Następnego dnia Malwinka rozglądała się
bacznie za Rudą Kitką, ale nigdzie jej nie było. Zniechęcona usiadła na ławce,
na której oparciu wczoraj pożywiała się wiewiórka. Zapatrzyła się na wysokie
drzewa w jesiennym przepychu.
- Są piękne
– pomyślała na głos.
- Jeśli tak
uważasz…
Zaskoczona
rozejrzała się. Kilka kroków od niej siedział duży, brudny, kudłaty pies.
Kiedyś musiał być biały. Nosił pewne dalekie podobieństwo do owczarka
podhalańskiego. Uśmiechał się, a jego ogon zamiatał niespiesznie żwir na
ścieżce.
-
Oczywiście, że tak uważam – powiedziała Malwinka z przekonaniem – A ty nie?
- No cóż.
Nie wiem, co to znaczy – Odrzekł pies – Dla mnie rzeczy są takie, jakie są.
- Ale
przecież coś musi ci się bardziej podobać niż coś innego. – Nie dawała za
wygraną dziewczynka.
- Może
gdybym miał na nosie takie urządzenie jak ty, mógłbym to stwierdzić.
- Nie musisz
być złośliwy – Malwinka była urażona
- Złośliwy?
– Zdziwił się pies – Myślałem, że to coś pomaga ci ustalić, co jest piękne, a
co nie. – Wyjaśnił.
- To
okulary. Muszę je nosić, bo moje oczy nie pracują tak jak powinny, zwłaszcza
prawe. Byłam nawet w szpitalu z tego powodu. – Pochwaliła się Malwinka. –
Zrobili mi operację, żeby nie uciekało.
Pies
popatrzył uważnie w powiększone szkłami oczy dziewczynki.
- Widzę
dwoje oczu. – Oznajmił – Żadne nie uciekło.
- Teraz już
nie może, ale kiedyś chciało.
- Może nie
podobało mu się to, na co patrzyło, nie było dość piękne. – Pies uśmiechnął się
szelmowsko.
Malwinka
zamyśliła się.
- A wiesz,
że tak mogło być.
- A do czego
służy przedmiot, który nosisz na szyi? – Zainteresował się.
- To klucz
od mieszkania. Otwieram nim drzwi, żeby wejść do środka.
- Ale nie
lubisz?
- Dlaczego?
– Zdziwiła się Malwinka.
- Bo wolisz
siedzieć na dworze. – Odparł pies.
- Ach, to
nie takie proste. – Dziewczynka zastanowiła się chwilę. - Widzisz moi rodzice
są w pracy, a siostra w szkole, a ja niespecjalnie lubię przebywać w pustym
mieszkaniu, bo piszczy tam… - Malwinka zarumieniła się na wspomnienie swojej
niesławnej ucieczki przed biedą - …bo to niebezpieczne.
- Myślałem,
że ludzie chowają się w swoich mieszkaniach, żeby czuć się bezpiecznie.
- Tak –
rzekła Malwinka z namysłem. - W zasadzie tak, ale żeby się tam dostać trzeba
otworzyć bramę, gdzie może czaić się zboczeniec i pokonać schody.
-
Zboczeniec? A kto to taki?
- To taki
człowiek, co upatruje sobie ciebie, kiedy wracasz ze szkoły, idzie za tobą po
schodach, a kiedy otwierasz drzwi od mieszkania, napada cię.
- Po co? – Zdziwił
się pies.
- Tego nie
wiem i nie mam ochoty się dowiedzieć. – Powiedziała Malwinka wstając. „Może
ktoś już jest w domu” pomyślała. – Przyjemnie było z tobą porozmawiać. Będziesz
tu jutro?
- Nie wiem.
– Odparł pies z ociąganiem. - Nie robię takich dalekosiężnych planów.
„
Zapomniałam nawet zapytać go o imię” przyszło na myśl Malwince w drodze do
domu. „Zrobię to jutro, jeśli oczywiście go spotkam” postanowiła
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz