Napisałam do koleżanki, z którą urwał mi się kontakt parę lat temu, kilka ciepłych słów + życzenia świąteczne. Odkąd zablokowano mi stare konto mailowe i ukradziono telefon nie miałam do niej żadnych namiarów. Szukając czegoś zupełnie innego natrafiłam na stronę instytucji, w której pracuje i jej konto służbowe. Na fali nastroju zbliżających się świąt machnęlam krótkiego maila. Odpowiedź brzmiała "Nie zycze sobie kontaktow" czy też "Nie zycze sobie zadnych kontaktow". Przyznam, że osłupiałam. Oczywiście brałam pod uwagę sytuację, że ktoś może nie mieć ochoty na odnowienie kontaktu, który się z jakichś przyczyn urwał, ale sposób zakomunikowania tego wydal mi się przedziwny. Wrzucilam więc tę uroczą frazę do Googla i wyświetliły mi się same strony z poradami jak radzić sobie ze stalkingiem!!! Teraz już mialam szczękę na bruku. Życzenia swiąteczne jako stalking!!!
Coraz mniej rozumiem z tego świata. Nie ma już chyba słowa w języku polskim (czy jak w tym przypadku angielskim), którego znaczenia nie odwrócono by o 180 stopni. Niedługo za "stalking" zostanie uznany tekst "proszę kostkę sera półtłustego" skierowana do sprzedawczyni w sklepie spożywczym. W końcu robię to dwa, albo nawet trzy, razy w tygodniu (uporczywość!), a kobieta może nie mieć ochoty na kontakt ze mną!
Abstrahując od humorystycznego aspektu tej sprawy, możliwe są następujące wyjaśnienia przedziwnej reakcji mojej znajomej:
- zwariowała na skutek zmasowanego ataku stalkerów na jej konto
- czuje się skrzywdzona
- jest obecnie zbyt wielka na kontakt z kimś takim jak ja
- nie jest sobą
Jeśli osoba, którą znałam już nie istnieje, a jej fizyczną postać + nazwisko przejąl ktoś zupełnie inny, to jest to jakieś, choć koszmarne, wyjaśnienie. Sama miałam poczucie, że w kryzysie wieku średniego się w pewnym sensie umiera. Obawiam się jednak, że to nie jest ten przypadek.
Osoba, którą kiedyś znalam zaczęła w pewnym momencie robić wrażenie coraz bardziej nieobecnej, pustej w środku. Mialam wrażenie, że przebywa gdzieś zupelnie indziej, a u mnie w domu siedzi wyłącznie zewnętrzna postać obgryzająca paznokcie. Kiedy spotkałyśmy się po raz ostatni paliła jednego papierosa za drugim nerwowo i bez żadnej widocznej przyjemności. Rozmowa sie nie kleiła, a ja nie mialam pojęcia po co właściwie mnie zaprosiła...
No cóż, z ludźmi bywa różnie w życiu. Najgorsze jest jednak to, że tego rodzaju zakończenie znajomości rzuca cień wstecz, na wszelkie dobro, które wniosła, a w tym przypadku było tego sporo... To trochę tak,jak z dobrze zapowiadajacym się księdzem, którego słowa poruszały serca ludzi, a on sam w pewnym momencie poszedł w długą, tym samym unieważniając wszystko co powiedział przed swoim upadkiem.
Ja jednak się uprę i zachowam w swoim czarnym serduszku wspomnienia o rzeczach dobrych. Maila wyrzuciłam ze skrzynki, w pamięci, niestety, pozostanie.
Piszę o tym tutaj, bo przyszło mi do glowy, że może jakimś niepojętym zbiegiem okoliczności moja dawna znajoma trafiła na ten blog i poczula sie urażona tym co napisałam. Jest to skrajnie malo prawdopodobne, ale calkiem wykluczyc sie nie da.
Przy okazji życzę wszystkim, którzy tu zajrzą (a zwłaszcza jeśli robią to regularnie) dobrych Świąt Bożego Narodzenia, pokoju w sercu (nie takiego, jaki daje świat) i radości w duszy, niezależnie od okoliczności.