Kilka dni temu umarła Magda Umer. Kiedyś nawet ją lubiłam, byłam w jakimś stopniu pod urokiem poetyckiego nastroju jej piosenek słyszanych w dzieciństwie i wczesnej młodości. Nie pamiętam czy najpierw dowiedziałam się, że jest córką Adama Humera - komunistycznego oprawcy, diabła z Rakowieckiej - czy posłuchalam jej piosenek jako osoba dojrzała. (Tak, wiem, że nie córką tylko bratanicą, ale cała reszta rodziny - ojciec Edward Umer, jego dwie siostry i dziadek Wincenty to komunistyczni działacze okresu stalinowskiego).
Uderzyło mnie, że ona zupełnie, ale to zupełnie nie ma głosu. Nie, że ma przeciętny, po prostu go nie ma. Przeciętny głos brzmi przy wydawanych przez nią dźwiękach jak dzwon ze spiżu. To co uprawia można przy dużej dozie dobrej woli określić jako melorecytację często przechodząca w szept. Słuchanie tego jest dla mnie niewymownie męczące. Sama artystka przyznała, że krytycy nazywali jej śpiew miałczeniem lub piszczeniem, moim zdaniem trafnie...
Nie będę się czepiać jej wyglądu, powiem tylko, że identyczna dziewczyna bez resortowego pochodzenia nie zostałaby nigdy zauważona. Nikt nie zachwycałby sie jej eterycznością, nie porównywal do elfa czy rusałki i nie twierdził, że "śpiewa duszą"...
Trafiłam w internecie na film i z 1993 pt Magda https://youtu.be/dmLfgiZGLZ4, w którym m.in. opowiada o swoim ojcu, który - jak się wyraziła - był pierwszą miłością jej życia. Bardzo przystojny i obdarzony pięknym, mocnym głosem, po pracy (w informacji wojskowej) grał na pianinie i śpiewał przedwojennne przeboje, w tym ckliwą balladę o małym Srulku i jego tatusiu. Finał byl taki, ze Srulek - kochany syneczek - kiedy się w końcu dorobił nie zaprosił nawet tatula na swój ślub. W tym miejscu mała Magda zawsze płakała, takie miała wrażliwe serduszko...
Gdybym nic nie wiedziala o tej kobiecie, jej rodzinie i mechanizmach "promocji talentów" w PRLu, uwierzyłabym jej i szczerze polubiła, ale nie mogę, gdyż przed laty obejrzałam inny film pt Humer i inni https://youtu.be/eMXh4JJP8KI z roku 1994. Kontrast między Magdą Umer opowiadającą o ukochanym ojcu i chorych młodszych braciszkach - z których jeden umarł w dzieciństwie, a drugi wymagał operacji serca - a zeznaniami ofiar Adama Humera jest bolesny.
Oczywiście nikt nie jest odpowiedzialny za czyny swoich rodziców i krewnych, ale jeśli właśnie im zawdzięcza karierę, to jednak powinien wiedzieć kiedy wypadałoby zamilknąć z szacunku dla ofiar. No chyba, że takiego szacunku nie ma i pani Magda nie uważa ich za ludzi, a porównywanie nieszczęścia chorych braciszków do osób torturowanych przez stryja wydaje sie jej absurdalne.
Swoją drogą podobieństwo rodzinne między artystką a diabłem z Rakowieckiej uderzające. Ten sam koloryt - jasna cera, gęste włosy w kolorze rudoblond (na starość przechodzącym w żółtawą siwiznę) jasne oczy - szare lub szaro-niebieskie - spoglądające melancholijnie zza szkieł okularów. Na zdjęciach z młodości twarz Humera też wydaje sie wrażliwa i inteligentna. Być może to zasługa okularów. Na starość usta zamieniły się w wąską podkowę, co nadaje twarzy karykaturalny wygląd. Głos wydaje się cichy i łagodny jak w niezapomnianych interpretacjach poezji w wykonaniu jego bratanicy...
Czy wrażliwy inteligentny człowiek może w perwersyjny sposób znęcać się nad kobietami doznając przy tym podniecenia seksualnego? A może to po prostu psychopata?
A firmowa "wrażliwość" Magdy Umer to jej cecha wrodzona czy wybór podyktowany absolutnym brakiem głosu? Nadużywanie szeptu jest jakimś sposobem na zatuszowanie tak istotnego dla piosenkarki deficytu. Jakoś historia wrażliwej mimozy robiącej karierę sceniczną w PRLu dzięki swojej zachwycającej subtelności nie wydaje mi się wiarygodna.
Janusz Wiśniewski (nie wiem kto to jest) stwierdza w wyżej wspomnianym filmie, że Magda Umer miala bardzo silną osobowość narzucającą innym swoją wolę ("królowała między dziewczętami") i nie pamięta, aby kiedykolwiek była zatrudniona np do robienia herbaty na jakiś spotkaniu. Raczej domagała się podania pierniczków, które miala w zasięgu ręki, a jednocześnie w swoich piosenkach zachwycała dziewczęcością i subtelnością...
Agnieszka Osiecka natomiast słysząc jej piosenki myślała o niej jako "pannie ćmie" lub rodzaju świerszcza, ale kiedyś na wakacjach nad morzem usłyszała, jak chlopaki się zwołują "chodźcie zobaczyć jak Umer opala sie nago na dzikiej plaży" i już nie wiedziała czy to zdrowy, opalony golas czy eteryczna istota spowita w szary tiul. Kiedy ją poznala osobiście, uznała, że pół na pół, "dorosły elf" jak to określiła. Miałam wręcz wrażenie, że chodziło raczej o elfa dla dorosłych...
Nie pamiętam gdzie (chyba tu http://magdaumer.pl/home/zyciorys/) sama Umer opowiada o czasach licealnych i swojej 6-osobowej paczce zlożonej z 3 par (w tym ona ze swoim chłopakiem). Zakończyła na "bardzo przyjemnej porażce" w beznadziejnej walce z hormonami. Dlaczego owa porażka byla bardzo przyjemna? Ano bo ani ona, ani jej luby "nie znali pojęcia grzechu", choć zachwycający tatulo mówił, że wprawdzie wydaje mu się, że Boga nie ma, ale należy tak żyć, jakby był...
Cały ten wątek wygląda jak wzięty z powieści dla młodzieży Krystyny Siesickiej lub jakiegoś PRLowskiego serialu. Nie twierdzę, że autorka zmyśla, tylko że po prostu nie widziałam czegoś takiego w naturze ani w swoich czasach licealnych, ani pracując w szkole średniej jako nauczycielka.
W filmie Magda pojawia się też Hanuszkiewicz, który usłyszał jak śpiewała "swoje śliczne piosenki" i uznał ją za rusalkę jakiej szuka (do Balladyny?). Oczywiscie nie wiedział, kto to jest, po prostu go zachwyciła...
Nic na to nie poradzę, ale nie mam łaski wiary w takie cuda, zwłaszcza, że ostatnio widziałam jakieś nagranie (z komputerowym głosem) o nomenklaturowych lub resortowych dzieciach na scenie i ekranie za komuny (https://youtu.be/0njc6e9Qdok). Wymienione były tam następujace osoby: Hanuszkiewicz, Seweryn, Fronczewski, Janda, Zawadzka, Seniuk, Stuhr i Englert (Jan i Maciej). Trzy z nich - Hanuszkiewicz, Fronczewski i Janda - występują w filmie Magda i wypowiadaja się w tonie pozytywnym o głównej bohaterce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz