sobota, 27 lutego 2021

O sztucznie wytworzonych i sztucznie podtrzymywanych potrzebach

Mój nieszczęsny laptop, a właściwie jego klapa i zawiasy uległy tak daleko idącej destrukcji, że musiałam odnieść do naprawy, bo istniało realne niebezpieczeństwo, że przy kolejnym otwarciu całkiem się posypie. Przy okazji zdałam sobie sprawę jak bardzo uzależniona jestem od komputera. Nagle odsuwany sztucznie lęk i nierozwiązywalne problemy otoczyły mnie zwartym kołem. Nie wiedziałam gdzie się podziać czy raczej od czego zacząć, źle spałam w nocy. Na drugi dzień było znacznie lepiej. Na trzeci poszłam wreszcie do spowiedzi, długo odsuwanej z powodu następujących po sobie infekcji połączonych z przeraźliwym kaszlem, który mógłby wystraszyć księdza. 

Nie było to doświadczenie przyjemne. Spowiednik słuchając wybiórczo, wytworzył sobie w mózgu obraz osoby, nie mającej ze mną nic wspólnego i do tej osoby mówił, a właściwie ją dość brutalnie obsztorcował strasząc piekłem. Kiedyś po czymś takim miałabym z 10 lat przerwy w korzystaniu z sakramentu pojednania. Teraz raczej stosuję się do mądrej rady nie pamiętam kogo, żeby takie doświadczenia traktować jako pokutę. Co ciekawe ten sam zakonnik na kazaniu dość pobłażliwie odniósł się do grzechów duchowieństwa, które są zgorszeniem dla tak wielu wiernych...

Wśród wielu pożytecznych aktywności, na które wreszcie miałam czas, najbardziej ekscytującą był udany debiut w roli konserwatorki, a właściwie renowatorki malarstwa XX w. Moją jedyną kompetencją (poza studiami z dziedziny historii sztuki oczywiście) jest znajomość praktyczna techniki olejnej, w tym przygotowania gruntu itp. Zbyt suchy grunt (za mało pokostu lnianego) po prostu z czasem zaczyna odpadać. Czasem nie widać jak bardzo jest popękany, aż do momentu kiedy obraz np. spadnie i spore kawałki  zostają na ziemi. Mam w domu taki obraz z lat 60-tych (a może 50-tych), naprawdę dobre malarstwo, nazwisko znane lokalnie na Górnym Śląsku, wartość także sentymentalna (prezent dla mamy od brata-artysty, oboje już nie żyją). Białe plamy po odpadniętym gruncie ziały na ciemnej powierzchni melancholijnej martwej natury z więdnącymi słonecznikami. Zebrałam się na odwagę, załatałam ubytki własnoręcznie przygotowanym gruntem, a po wyschnięciu zrekonstruowałam brakujące fragmenty. Poszło mi nadspodziewanie dobrze, efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania! Za coś starszego bym się raczej bała brać, ale 2 pol. XX wieku jest na tyle nieodległa pod każdym względem, że naprawdę czuję tą sprawę...

Tak, w 2 poł. XX wieku gdzieniegdzie ludzie uprawiali jeszcze dobre malarstwo i nawet gdzieniegdzie istniał na nie popyt !!! Nawet w PRL-u! Chyba jako symbol statusu, niektórzy snobowali się na koneserów. Ta refleksja nieubłaganie prowadzi mnie do poprzedniego wpisu, czyli tzw. sztuki współczesnej, która jest zjawiskiem jeśli nie sztucznie wywołanym, to na pewno sztucznie podtrzymywanym przy życiu.

Kto zawsze był pierwszym, największym i najbardziej oczywistym odbiorcą dzieł sztuki - świątynia i kościół, potem ośrodki władzy i ludzie zamożni, wpływowi lub aspirujący np. bogate mieszczaństwo. W skromnym zakresie także przeciętna rodzina fundująca swoim zmarłym nagrobek. Możni tego świata często sponsorowali zdolnych artystów, zapewniając im stały dochód, aby mogli skupić się tworzeniu dzieł sławiących imię swego mecenasa.

A jakie jest zastosowanie dzieł sztuki współczesnej np. takich ostatnio wspomniane "Strachy" czy "Pokój dziecięcy"? Sponsorują je wyłącznie instytucje państwowe, bo żaden prywatny mecenas nie wyłożył by na coś takiego ani złamanego grosza. Odbiorcami są pracownicy tych instytucji i nieliczni goście... Ich funkcja? Nawet nie symbol statusu. Może w służbie oficjalnej kryptoreligii tzn. kulcie ohydy i perwersji. Tylko, że jest on na tyle rozproszony, że wyznawcy nie potrzebują Muzeów Sztuki Współczesnej jako jego centrów, skoro każdy ma komputer w domu...

Posiadanie komputera i ciągłe z niego korzystanie jest również całkowicie sztucznie wytworzoną i sztucznie podtrzymywaną potrzebą. Ten tydzień wolności bardzo wyraźnie mi to uświadomił. Post jest dobrym czasem, żeby go odstawić, poza tym co ma związek z zarabianiem pieniędzy (lub szukaniem pracy).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz