środa, 2 grudnia 2020

Efekt zaskoczenia

 



 Od czasu traumatycznego spotkania w parku Malwinka szła po lekcjach prosto do domu. Wizja zboczeńców czających się po bramach zbladła w zestawieniu z realnymi przedstawicielami gatunku grasującymi na wolnym powietrzu.

 Pewnego dnia, kiedy wchodziła po schodach, usłyszała, że ktoś albo coś za nią biegnie. „A może jednak mama miała rację” przemknęło jej przez myśl, ale nie – to tylko pies sąsiadów ścigał małe zwierzątko desperacko uciekające pod górę. Malwinka zaintrygowana pobiegła za nim. Zagnane w róg zwierzątko rzuciło się na pysk psa, a kiedy ten odskoczył, zanurkowało w dół w szczelinę między schodami i ślad po nim zaginął, a ściślej mówiąc pozostał w postaci kupki odchodów w kącie. „A więc nie przewidziało mi się” pomyślała dziewczynka zbiegając w dół. Nie znalazła jednak roztrzaskanego trupka, jak się spodziewała „Skoczyło trzy piętra w dół i nic mu się nie stało!” nie mogła uwierzyć. Drzwi do piwnicy były uchylone, a na nich ozdobione trupią czaszką wisiało ostrzeżenie, że pojawiły się szczury i wyłożono trutkę. A więc to był szczur! Wyglądał całkiem sympatycznie, jak na szczura oczywiście, tylko ten cienki ogon…, Ale największe wrażenie robiła jego desperacka odwaga i skuteczność – zaatakował psa, którego sam pysk był trzykrotnie większy, a ten się cofnął pozwolił mu uciec.

 Po obiedzie, kiedy mama podejrzliwie sprawdziła wszystkie zeszyty Malwinki z lekcjami odrobionymi w rekordowym tempie siedem minut i niechętnie pozwoliła jej wyjść na dwór, dziewczynka pobiegła prosto na podwórko Ani Kluski. Ona sama już siedziała na trzepaku.

- Popatrz, co znalazłam! – Zawołała na widok koleżanki wskazując dumnie na stertę starych „Światów Młodych” leżącą obok śmietnika.

Dziewczynki rozłożyły gazety na ławce i przykucnięte czytały komiksy w odcinkach z ostatniej strony, wymieniając przy tym komentarze. Pochłonięte tym fascynującym zajęciem, nie usłyszały nadchodzącej Magdy Szczypalskiej i jej asystentki. Kto zresztą mógłby spodziewać się ich w tym miejscu – należały do koszmarów szkolnych, a nie podwórkowych. Bystrooka Magda Szczypalska już z daleka namierzyła potencjalne ofiary i nakazała asystentce poruszać się bezgłośnie żeby uatrakcyjnić zabawę efektem zaskoczenia. Podkradła się do Malwinki i kopnęła ją w tyłek i zanim brutalnie oderwana od przyjemnej lektury dziewczynka odwróciła się, była już daleko zanosząc się swoim głupawo – okrutnym śmiechem. Asystentka wtórowała jej blado stojąc jeszcze dalej, Obie przy całej swojej zaczepności były dość ostrożne. Tata zawsze radził: Jeśli cię zaczepiają – ignoruj ich. Prędzej czy później się znudzą i dadzą ci spokój” Dla Malwinki było jasne, że musiał nigdy nie zetknąć się z osobami pokroju Magdy Szczypalskiej, które brak reakcji po prostu rozzuchwala. Dziewczynka zastanawiała się co zrobić. Nie dogoniłaby szybkonogiej Magdy, była za daleko. Wystosowała wiec ostrzeżenie słowne, ewidentnie mało przekonywujące, gdyż dręczycielka znowu podbiegła i wymierzyła kopniaka w pulchny zadek Ani Kluski. Czując się całkowicie bezkarna, nie odskoczyła tym razem tak daleko. Uczucie dziwnego ciepła zaczęło rozlewać się po ciele Malwinki, nie wiedząc jeszcze, co zamierza zrobić, wstała i poprawiła zjeżdżające okulary ruchem przypominającym opuszczanie przyłbicy. Magda nie przeczuwając, co ją czeka rechotała całkiem blisko. Zaniepokojona asystentka nieco dalej. W następnej sekundzie Malwinka żelaznym chwytem trzymała ręce Magdy jednocześnie kopiąc jej kościste odnóża z siłą, która zaskoczyła ją samą. Magda nie mogąc się wyrwać i uciec cofała się z wyrazem przerażenia na twarzy. Jej obrona była żałosna wobec szału bitewnego przeciwniczki. Malwinka potężnymi kopniakami przegoniła ją przez całe podwórko i dopiero puściła. Magda odskoczyła i bliska łez próbowała się odszczekiwać, czując jednak, że jest śmieszna pomknęła z podkulonym ogonem na drugą stronę ulicy Świerczewskiego, a asystentka za nią jak cień zbitego psa. Malwinka patrzyła jeszcze chwile za nimi. Wyprostowana, z rozdętymi chrapkami oddychała głęboko, jeszcze czując w ciele to cudowne uczucie siły i wyzwolenia – radość walki i zwycięstwa. „To najpiękniejszy dzień w moim życiu” myślała.

Kiedy w końcu odwróciła się i ogarnęła wzrokiem podwórko, wydało jej się, że wraca z bardzo, bardzo daleka i już nie ta sama. Na ławce przy śmietniku wciąż siedziała Ania Kluska, obok stała zafascynowana mała Renatka, wnuczka dozorczyni. Izka nadchodząca od strony szkoły śmiała się z daleka wznosząc kciuk do góry w geście uznania. Uplasowane na drugiej ławce Grażyna Podeszwa, Alina Myszka, Aśka-Co-Ma-Pudla i Judyta z warkoczami przyglądały się Malwince z nowym zainteresowaniem.

Tata Judyty był bohaterem. Wyratował małą dziewczynkę, która wpadła na wybieg dla niedźwiedzi we Wrocławskim ZOO. Czy z nimi walczył czy też efekt zaskoczenia unieruchomił bestie – tego Malwinka nie wiedziała. Kiedyś wzięła udział w licytacji na dokonania tatów i pożałowała tego srodze. Jej tata był spokojnym człowiekiem, który po pracy lubił chodzić na działkę, ku wściekłości mamy, ale kiedy w zakładzie była awaria przyjeżdżali właśnie po niego w środku nocy, mimo, że w tym samym bloku mieszkało kilku wysoko upartyjnionych inżynierów,

- Gdyby nie mój tata zakład by stanął – kończyła tryumfalnie swoją opowieść Malwinka.

- Zakład by stanął? – Prychnęła pogardliwie Judyta – A dokąd on idzie?

Aśka-Co-Ma-Pudla i Alina chichotały całkiem jawnie. Malwinka zaczerwieniła się. Sama nie bardzo wiedziała, co oznaczało to tajemnicze sformułowanie. Jednego była pewna – coś absolutnie katastrofalnego, a jej tata wyrwany ze snu samotnie zapobiegał nieszczęściu dzięki swojej wiedzy i odwadze, może nawet ryzykując życie – prąd mógłby go przecież całkowicie zwęglić, jak przydarzyła się jednemu koledze z pracy. Malwinka zrozumiała swój błąd – zdecydowanie nie należy rzucać pereł przed wieprze ani porównywać swojego taty z innymi. Nie miał może do czynienia z niedźwiedziami, ale był na wojnie, więc pewnie walczył nie raz. Aż dziw, że jego rady w kwestii zaczepek były takie niedorzeczne. Tata Ani Kluski bywał czasem „piany” – może dlatego, że pracował w browarze, ale z kolei tata Grażyny Podeszwy, chirurg z poradni rejonowej, nie trzeźwiał nawet w godzinach przyjęć. Mała Renatka, Aśka-Co-Ma-Pudla i Alina Myszka nie miały żadnego taty, a Izka zbyt wielu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz