Najlepszym przykładem jest grecka pederastia, właściwie ograniczająca się tylko do elit. Aspirując do takiej pozycji wypadało mieć młodego faworyta i z nim pokazywać się w towarzystwie. Można więc przestawić swój instynkt seksualny na osobę tej samej płci. Co więcej tego rodzaju nawyk może stać się częścią kultury, nawet wbrew wyznawanej religii, jak w Afganistanie. Może także się nieoczekiwanie odrodzić pod wpływem studiowania Antyku, jak to miało miejsce w Renesansie.
Albrecht Duerer, z upodobaniem malujący siebie, miał żonę, której także poświęcił kilka prac, jedną z nich zatytułował nawet "Meine Agnes". Podczas podróży do Włoch jednak, stosując się do nowej mody, przygruchał sobie młodzieńca. Jeden z jego włoskich korespondentów radzi w zachowanym liście, by zgolił brodę, bo ten jego chłopiec jej nie lubi.
Jeśli można przestawić swój popęd seksualny na młodych chłopców, można też na dzieci płci obojga. Instynkt zachowania gatunku wprawdzie się temu sprzeciwia, gdyż nakazuje obronę młodych przed fizycznym zagrożeniem, ale i ten zdrowy odruch można zignorować dla jakiejś oczekiwanej większej korzyści. I tu wracamy do sprawy Drąsiusa Kedysa opisanej w poprzednim wpisie.
Wszyscy "wujkowie" molestujący małą Deimante należeli do elity - biznesmen, asystent marszałka sejmu i sędzia okręgowy, co więcej robili to razem. Razem zabawiali się 4-letnią dziewczynką, każdy z nich widział co pozostali z nią robią. Co najmniej raz obecna na takiej imprezie była kuzynka Deimante w podobnym wieku. Matka dziewczynki i jej siostra ewidentnie dobrze rozpoznały lokalny rynek i wstrzeliły się ze swoją ofertą. Rzecz dzieje się Kownie. Jaki procent stanowią w nim ludzie aspirujący do elity? Ewidentnie nie taki mały, bo z chwilą opublikowania wyznania Deimante, wiele podobnych przypadków wyszło na jaw, w tym historie dzieci, po których ślad zaginął.
Przez wieki sataniści kupowali niemowlęta na swoje czarne msze, teraz podobno poświęcają własne dzieci. Czy owa "pedofilia kulturowa" elit ma także związek z jakąś odmianą satanizmu, jak w Hollywood? A może jest to coś w rodzaju snobizmu - robimy (razem) coś, co jest zakazane, za co trzeba zabulić kupę kasy, tak wielką kupę kasy. że zagłuszy każdy instynkt macierzyński. Możemy to robić, bo jesteśmy poza prawem albo mamy możnych protektorów. Nieletnią może mieć każdy gangster, który się dorobił, ale na 4-latkę stać tylko creme de la creme. Co więcej to nas obliguje do lojalności - razem w zabawie, razem w poważnej grze!
Jeśli takie rzeczy dzieją się na Litwie, niewielkim, mało zamożnym kraju na peryferiach Unii Europejskiej to co odbywa się w Niemczech, Francji, Anglii i USA, o Polsce nie wspominając. Masowe odbieranie dzieci bez żadnego powodu, zagraniczne adopcje, tajemnicze zaginięcia wszystko wskazuje na duży popyt na taki towar. Pedofilia ewidentnie stała się w pewnych kręgach symbolem statusu, a może także rytuałem inicjacji do czegoś jeszcze gorszego, czego nawet nie umiemy sobie wyobrazić.
Nie chce przez to wszystko powiedzieć, że nie istnieją zboczeńcy w rodzaju Trynkiewicza, których inklinacja nie jest świadomym wyborem. Tacy są śmiertelnie groźni dla dzieci bez opieki. Nie dysponują jednak aparatem państwa, żeby ukrywać swoje zbrodnie, ani mediami, żeby odwracać od siebie uwagę i rzucać podejrzenia na niewinnych (lub mniej winnych).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz