Doniesienie z ostatniej chwili:
Amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo okazał się spadkobiercą Benito Pompeo zamieszkałego w Villa Nuova koło Neapolu oskarżonego w procesie potomków starszyzny żydowskiej Goldzuga-Kohna z Telavivu i Cohen-Bandita z Waszyngtonu przeciw potomkom żołnierzy rzymskich pilnujących grobu Jezusa z Nazaretu.
Jednym z nich jest wyżej wspomniany Benito Adolfo Pompeo, który przedstawił w sądzie akt zgonu swojego przodka wystawiony w roku 32 n.e. (podobno wytworzony przez CIA). Benito Adolfo Pompeo i Giuseppe Cincinati z Orvieto jako potomkowie żołnierzy, którzy - zdaniem oskarżycieli - nie dość skutecznie rozpowiadali, że uczniowie Jezusa wykradli jego ciało z grobu, przez co są odpowiedzialni za narażenie rodzin oskarżycieli na straty, gdyż władcy ludów środkowej i wschodniej Europy przyjęli chrzest i zaprzestali sprzedawania swoich poddanych w niewolę żydowskim i arabskim kupcom. Przekwalifikowanie się na lichwę i sprzedaż alkoholu nie zrekompensowało wyżej wymienionych strat, które szacuje się 300 miliardów dolarów amerykańskich.
Według nieoficjalnych danych w razie nie uzyskania wyżej wymienionej sumy od Pompeo i Cincinatigo Goldzug-Kohn i Cohen-Bandite pozwą rządy państw, skąd ich przodkowie legalnie pozyskiwali niewolników aż do czasu chrztu ich władców.
Potwierdzać ową informację zdaje się postawa Mike'a Pompeo na Konferencji Bezpieczeństwa w Warszawie. Amerykański sekretarz stanu wezwał rząd polski do spłacenia odszkodowanie za szkody powstałe na skutek chrztu Polski w 966 i związane z tym zdelegalizowanie handlu niewolnikami, co naraziło żydowskich biznesmenów na niepowetowane straty (szacowane na 300 mld $).
Blog poświęcony życiu duchowemu niedźwiedzi polarnych i nie tylko. Autorka zamieszcza na nim swoje artykuły nigdzie wcześniej nie publikowane.
niedziela, 28 kwietnia 2019
sobota, 27 kwietnia 2019
Breaking: Potomkowie żołnierzy pilnujących grobu Jezusa pozwani!!!
Rabbi Simcha Goldzug-Kohn z Telavivu i Icchak Cohen-Bandite
z Waszyngtonu pozywają Giuseppe Cincinatiego zamieszkałego w Orvieto oraz
Benito Pompeo mieszkańca Villa Nuova koło Neapolu. Chodzi o pobranie zaliczki i
niewywiązanie się z zakontraktowanej usługi. Sprawa jest o tyle niezwykła, że
zarówno pozywający jak i pozwani są dalekimi potomkami stron sporu.
Chodzi bowiem o zamówienie przez starszyznę żydowską usługi
z zakresu Public Relations. Zleceniobiorcami byli żołnierze rzymscy służący w Judei w roku 33 n.e., za
czasów namiestnika Poncjusza Piłata. Pilnowali oni grobu pewnego kłopotliwego
skazańca, którego ciało w niewytłumaczalny sposób ulotniło się w nocy.
Żołnierze w zamian za pewną sumę pieniędzy zobowiązali się do rozpowszechnia
informacji, że ukradli je uczniowie owego człowieka, kiedy zdarzyło się im zdrzemnąć
na warcie.
Zadanie obarczone było sporym ryzykiem dla wykonawców, gdyż
zasypianie na warcie karane było w armii rzymskiej śmiercią przez zaćwiczenie
batogami. Zleceniodawcy w zamian za ochronę oczekiwali skuteczności. Ta okazała
się na tyle niesatysfakcjonująca, że wyznawcy owego kłopotliwego skazańca tak
zapamiętale rozpowiadali o jego zmartwychwstaniu i rozpowszechniali jego naukę,
że przyniosło to nieoszacowane szkody interesom rodzin pozywających. Tereny
środkowej i wschodniej Europy, z których pozyskiwały silnych i wytrzymałych
niewolników także ją przyjęły, czego nieprzyjemnym skutkiem ubocznym był koniec
procederu sprzedawania przez lokalnych kacyków własnych poddanych w niewolę
żydowskim i arabskim kupcom.
Goldzug–Koln i Cohen-Bandite szacują że od 966 r. n.e.
dochód ich przodków z wyżej wymienionego procederu zmniejszył się o 99%.
Musieli przestawić się na lichwę i sprzedaż alkoholu, co nie zrekompensowało
ich strat, które oceniają na 300 mld dolarów
amerykańskich.
Pozwani zaprzeczają, jakoby mieli cokolwiek wspólnego z
żołnierzami pilnującymi grobu. Przedstawili w sądzie akty zgonu swoich
protoplastów wystawione w roku 32 n.e. Sąd jak dotąd nie podważył ich
autentyczności.
Pojawiły się informacje - na razie nie potwierdzone - że w
razie nieuzyskania żądanej sumy od Cincinatiego i Pompeo. Goldzug-Kohn i
Cohen-Bandite będą pozywać kolejno wszystkie państwa, na terenie których ich
przodkowie pozyskiwali niewolników, za uniemożliwienie im tej działalności z
powodu przyjęcia nauki kłopotliwego skazańca, którego ciało w niewyjaśniony
sposób ulotniło się w nocy z 8.04 na 9.04 33 r.n.e.
Czy już jesteśmy Palestyńczykami?
A propos mediów światowych i krajowych oto stary news z www.pch24pl (http://www.pch24.pl/nigeria--samochod-rozjechal-modlace-sie-dzieci,67784,i.html#ixzz5mJ9muBuz):
Zełensky, powiązany z Kołomojskim został prezydentem Ukrainy. Izraelskie gazety entuzjastycznie się do niego przyznały. Ukraina znalazła się tym samym pod żydowskim zarządem, a Putin rozdaje rosyjskie paszporty mieszkańcom Nadniestrza. (Numer, który zastosowano w Gruzji).
Patrzymy na to nie do końca wierząc, że u nas podobny proces zaczął się w 1989, kiedy to Jaruzelski z Kiszczakiem przekazali władzę "triumwiratowi Geremek-Michnik-Kuroń" czyli Żydom, jak to ujął autor książki "Ministerstwo spraw obcych" K. Baliński. Wygląda na to, że niedługo zostanie to nam uświadomione ponad wszelką wątpliwość. Rozmowy trwają, o czym świadczy ujawniona przez red. Michalkiewicza notatka.
Ambasador Mosbacher złożyła nam życzenia z okazji święta Pesach, ignorując fakt, że jesteśmy w większości "czcicielami Wielkiej Nocy".
Czeka nas los Palestyńczyków? To jest plan, jaki USA ma dla nas i regionu?
Dziesięć osób nie żyje, a trzydzieści zostało rannych po tym, jak mężczyzna z premedytacją wjechał w dziecięcą procesję wielkanocną w Gombe na terenie północno-wschodniej Nigerii. Wśród zabitych jest ośmioro dzieci oraz sprawca i jego kolega, których wstrząśnięty zbrodnią tłum zlinczował na miejscu.
Świadkowie zdarzenia informują, że mężczyzna najpierw wdał się w kłótnię z uczestnikami katolickiej procesji, którzy blokowali ulicę, a następnie celowo wjechał w modlące się dzieci. Kierowca był policjantem, a wraz z nim w samochodzie znajdował się członek formacji paramilitarnej. Obaj byli nieumundurowani.Ten news nie przebił się do mediów przesłonięty kukłą Judasza w Pruchniku.
Zełensky, powiązany z Kołomojskim został prezydentem Ukrainy. Izraelskie gazety entuzjastycznie się do niego przyznały. Ukraina znalazła się tym samym pod żydowskim zarządem, a Putin rozdaje rosyjskie paszporty mieszkańcom Nadniestrza. (Numer, który zastosowano w Gruzji).
Patrzymy na to nie do końca wierząc, że u nas podobny proces zaczął się w 1989, kiedy to Jaruzelski z Kiszczakiem przekazali władzę "triumwiratowi Geremek-Michnik-Kuroń" czyli Żydom, jak to ujął autor książki "Ministerstwo spraw obcych" K. Baliński. Wygląda na to, że niedługo zostanie to nam uświadomione ponad wszelką wątpliwość. Rozmowy trwają, o czym świadczy ujawniona przez red. Michalkiewicza notatka.
Ambasador Mosbacher złożyła nam życzenia z okazji święta Pesach, ignorując fakt, że jesteśmy w większości "czcicielami Wielkiej Nocy".
Czeka nas los Palestyńczyków? To jest plan, jaki USA ma dla nas i regionu?
Etykiety:
czciciele Wielkiej Nocy,
Geremek,
Gombe,
Jaruzelski,
Judasz,
Kiszczak,
Kołomojski,
Kuroń,
Michnik,
Mosbacher,
Nigeria,
Palestyńczycy,
Pruchnik,
święto Pesach,
Ukraina,
USA,
Zełenski,
Żydzi
czwartek, 25 kwietnia 2019
O kukle Judasza i episkopacie
Nie chcę mi się nawet komentować spalenia kukły Judasza w Pruchniku. Powiem tylko, że episkopat skompromitował się w moich oczach totalnie poświęcaniem uwagi czemuś takiemu w sytuacji zamachu na Chrześcijan (przepraszam, "czcicieli Wielkiej Nocy") na Sri Lance i okrutnej śmierci naszych ponad 300 braci w wierze. Uważam to za zdradę, tchórzostwo i głupotę w jednym.
Czy nasi duchowi przywódcy są zlewaczałymi homoseksualistami, których jedynym celem w życiu jest nie narażać się żydom, muzułmanom, aktywistom LGBTQ i globalistom?
Strasznie to smutne.
Czy nasi duchowi przywódcy są zlewaczałymi homoseksualistami, których jedynym celem w życiu jest nie narażać się żydom, muzułmanom, aktywistom LGBTQ i globalistom?
Strasznie to smutne.
wtorek, 16 kwietnia 2019
O godności zawodu nauczyciela (przy okazji strajku)
Napisałam właśnie tekst i wysłałam do pewnej redakcji (żeby trafić do większej liczby odbiorców), ale nie bardzo wierzę, że się nim zainteresują więc publikuję TU.
O godności zawodu nauczyciela przy okazji strajku.
Bardzo źle się stało, że dzięki wygłupom strajkujących „gron
pedagogicznych” zamieszczanym w Internecie, oczywistej agendzie ZNP i
stosowaniu niedozwolonych środków - jak szantaż wobec podopiecznych - gotowość
do rozsądnej rozmowy o prawdziwych problemach polskiego szkolnictwa jest w
społeczeństwie nikła.
Jako osoba znająca problem z autopsji, równie zirytowana
zachowaniem ex-kolegów, którzy dali się użyć w nie swojej wojnie (tracąc szansę
na wygranie własnej sprawy), jak i wymądrzaniem
publicystów nie mających bladego pojęcia o realiach polskiej szkoły, pozwolę sobie zabrać głos.
Zacznijmy może od tej sławnej godności zawodu nauczyciela, o
której tyle słyszymy. Co jej bardziej zagraża skromna, ale pewna pensja czy
całkowita bezradność wobec patologicznych zachowań źle zsocjalizowanych
produktów bezstresowego wychowania popieranych przez roszczeniowych rodziców,
dyrektora - oportunistę i kuratorium? Czy podejście p.t. „klient nasz pan” jest
właściwe w przypadku osób niedojrzałych, wymagających wychowania? Czy rodzice,
stosują je wobec swoich dzieci? Czasem odnoszę wrażenie, że tak i nauczyciele
wszystkich poziomów – oraz współuczniowie - są narażeni na konsekwencje ich
niekompetencji.
W pewnej szkole podstawowej w mieście wojewódzkim uczeń
zajmował się na lekcji filmowaniem rozłożystych bioder nauczycielki w średnim
wieku piszącej na tablicy. Na przerwie przeniósł swoje filmowe zainteresowania
na kolegę załatwiającego potrzebę fizjologiczną w męskiej toalecie. Tę twórczą
aktywność zakończył opublikowaniem obu nagrań w Internecie. Zebrało się grono z
dyrektorem, radziło, radziło i uradziło, że należy pogrozić mu palcem. Nikt z
poszkodowanych nie zgłosił sprawy na policję. Ośmielona tym faktem, zbolała
matka poleciała na skargę do kuratorium, że tak okrutnie tłumi się zdrową
osobowość jej syneczka. Kuratorium opowiedziało się po jej stronie. Uczeń w
końcu ma prawo do swobodnego filmowania czegokolwiek, czyż nie?
W pewnym technikum młodzieniec ścigany listem gończym za
udział w kradzieży samochodów został karnie skreślony z listy uczniów.
Kuratorium nakazało cofnięcie tej decyzji. Podobnie było w przypadku
młodocianego dealera narkotyków złapanego w spektakularnej akcji policji z
psami, która odbyła się na terenie owej placówki oświatowej ku uciesze
młodzieży.
Każdy nauczyciel zna setkę takich przypadków z ostatniego
roku szkolnego, ale trzyma buzię na kłódkę, bo usłyszy, że sobie nie radzi i
nie ma podejścia do dzieci/młodzieży. W końcu uczeń ma zawsze rację, czyż nie?
Klient nasz pan!
Od tego należałoby zacząć rozmowę o godności nauczyciela,
poziomie nauczania i bezpieczeństwie uczniów. Bez możliwości dyscyplinowania
patologicznych jednostek i usuwania niereformowalnych polska szkoła będzie
chora, choćby nie wiem jak wspaniałe programy wdrożono, a od kadry wymagano
tytułu profesora zwyczajnego jako warunku przyjęcia na staż.
W czasach tzw. „transformacji ustrojowej” zagubiono prostą
prawdę, że ludzie mają zróżnicowane możliwości intelektualne i zainteresowania,
a natura ludzka nie składa się wyłącznie z dobra, co jest szczególnie dobrze
widoczne u jednostek niedojrzałych.
Bezradny nauczyciel nie jest w interesie nikogo - ani
uczniów, ani rodziców, ani społeczeństwa. Dzieci nie nauczą się niczego na
lekcji zakłócanej przez agresywne głąby, choćby nie wiem jak dobrze była
przygotowana. Nie będą czuły się bezpiecznie na korytarzach kontrolowanych
przez młodocianych bandytów, których nikt z dorosłych nie może tknąć palcem,
ani w toaletach, gdzie koledzy nagrywają ich czynności fizjologiczne i
publikują w Internecie. Rodzice nie mogą być spokojni o swoje dzieci wiedząc,
że jeśli kolega zaatakuje je fizycznie w obecności nauczyciela, to ten może
najwyżej pogrozić palcem, bo inaczej straci prawo wykonywania zawodu.
Czy 18 godzin takiego sportu ekstremalnego jakim stało się
nauczanie to dużo czy mało? Zważywszy, że przez resztę doby trzeba pisać
ewaluacje, programy naprawcze, sprawozdania z ewaluacji i programów naprawczych
oraz sprawozdania ze sprawozdań z ewaluacji i programów naprawczych to raczej
wystarczy. Każdego, kto chce sobie wyrobić zdanie na ten temat zachęcam do
spróbowania.
Dziwne wieści o zarabianiu 6 tys. w oświacie nie wiem
skąd są wzięte. Może tyle zarabia minister edukacji albo p. Broniarz. Nauczyciel
mianowany z 20-letnim stażem zatrudniony na cały etat, po tegorocznej podwyżce
dostaje ok. 2500 na rękę. Jakby na to nie patrzeć pensja dużo poniżej średniej
krajowej, ale pewna.
Nieporównywalnie gorsza jest sytuacja nauczycieli
pracujących w szkołach prywatnych. Właściciel z reguły proponuje najniższe
możliwe wynagrodzenie - we wrześniu 2018 roku było to 2100 brutto czyli 1500
netto za 22 godziny tygodniowo + wychowawstwo - dając przy tym do zrozumienia,
że to wyjątkowo korzystne warunki. Do niedawna nauczyciel zatrudniany był w
takich placówkach na umowę – zlecenie, więc nie płacono mu za ferie ani
wakacje, oczekiwano natomiast udziału w zebraniach, wywiadówkach i obsługiwania
dzieci na stołówce za darmo. Umowę –zlecenie można rozwiązać natychmiast, bez
okresu wypowiedzenia np. w razie zachorowania nauczyciela. Dzieci natomiast to
te przypadki, które nawet w szkole publicznej nie poradziły sobie, co daje
pewne wrażenie o beznadziejności sytuacji. O godności nauczyciela w szkołach
prywatnych nikt nigdy nie słyszał, to po prostu źle płatny najemny pracownik
świadczący usługi edukacyjne, którego - wobec nasycenia rynku - można bez żalu
oddalić w każdej chwili. Tak działa owa słynna „niewidzialna ręka rynku”, o
której tyle słyszymy. Gdyby nie istniała najniższa płaca krajowa szkoły
prywatne płaciłyby 800 PLN brutto za 40 godzin tygodniowo i oczekiwały „pełnego
zaangażowania”.
Wielu nauczycieli, a nawet wicedyrektorów szkół publicznych,
dorabia sobie w takich placówkach. Może się wydać zaskakujące, że nawet kiedy
strajkują w swoim głównym miejscu pracy, posłusznie jeżdżą nabijać kabzę
pracodawcom, którzy oferują im o wiele gorsze warunki, nie pamiętając o swojej
uciemiężonej godności.
Dyrektorzy szkół tez nie zawsze o godności swoich
podwładnych pamiętają i to bywa zdecydowanie bardziej uciążliwe na co dzień niż
wszystkie głupie decyzje ministerstwa razem wzięte. Niejedna pani dyrektor
wysoki dodatek motywacyjny, dobry plan, własny gabinet i coroczne nagrody
przyznaje wyłącznie swoim psiapsiółkom, czasem tylko robiąc wyjątek dla jakiegoś
młodego, przystojnego pana. Są przypadki wykorzystywania władzy dyrektora do
mobbingu przeciw osobom, które nie chcą strajkować. W pewnej szkole podstawowej
nakazano im siedzieć w pustej świetlicy 8 godzin dziennie, także przez ferie
świąteczne.
W tej niewesołej sytuacji polskiego szkolnictwa
antagonizowanie społeczeństwa poprzez utrudnienia w egzaminach nie wydaje mi
się roztropne. Wszyscy roszczeniowi rodzice zyskają argument w sporze z
nauczycielem próbującym dyscyplinować ich świadome swej bezkarności dzieci.
Nawet jeśli rząd się ugnie i da podwyżki żądanej wielkości, to główny problem
szkoły nie tylko nie zostanie rozwiązany, ale wręcz pogłębiony. Jeśli podwyżka
zostanie uzyskana kosztem zwiększenia pensum i zniesienia karty nauczyciela, to
będzie to raczej pyrrusowe zwycięstwo.
Etykiety:
bezradność nauczycieli,
Broniarz,
dyscyplina,
egzaminy,
kuratorium,
mobbing,
podwyżki,
przemoc w szkole,
strajk nauczycieli,
szkoły prywatne,
ZNP
Subskrybuj:
Posty (Atom)