Od czasu traumatycznego spotkania w parku
Malwinka szła po lekcjach prosto do domu. Wizja zboczeńców czających się po
bramach zbladła w zestawieniu z realnymi przedstawicielami gatunku grasującymi
na wolnym powietrzu.
Pewnego dnia, kiedy wchodziła po schodach,
usłyszała, że ktoś albo coś za nią biegnie. „A może jednak mama miała rację”
przemknęło jej przez myśl, ale nie – to tylko pies sąsiadów ścigał małe
zwierzątko desperacko uciekające pod górę. Malwinka zaintrygowana pobiegła za
nim. Zagnane w róg zwierzątko rzuciło się na pysk psa, a kiedy ten odskoczył,
zanurkowało w dół w szczelinę między schodami i ślad po nim zaginął, a ściślej
mówiąc pozostał w postaci kupki odchodów w kącie. „A więc nie przewidziało mi
się” pomyślała dziewczynka zbiegając w dół. Nie znalazła jednak roztrzaskanego
trupka, jak się spodziewała „Skoczyło trzy piętra w dół i nic mu się nie
stało!” nie mogła uwierzyć. Drzwi do piwnicy były uchylone, a na nich ozdobione
trupią czaszką wisiało ostrzeżenie, że pojawiły się szczury i wyłożono trutkę.
A więc to był szczur! Wyglądał całkiem sympatycznie, jak na szczura oczywiście,
tylko ten cienki ogon…, Ale największe wrażenie robiła jego desperacka odwaga i
skuteczność – zaatakował psa, którego sam pysk był trzykrotnie większy, a ten
się cofnął pozwolił mu uciec.
Po obiedzie, kiedy mama podejrzliwie
sprawdziła wszystkie zeszyty Malwinki z lekcjami odrobionymi w rekordowym
tempie siedem minut i niechętnie pozwoliła jej wyjść na dwór, dziewczynka
pobiegła prosto na podwórko Ani Kluski. Ona sama już siedziała na trzepaku.
- Popatrz,
co znalazłam! – Zawołała na widok koleżanki wskazując dumnie na stertę starych
„Światów Młodych” leżącą obok śmietnika.
Dziewczynki
rozłożyły gazety na ławce i przykucnięte czytały komiksy w odcinkach z
ostatniej strony, wymieniając przy tym komentarze. Pochłonięte tym fascynującym
zajęciem, nie usłyszały nadchodzącej Magdy Szczypalskiej i jej asystentki. Kto
zresztą mógłby spodziewać się ich w tym miejscu – należały do koszmarów
szkolnych, a nie podwórkowych. Bystrooka Magda Szczypalska już z daleka
namierzyła potencjalne ofiary i nakazała asystentce poruszać się bezgłośnie
żeby uatrakcyjnić zabawę efektem zaskoczenia. Podkradła się do Malwinki i
kopnęła ją w tyłek i zanim brutalnie oderwana od przyjemnej lektury dziewczynka
odwróciła się, była już daleko zanosząc się swoim głupawo – okrutnym śmiechem.
Asystentka wtórowała jej blado stojąc jeszcze dalej, Obie przy całej swojej zaczepności
były dość ostrożne. Tata zawsze radził: Jeśli cię zaczepiają – ignoruj ich.
Prędzej czy później się znudzą i dadzą ci spokój” Dla Malwinki było jasne, że
musiał nigdy nie zetknąć się z osobami pokroju Magdy Szczypalskiej, które brak
reakcji po prostu rozzuchwala. Dziewczynka zastanawiała się co zrobić. Nie
dogoniłaby szybkonogiej Magdy, była za daleko. Wystosowała wiec ostrzeżenie
słowne, ewidentnie mało przekonywujące, gdyż dręczycielka znowu podbiegła i
wymierzyła kopniaka w pulchny zadek Ani Kluski. Czując się całkowicie bezkarna,
nie odskoczyła tym razem tak daleko. Uczucie dziwnego ciepła zaczęło rozlewać
się po ciele Malwinki, nie wiedząc jeszcze, co zamierza zrobić, wstała i
poprawiła zjeżdżające okulary ruchem przypominającym opuszczanie przyłbicy.
Magda nie przeczuwając, co ją czeka rechotała całkiem blisko. Zaniepokojona
asystentka nieco dalej. W następnej sekundzie Malwinka żelaznym chwytem trzymała
ręce Magdy jednocześnie kopiąc jej kościste odnóża z siłą, która zaskoczyła ją
samą. Magda nie mogąc się wyrwać i uciec cofała się z wyrazem przerażenia na
twarzy. Jej obrona była żałosna wobec szału bitewnego przeciwniczki. Malwinka
potężnymi kopniakami przegoniła ją przez całe podwórko i dopiero puściła. Magda
odskoczyła i bliska łez próbowała się odszczekiwać, czując jednak, że jest
śmieszna pomknęła z podkulonym ogonem na drugą stronę ulicy Świerczewskiego, a
asystentka za nią jak cień zbitego psa. Malwinka patrzyła jeszcze chwile za
nimi. Wyprostowana, z rozdętymi chrapkami oddychała głęboko, jeszcze czując w
ciele to cudowne uczucie siły i wyzwolenia – radość walki i zwycięstwa. „To
najpiękniejszy dzień w moim życiu” myślała.
Kiedy w
końcu odwróciła się i ogarnęła wzrokiem podwórko, wydało jej się, że wraca z
bardzo, bardzo daleka i już nie ta sama. Na ławce przy śmietniku wciąż
siedziała Ania Kluska, obok stała zafascynowana mała Renatka, wnuczka
dozorczyni. Izka nadchodząca od strony szkoły śmiała się z daleka wznosząc
kciuk do góry w geście uznania. Uplasowane na drugiej ławce Grażyna Podeszwa,
Alina Myszka, Aśka-Co-Ma-Pudla i Judyta z warkoczami przyglądały się Malwince z
nowym zainteresowaniem.
Tata Judyty
był bohaterem. Wyratował małą dziewczynkę, która wpadła na wybieg dla
niedźwiedzi we Wrocławskim ZOO. Czy z nimi walczył czy też efekt zaskoczenia
unieruchomił bestie – tego Malwinka nie wiedziała. Kiedyś wzięła udział w
licytacji na dokonania tatów i pożałowała tego srodze. Jej tata był spokojnym
człowiekiem, który po pracy lubił chodzić na działkę, ku wściekłości mamy, ale
kiedy w zakładzie była awaria przyjeżdżali właśnie po niego w środku nocy,
mimo, że w tym samym bloku mieszkało kilku wysoko upartyjnionych inżynierów,
- Gdyby nie
mój tata zakład by stanął – kończyła tryumfalnie swoją opowieść Malwinka.
- Zakład by
stanął? – Prychnęła pogardliwie Judyta – A dokąd on idzie?
Aśka-Co-Ma-Pudla
i Alina chichotały całkiem jawnie. Malwinka zaczerwieniła się. Sama nie bardzo
wiedziała, co oznaczało to tajemnicze sformułowanie. Jednego była pewna – coś absolutnie
katastrofalnego, a jej tata wyrwany ze snu samotnie zapobiegał nieszczęściu
dzięki swojej wiedzy i odwadze, może nawet ryzykując życie – prąd mógłby go
przecież całkowicie zwęglić, jak przydarzyła się jednemu koledze z pracy.
Malwinka zrozumiała swój błąd – zdecydowanie nie należy rzucać pereł przed wieprze
ani porównywać swojego taty z innymi. Nie miał może do czynienia z
niedźwiedziami, ale był na wojnie, więc pewnie walczył nie raz. Aż dziw, że
jego rady w kwestii zaczepek były takie niedorzeczne. Tata Ani Kluski bywał
czasem „piany” – może dlatego, że pracował w browarze, ale z kolei tata Grażyny
Podeszwy, chirurg z poradni rejonowej, nie trzeźwiał nawet w godzinach przyjęć.
Mała Renatka, Aśka-Co-Ma-Pudla i Alina Myszka nie miały żadnego taty, a Izka
zbyt wielu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz