sobota, 26 kwietnia 2025

Przy okazji pogrzebu papieża Franciszka o przesłaniu Ewangelii.

Obejrzałam kilka relacji z pogrzebu papieża Franciszka raczej pobieżnie. Trafiłam m.in. na rozmowę z ks. prof. Kobylińskim https://youtu.be/m2bbzQlb5uQ prowadzoną przez jakiegoś czowieka z Wirtualnej Polski. Nie będę jej tu streszczać (dla zainteresowanych link powyżej), skupię się na mantrze liberalno - lewicowych mediów o mniemanym konflikcie przeslania Ewangelii z konserwatywną, hierarchiczną wizją Kościoła, gdyż nieuchronnie i w tym materiale padła z ust prowadzącego.

Panie redaktorze brodaty, o przesłaniu Ewangelii nie masz bladego pojęcia, z tej prostej przyczyny, że jej nigdy  nie czytałeś, bo gdybyś czytał zwrócił byś uwagę jak Jezus zwraca się do ludzi spoza swojego plemienia. Syrofenicjankę proszącą o uleczenie córki dręczonej przez złego ducha porównuje do psa, Samarytance wypomina pięciu mężów, którzy w sumie nie byli jej mężami itp.

Na podstawie samej lektury Ewangelii nigdy nie odważyłabym się zwrócić z czymkolwiek do Jezusa w obawie, że albo zostane zignorowana albo usłyszę coś podobnego... O miłości Boga do człowieka, którego stworzył, wiem z nauki Kościoła rozwijanej przez 2 tys. lat, zawierajacej także doświadczenia mistyków obu płci i różnych narodów...

Bez sprawdzania w tekście przypominam sobie tylko jednego czlowieka, na którego Jezus spojrzal z milością. Był to bogaty młodzieniec, który przez całe życie zachowywal przykazania. Mistrz z Nazaretu spojrzał na niego z miłością, ale natychmiast ustawil mu wyżej poprzeczkę - "sprzedaj wszystko, co posiadasz i idź za mną". Tej próbie chłopak już nie sprostal i odszedł zasmucony...

Kobietę pochwyconą na cudzołóstwie Jezus ratuje przed ukamienowaniem, ale każe jej od tej pory już nie grzeszyć... Zacheusz sam się ofiaruje, że wszystkim, których skrzywdził wynagrodzi poczwórnie, zanim Jezus go do tego zobowiąże...

Jezus sam o sobie mówi, że został posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela, tym samym wykluczająć całą resztę ludzkości - nie tylko osoby transpłciowe, transgatunkowe i Bóg wie jeszcze jakie  - ale nas wszystkich: Europejczyków, Azjatów, Afrykańczyków, Indian, Austalijczyków, Maorysów i Eskimosow ("goyim" jak mówią Żydzi).Do głoszenia Ewangelii wszystkim narodom  zobowiązuję uczniów dopiero po Zmartwychwstaniu...

Wszystkie teksty jak to Jezus wszystkich akceptuje takich, jakimi są i nie stawia żadnych wymagań, na pewno nie sa wzięte z Ewangelii, tylko jej specyficznej interpretacji.

Zarówno język jakim Jezus zwraca się do uczonych w Piśmie (groby pobielane, plemię żmijowe) i jego akcje w stylu wyrzucenia kupców ze Świątyni nijak mają się do jego liberalno-lewicowej karykatury, za pomocą której zawstydza się katolików i oskarża o brak "chrześcijańskiej miłości"...

Jezus ewidentnie nie był miłym, bezkonfliktowym czlowiekiem. Sam zresztą mówi o sobie, że nie przyniósl pokoju, tylko miecz... Naraził się  możnym tego świata i zrobili mu pokazowy mord sądowy, zgodnie z tradycją swoich ojców, którzy zabijali proroków... Ich potomkowie zaś już sami nie wiedzą jakie kłamstwa propagować - podważać historyczność Jezusa, jego Zmartwychwstanie czy też zawstydzać wiernych przesłaniem  Ewangelii, które sami wymyślili nie czytając tekstu źródłowego...



 

środa, 23 kwietnia 2025

Na marginesie śmierci papieża Franciszka

Gavin Ashenden wyraził się, że po śmierci papieża Franciszka odczuł potężną ulgę, jak po ustaniu bólu zęba lub głowy. Raczej rozumiem, co miał na myśli. Nie byłam fanką tego pontyfikatu, ale mówiąc uczciwie nie miał on żadnego wpływu na moje życie. No, może większą ilość herezji musiałam wysłuchać...

Zupełnie przeoczyłam wyniki nowego datowania całunu turyńskiego (z 2024 chyba). Badano stopień destrukcji włókien lnianych i porównywano w obiektami (też całunami) z Palestyny z I w. n.e. Ten sam splot, podobny stopień destrukcji ergo wiek ok. 2000 lat bardzo prawdopodobny.

Natomiast datowanie węglem C14 z 1988 roku podważono z powodów proceduralnych (nie ujawniono wtedy wyników cząstkowych ze wzgledu na zbyt duże rozbieżności) i zanieczyszczenie próbki (bawełniane nici, wosk świec, żółty barwnik użyty aby łata/cera miała podobny kolor do pożółkłego płótna lnianego).

Na co to wskazuje? Wiadomo i tego się trzymajmy!!!

niedziela, 20 kwietnia 2025

O wierze w Zmartwychwstanie Jezusa i rekolekcjach u paulinów

 Wielkanoc. Siedzę z obolałymi nogami na biurku i nie mam siły nigdzie iść, choć pogoda jak marzenie (nie moje). Na wigilii paschalnej (i całym Triduum też) byłam u Paulinów. Procesja rezurekcyjna odlotowa, nieoczekiwanie niosłam wstążkę od feretronu i szłam tuż za Najświętszym Sakramentem...

Wszystko to bardzo pięknie, gdyby nie delikatny zgrzyt w kazaniu O. Tomasza. Na początku zaczął się rozwodzić nad tym jak trudno NAM pojąć Zmartwychwstanie... Słuchałam tego z dużym dystansem. Komu trudno pojąć zmartwychwstanie? Na pewno nie NAM, wiernym!

W mojej skromnej ocenie pokonanie śmierci - która jest procesem dość tajemniczym - dla kogoś, kto jest więcej niż człowiekiem, nie jest jakoś szczególnie niemożliwe. Jest to na pewno tysiąckroć bardziej możliwe niż powstanie życia przez walnięcie pioruna w aminokwasy uprzednio wyprodukowane nie wiadomo jak i przez kogo. Przy wierze w powstanie zupełnie nowych gatunków przez przypadkowe mutacje genów zmartwychwstanie wydaje się zaiste drobnostką (jeśli chodzi o stopień prawdopodobieństwa).

To jest własnie problem z księżmi, absolwentami seminariów, w których straszą teorie niemieckojęzycznych niewierzących teologów. Ci nieszczęśni ludzie uczą sie wstydzić swojej wiary jako obciachowej i przyjmować snobistyczny, pseudonaukowy bełkot (nie oparty na niczym) za prawdę objawioną...

Drodzy księża, my wierni nie mamy problemu z wiarą w Zmartwychwstanie Jezusa i nie zamierzamy jej porzucać, aby być bardziej trendy, więc kiedy do nas mówicie nie imputujcie nam swoich własnych trudności. Nie wpierajcie nam, że w Wielkim Tygodniu marzymy, żeby było juz po świętach - to wasz problem (pewnie z uwagi na obciążenie obowiązkami w tym czasie)

Drodzy rekolekcjoniści, nie opowiadajcie nam, że jest nas mało w kościele, bo "straszyliśmy piekłem". Oszczędźcie nam opowieści jak łamaliście post w Wielki Piątek, aby zaprosić przygnębionego współbrata do najlepszej kawiarni w mieście na tort bezowy. My (w większości) nie mamy takich możliwości finansowych, ani kosztownych przyzwyczajeń. Co najwyżej pogadalibyśmy z kimś potrzebującym nad herbatą i ciasteczkiem albo przy poczciwym śledziu po wiejsku.

Nie, to nie do nas należy zbawianie świata. Jezus to już zrobił raz, a dobrze. Wezwanie Jezusa "bierzcie i jedzcie" oraz "bierzcie i pijcie z tego wszyscy" znaczy dokładnie tyle, a nie, że to nasze ciała mają być wydane na okup za wielu. Jesteśmy odpowiedzialni za własne życie, a nie za to ile ludzi jest w kościele/na rekolekcjach.

Ludzie szukają Boga, bo to on ich do tego inspiruje i robi to w określonym czasie. Nasze wysiłki nic tu nie wnoszą, choć czasem możemy być narzędziem w jego rękach nawet nie zdając sobie sprawy.

A nade wszystko przestańcie przeciwstawiać porywy serca (dobre) doktrynie (złej). To tak jakby, ktoś uznał, że nie potrzebuje kręgosłupa, bo tkanki miękkie są lepsze i mięczaki radzą sobie nieźle w przyrodzie. My, ludzie jesteśmy jednak kręgowcami i układ kostny jest nam niezbędny. Nie przychodzimy na pokazy infantylizmu w wykonaniu panów w średnim wieku, ani wątpliwe teorie ich autorstwa. 

Na ostatnich rekolekcjach u paulinów dowiedziałam się że żona nie może być zbawiona, jeśli mąż będzie potępiony i - przez analogię - my obecni w kościele nie będziemy zbawieni jeśli nie przyciągniemy tych nieobecnych. Przyznam, że to nowa dla mnie teoria i nie rozumiem jak się ma, do koncepcji, że wszyscy ludzie będą zbawieni, chcą tego czy nie.

A może jednak zdrowa nauka jest potrzebna, żeby uniknąć takich wygibasów? A może jednak krytycy papieża Franciszka mają racjonalne argumenty? Może nie wszyscy są złymi ludźmi (jak pisząca te słowa) i "katotalibami" jak się uroczo wyraził ojciec rekolekcjonista?!!!

czwartek, 17 kwietnia 2025

Niewesołe refleksje w Wielki Czwartek

 Rok temu w Wielki Czwartek aresztowano ks. Olszewskiego, upokarzano go na wszystkie możliwe sposoby, lącznie z rozpowszechnieniem falszywej informacji, że to pedofil, aby musiał się obawiać w areszcie o życie. Zniszczono jego dobre imię, zniszczono dzieło w które wiele zainwestował on sam (pomysł, energia, praca) i jego zgromadzenie (duży wkład własny, co - zdaje się przesądziło o wygraniu konkursu). Zniszczono go psychicznie...

W tym roku mamy sprawę księdza Glasa sądzonego w Anglii za nieobyczajne zachowanie wobec nieletniego (nastolatka)... Oczywiście nie wiem, czy zarzut jest prawdziwy. Po sprawie kardynała Pella mam tendencje nie wierzyć... Tam też był jeden "poszkodowany", który sobie "przypomniał" po latach akurat w momencie, gdy australijski hierarcha wziął się za porządkowanie finansów Watykanu.

Poza tym nieobyczajne zachowanie wobec całej populacji: dzieci, młodzieży, dorosłych i starców jest obecnie promowane na tzw paradach równości (gay pride). Czy publiczne obnażanie się i obsceniczne zachowanie uczestników nie jest kwintesencją nieobyczajności? Dlaczego ich się nie ściga. A drag hour dla dziatwy szkolnej? Pięciolatki zachęcane do macania genitaliów dorosłych mężczyzn? Czy moze być coś bardziej nieobyczajnego?

W Rowach, na plaży w Słowińskim Parku Narodowym obnażają się ekhibicjoniści pod szyldem nudystów. Sami faceci z fiutami na widoku podchodzący do ludzi - także dzieci - o wiele za blisko. Niektórzy jawnie walą konia. Nikt nie reaguje, mimo że oficjalnie nie ma tam żadnej plaży nudystów! 

Zapewne większość chrześcijan, a zwłaszcza powołani do kapłaństwa, biorą pod uwagę możliwość męczeństwa, ale nie zdają sobie sprawy jak ono będzie wyglądać. Nie przypuszczają, że czeka ich przyczepienie łatki "pedofili" jako całej grupie, a oprócz tego oskarżenia indywidualne, kiedy się komuś szczególnie narażą...



środa, 16 kwietnia 2025

Na marginesie sprawy księdza Glasa

Odkąd usłyszałam Terlikowskiego komentującego tę sprawę w podkaście firmowanym przez Więź szukałam jakichś szczegółów. Tyle udało mi się znaleźć na Deonie:

 Pokrzywdzona osoba opisała w sądzie przekraczanie przez duchownego kolejnych granic, które zaczęło się od prośby o "chodzenie po plecach", co miało pomóc księdzu w bólu pleców. Portal itv.com podał, że duchowny miał także uznać nastoletnią pokrzywdzoną osobę za opętaną i wykonać nad nią serię egzorcyzmów, ponieważ broniła się, gdy w mających być zabawą "zapasach" ksiądz przycisnął twarz pokrzywdzonej osoby do swojego krocza. (...)

Ks. Glas zaprzeczał stawianym mu zarzutom, utrzymując, że do wykorzystania nie doszło. Przyznał jednak, że ma "problem ze stopami" i że dopuścił się kradzieży torby z dziecięcymi skarpetkami właśnie ze względu na "fetysz stóp". Został jednak oskarżony o wielokrotne masturbowanie się, gdy równocześnie przyciskał twarz do stóp dziecka. 

Chodziło o zdarzenia mające miejsce w latach 2004-2007. Pokrzywdzony miał zadzwonić do ks. Glasa i nagrać z nim rozmowę - w której duchowny go przeprasza i próbuje odwieść od kroków prawnych - po czym wykorzystać owo nagranie jako dowód w sprawie. 

Muszę stwierdzić, że począwszy od komentarza Terlikowskiego, poprzez artykul na Deonie i wszystkie zebrane tu i ówdzie informacje, cała ta sprawa wydaje mi się dęta, naciągana, chwilami niepoważna...

Dlaczego? Popatrzmy na szerszy obraz! W Wielkiej Brytanii cały aparat państwa ignorował latami gwałty zbiorowe i zmuszanie do prostytucji dziewcząt w wieku szkolnym, z robotniczych rodzin (lub z dołów społecznych). Często towarzyszyło temu bicie, tortury, były też przypadki morderstw. O tym jednak rozmawiać niedobra jest, bo sprawcami są Pakistańczycy. Proceder trwa od dekad, a ofiar jest wiele tysięcy....

W tym samym kraju, na wyspie Jersey natomiast sądzi się księdza, że prawie 20 lat temu miał "fetysz stóp" i nieprzyzwoite zachowania wobec nieletniego... Z 10 zarzutów ostały się 2. Żadne nie było gwałtem...

Wymiar sprawiedliwości, który ignoruje gwałty zbiorowe na 11-latkach i zmuszanie ich do prostytucji, a pochyla sie z troską na "fetyszem stóp" jest chory!!! 

Przypomina mi to wywiad z Bodnarem, którego pytano o uwolnienie Cyby skazanego na dożywocie za zamordowanie Marka Rosiaka i usiłowanie morderstwa wobec jeszcze jednej osoby. Wypuszczono go po 14 latach, pod pretekstem demencji i przekazano do DOS, gdzie kierowniczka musiała natychmiast wezwać policję z powodu jego agresji wobec innego pensjonariusza. Policja nie miała ochoty przyjeżdżać, dopoki nie usłyszała nazwiska sprawcy. Tak rzecz się wysypała.

Bodnar robił wrażenie jakby sprawa dotyczyła drobnego uchybienia proceduralnego, a nie wypuszczenia na wolność mordercy i umieszczenia go wśród ludzi najsłabszych i najbardziej bezbronnych...

Natomiast kiedy mowa była o zdjęciu immunitetu Kamińskiemu i Wąsikowi natychmiast zapłonął świętym gniewem na tych odrażających przestępców, bo w końcu czym jest mordowanie pisowców wobec niepojętej zbrodni walki z korupcją?!!!

Kajdanki zespolone wobec gwałciciela i mordercy 10 letniej dziewczynki to okrucieństwo, wobec urzędniczki przetrzymywanej w areszcie na podstawie zeznań wymuszonych szantażem to adekwatny środek zapobiegawczy...

Nie wiem jak dokładnie opisać charakterystyczną dla wszelkiego lewactwa przypadłość : atrofia sumienia, upośledzenie władz poznawczych, niezdolność do ocenienia skali zła, niezdolność do adekwatnego osądu sytuacji? Cokolwiek to jest, w normalnym społeczęństwie byliby przymusowo resocjalizowani lub conajmniej odsunięci od wszelkich urzędów i decydowania o losach innych ludzi.

Jeżeli za "nieobyczajne zachowanie" wsadza się do więzienia, to co z gwałtem zbiorowym na nieletnich i zmuszanie ich do prostytucji? Jak jest adekwatna kara? Rozdzieranie końmi? Wsadzanie na pal? Ćwiartowanie czy patroszenie?


niedziela, 13 kwietnia 2025

Siedem dni Ibrahima

Oglądałam wywiad Mazurka z Agnieszką Holland (na Kanale Zero https://youtu.be/K7olShQhljY), pod którego wrażeniem pozostaje do dziś dnia. Najbardziej zasmuciło mnie, że ani pan redaktor, ani pani reżyserka nie pamiętali imienia Ibrahima-Wodnika i nazywali go Ahmedem!!! Jak tak można wobec bohatera NAGRODZONEGO reportażu TVN?!! 

Doszłam więc do wniosku, że mimo zagęszczenia tematów aktualnych - jak choćby zbrodnia pomalowania płotu Owsikowi, Rumunia we Francji, wypuszczenie Cyby, cofnięcie koncesji Republice i wPolsce 24 oraz najnowsza komisja sejmowa - muszę wrócić do jego  wzruszajacej historii.

Redaktor Mazurek całkiem otwarcie wyrażał powątpiewanie w jej prawdziwość, sławna "reżyserka" półgębkiem. Ja natomiast całkowicie tę kwestię pominę, zdając sobie sprawę, że dla tzw "elit europejskich" i ich medialnych cyngli pojęcie prawdy po prostu nie istnieje.  Tematem przyczyny ich notorycznych, a bezwstydnych kłamstw i manipulacji zajmę się w osobnym wpisie.

Wracając do historii Ibrahima już pierwsze zdanie relacji p. Wappy, że mężczyzna "wyłonił się dla świata" w konkretnym miejscu, wprowadza nas w świat poezji lub co najmniej prozy poetyckiej... Dziwię się, że wybitna twórczyni nie dostrzegła potencjału tej opowieści i nie pokusiła się o przelożenie jej na język obrazów, które same narzucają  się wyobraźni odbiorcy jak - nie przymierzając - kantowski imperatyw kategoryczny.

Początek mógłby - dla niepoznaki - wygladać jak zapowiedź krwistego kryminału:



Oto nasza urocza bohaterka woła pieska, który biegnie ku rzece. Piesek biegnie, a kobieta go woła. W końcu piesek staje na brzegu i przygląda się zaciekawiony siedemdziesięciu pływającym trupom. Kiedy jego pani dociera nad wodę kamera pokazuje zbliżenie jej wrażliwej twarzy wykrzywionej bólem i przerażeniem....

Owa rzeczka i sielski krajobraz, wśród którego się wije będzie nam towarzyszyć przez cały film. Według "materiału źródłowego" powinna być skrzyżowaniem Bugu ze Świsłoczą i płynąć na jakimś odcinku (siedmiodniowym) przez puszczę i bagna... Dla celów filmu wystarczy dowolny ciek wodny, do którego może wejść aktor nie umiejacy pływać...

Nasza zachwycajaca bohaterka mimo straszliwej traumy z pierwszego ujęcia obsesyjnie wraca nad wodę. Czy to przeznaczenie czy przyzwyczajenie ?


Kiedy więc pewnego dnia w pełni lata znów schodzi na brzeg aby zażyć kąpieli widzi ludzkie ciało unoszące sie na wodzie. Znów przerażenie, a potem ulga że jednak żywy, a potem znowu lęk, że sam na sam z Allahu Akbarem niekompletnie ubrana.... 


Siedem razy przychodzi mieszkanka Podlasia na spotkanie z Ibrahimem i za każdym razem bliżej im do siebie. Symbolicznym przelomem jest jej wejście do rzeki, zanurzenie się w jej nurt, któremu daje się ponieść...


Kiedy jednak pewnego dnia Ibrahim przyplywa łodzią i chce ją zabrać ze sobą (prawdopodobnie do Dziermany via Mare Balticum, znaczy Ostsee) kobieta się waha...


Uświadamia sobie, że akurat do Dziermany nie ma ochoty sie wybrać, bo tam Ibrahimów na ulicach jak psów... Co innego jeden po godzinach pracy albo jako wakacyjna przygoda dodająca odrobinkę pikanterii jej nieco monotonnemu życiu wiejskiej nauczycielki. Czy jednak ma ochotę porzucać to nudnawe, ale bezpieczne życie dla...  No właśnie, dla czego? 


Ibrahim odpływa zawiedziony. Nasza bohaterka żegna go z rozdartym sercem i poczuciem ulgi jednocześnie.

Już w drodze do domu przychodzi jej do głowy pomysł opowieści o Ibrahimie wodniku, który przez siedem dni przedziera się przez mroczną dźunglę, znaczy puszczę rządząca sie prawem dżungli, jak wszystko inne w życiu zresztą. Wątek "wepchnięcia do rzeki" przez Białorusinów i krycia się przez tydzień przed SG dodaje na fali promigranckiej fazy ówczesnej opozycji...

Jej opowieść odnosi spory sukces medialny i przynosi autorce prestiżową nagrodę. Usatysfakcjonowana tym zaszczytem, wreszcie czuje sie spełniona, tylko czasem -mniej więcej w połowie cyklu - ma sen, w którym płynie z Ibrahimem jego lodzią nie do Dziermany, tylko do innego świata, w którym oboje będą u siebie...



niedziela, 6 kwietnia 2025

O Willow z 1988r. na marginesie śmierci Vala Kilmera

Trzeciego kwietnia umarł Val Kilmer. Ani on brat, ani swat, ale dobrze mi się kojarzy dzięki głównej roli w filmie Willow z 1988r, na który przez przypadek trafiłam wczoraj na YouTube i obejrzałam po raz nie pamiętam który.  Więcej razy byłam w kinie chyba tylko na Trzech Muszkieterach z Michaelem Yorkiem w latach 70-tych. 

W Polsce Willow musiał być grany w kinach w 1989 albo nawet 1990. Byłam wtedy świeżo po studiach i pracowałam w Ossolineum. Za pierwszym razem siedziała za mną jakaś niunia, która głośno wyrażała swój dysgust ilekroć na ekranie pojawiało się niemowlę - Elora Danan. Dziecko zapewne wybrano do filmu ze względu na wygląd właśnie. Dziewczynka ma  bardzo jasna skórę, kręcone rude włosy ciemne oczy, a także rzęsy i brwi, co nie jest częste wśród ludzi o takim kolorycie - słowem jest śliczna i urocza, dzięki czemu dobrze pasuje do roli małej księzniczki w opowieści fantasy inspirowanej celtyckim folklorem...

Nieszczęsna niunia za mną cierpiała na poważny dysonans poznawczy - dziecko jest rude, więc musi być obrzydliwe, a tu obsadzono je jako małą księżniczkę i wszyscy się zachwycają!!! Ta sama osobopostać nie miała żadnych problemów z Joanne Whalley, której do roli wojowniczej córki złej czarownicy, ufarbowano włosy na ognisto rude, jednak po cerze, kolorze oczu i ich oprawy widać jasno, że to brunetka...

Z całego filmu najbardziej utkwiła mi w pamięci scena kiedy tytułowy Willow usiłuje powierzyć wyżej wspomniane niemowlę ludziom jego rasy. Ustawia się na rozdrożu (Daikinian Crossroads), którędy przeciąga duży oddział zbrojnych. Dopiero trzeci z zaczepionych jeźdźców zatrzymuje się. Najpierw widzimy parę z chrap jego konia, potem kamera prowadzi nas na imponująca postać wojownika w zbroi i hełmie inspirowanym hełmem hoplity greckiego. Moment, kiedy ten hełm ściąga i widzimy twarz Gavana O'Herlihy, jego jasną czuprynę i rudawą brodę,  był dla mnie absolutnym apogeum całego filmu. Dla tej właśnie sceny sześć czy siedem razy wybrałam się do kina...

Gavan O'Herlihy (R.I.P.) jako Airk Thaughbaer w Willow z 1988 r. zrobił na mnie piorunujące wrażenie

Kolumna jeźdźców, imponujacy wódz i jego lud jest wyraźnie inspirowany Rohirrimami z Władcy Pierścieni.  Z kolei jeźdźcy Rohanu z powieści Tolkiena przybywajacy na pomoc oblężonej stolicy Gondoru - Minas Tirith - to w oczywisty sposób nawiązanie do odsieczy wiedeńskiej. Znaczy Rohirrim to my!  Potwierdzają to szydercze słowa Grimy Wormtongue, sączone w uszy Eowyn, na  temat poziomu cywilizacyjnego jej rodaków. Rohańczycy bowiem, w stosunku do Gondoru, są ludem znacznie prymitywniejszym, o bez porównania krótszej historii i niższej pod każdym względem kulturze....

W ekranizacji władcy Pierścieni na Rohirrimów wybrano statystów o jasnym kolorycie i włosach od blond do ciemnorudych, tylko Eomer jest tlenionym brunetem, co wygląda dość perwersyjnie.

W Willow natomiast Airk Thaughbaer jest całkowicie autentyczny i niepodrobiony. Jego odtwórca irlandzko - amerykański aktor charakterystyczny Gavan O'Herlihy specjalizował się raczej w odgrywaniu psychopatów niż herosów, choć moim zdaniem - wizualnie - to czysty archetyp wodza (wysoki wzrost, altletyczna budowa, jasny koloryt i niski głos). Nie wiem nawet czy określenie "przystojny" pasuje do niego. Wiem natomiast, że kiedy ściągnąl helm i odezwał sie głębokim głosem do nieszczęsnego Willowa, a potem roześmiał się na całe gardło rozpoznając Madmartigana (Vala Kilmera) wiszącego w klatce na rozstaju dróg, wbiło mnie z wrażenia w fotel....

Od tego czasu miewałam przyjemne fantazje o "moim plemieniu" - mniej więcej podobnym do Rohirrimów z filmowej wersji Władcy Pierscieni, w którym ktoś taki jak ja reprezentuje najbardziej oczywisty typ fizyczny... W plemieniu owym nikt nie kazałby mi sie zachwycać chudymi, zamorkowatymi osobopostaciami o farbowanych włosiętach i twarzy wielkości pięści i traktować coś takiego jako "ideal urody kobiecej", do którego winnam dążyć. W plemieniu owym mężczyźni podobni byliby do ludzi (znaczy Airka Thaughbaera z Willow), przy tym odważni i jednocześnie obdarzeni dobrym charakterem jak to bywa u dużych stworzeń, które z racji swoich rozmiarów i siły nie muszą się obawiać niczego. Wychowana w takim plemieniu byłabym zapewne innym człowiekiem, a i moje życie potoczyloby sie inaczej...

Oglądając Willow wczoraj w internecie zwróciłam uwagę na jeszcze jeden aspekt tej produkcji - język. Zero wulgarności, zero przekleństw. Najbardziej naładowany seksualnymi podtestami jest dialog głównego bohatera z wojowniczą Sorshą:

- Lost your skirt? (Zgubiłeś spodnicę?) - pyta Sorsha patrząc z wysokości siodła na związanego jeńca.

- Still got what counts (Ciągle mam to, co się liczy) - odpowiada Val Kilmer dość figlarnie, jak na swoją sytuację.

Iskrzy między nimi wyraźnie, nie tylko filmowymi bohaterami, lecz także samymi aktorami (co zaskutkowało rychłym ślubem). 

Gdzie ten świat filmów bez lejacego się z ekranu wulgarnego ścieku, czewonej farby, kopulacji we wszystkich kombinacjach i innych czynności fizjologicznych w charakterze dania głównego! Świat sprzed rewolucji informatycznej i genderowej! Stracony całkiem czy częściowo do odzyskania?