środa, 15 stycznia 2025

Mieszkanko-premium dla wymagajacych klientów

Okazalo się, że remont, o którym wspomniałam w poprzednim wpisie, przeprowadza resortowa/bliskowschodnia dziedziczka celem jak najszybszego trzepania kasiory na wynajmie mieszkania po moim zmarłym sąsiedzie.

Jej silnie toksyczna rodzicielka pod koniec życia staruszka bardzo się wzmożyła w pozorowaniu troski o jego zdrowie. Sama byłam pod wrażeniem. Oczywiście wiedziałam, że chodzi jej głównie o mieszkanie, ale wyobrażałam sobie, że potrzebne jest dzieciom, które np założyly rodzinę, aby nie musiały wynajmować...

Tymczasem jej obydwa znane mi pomioty już dawno są na swoim, a mieszkanie przypuszczalnie wyłudzono od umierajacego, żeby córunia miała na wynajem. How touching!!!

Podejrzewam, że wyłudzono, bo krewni pana X z Katowic nie zostali powiadomieni o jego śmierci i nie mieli pojęcia o istnieniu resortowo-bliskowschodniej rodziny we Wrocławiu, która tak wzruszajaco zajęła się nim w ostatniej chorobie...

Dziwny też był pośpiech z jakim toksyczna córunia rzuciła się do przerabiania zaniedbanej kawalerki w dwupokojowe mieszkanko-premium dla wymagajacych klientów. W kuchni zrobiła pokój a w niszy pokoju aneks kuchenny. Przy okazji wyszło na jaw, że sciana oddzielajaca moje mieszkanie od jej ma grubości ok. 12 cm, a normy budowlane wymagaja 25.

Podczas kucia otworów na puszki pod gniazdka o mało nie przewiercono tej watłej przegrody na wskroś (w jednej warstwie powstała spora wyrwa pospiesznie zamurowana). Zwróciłam się więc do spóldzielni, aby naprawiła swoje zaniedbanie sprzed wielu dekad i pogrubiła ścianę, zwłaszcza, że mój pokój bedzie teraz graniczył z kuchnią sasiedniego mieszkania, co wiąże się z zupelnie nową gamą dźwięków i zapachów.

Pracownik działu technicznego, początkowo pełen zrozumienia, po kontakcie z obydwoma harpiami podkulil ogon, a one rzuciły sie na mnie zarzucajac że jestem złym czlowiekiem, mam niesympatyczny wyraz twarzy i TAKI głos oraz grożąc, że zbiorą podpisy.

Upadły pracownik demonstracyjnie sie ode mnie odciął napomykając półgębkiem, że moje drzwi otwierają sie nie w tą stronę, co trzeba i wkrótce dostanę pismo, aby to zmienić.

Ileś tam drzwi na klatce otwiera sie na zewnątrz i nigdy nikomu to nie przeszkadzało. Zostałam więc ukarana za próbę obrony swoich praw. Typowe. Tak właśnie działają instytucje, które powinny stać na straży ich przestrzegania. 

P.S.

Podejrzewam "rodzinę" zmarłego sąsiada o resortowość i bliskowschodnie korzenie, bo demonstracyjnie nie szanują katolickich świąt i niedziel. Przyjeżdżają opróżniać mieszkanie z rzeczy poprzedniego wlasciciela, mebli i wyposażenia zawsze w niedziele rano, kiedy ludzie idą do kościoła, nigdy w sobotę. Skądinąd wiem, że kilkoro takich lokatorów przypadało na każdą bramę. Być może nieboszczka żona pana X do nich należała, więc jej rodzina pewnie też (wygląd pasuje). Mieszkanie bylo własnością owej żony, ale po jej śmierci sąsiad je odziedziczył i mógł zapisać komu chciał. Stąd pewnie owo wzmożenie pod koniec jego życia i pośpiech po śmierci...





środa, 1 stycznia 2025

O ubeckich rzygowinach w sąsiedztwie i w skali krajowej

Ubeckie rzygowiny przejęly mieszkanie po moim starszym sąsiedzie i rozpoczęły remont 27.12.2024. Od tego dnia fundują nam wiercenie od 9 do 17, w Sylwestra też. To wprawiło mnie w nastrój prawdziwie morderczy w każdym sensie tego słowa. Równowaga psychiczna, pogodzenie z losem i pogoda ducha budowane dekadami spektakularnie posypały się w gruzy. 

Mój gniew rozlał się od ubeckich rzygowin zza sciany na ich dużo potężniejszych współplemieńców panoszących się bezkarnie i bezczelnie w przestrzeni publicznej. Weźmy na przykład Jurasa-Kutasa Owsika. Jego biznes polega od wyłudzaniu pieniędzy od obywateli, otrzymywaniu kasy państwowej od ubeckiej części sceny politycznej za wsparcie w wyborach (bilbordy porównujące przeciwników politycznych do sepsy) i przetrzymywanie tak uzyskanych środków latami na koncie, co przynosi odpowiednie odsetki, nie wspominajac o licznych "uprzejmościach" świadczonych przez firmy handlujące sprzętem medycznym, aby dostać kontrakt na duży zakup.

Ten zuchwały oszust dostał "pieniądze dla powodzian" od instytucji państwowych bez żadnego trybu. Nie było żadnego przetargu, nie musiał przedstawić żadnego projektu, ani nikt go z tych pieniędzy nie rozliczył. Po prostu Tusk zapłacił swojemu podchujaszczemu za poparcie w wyborach parlamentarnych. Owsik to zrozumiał, a dziennikarze nie. Łażą jacyś namolni za Jurasem o lepkich, a drżących rączętach i zadają pytania. Zabijają pytaniami jak niegdyś prezydenta Narutowicza. Niewinny świecki święty oświadcza, że to jego prywatne pieniądze i nic im do tego, po czym rzuca się do ucieczki, a ci za nim.

Nóż się w kieszeni otwiera, na myśl jak potraktowany został ksiądz katolicki za to, że jego projekt wygrał w konkursie i dostał dotację, z której wybudował wielki ośrodek dla ofiar przemocy. Jeśli sprawiedliwości ma się stać kiedyś zadość, to w polskim prawie nie ma adekwatnej kary dla Owsika i jego oślizgłych mocodawców.
 
Romanowski ścigany listem gończym, bo zakupił wozy dla straży pożarnej, które zresztą bardzo się przydały w czasie powodzi, a Owsik zajumawszy państwowe pieniądze przeznaczone dla powodzian chodzi w aureoli świeckiego świętego, kandydata na ołtarze w kościele Agnieszki  Holand.

Jednak nic mnie w życiu tak nie zgorszyło i nie naraziło na utratę wiary w Boga i jego sprawiedliwość jak przypadek Kiniuli Gajewskiej, Belzebuba Myrchy i i ich pomiotów oswajanych ze sprawowaniem władzy ustawodawczej od niemowlęctwa.

Są to postacie same w sobie obrzydliwe w swojej bezwstydnej pazerności na państwową kasę, ale w kontekscie historii i obecnej działalności tatula Gajewskiego po prostu brakuje skali.

Braciszkowie tatula Gajewskiego w latach 80-tych (o ile dobrze pamiętam) zakopali żywcem młodego człowieka, aby ukraść mu ciężarówkę z czekoladą. Ciało znaleziono, odbyl się proces, zostali skazani. Dlaczego nie na karę śmierci? Dla kogo była ta kara jeśli nie dla takich zwyrodnialców? 

Tatulo też został skazany za zacieranie sladów, dostał rok, ale zostal zwolniony na fali ustawy abolicyjnej  z 1986  pomyślanej dla więźniów politycznych (wyroki do 12 miesięcy). Jakimś "cudem" dostał paszport, wyjechał na zachód, gdzie doszedł do bogactwa handlując bizuterią czy szlachetnymi kamieniami. Powszechnie wiadomo, że tego rodzaju działalność w czasach PRLu nigdy nie odbywała się bez wiedzy i zgody służb komunistycznego reżimu.

Obecnie dyskretny tatulo zajmuje sie lichwą i przejmowaniem nieruchomości swoich ofiar. Sam nigdy nie pcha się na afisz, ale od czego są pomioty, jesli nie od zapewniania "kryszy" jak - nie przymierzając - w ruskiej dumie. Kiniula idzie do polityki od razu po szkole. Dostaje sie do sejmu w wieku lat 25 czy coś kolo tego. Cuda, cuda ogłaszają! Co taka gówniara niby wnosi do parlamentu? Narządy rozrodcze! Zaraz też znalazł się chętny na nie Belzebub Myrcha, zwłaszcza że prowadziły do koneksji z tatulem i jego obiecujacym biznesem. Tatulo zachwycony stanowiskiem wiceministra sprawiedliwości, jakie wysłużył zięciu w nowym, uśmiechniętym rządzie, zwłaszcza że i synalek "dostał się" na radnego. Od czegoś trzeba zacząć. Początki może skromne, ale rodzice pomogą. Zwłaszcza, że oba pomioty takie pokazowe, kiedy tak szczerzą uzębienie na plakatach wyborczych. Tatula zapewne było stać na pierwszą krasawice we wsi w celach prokreacyjnych.

Kiniula i Belzebub dorobili się trzech zlepków komórek i używają ich w charakterze tarczy, kiedy wychodzą na jaw ich przekręty, albo do "zmiękczania wizerunku". Poza tym niech się przyszła elita "tenkraju" wdraża od młodego wieku do sprawowania władzy.

Ktoś powie, że dzieci nie są odpowiedzialne za czyny rodziców. Owszem, jeśli z nich nie korzystają, ale to nie jest ten przypadek. Od kogo Gajewska i jej Myrcha dostali dom, którego zresztą nie wpisali do oświadczenia majątkowego, dopóki mleko sie nie wylało? Od tatula Kiniuli oczywiście. Z jakiego procederu pochodziły te pieniądze? A dlaczego podczas głosowania nad ustawą o lichwie Belzebub wyciągnąl kartę? 
Teść wiceministra sprawiedliwości, Piotr Gajewski, który zacierał ślady brutalnego morderstwa dokonanego przez jego braci, jest dziś szarą eminencją podwarszawskiej PO. „Gazeta Polska” dotarła do kilku osób, które czują się poszkodowane przez biznesmena i mówią o tzw. lichwie mieszkaniowej. To nie wszystko. Według naszych informacji w grudniu 2023 roku do nieruchomości S., znajomego Gajewskiego, na której wisiał wcześniej plakat wyborczy Kingi Gajewskiej, weszło CBŚP, zabezpieczając 3 mln zł, a sam S. usłyszał zarzuty. Okazało się, że od ponad 20 lat gang sutenerów prowadził tam nielegalną agencję towarzyską.– czytamy w nowym tekście Marcina Dobskiego, Grzegorza Wierzchołowskiego i Joanny Grabarczyk. .

Jeden z trojga dziennikarzy, ktorzy opisali historię domu Gajewskich w Gazecie Polskiej otrzymał po publikacji taka oto rozkoszną wiadomość.

„Dlatego Nisztor, Gazeta Polska oraz ty Dobski wie cała polska że przed wrzuceniem do ciemnej jamy jeszcze się troszkę tak poznęcamy Jeżeli ładnie Kinię przeprosisz to zanim dziarsko do dołu wpadniesz nożem zrobimy znaczek na gardle”

Uśmiechnięta Polska cała gębą!

P.S.

Jeśli, ktoś ma wrażenie, że nadużywam przymiotnika ubecki, wyjaśniam, że chodzi o korzenie tzw "elit" RP. Bardzo klarownie temat przedstawia Wiktor Świetlik w poniższym nagraniu: https://youtu.be/9ryV3V8u6ZM

Natomiast jesli chodzi o moich sąsiadów, to czym można wyjaśnić wybieranie na remont akurat okresu świątecznego? Niewiedza lub wrogość wobec tradycji i katolickich świąt właściwa ubekom i ich pomiotom.




sobota, 28 grudnia 2024

Gratuluję postępowym rodakom

Księdza Olszewskiego aresztowano dokladnie w Wielki Czwartek. Skutego kajdankami udostępniono publicznośći na stacji benzynowej, kiedy to funkcjonariusze ABW poszli sobie kupić coś do zjedzenia. Przesłuchiwano 15 godzin bez przewy na wyjście do toalety, o posiłku nie wspominając. Nie dopuszczono obrońcy usiłując z mecenasa Wąsowskiego zrobić świadka w sprawie.

Jeśli wierzyć anonimowemu informatorowi Wiktora Świetlika, dano cynk innym aresztantom, że to ksiądz pedofil, więc groźby fizycznej likwidacji towarzyszyły mu od początku zatrzymania. Manifestacje w obronie kapłana pomogły przynajmniej wyjaśnić o co chodzi w tej sprawie, więc nie musiał już obawiać się o życie.

Oprócz księdza wzięto na zakładniczki dwie urzędniczki z ministerstwa sprawiedliwości. Kobiety były poddane rewizji osobistej (z wkladaniem palca wiadomo gdzie) przeprowadzanej przez mężczyzn, a nie funkcjonariuszki, jak stanowi prawo. Mężczyźni byli świadkami jak załatwiają potrzeby fizjologiczne i biorą prysznic, ponadto budzono je co godzinę, a na przesłuchanie prowadzono w kajdankach zespolonych.

Teoretycznie były oskarżone o przestępstwo urzędnicze, a ksiądz, że nie powinien startować w konkursie. Wiadomo jednak, że celem aresztowania było wydobycie wszelkimi sposobami z nich czegokolwiek, co pozwoli dopaść Ziobrę, o czym GW pisało otwartym tekstem. Dodatkowo premier Tusk twierdził kłamliwie, że ksiądz ukradł 100 milionów czy też miliardów, a odrażający debile w stylu Maleńczuka powtarzali te oszczerstwa w przejetej siłowo telewizji publicznej (w likwidacji). Tymczasem nawet rozgrzana prokuratura takich zarzutów nigdy nie postawiła - dotacja z funduszu sprawiedliwości(wraz ze sporym wkładem własnym) została wydana zgodnie z przeznaczeniem, na budowę ośrodka dla ofiar przemocy.

Prokuratura (także przejęta siłowo) udostępniała GW materiały ze śledztwa, których obrona nie widziała na oczy. Usiłowano wykreować wizerunek człowieka, który miliardy pozyskane nielegalnie wydaje na... skarpetki. Wszystko było tak grubymi nićmi szyte, że żaden debil w sutannie, habicie czy mitrze na łysej pale nie mógł udawać, że tego nie widzi.

A jednak, żaden biskup nie wydał odgłosu paszczą. Przeszukanie dominikańskiego klasztoru w Lublinie nie było pierwsze, ten wątpliwy "zaszczyt" przypadł sercanom pod równie dętym pretekstem (o siedzibie lux veritatis o. Rydzyka oczywiście nie wypada wspominać).

Pytanie czy cały polski episkopat jest tak umoczony, że na każdego członka przypada szafa kompromatów i dlatego siedzą jak myszy pod miotłą i patrzą zasmuceni jak Nowacka łamie postanowienia konkordatu, a ubeckie pomioty włażą do klasztorów, czego nie robiła nawet komuna?

Cóż wy na to postępowi moraliści o wrażliwych serduszach, którzy bardziej niż śmierci boicie się skojarzenia z obciachem?!!! Taki np O. Dostatni czy Ludwik Wisniewski zapewne woli najazd abwery w kominiarkach na klasztor i drony nad glową niż rządy ZP. Nawet wleczony na szafot wołałby, że umrze szczęsliwy, bo nie rządzi PiS...

A jak tam o. Kramer jezuita przejęty losem "uchodźców" na wchodniej granicy. Ojcze Kramerze oni zamienili się w "bydło" (w ustach uśmiechnietego wicemarszałka Zgorzelskiego) i co teraz?!!! Barbaro Kurwooo-Szatan ty milczysz?!!!

A jak tam "ekologowie", nie szkoda tych drzewek nad Bugiem? Wycięto ich już znacznie wiecej niż przez 8 lat rzadów ZP i nic? A zdechłe rybki w Odrze tego lata, co z nimi? Ostaszewska Maja dobrze by się komponowała trzymając w objęciach jedną z nich, a i zapach niczego sobie...

Wiadomo fundacja katolicka dostajaca dofinansowanie od państwa niedobra jest, co innego kiedy Owsik dostaje od państwa pieniądze dla powodzian. Owsik dostaje, a powodzianie nie. Porządek musi być.

Wygląda na to, że wielu moim rodakom, w tym duchownym, taki właśnie porządek odpowiada. Gangusy na wolność, bo to niehumanitarnie jest trzymać czlowieka w pierdlu tylko za obcinanie palców, prasowanie po brzuchu żelazkiem czy dziurawienia kolan wiertarą. (Kto nie zakopał żywcem człowieka, aby ukraść mu czekoladę, niech pierwszy rzuci kamieniem!)Trzeba raczej łapać byłego wiceministra, bo przeznaczył państwowe pieniądze na zakup wozów dla straży pożarnej (też państwowej)! To groźna terrorysta jest, ścigana międzynarodowym listem gończym!

Pozwólcie więc, że wam pogratuluje wyboru. Uśmiechajcie się ile wlezie póki czas, bo i wy możecie pewnego dnia przeżyć zadziwienie, jak lubelscy dominikanie przed świętami Bożego Narodzenia!



piątek, 27 grudnia 2024

O diabelskim wzmożeniu i przeszukaniu klasztoru dominikanów w Lublinie

Pewien ruski pisarz - być może Turgieniew - tytułem wstępu do swego opowiadania stwierdza jako rzecz oczywistą, że miedzy Świętem Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem wszelkie czarcie nasienie dostaje pierdolca. 

Ewidentnie jest to prawda, czego doświadczyłam boleśnie dziś rano. Kiedy zachwycona, że dobrze spałam, a słoneczna pogoda dostarcza wystarczającej ilości światła do malowania, planowałam jak spędzę ten piękny dzień, usłyszałam dźwięk wietary tuż za ścianą, w mieszkaniu niedawno zmarłego starszego sąsiada.

Spadkobiercy, którzy na pewno jeszcze nie mają orzeczenia sądu (przyznajacego im mieszkanie) przystąpili - wbrew wcześniejszym zapewnieniom - do remontu w OKRESIE ŚWIĄTECZNYM!!! Sąsiad z góry natomiast jeszcze remontu zaczętego w połowie listopada nie skończył. Więc w poniedziałek czeka nas rozkoszne stereo!!! 

Niech mi ktoś powie jakie jest prawdopodobieństwo dwóch remontów w jednej klatce w okresie świątecznym? Jakie jest prawdopodobieństwo dwóch wykorzenionych, autystycznych lub psychopatycznych debili synchronizujących swoje wysiłki by wykończyć nerwowo sasiadów?

Tymczasem w klasztorze dominikanów w Lublinie przeszukanie. ABW poszukiwało Romanowskiego! Doprawdy nie wiadomo czy sie śmiać czy płakać. No cóż Domini canes, tak bardzo się staraliście, tak bardzo dystansowaliście się od obciachowych rządów ZP, a tu uśmiechnięta koalicja tak was spostponowała!!!

Fragment fasady kościoła dominikanów w Lublinie

Teraz oburzenie, że podejrzewano was, żę ukrywacie POSZUKIWANEGO LISTEM GOŃCZYM przestępcę. To rzeczywiście groźny przestępca, podobnie jak ksiądz Olszewski, który wydał państwową dotację na budowę ośrodka, na który ją przyznano!!! Albo urzędniczki ministerswa sprawiedliwości prowadzane na przesłuchania w kajdankach zespolonych, podglądane w kiblu i budzone co godzinę!

Przy takich zwyrodnialcach tatulo posłanki Gajewskiej, kryjący braciszków, którzy zakopali żywcem młodego człowieka, aby wejść w posiadanie ciężarówki z czekoladą, to dobroduszny starszy pan (https://www.gazetapolska.pl/33851-mroczne-tajemnice-rodziny-gajewskich)  A to, że jego zięciulo, niejaki Myrcha Arkadiusz, jest wiceministrem sprawiedliwości obdarowanym przez teściunia pieknym domem pod Warszawą nie powinno nikogo obchodzić. To przecież oznaka zdrowej, praworządnej demokracji, czyż nie?

Gdzie wasz węch? Możecie się dowolnie mizdrzyć do możnych tego świata, a oni i tak nie odróżniają was od reszty "katolickiego ciemnogrodu", który zamierzają zniszczyć. O. Kuśmierski, sławny obrońca konstytucji, wypowiedział się już o praworządności pod rządami uśmiechniętej koalicji? Pytam, bo od roku 2020 nie chodzę do kościoła św. Wojciecha i mogłam coś przeoczyć. A może nie miał okazji zajęty udzielaniem błogosławieństwa parom homoseksualnym?

czwartek, 26 grudnia 2024

O świątecznych kazaniach

Na pasterce w kościele parafialnym proboszcz głosi jedno ze swoich charakterystycznych kazań pełnych połajanek. Ewidentnie punktem wyjścia jest rozmowa z konkretnym człowiekiem. To najprawdopodobniej dorosły mężczyzna, który żyje w przekonaniu, że nic nie może. Musiało to zirytować ksiedza proboszcza, bo teraz odreagowuje z ambony grzmiąc (cytuje z pamięci) "Jak to nic nie mogę? Jak to nic nie mogę?!!! Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia!!!" Później doradza swemu tajemniczemu rozmówcy, żeby poszedł do żłóbka i zapytał Jezuska jak rozumieć znaki czasu czy coś w tym stylu... 

Siedzę, marznę, ziewam, a frustracja narasta. Moje doświadczenie jest dokładnie odwrotne, proszę księdza proboszcza. W młodości sądziłam, że mogę bardzo wiele w życiu dokonać i nie miałam wątpliwości, że Bóg będzie mnie wspierał na wszystkich moich drogach. Życie pokazało mi moje ograniczenia, a jest ich mnóstwo, a to czy Bóg kogoś wspiera czy nie to WYŁĄCZNIE JEGO DECYZJA! Rozmówca miał najprawdopodobniej rację. Możemy bardzo niewiele, bo bardzo niewiele rzeczy zależy wyłącznie od nas. Jeśli w grę wchodzą inni ludzie albo tajemnicze Boże plany nie możemy nic!

U paulinów w drugi dzień świąt o. Marcin nie mógł się powstrzymać od wygloszenia chociaż jednego kazania (normalnie mówi co najmniej dwa) mimo listu rektora PFT. W liście m.in o nie szanowaniu praw katolików (zamach Nowackiej na lekcje religii) i koniecznośći przeciwstawianiu się złu oraz o planach uczelni na przyszłość (nowe wydziały itp). O. Marcin uznał, że zabrakło tam "intymnej relacji z Jezusem" i postanowił ten brak uzupełnić. W dłuższym wywodzie zasugerował, że nauka i to co mamy w głowie jest nie tylko zbyteczne, ale wręcz niebezpieczne, gdyż wystarczy wyżej wymieniona "relacja".

I tu jest pies pogrzebany. Co to jest owa "relacja z Jezusem" czy wręcz "intymna relacja z Jezusem" o której tyle słyszymy?!!! Bardzo mi przykro, ale tego rodzaju nazewnicwo nie opisuje żadnej rzeczywistość dającej się poznać obiektywnie. To czysty subiektywizm całkowicie nieweryfikowalny.

Czlowiek się modli. Na modlitwie lub po niej może mieć konkretny impuls, za którym pójdzie lub nie. Jeśli pójdzie, coś może z tego wyjść lub nie. Jeżeli coś wyszło, człowiek może przypisać impuls i skutek pójścia za nim Bogu. 

Czlowiek może o coś pytać na modlitwie i jakaś odpowiedź może się pojawić. Nie koniecznie od razu. 

Człowiek może o coś prosić i coś dostać, coś o co prosil lub coś zupełnie innego! Człowiek może też o coś prosić i mieć poczucie, że stoi przed betonową ścianą...

Człowieka może spotkać coś miłego i nieoczekiwanego, za co w odruchu serca podziękuje Bogu. Może go też spotkać coś przykrego, ale dającego jakiś wgląd w jego życie i relacje z ludźmi. Może też spotkać go coś ohydnego i zupelnie niewytłumaczalnego, z czym nie będzie wiedział co zrobić...

Bardzo zasadne pytanie brzmi: Czy ten rodzaj "interakcji" można nazwać "relacją" (o "intymnej relacji" nie wspominając)? Jest to materia tak ulotna, że w chwili trudności człowiek powątpiewa czy rzeczywiście ten impuls, ta odpowiedź i ten wgląd pochodziły od Boga...

Wielcy święci mowili o "natchnieniach Ducha Św." o "pocieszeniach" i "rozeznawaniu duchów",  o "naśladowaniu Chrystusa", ale także o "nocy ciemnej". Ten rodzaj słownictwa znacznie bardziej adekwatnie opisuje życie duchowe. Czytając Noc ciemną Św.Jana od Krzyża byłam pod wrażeniem kompetencji autora w tej dziedzinie. To był XVI wiek. Co sie nagle stało z Kościołem, że musi czerpać terminologię od protestackich denominacji powstałych przedwczoraj albo wczoraj rano.

Nawracajacy się protestanci zawsze są pod wrażeniam Katechizmu KK. Jest to dla nich odkrycie epokowe - kompendium wiedzy, czego właściwie Kościół naucza. Jest to znane, zapisane i niezależne od nastroju lokalnego pastora i tego, co zjadł wczoraj na obiad.  Podobnie rewolucyjnym odkryciem jest spowiedź. Wyznajesz swoje grzech przed Kościołem w osobie kapłana i są odpuszczone niezależnie od twojego poczucia. Niestety KK właśnie z tego chce zrezygnować. Z tego co obiektywne i sprawdzalne, aby pójść w kierunku skrajnego subiektywizmu i emocji.

Nie, ojcze Marcinie, głowa nie jest siedzibą antychrysta w przeciwieństwie do serca, które słucha Jezusa. Nie należy przeciwstawiać emocji cnocie roztropności. Emocje nie są święte z natury. Najgłupsze błędy w życiu popelnia się pod ich wpływem. Owszem poznanie intuicyjne może pomóc, kiedy umysł nie ma wszystkich danych, ale intuicja też sie myli!

Oczywiście, istnieją mistycy, dla których określenie "relacja z Jezusem" opisuje rzeczywistość ich życia, ale nawet oni podlegają korekcie tego, co "w głowie" czyli nauki Koscioła. Jesli tak się nie dzieje łatwo mogą zostać zwiedzeni, a jeśli są duszpasterzami narobić niewiarygodnych szkód...



niedziela, 22 grudnia 2024

Kilka refleksji przed Świętami Bożego Narodzenia

Refleksja pierwsza:

Dlaczego w okresie przedświątecznym moce ciemności się tak uaktywniają? Dziś w nocy dostały regularnego pierdolca. Gdybym wiedziała, że to czas ich szczególnej aktywności nie oczekiwałabym spokojnego snu, tylko uznałabym to pandemonium za pokutę za moje liczne grzechy. Dlaczego nie słyszymy o tym z ambony? Przecież Kościół taką wiedzę posiada, więc dlaczego sie nią nie dzieli?!!!

Refleksja druga:

Poczułam potrzebę poważnej pokuty na dzień przed skończeniem adwentu i co teraz? Historia z niemiłym mailem od dawnej znajomej uzmysłowiła mi, że zupelnie nieświadomie mogłam zrazić do siebie/skrzywdzić wielu ludzi. Niewiele się nad tym do tej pory zastanawiałam bezpieczna w przekonania, że nigdy nie byłam dla nikogo  wystarczajaco ważna, by moje slowa, czyny czy zaniechania mogły kogokolwiek  zranić... A jednak - ważna czy nie - mogłam okazać sie niewdzięczna, bezmyślna albo po prostu nieokrzesana...

Refleksja trzecia:

Jeśli jakimś cudem doszłabym w życiu do wielkich pieniędzy, wykupiłabym wszystkie lokale w swoim bloku i sprowadziła karmelitanki bose, żeby tu zamieszkały. Albo ufundowłabym klasztor dla jakichś sióstr kontemplacyjnych, w którym byloby też mieszkanie dla mnie. Siostry miałyby obowiązek modlić sie za mnie także po śmierci...

Refleksja czwarta:

W ruskim filmie Wyspa (Ostrow), do jednego z mnichów mieszkajacych w klasztorze na tytułowej wyspie przybywa udręczona młoda kobieta prosząc o blogosławieństwo na... aborcję. Nieszczęsna płacze, bo rozumie czym w istocie jest ten "zabieg", ale myśli, że musi się mu poddać, bo inaczej nigdy nie wyjdzie za mąż. Mnich stwierdza bezceremonialnie, że za mąż i tak nie wyjdzie (wystarczy na nią popatrzeć), a dziecko - błękitnooki chłopiec - będzie radością jej życia...

Gdyby Pan Bóg za młodu pokazywalby nam co zostanie z naszych planow czy pragnień w wieku lat 59 i proponowalby swój plan, o ileż chętniej godzilibyśmy mu zaufać, wiedząc, że tak naprawdę nie mamy nic do stracenia oprócz złudzeń...

Inna sprawa ilu z nas byłoby w stanie w wieku lat 18-20 unieść taką wiedzę bez wyskoczenia przez okno. Ja raczej nie...

Refleksja piąta

"Nigdy nie wiadomo, które z naszych działań lub zaniechań, będzie miało nieskończone konsekwencje..." To, niestety, najprawdziwsza prawda

Teraz jestem gotowa płynnie wejść w okres Wielkiego Postu, ale wszystkim czytelnikom życzę Blogosławieństwa Bożego na Święta Bożego Narodzenia!!



poniedziałek, 16 grudnia 2024

Problem jako centrum wszechświata

Zwrócono mi dzisiaj uwagę, że brak pracy (tzn najemnej, czyli "zatrudnienia") kładzie się cieniem na całe moje życie. Nawet kiedy idę do parku na spacer, myślę o tym. Nie mogę się zrelaksować, ani zrobić czegoś miłego dla siebie bez ciągłego mielenia w głowie tego tematu. Bardzo to było celne spostrzeżenie!

Tak jestem ukształtowana, że zawsze znajduje sobie jakiś dyżurny problem, który staje się centrum mojego wrzechświata. Wszystko wokół niego krąży. Nie ma zadnej dziedziny życia wolnej od tego balastu. 

Kiedy byłam nastolatką była to nadwaga urojona (ściślej mowiąc wmówiona mi przez "życzliwych"). Ten szkodliwy absurd zabrał mi calą radość życia. Nigdy nie jadłam posiłku bez liczenia kalorii. Na wszystkich imprezach urodzinowych (w tym 18-kach) nawet nie próbowałam przygotowanych przez utalentowane mamy koleżanek frykasów, bo katowałam się jakąś idiotyczną dietą. Ruchu na świeżym powietrzu też nigdy nie zażywałam dla przyjemności tylko celem "spalenia kalorii". Sprawianie sobie nowych ciuchów nie wchodziło w rachubę, bo czekałam, że kiedyś przecież schudnę i dopiero wtedy o tym pomyślę. Uwewnętrzniłam pogląd swoich wrogów, a nawet przebijałam ich we wrogosci wobec własnego ciała, przy czym zupełnie ignorowałam opinie ludzi nie uprzedzonych...

Nawet łaziłam po przychodniach (zaliczyłam tygodniową obserwację w szpitalu na oddziale endokrynologicznym) i żarłam toksyczne pigułki bardzo źle wpływajace na mój nastrój... Kiedyś w poczekalni mama jakieś młodej pacjentki wyraziła szczere zdziwienie moją obecnością w tym przybytku. Była zdania, że taka ładna i zgrabna dziewczyna jak ja to raczej rzadkie zjawisko i czego własciwie tutaj szukam. Teraz przyznaję jej rację całym sercem, po ponad 40 latach... Wtedy opinia prostej kobiety, raczej mnie poirytowala...

Po studiach problem dyżurnym stalo się usamodzielnienie... Nawet nie chce mi sie o tym pisać... Zawsze zadziwiała mnie odpowiedź Boga na moje modlitwy. Wydawała mi sie zaskakujaco "nie na temat". Ja ślę rozpaczliwe modlitwy o możliwość wyprowadzenia się z domu, a Pan Bóg odpowiada mi listem od przyjaciółki i okazją do spotkania. Bardzo miłe, nie powiem, ale przecież nic nie posuwa w rozwiązaniu MOJEGO PROBLEMU!!!

Pod koniec października czułam wyraźny niepokoj w związku z ogloszeniem o pracę w biurze konserwatora wojewódzkiego. Mialam nie składać tam podania po raz piętnasty, bo wiedziałam z góry jaki będzie wynik (nie pomylilam się). A tu niepokój i niepokój, więc pociągnęłam sie niechętnie i spotkałam prosperującą koleżankę z liceum, wokalistkę w zespole muzyki dawnej, która wręczyłam mi zaproszenia na koncert. Niestety pochorowałam się i nie poszłam...

Znowu ta dziwna odpowiedź - ja proszę o pracę, a dostaję zaproszenia na koncert, jak nie przymierzając Daniel w jaskini lwów, który zamiast uwolnienia dostaje polewkę Habakuka!!!

Czyli problem "zatrudnienia" jest fikcyjny? Z tym jestem gotowa się zgodzić, ale brak dochodów jest jak najbardziej realny! A może pewne rzeczy można uzyskać jedynie mimochodem, nie zabiegając o nie? Slyszałam kiedyś takie stwierdzenie, że "możesz mieć wszystko, czego zapragniesz, pod warunkiem, że tego nie pragniesz". Nie wiem czy to prawda, ale coś w tym jest.

Pamiętam jak w młodości martwilam się jak pogodzę karierę zawodową z małżeństwem i rodziną. Wyobrażałam sobie wtedy, że jako archeolog będę ciągle jeździć na wykopaliska i jak wychowam na ludzi moje dwie córki i dwóch synów? (Widziałam ich czworo oczyma wyobraźni jak żywych). Pan Bóg uwolnil mnie od tego dylematu. Nie tylko nie zrobiłam żadnej kariery, ale nawet nie mam pracy, a za mąż nigdy nie wyszłam. Latami zastanawiałam sie dlaczego. Teraz skłonna jestem mysleć, że tak po prostu musialo być zważywszy mój "wkład własny". Można to nazwać "powołaniem", obciążeniem" lub "specyfiką" jak kto woli.

Tak więc po raz kolejny widzę jasno, że myśli Boga nie są myślami naszymi, a jego drogi tym bardziej. Z upodobaniem pozbawia nas tego, na czym budujemy nasze poczucie własnej wartości lub bezpieczeństwa. Uwalnia nas od balastu, a my zamiast wzlecieć ku górze z całych sił usiłujemy go odzyskać...