Pozostanę w klimacie ostatnich dwóch postów tzn. procesu Depp v. Heard jednocześnie nawiązując do swojego starego wpisu "O manipulujących k..wach". Wyjaśniam, że wulgarny epitet nie ogranicza się w tym kontekście do toksycznych kobiet. Zjawisko jest niezależne od płci, wieku, rasy, statusu społecznego czy ekonomicznego. Jednakże łatwiej jest stosować ten charakterystyczny zestaw zachowań, kiedy - z jakichś powodów - ma się status świętej krowy, a ofiarę można przypisać do grupy wzbudzającej niechęć lub zazdrość, opatrzoną etykietą "potencjalny opresor"
Sądząc po nagraniach rozmów Amber Heard z mężem - dostarczonych przez nią samą sądowi w charakterze dowodów - jest ona uosobieniem, kwintesencją MK. Najpierw namierza swoją ofiarę, pozoruje zainteresowanie, albo nawet uczucie, przez co zdobywa zaufanie i poznaje jej słabe strony. Kiedy pewna jest już swojej władzy, jej zachowanie zmienia się radykalnie. Zaczyna pastwić się nad nieszczęśnikiem, prowokować go, a kiedy ten podniesie głos lub odpowie coś przykrego, natychmiast sama udaje skrzywdzoną, świetnie się przy tym bawiąc (od jej upiornego śmiechu ciary człowieka przechodzą). Kiedy do ułowionego naiwnego jelenia wreszcie dociera natura tego "związku" i chce się z niego wyplątać, MK wraca do pozorowania uczucia, a kiedy mimo wszystko nie udaje się jej zatrzymać swej ofiary rozpętuję kampanię kłamstw w zemście za swoją "krzywdę".
Te kłamstwa są bardzo charakterystyczne - swoje własne czyny po odpowiedniej dramatyzacji - przypisane są ofierze. Amber Heard rzuciła w swojego męża butelka wódki i rozbite szkło odcięło mu czubek wskazującego palca. Upływ krwi był tak potężny, że facet trafił do szpitala, a ochroniarze szukali odciętego fragmentu po całym domu. Nazwano to wypadkiem, żeby nie było skandalu. Jak przetworzyła to zdarzenie MK? Otóż to ona została... zgwałcona butelką!!! Można? Można!
Johnny Depp nie jest z mojej bajki i nie dała bym za niego złamanego grosza, ale trzeba mu przyznać, że powstrzymał się nie tylko od zabicia tej kurwy, ale nawet on nakopania jej w d.... Ja na jego miejscu kopałabym po ryju, aż przestałaby się ruszać! Muszę mieć bardzo złe serduszko, a poza tym jej wdzięki nie działają na mnie.
Dzięki bezstresowemu wychowaniu i "przyjaznej szkole" ogromny procent dzieci i młodzieży dołączył do grona MK, o czym sporo na tym blogu pisałam. Jako dorośli dalej pozostają w tej kategorii istot. Mam takich sąsiadów - młoda rodzina składająca się z MK żeńskiej, MK męskiej i dziecka na najlepszej drodze do stania się kolejną MK. Rodzina MK nie uznaje żadnych przepisów ograniczających ich wolność. Przyznali sobie prawo do hałasowania jak popadnie przez cala dobę - imprezy, wiertara, kłótnie i biegający bachor w okolicach 23, nie mówiąc o rzucaniu ciężkimi przedmiotami o glebę w nocy i trzaskaniu drzwiami. Jednak gdy ktoś postuka w rurę, bo już nie może tego zdzierżyć, zapieniona MK matka zasłaniając się drogocennym pomiotem przylatuje i drze japę na klatce schodowej. To ona została skrzywdzona!!! Jej dzieciątko się przestraszyło strasznego dźwięku!
MK może mieć zaburzenie osobowości jak Amber Heard, u której biegła sądowa zdiagnozowała "borderline personality disorder" i "histrionic personality disorder" . Dr Shannon Curry bardzo obszernie wyjaśniła na czym polegają owe zaburzenia podczas procesu (liczne nagrania wiszą ciągle na YouTube), a menedżer nieruchomości, Ben King, wyraził to samo równie trafnie, choć bez użycia fachowej terminologii - "spoiled teenage child" (zepsuta nastolatka).
Nie będąc psychologiem/psychiatrą z długoletnim stażem człowiek jest nieprzygotowany do kontaktu z kimś takim. Popełnia błąd próbując porozumieć się, zakładając - nierozsądnie - dobrą wolę drugiej strony. Pewna internetowa terapeutka opisała mentalny obraz, jaki jej sią nasuwa jako ilustracja do takiej postawy. Oto dwaj wojownicy uzbrojeni we włócznie i tarcze biegną na siebie. Jeden z nich na widok napastnika odkłada broń i tarczę i próbuje "dogadać się" z nim jak z człowiekiem, a tamten w tym samym czasie dziurawi go energicznie...
Wielokrotnie sama popełniłam ten błąd. Pamiętam jak po incydencie z wiertarą po 22 poprzedniego wieczoru, nie zdzierżyłam kolejnej sesji dnia następnego i wyruszyłam do rodziny MK. Jak się okazało MK żeńska była w wysokiej ciąży tuż przed porodem, a MK męska w ramach przygotowań zaplanowała nawiercić sześćset ileś dziur (sic!). Na moje stwierdzenie, że według regulaminu spółdzielni tego rodzaju prace kończy się o 19.00, MK męska poinformowała mnie, gdzie ma przepisy i że będzie wiercić do 23.30 jeśli będzie musiała. Następnie stwierdziła, że JA się nudzę i tylko dlatego mi to przeszkadza. A kiedy wyraziłam zdziwienie jaki ma związek dziurawienie wszystkich ścian z narodzinami dziecka, okazało się że nie mogę tego zrozumieć, bo NIGDY go nie miałam i dalej w podobny deseń. To jest typowy schemat MK. Na jakąś sugestię w konkretnej sprawie MK reaguje próbą obrażenia rozmówcy. Wali w to, co wydaje jego słabym punktem przyglądając się reakcji. Jeśli nie trafiła, atakuje czymś innym i absolutnie zawsze próbuje przedstawić osobę, której prawa w sposób oczywisty narusza, jako agresora, wariata i potwora, na dodatek całkowicie odosobnionego ("tylko pani to przeszkadza"). MK zawsze jest niewinną ofiarą.
MK żeńska z wyżej wymienionej rodziny zaczęła się do mnie dobijać w nocy z niedzieli na poniedziałek. Powód - bachor biegał po pokoju po 22 i ktoś postukał (dość dyskretnie) w rurę. MK jest przekonana, że to ja i drze japę na klatce schodowej zasłaniając się swoim pomiotem jak tarczą. Mówię jej, żeby nie krzyczała, bo ludzie śpią.
- No to co!!! A pani pisze listy, które krzyczą!!! - wrzeszczy patrząc na moją reakcję.
Moją reakcją na ataki MK zawsze jest bezbrzeżne zdziwienie. Owszem piszę listy, żeby uniknąć konfrontacji z chamstwem, ale jaki to zarzut.?!!! Prosty komunikat, zawsze kulturalnie sformułowany z prośbą o uszanowanie mojego prawa do odpoczynku. W interpretacji MK to jest jakiś wyjątkowy wstyd, coś kompromitującego, co wykryła i teraz ma nade mną przewagę. Dalej kontynuuje, że wszyscy są zachwyceni, jej wrzaskiem na mnie, bo tak bardzo mają mnie dość. Jestem całkowicie odosobniona i skompromitowana. Dziecko dokazuje po 22?!! Nie może spać, bo jest człowiekiem!!! (W domyśle ja nie jestem). Ona u siebie w domu będzie robiła co chce, bo to jest życie! MK nie widzi, że osoba, która wali w rurę też robi to u siebie w domu, ale MK wolno, a innym już nie...
Dla MK zasady działają wyłącznie w jedną stronę. Inni ludzie nie mają praw. Można by się się zapytać jakim cudem znajduje pomagierów do niszczenia swoich ofiar. No cóż, podobnie jak psychopata MK jest biegła w uwodzeniu i pozyskiwaniu ludzi, którzy mogą być przydatni. Amber Heard wniosła do małżeństwa z Johnnym Deppem "grono przyjaciół" (mieszkających za darmo w jego luksusowych apartamentach), którzy potem wzięli udział w niszczeniu jego dobrego imienia. Dlaczego dali się wrobić w tak haniebne przedsięwzięcie przeciw swojemu dobroczyńcy? Ciężko powiedzieć. Marni ludzie inspirowani przez MK? Może kiedy zorientowali się, że zostali użyci do czegoś paskudnego, zdystansowali się albo wręcz teraz udają, że nie mieli z tym nic wspólnego...
Jedno jest pewne - porządni, normalni ludzie nie koniecznie muszą być towarzyscy czy atrakcyjni towarzysko, dla MK natomiast to rzecz zupełnie podstawowa. Na kim by żerowały i kogo używałyby do swoich obmierzłych celów, gdyby nie były wyćwiczone w omotywaniu naiwnych jeleni? MK przy próbie zniszczenia zawsze posługuje się sforą i jej najbardziej oczywistym argumentem jest chwalenie się przewagą liczebną i kontrastowanie jej - z domniemanym lub rzeczywistym - osamotnieniem ofiary.
Co można zrobić ze zdekonspirowaną MK, która nie chce się zmienić? Znarowione konie po prostu się odstrzeliwuje, bo nie ma innej rady. Z człowiekiem nie da się tak postąpić. Cala nadzieja w Bogu, choć moja wiara w możliwość rzeczywistego nawrócenia kogoś takiego jest bardzo, ale to bardzo słaba. Dla Boga nie ma wprawdzie nic niemożliwego, ale przemiana MK w człowieka dobrej woli wymaga cudu porównywalnego z odrośnięciem uciętej kończyny!!!