czwartek, 11 września 2025

Kilka uwag o zwycięskich pracach w konkursie Biedronki "Piórko 2025"

Muszę wrócić do laureata konkursu biedronki Piórko 2025 i jego prac, nie po to jednak by się wyzłośliwiać, tylko podzielić z tobą, drogi czytelniku, kilkoma spostrzeżeniami. Zwycięskie ilustracje można zobaczyć tutaj https://piorko.biedronka.pl/ . Z oczywistych względów nie publikuje ich na blogu, co zapewne byloby wygodniejsze.

Autor jest profesjonalistą posługujacym się środkami plastycznymi bardzo świadomie, a jego wyrazisty styl dobrze się wpisuje w oczekiwania licznych gremiów typu jury konkursów artystycznych, więc ta wygrana, ani mnie nie dziwi, ani nie oburza. Jest jednak jeden drobny sęk. Otóż prace laureata calkowicie ignorują wytyczne dla uczestników...

Ilustracje miały pokazywać całe spektrum możliwości autora, a więc ujęcia z bliska - portrety, całe postacie w ruchu, pojedynczo i  w grupach, szerokie kadry z krajobrazem, wnętrza itp.  Ostrzeżenie by nie przedstawiać postaci bohaterów bajki w takich samych pozach i podobnie wykadrowanych było wyartykulowane expresis verbis. Jest to bowiem jeden z najczęstszych, a zarazem dyskwalifikujących błędów debiutantów w tej sztuce. A co mamy u pana laureata?  Wszystkie postacie pokazane en face, ucięte na wysokości ramion lub bioder. Jedyny ruch jaki obserwujemy to ustawienie pod kątem lub do góry nogami wizerunku smoka i minimalne odwrócenie twarzy królewny od pozycji ściśle frontalnej...

Radzono uczestnikom, by najpierw sobie bohaterów bajki naszkicować w różnych ujęciach. Bardzo się tym przejęłam wymyślając smoka - łapy, stawy, ilość palców, długość szyi i ogona, kwestia skrzydeł lub ich braku, grzebienia na plecach itp. 

Ze zwycięskich prac nie dowiemy się jak wygląda smok. Zobaczymy wielokrotnie jego głowę en face, a na okladce ogon i zaskakująco małe łapki przednie. Zgadujemy, że dziewczynka ma nogi, choć ich nigdy nie widzimy, więc nie dowiemy się czy jej strój to kolorowy sweterek noszony do spodni czy też bardziej odpowiednia dla księżniczki suknia. Wnioskując po zbrojach rycerzy strój bohaterki powinien raczej nawiązywać do (bajkowego) średniowiecza.

Inna porada zachęcala uczestników konkursu do rozwiązywania każdego obrazka w odmiennej kolorystyce, a co zatem idzie zupelnie innym nastroju. Każdy mial być "innym światem". Wszystko to bardzo pięknie, ale pan laureat oparł każdą ze swoich ilustracji na trzech kolorach podstawowych, tylko nieznacznie je różnicując. Nawet proporcja niebieskiego do żółtego i czerwonego niewiele się różni w poszczególnych pracach, jakby cały czas pamiętał, żeby ilość każdego z kolorowych tuszy zużytych na  wydruk była podobna.

No i oczywiście mityczne dostosowanie ilustracji do "możliwości poznawczych dziecka". No cóż, nieodmiennie odnoszę wrażenie, że chodzi raczej o preferencje jurorów, innymi słowy o to co się nosi na "artystycznych salonach". Kto wymyślił, że dziecku łatwiej odczytać obrazek poddany radykalnej stylizacji niż realistyczny? Czy są na to jakieś badania? Myślę, że wątpię.

Co najmniej jednego z obrazków nie jestem w stanie odczytać nawet w swojej 60-tej wiośnie. Jest na nim niebieski kaktus z Bolka i Lolka na Dzikim Zachodzie, żółty kształt i białe chmurki na czerwonym tle. W dzieciństwie na widok takich ilustracji poczułabym się oszukana. 

Pamiętasz czytelniku Bajki Pana Perrault z PRLowskiej telewizji, w których grali ludzie, nawet należycie ucharakteryzowani, ale zamiast odpowiednich plenerów i wnętrz była"scenografia" narysowana na kartonie ? Abominacja totalna! Nie mogłam na to patrzeć! Oszustwo, zuchwałe oszustwo!

Stylizacja w stylu Szancera jak najbardziej, piękne królewny o długich włosach i mężni rycerze w zbrojach z tej samej epoki co szaty dam i architektura. Spojność świata, króra pozwala czytelnikowi/widzowi na chwile uwierzyć w jego realność.

Myśląc nad swoim smokiem pierwotnie widziałam go nieco "człekopodobnie" na wzór odnośnej postaci z Przygód Baltazara Gąbki, jednak mój odbiorca próbny bardzo gwałtownie zaprotestował używając argumentu, że smok powinien wyglądać jak smok, znaczy wielki gad!

Zwycięskie ilustracje Piórka 2025 podobają się jurorom i ludziom z artystycznym wyksztalceniem zdobytym w ostatnich czasach . Czy bedą podobać sie dzieciom? Osobiście bardzo wątpię. Mi jako dziecku na pewno by sie nie podobały, jako osoba dorosła doceniam styl autora i jego humor.  Natomiast bardzo nie podoba mi się, że organizatorzy traktują uczestników jak stado baranów, które ma się stosować do pewnych wytycznych podczas gdy ci, którzy i tak wygrają są z nich zwolnieni. 

P.S.

Drodzy jurorzy z dedykacją dla was i z myślą o waszych gustach zaprojektowałam obrazek w Paint 3D:






środa, 10 września 2025

Moje ilustracje na konkurs Biedronki Piórko 2025

Zwycięzca w konkursie Biedronki Piórko 2025 wyłoniony, więc mogę spokojnie opublikować moje ilustracje. Znowu postawiłam na akwarele, tym razem bez piórka i tuszu. Miałam nowe farby i nowy zestaw pędzli - efekty można ocenić poniżej:
Pierwszy projekt okładki - ze smokiem wyglądajacym z wieży - utrzymany w chłodnej kolorystyce sugerującej noc 
Drugi projekt okładki - z królewną Klarą - w czerwieniach i fioletach przywodzących na myśl zachód słońca
Królewna klara wyglądajaca z okna
Strażnik drzemiący na stojąco z głową opartą o halabardę (drzewce)
Królewna Klara wchodzi do komnaty, gdzie uwięziony jest smok
Królewna zdaje sobie sprawę kogo właśnie uwolniła
Smok czyści okulary
Klara częstuje smoka sokiem malinowym
Królewna tłumaczy ojcu i jego baronom, co mówi smok
Klara w oknie swojej wieży

Zwycięskie ilustracje nie budzą we mnie takiego sprzeciwu jak w zeszłym roku. Są sprawnie zrobione w estetyce, ktora mnie nie zachwyca, ale zapewne ma mnóstwo zwolenników, o czym świadczy werdykt jury. Podoba mi się - jako dorosłej osobie - poczucie humoru autora, choć nie jestem pewna czy doceniłabym je jako dziecko. Tu można obejrzeć https://piorko.biedronka.pl/

Dobrze sie bawiłam prawie cały czerwiec, ale widzę jasno, że szans w tym konkursie nie mam żadnych, więc pozostaje mi żywić pewną nadzieję, że w przyszłym roku nie ulegnę pokusie, żeby znowu wziąć udział... Trzeba przyznać, że organizator bardzo ujmująco motywował w tym roku uczestników przysyłając co tydzień słowa zachęty i dobre rady każdemu, calkiem sensowne zresztą.

wtorek, 9 września 2025

Wszędzie dobrze, ale...

 Pytanie za 100 tys.! Co to za jezioro?


Nie wiem czy ktoś zgadł, więc odpowiadam: Odra przy Moście Milenijnym widziana z Beach Baru.

No to drugie pytanie: Jakie gatunki ptaków widać na poniższym zdjęciu?


Tak, wiem, że słabo widać, więc pomogę: pierwsze trzy od lewej to głowienki, mniej wiecej na środku ogorzałka, na prawo od niej łyska rozmawia z głowienką, a jeszcze bardziej na prawo kolejna łyska i widziana z profilu kurka wodna. W głębi brodzi czapla siwa...Wszystko to we Wrocławiu nad Odrą  (okolice ul. Celtyckiej na Kozanowie)

Rok temu byłam a Rowach, a 2 lata temu w Łebie. Obie miejscowości położone tuż przy granicy Słowińskiego Parku Narodowego. Największym szokiem oprócz rowerów na plaży i tzw "melekserów" byl zupełny brak ptaków wodnych na plaży i w morzu. No, może raz widziałam ostrygojada, pojedynczego biegusa i sieweczkę obrożną (czy jakąś inną). Tymczasem we Wrocławiu nie muszę wychodzić z domu, żeby zobaczyć wiewiórkę buszującą na orzechu pod moim oknem albo dzięcioła, o sikorkach, gilach i raniuszkach nawet nie wspominam. 

Czyżby zwierzęta i ptaki także wolały mieszkać w dużych miastach? Czy to jednak nie jest dziwne?


poniedziałek, 8 września 2025

O wykluczeniu komunikacyjnym i wiewiórkach za oknem

 Dziś rano powital mnie taki oto widok z okna:

W środku miasta wiewióreczka na orzechu ok. 10 rano - to jej stala pora na wizytację mojego podwórka! 

W sierpniu odwiedziłam koleżankę ze studiów, która pokazywała mi atrakcje Ziemi Lubuskiej. Zamieszczam kilka zdjęć, które mają sie nijak do piękna tego niedocenianego regionu:

Ostra Brama w Rokitnie
Chrystus w Świebodzinie

Opactwo pocysterskie w Paradyżu

Nie sfotografowałam cudnych czystych jezior i lasów. Jest ich tam pełno i do żadnego nie dojedziesz, drogi czytelniku, jesli nie masz samochodu i nie znasz okolicy. W odleglości 2-3 godzin jazdy od Wrocławia są takie miejsca, jakich nie znajdziesz w Europie jak np jezioro w lesie koło Rokitna. Nikt o nim nie wie z wyjątkiem tych, ktorzy wiedzą. Przyjeżdżają kamperami i nurkują w jego czystych wodach...

O zabytkach i historii tych ziem też nie za wiele wiadomo, a to rzeczy fascynujace. Na szczęście kilku pasjonatów się tym zajmuje zarówno naukowo jak i popularyzatorsko.

W pelni zrozumiałam czym jest wykluczenie komunikacyjne. Działa w obie strony. Mieszkańcy nie mogą dojechać do pracy, a potencjalni turyści nawet nie wiedzą o istnieniu niezwykłych miejsc stosunkowo niedaleko od ich miejsca zamieszkania. Odnoszę wrażenie, że komuś bardzo zależy, żeby tak zostało...

P.S.
Wielu ludziom, skądinąd wykształconym, wydaje się, że Ziemia Lubuska to taki drugi Szczecin - właściwie zawsze był niemiecki i dostał sie Polsce Ludowej na tzw krzywy ryj po II WŚ. Nic blędniejszego. Międzyrzecz np zawsze był polskim miastem administracyjnie należacym do Wielkopolski. Pod panowanie pruskie dostał się dopiero po zaborach, a II RP  straciła go na rzecz Niemców w referendum, gdyż ci urządzili Jagodno - nawieźli swoich z głębi kraju i to ich głosy zadecydowały. Podobnie był z Pszczewem. 

PRL natomiast nie obchodzil sie dobrze z ani z autochtonami, ani z przedwojennymi dzialaczami na rzecz polskości tych ziem, o partyzantce antykomunistycznej, również aktywnej w tutejszych lasach, nie wspominając.

Herb I RP z herbem Poniatowskiego (Ciołek) w kościele pocysterskim w Paradyżu







sobota, 6 września 2025

Bezpłatne kąpieliska miejskie, a sprawa ukraińska

Nawrocki spotkał się z Trumpem, Meloni i Leonem XIV. Niemcy zaniepokojeni, miejscowa kanalia wzmożona. Ks. Chmielewski miał mieć romans z niunią, która poleciała do GW na zwierzenia intymne.

Lato ma sie ku końcowi, nie byłam nad morzem w związku z tym skóra na rękach dokazuje. Nie mogę malować, ani wykonywać drobnych prac remontowych (izolacja akustyczna) ze względu na nieunikniony kontakt z chemikaliami. Rękawice pomagają chronić (względnie) zdrową skórę, ale przy zaostrzonych zmianach są na nic.

Najbardziej jednak męczy mnie fakt, że nie spacyfikowałam na kąpielisku na Oporowie ukraińskiej niuni, która kąpała tam wielkiego bojowego psa. Pies w przerwach odlewał się w trzciny zarastajace brzeg jeziora. Kąpielisko już nieczynne. Ratownika i jego wieży nie ma, dzięki czemu można pływać po całym stawie (czy raczej gliniance) bez obawy, że ktoś zacznie gwizdać, wrzeszczeć czy w inny sposób zakłócać czlowiekowi relaks w wodzie. Niunia więc uznała, że odrobina moczu jej pupila nie zawadzi kąpiacym się Lachom, w tym lackim dzieciom w wieku przedszkolnym. Zatkało mnie i nic nie powiedziałam, uwiera mnie to do dziś.

Kąpielisko na Królewieckiej obesrane po wszystkich brzegach z wyjątkiem oficjalnej plaży. Tablica informuje, że sinice, w które nie do końca wierzę. Sinice nie robią na mnie wrażenia, ale ilość gówien w trzcinach już tak. Na brzegach pełno toi-toji obok stanowisk do grilla oraz drewnianych stołów i ławek. Bardzo fajnie pomyślane miejsce do rekreacji nad wodą.

- My już tam nie chodzimy... - powiedziala miejscowa kobieta zapytana o drogę - to było bardzo fajne miejsce, ale zostalo przejęte przez Ukraińców. 

Oj zostało i to jeszcze jak! Z Oporowem jest to samo w sezonie. Liczylam na wrzesień, ale zdaje się zbyt optymistycznie. Staw na Królewieckiej jest dużo wiekszy i płytszy. Na środku wyspa dla ptaków zamieszkała przez rodzinę łabędzi. Łabędzie mogą być niebezpieczne nawet dla kajakarza, a co dopiero dla czlowieka płynącego wpław.

Widziałam tam  tego lata bąka, ptaka z rodziny czaplowatych, a na Oporowie bączka - najmniejszego przedstawiciela tejże rodziny. Oba gatunki raczej rzadkie i trudne do wypatrzenia. Mieszkają w trzcinowiskach. Generalnie jestem za tym, żeby im nie obsrywać habitatu! 

Nie chcę brzmieć jak Janda czy inna Młynarska, ale kąpieliska w dużym miescie to nie Morze Bałtyckie ani stan sędziowski, który "się sam oczyszcza". Obyczaj srania tuż przy brzegu, żeby zanieczyścic wodę, w której kapią sie udręczeni upałem ludzie wydaje mi się dość egzotyczny i wyjątkowo obrzydliwy. 

Ktoś mi może zarzucić, że nie mam dowodów, że został przywieziony z Ukrainy. Może i nie mam, ale wcześniej tego rodzaju zjawiska na TAKĄ skalę nie zaobserwowałam.