wtorek, 30 września 2025

Ziobro doprowadzony na komisję!!!

Ziobro pochwycony i doprowadzony na komisję do spraw Pegasusa!. W końcu zmuszony do mówienia! W końcu jest czym nakarmić opinię publiczną - są afery i to smakowite, aż dwie! 
Pierwsza to umorzenie polskiego wątku śledztwa w międzynarodowej aferze korupcyjnej ze Sławomirem Nowakiem - zwanym przez znajomych z Platformy Lolo Pindolo - w roli głównej. Okazało sie, że wprawdzie miał troche drobnych, ale nie było na nich jego odcisków palców. Wszyscy się mylili nawet RMF przed 5 laty, kiedy donosił 15 września 2020 co nastepuje:
Według CBA odnalezione pieniądze to m.in. 470 tysięcy dolarów, 536 tysięcy euro i 30 tysięcy złotych. Odkryto je w skrytkach w meblach, które znajdowały się w mieszkaniach, które nie należały do byłego polityka - informuje reporter RMF FM. 
Były minister transportu i były szef ukraińskiej agencji drogowej Ukrawtodor Sławomir Nowak został zatrzymany w lipcu w związku z podejrzeniem korupcji, kierowania zorganizowaną grupą przestępczą i praniem brudnych pieniędzy. Wraz z nim zatrzymano Dariusza Z. i Jacka P.

Po złożeniu wyjaśnień w prokuraturze Sławomir Nowak usłyszał zarzut kierowania w okresie od października 2016 r. do września 2019 r. zorganizowaną grupą przestępczą czerpiącą korzyści z korupcji. Były polityk jest podejrzany o żądanie i przyjmowanie korzyści majątkowych i osobistych w zamian za przyznawanie prywatnym podmiotom kontraktów na budowę i remont dróg na Ukrainie, a także o pranie pieniędzy. W efekcie tych przestępstw miał uzyskać 1,3 mln zł.

Druga to umorzenie afery Polnordu, w której głównym podejrzanym był mecenas Giertych i Ryszard Krauze. Otóż już wiadomo, że w rzeczywistości to ochroniarz Giertycha zwany Foka i jego żona wyprowadzili z tej spółki 92 miliony PLN. Źli ludzie - w redakcjach takich, jak Business Insider - 16.10.2020 tak dezinformowali opinię publiczną:

Zarzuty dot. przywłaszczenia i wyprowadzenia ze spółki deweloperskiej Polnord kwoty ok. 92 mln zł usłyszeli w piątek biznesmen Ryszard K. i adwokat Roman Giertych. Zarzuty postawiła poznańska prokuratura. Sprawa dotyczy działalności w latach 2010-2014. Obrońca Romana Giertycha mec. Jakub Wende poinformował w piątek, że jego klient został przesłuchany w charakterze podejrzanego na oddziale Mazowieckiego Szpitala Bródnowskiego. Według obrony Giertych był nieprzytomny i nie miał świadomości co się dzieje.

Nareszcie mamy praworządność i obaj politycy Giertych i Nowak zostali oczyszczeni przez nieupolitycznione, niezawisłe sądy.

Ziobro chciał swoimi desperackimi szarżami odwrócić uwagę od własnych przerażających przestępstw jak np kupienie Pegasusa nie z tego funduszu, co trzeba (sprawiedliwośći, a nie operacyjnego)!!!

niedziela, 28 września 2025

O dziwnych objawach na starość

Zastanawiałam się dzisiaj we śnie w jakim procencie jestem Irlandką (było mi to do czegoś potrzebne). Raz sprawa wydawała mi się dęta, a za chwilę całkiem realna. Ba, prawie byłam pewna, że to mój dziad (ze strony matki) lub pradziad był Irlandczykiem. Było to związane z jakąś tajemnicą lub wręcz zagadką kryminalną... 

Obudziłam się zadziwiona. Wszyscy moi przodkowie - o ile wiem - pochodzą z bardzo konkretnego miejsca na ziemi, mianowicie parafii w Mosarzu, ewentualnie okolicznych,  w postawskim powiecie dawnego województwa wileńskiego. O żadnych Irlanczykach nie ma mowy! No cóż, sny są dziwne, ale życie jeszcze bardziej...

W listopadzie skończę 60 lat. Z wieloma rzeczami pogodziłam się, a nawet zaczęłam wyobrażać sobie wieczność. Pewien znajomy zakonnik wyznał kiedyś, że bardzo go pocieszają go słowa Jezusa, że "W domu mego Ojca jest mieszkań wiele" i chętnie sobie takie lokum wyobraża. Zainspirowana, też próbowałam zwizualizować sobie swoje życie po śmierci. Nieodmiennie widziałam siebie jak idę drogą wśród pięknego krajobrazu, mam na nogach wygodne, płaskie, kremowe sandały Ryłko za 380 PLN (których nie zdecydowałam sie kupić ze względu na cenę) i luźny kombinezon z brązowego lnu. Jestem około 30-tki, w optymalnej formie fizycznej. Innych ludzi nie zauważyłam, choć dopuszczałam ich istnienie...

Sandały (przecenione pod koniec sezonu na 299,99 PLN) dostałam awansem na imieniny, urodziny i Boże Narodzenie zarazem, a brązowy, haftowany len sama kupiłam po okazyjnej cenie i coś sobie pewnie z niego uszyję, niewykluczone, że luźny kombinezon właśnie. Pozostaje jeszcze owa cudowna bezludna okolica...

Najbardziej humorystyczne wydaje mi sie jednak, że kiedy zbliża się wiek emerytalny i w końcu rozstrzygnie się sprawa, która spędzała mi sen z powiek przez ostatnie 20 lat, nagle przestałam się katować lękiem przed przyszłością i powróciłam do marzeń z dzieciństwa. 

Zaczęlo się od odkrycia darmowych kajaków. Ściślej mówiąc darmowa była tylko pierwsza godzina. Nigdy wcześniej nie pływałam (kajakiem) po Odrze, z porównywalnych akwenów, to tylko raz po Zalewie Kamienieckim, w niezbyt sprzyjających okolicznościach zresztą. Tego lata, co najmniej raz w tygodniu wiosłowalam dziarsko po nurtach tej imponujacej rzeki, a czasem jeszcze eksplorowałam Oławę (co wymagało przenoski koło jazu Małgorzata).

Postanowiłam zaopatrzyć się w odpowiednie buty i wodoszczelny worek. Wtedy właśnie zobaczyłam maski do snorkellingu w promocyjnej cenie i wpadłam! Z mroków niepamięci wychynął Jaques Cousteau, jak z butlą tlenową na plecach, skacze tyłem do wody z łódki unoszącej się na morzu, najprawdopodobnie śródziemnym... Boże, jak bardzo pragnęłam być kimś takim! Nieskończone przestrzenie oceanu, tajemniczy podwodny świat pełen dziwnych stworzeń! Cisza i wielki błękit...

Pamiętam, jak pewnego niedzielnego poranka wybrałam sie z Polijką nad fosę i postanowiłam przyjrzeć się ptactwu wodnemu z bliska. W tym celu chciałam wejść na obiekt, który okazał się karmnikiem dla kaczek unoszącym na wodzie. Na skutek mojego błędu poznawczego obie wylądowałyśmy w chłodnych wodach fosy miejskiej. Był to najprawdopodobniej marzec, więc nawet moja cocker spanielka nie była zachwycona tą nieoczekiwaną kąpielą. Robiąc dobrą minę do złej gry wracałyśmy, ociekając wodą, do domu sennymi ulicami miasta, ignorując zaciekawione spojrzenia nielicznych przechodniów....

"W pogoni za Mwe" mogłam sie udać wyłącznie do ZOO. Dzięki Bogu bilety były w przystępnej cenie. Moi rodzice nie mieli zrozumienia dla idei wyjazdów do lasu w celach obserwacji przyrody ożywionej, no chyba, że na grzyby... W miejskich parkach roiło się od obnażajacych się zboczeńców, ale te akurat okazy napelnialy mnie szczerym obrzydzeniem.

W którymś momencie pogodziłam się z faktem, że będąc dziewczynką w wieku szkolnym nie można być Jaques'em Cousteau, ani nawet podróżnikiem lądowym...

A tu nagle maska do snorkellingu za 29 PLN, calkiem porządna zresztą! Testowałam gdzie mogłam, ale nawet w pięknym Jeziorze Bobowickim, a tym bardziej w gliniance na Oporowie czy stawie na Królewieckiej, nie ma za bardzo co ogladać pod wodą... Nic to, kupię jeszcze płetwy na jakiejś wyprzedaży z nadzieją na Morze Bałtyckie w przyszłym roku lub jakieś inne, jeśli Pan Bóg da!

Tak więc u progu wieku senioralnego, zamiast myśleć o zbawieniu duszy, przeglądam chińskie strony internetowe w poszukiwaniu wetsuitów, spodni i bluz z pianki neoprenowej o odpowiedniej grubości i w przystepnej cenie, które nadadzą się zarówno na kajak jak i do pływania/nurkowania w zimnych wodach. Na początek zamówiłam szorty z neoprenu grubości 3 mm. 

Zamiast trząść się nad każdym groszem z moich topniejących zasobów mam dziwne myśli o dobrobycie - dużym mieszkaniu, jesiennych wyjazdach nad jakieś południowe morza lub do ciepłych źródeł i dobrych butach  dla moich starszo-paniowych stóp bez względu na cenę...

Na pytanie: "Od kiedy ma Pani te objawy?" odpowiem, że pojawiły się gdzieś na przełomie czerwca i lipca 2025 i nie mijają. Jeśli na starość zostanę Jaquesem Cousteau lub zamożną osobą, będzie to najlepszy dowcip mojego życia!




środa, 24 września 2025

O niszczeniu kodu kulturowego

 Oglądam zachowania niejakiego Johny'ego Somali w Japonii i Korei Pd. Czarny patostreamer popisuje się niewyobrażalnym wprost chamstwem w metrze, restauracji, sklepie i na ulicy. Japończycy ani Koreańczycy nie mają pojęcia, jak na to reagować, choć są wstrząśnięci. Jakaś grupa miejscowych influencerów się skrzyknęła i usiłuje bydlakowi wytłumaczyć, żeby szanował ich kulturę, ze skutkiem łatwym do przewidzenia. Czasem jakiś biały turysta z zachodu da mu po ryju, czasem miejscowi go trochę poganiają. Policja depcze mu po piętach i zbiera dowody. Trudność polega na tym, że głośne monologi w metrze nie popadają pod żaden paragraf, rzucanie w ludzi nieświeżymi rybami już bardziej W końcu udaje się zebrać przygarść zarzutów. W Korei Pd groziło mu razem w zależności od źródła 29, 31 lub 36 lat. Nie wierzę, żeby dostał taki wyrok, a już zwłaszcza, żeby tyle odsiedział, ale nawet jeśli miał by być to rok w tamtejszym pierdlu, to też byłoby coś.

Nie jest to jeden tego rodzaju bydlak, niestety. "Media spolecznościowe" wykreowały podobnych imbecyli tysiące. Dla "klikalności" zgwałciliby własną babcię i wrzucili nagranie na TikToka. Mam wrażenie, że wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy jaki będzie skutek mody na chamstwo, przekraczanie norm społecznych i niszczenie kodu kulturowego.

Nie dotyczy to bynajmniej tylko czarnych Amerykanów na wystepach gościnnych na dalekim wschodzie. Każdy nauczyciel ogląda to zjawisko codziennie w swojej pracy, każdy pasażer komunikacji miejskiej i każdy pieszy na chodniku w mieście Wrocławiu.

Przed wojną na Ukrainie rzadko spotykało się ludzi słuchających muzyki ze smartfonów bez słuchawek, choć czasem było ją słychać mimo to. Ukraińcy "ubogacili" nas zwyczajem puszczania swoich miazmatów na full w komunikacji miejskiej, na ławce pod blokiem, w parku, nad wodą wszędzie, o każdej porze dnia i nocy.

Zły zwyczaj wyparł dobry, zupełnie jak pieniądz. Dziś w tramwaju zwróciłam uwagę takiej osobie, rodzimej zresztą. Co usłyszałam? Że nie ma słuchawek, słucha cicho, tylko mi to przeszkadza i nie będzie ze mną rozmawiać, bo nie ma ochoty.

Widać, że była wyćwiczona w obracaniu kota ogonem i zadowolona z własnego chamstwa. Miala szczęście, że spotkała mnie, ale za 20 lat, ktoś przekraczajacy te resztki norm, które sie jeszcze do tego czasu ostaną, po prostu nakładzie jej po ryju i zachwycony sobą opublikuje nagranie zbierając liczne "polubienia".

Żyjemy w cywilizowanym społeczeństwie tylko dzięki wysiłkowi przeszłych pokoleń. Jesteśmy karłami siedzącymi na ramionach olbrzymów. Dzięki ich pracy nad oporną materią ludzkiej natury (czesto przy pomocy rózeczki lub kija stosowanego w dzieciństwie) wypracowaliśmy kod kulturowy, który zapewnia nam względne bezpieczeństwo. Jeśli to zostanie zniszczone znajdziemy się nagle w dżungli albo czarnej dzielnicy Chicago. Nie wiadomo co gorsze! Nie dopuśćmy do tego, póki jeszcze czas! Sprzeciwiajmy się chamstwu we wszelkich jego przejawach i gdzie się da! Odbierzmy toksycznym jednostkom ich idiotyczny argument "tylko pani to przeszkadza"!!!

poniedziałek, 22 września 2025

O naturze smoków i innych potworów

Jaki jest smok każdy wie. W bajkach jest uosobieniem zła. Każdy wie, że smoka należy się bać, a z powodu jego siły zwalczyć można tylko podstępem. Kto nie jest dość przebiegły, aby go zwycięzyc najlepiej zrobi unikając kontaktu z nim za wszelką cenę...

W zwycięskiej bajce konkursu Biedronki Piórko 2025 "Co zrobić z tym smokiem" autor chce przekonać dzieci, że smok jest co prawda nieco inny, ale w gruncie rzeczy milutki. Ludzie i smoki, a już szczególnie dzieci i smoki, mogą się bez trudu porozumiewać. Rycerze natomiast walczą z tymi sympatycznymi gadami wyłącznie dlatego, że inaczej nie mieli by co robić ze swoim czasem...

Bardzo ciekawy przekaz czyż nie? Ze smokiem można sie miziać! Zwłaszcza dziewczynki  mogą miziać się ze smokiem...


... tylko niestety mizianie ze smokiem kończy się tak:


Wszyscy to wiemy, ale ktoś chce przekonać młode pokolenie, że jest inaczej. Ten ktoś sponsoruje konkursy literackie na bajki dla dzieci, żeby wsączać im do głowy przekaz radykalnie sprzeczny z tym czego doświadczyły wszyskie poprzednie pokolenia.

Furda tam pokolenia, dzieci wiedzą lepiej!!! Wiedzą lepiej z książeczek sponsorowanych przez kogo trzeba! Wiedzą z pop kultury sączącej się 24 godziny na dobę z ich smartfonów...

Odmienność może być pociagająca, zwłaszcza w młodym wieku. Tak sądziły angielskie dziewczęta z dołów spolecznych. Sądziły, że i one mogą doświadczyć czegoś ekscytującego w swoich zapyziałych, postindustrialnych miasteczkach.

Egzotyczny boyfriend czekający pod szkołą. Koleżanki zazdroszczą, zwlaszcza na początku tej obiecującej znajomości... Potem boyfriend zaczyna mieć dziwne propozycje, np żeby się spotkać z wujkiem lat 45 i jego kumplami w liczbie 12, będzie fajnie. Zależy dla kogo. Fajnie nie bylo. Było bardzo niefajnie. Tak niefajnie, że potrzebne jest pogotowie i to zaraz, no i policja oczywiście. Policja nie może uwierzyć, że 12 - latka kopuluje z grupą pakistańskich mężczyzn inaczej niż dobrowolnie i z ochotą. Inaczej bylaby rasistką. Rasiści się wprawdzie zdarzają jak np ojciec jednej z dziewczynek, który usiłował wtargnąć do domu, gdzie właśnie odbywal się gwałt zbiorowy na jego córce. Zbereźnik został natychmiast aresztowany...

Małe rasistki skarżące sie policji zostały zignorowane. Któżby im uwierzyl. Wystarczy popatrzeć jak są ubrane i wysmarowane na obliczach. Jak małe kurwy, niestety. Zainspirowaly się jakąś wyjącą gwiazdą merdajacą dupą na swoich występach muzyczno-tanecznych. Mamuńcie nie widzą i nie słyszą. Cieszą się, że córunie mają powodzenie. Że bardzo specyficzne - i tylko wśród egzotycznych kawalerów - dochodzi do świadomości nieco później. Zwykle za późno...


Czy chcemy przez to przechodzić?

Rodzice, nie spisujcie młodego pokolenia na straty. Zacznijcie wreszcie wychowywać swoje potomstwo! Skromny ubiór i sposób bycia to nie opresja tylko jeden ze środkow bezpieczeństwa! Nie hodujcie nam wszystkim rozwydrzonych potworów. Rozwydrzonych, a zarazem bezbronnych wobec świata i pozbawionych pomocy dorosłych, których autorytet odrzucili w swojej bezbrzeżnej głupocie i arogancji!


Dlaczego jakieś katolickie albo konserwatywne wydawnictwo nie ogłosi konkursu na książkę dla dzieci albo młodzieży. Z góry zakładamy, że to sie nie uda? Że nie ma wśród nas  talentów literackich? Dlaczego ktoś nie zasponsoruje atrakcyjnego wizualnie filmu ze zdroworozsądkowym, pozytywnym przekazem? Móglby być animowany...

Tak, wiem są katolickie konkursy promujące pobożne wypracowania, sama brałam udział w jednym z nich. Tylko do kogo z tym można dotrzeć? Wyłacznie do dumnych rodziców młodego autora.

Odpuszczenie sobie kultury to największy grzech konserwatywnej/katolickiej części społeczęństwa. To jedno z tych zaniechań, które będzie miało nieskończone konsekwencje...



niedziela, 21 września 2025

Kto nam to robi?

Dwa lata przed zamordowaniem Iriny Zaruckiej do nowojorskiego metra wszedł inny czarny "career criminal" Jordan Neely - po 40 aresztowaniach,  nie całkiem zdrowy psychicznie i do tego naćpany - mamrocząc, że ktoś dzisiaj zginie. Nie trzeba specjalnej wyobraźni, żeby zgadnąć co to miał być za ktoś - z całą pewnością ktoś biały i słabszy - kobieta albo dziecko. Na nieszczęście dla niego znalazł się biały młody mężczyzna (24 lata), były żolnierz, który go skutecznie obezwładnił. Niestety, czarny się przekręcił i bohaterski Daniel Penny został oskarżony o zabójstwo. Po roku uniewinniono go wśród dzikich protestów BLM.W tym kontekście nie dziwi całkowita obojętność współpasażerów Iriny Zaruckiej, zwłaszcza, że byli czarni. 

To nie jest pierwszy ani jedyny wypadek traktowania bohatera jak kryminalisty i lania krokodylich łez nad zbirem. Takie historie powtarzają się do urzygu w USA i Europie. Widać wyraźnie diabelski schemat - pierwszy krok to hodowanie potwora -"fatigue grenerators", "Pakistani grooming gangs" albo "refugees welcome" - poprzez nienależne przywileje i bezkarność dla pasożytów uzasadnione wziętą z dupy łzawą opowieścią o ich cierpieniach. Drugi - spacyfikowanie miejscowej populacji poprzez nieproprcjonalnie surowe kary za jakiekolwiek protesty czy nawet komentarze w internecie lub samoobronę.

Mniej spektakularna ale równie destrukcyjna jest akcja degenerowania społeczeństw zachodnich przez system oświaty. Ktoś zauważyl w komentarzu pod filmem o problemach amerykańskich szkół publicznych, że to to prostu jeden wielki darmowy babysitting service. Dość powiedzieć że na stosunkowo dobry Uniwersytet Yukonn w stanie Conecticut dostała się dziewczyna, która nie umie czytać ani pisać (tutaj: https://youtu.be/l0ioy256uqY). Przeszła szkołę podstawową i średnią nie nabywajac tych umiejętności dzięki programowi "no child left behind" i przynależności do mniejszości etnicznej (Portoryko). To jest dokładnie ten kierunek w którym zmierzamy pod przewodem Nowackiej.

 Tylko, że w Ameryce szkoły publiczne obsługują wyłącznie "lower classes" znaczy kolorowych (czarnych i latynosów) i ubogich imigrantów. Są fikcją mającą za zadanie utrwalić ich niski status społeczny. Nawet jeśli są zdolni, nie mają szansy niczego sie nauczyć w klasach zdominowanych przez agresywnych debili. Mogą uważać się za szczęściarzy, jeśli ujdą z życiem. Kogo stać chodzi do szkoly prywatnej, w której są wymagania i dyscyplina. 

W Polsce takiej alternatywy nie ma. Szkoły prywatne przeznaczone są dla uczniów, którzy  nie poradzili sobie w publicznych i są ponurą groteską. Wiem coś o tym, bo w kilku pracowałam. Destrukcja systemu oświaty skończy się odebraniem szansy zdolnej, a nawet przeciętnej młodzieży. Komu na tym zależy? Kto nam to robi?

My możemy sobie mówić, że jesteśmy postkomunistycznym, nie suwerennym krajem na peryferiach UE, którym rzadzą obce slużby i kupieni politycy, ale Stany Zjednoczone albo Wielka Brytania? Kto im to robi? Kto poświęca białe dziewczynki z robotniczych rodzin, żeby Pakistańczycy mogli się ich kosztem bezkarnie "zabawić"? Kto legalizuje przestępstwa popelnione przez czarnych? Kto wypuszcza chorych psychicznie narkomanów z więzień, aby mogli zabijać bialych korzystajacych nieopatrznie z komunikacji miejskiej? Kto dyskretnie, a skutecznie skolonizował system i obrócił go przeciw miejscowej ludności? Kto? Czyżby "usual suspects"? A jeśli tak, to w jakim celu?

sobota, 20 września 2025

Black fatigue, czyli przepis na wyhodowanie potwora

Od sierpnia mam wstręt do polityki ze szczególnym uwzględnieniem krajowej. Dochodzą do mnie odlegle echa zdarzeń, ale nie sprawdzam szczegółów. Wyjątek zrobiłam dla zamordowania Iriny Zaruckiej, której śmierć bardziej mnie poruszyła niż zastrzelenie Charlie'go Kirka. Ten ostatni miał wielu wrogów i był osobą publicznie rozpoznawalną, regularnie ryzykującą życiem odwiedzając bastiony lewactwa, jakimi stały sie amerykańskie uniwersytety, celem debatowania z ludźmi o odmiennych poglądach.

23- letnia Ukrainka przyjechala do USA po wybuchu wojny szukając bezpieczeństwa + lepszego życia. Swój amerykański sen zaczęła od pracy w pizzerii, a skończyła w kolejce (light rail) w Charlotte (w stanie Północna Karolina) Zabił ją DeCarlos Brown, czarny profesjonalny przestępca  (career criminal jak mówią amerykanie), prawdopodobnie nie całkiem zdrowy psychicznie. Był 14 razy aresztowany, w tym za zbrodnie z użyciem przemocy (violent crimes), po ostatniej z nich przebywał na wolności zobowiązawszy sie pisemnie, że stawi sie w sądzie w dzień rozprawy.

Nie chce mi sie referować przebiegu zdarzenia, film jest dostępny w internecie. Tam też znaleźć można bardzo liczne ilustracje zjawiska zwanego black fatigue (czarne zmęczenie czy raczej zmęczenie czarnymi) - niezliczone zapisy zachowania czarnych w sklepach, na lotniskach, barach i innych miejscach publicznych. Są to obrazki równie przerażające jak czarny przestępca, z zaskoczenia dźgający nożem Bogu ducha winną bialą dziewczynę, wśród calkowitej obojętności pozostałych pasażerów (też czarnych). Materialy te są często komentowane przez czarnych współobywateli w duchu bardzo krytycznym. 

W czarnych dzielnicach zamykane są sklepy spożywcze i apteki, gdyż w wielu stanach praktycznie zalegalizowano kradzieże zuchwałe (shoplifting). Nikomu nie opłaca się prowadzić jakiegokolwiek biznesu, bo czarni albo kradną, albo demolują lokal i filmują celem zamieszczenia nagrania na youtube.

Jak wyglądają szkoły, czy jak zachowują się młodociani podczas interwencji policji nie chce mi się nawet pisać. Jest to horror! W dużym stopniu horror na własne życzenie. Golem wyhodowany przez liberalnych pięknoduchów zabójczy przede wszystkim dla "społeczności" ("community"), ktorej miał pomóc i wszystkich pozostałych obywateli przy okazji.

Takiego Golema wyhodowali sobie Brytyjczycy - vide Pakistani Grooming Gangs - i wszystkie państwa Zachodniej Europy w osobach "uchodźców" z bliskiego wschodu i Afryki. Święte krowy - już z natury dzikie - obdarzane hojnym wsparciem finansowym i całkowitą bezkarnością stają się wieloglowymi smokami ziejacymi ogniem, porywajacymi miejscową młodzież i demolującymi system, na którym pasożytują.

Swoją drogą owa młodzież też hodowana jest na potwora wewnętrznego - same prawa, żadnych obowiązków + związywanie rąk rodzicom, nauczycielom i policjantom, aby nikt nie mógł jej dyscyplinować. To jest przepis na podobny horror.

Tak samo ma się rzecz z Ukraińcami, których tak gościnnie przyjęliśmy. Jeszcze kilka lat, a będziemy we Wrocławiu mieli ukraińskie dzielnice w centrum miasta, do których Polak nie bedzie mial ochoty wchodzić...

P.S.

USA wyhodowały też Golema na bliskim wschodzie - państwo, które przeprowadza czystki etniczne nie kryjąc się z tym, a opinia miedzynarodowa patrzy w inną stronę...



czwartek, 11 września 2025

Kilka uwag o zwycięskich pracach w konkursie Biedronki "Piórko 2025"

Muszę wrócić do laureata konkursu biedronki Piórko 2025 i jego prac, nie po to jednak by się wyzłośliwiać, tylko podzielić z tobą, drogi czytelniku, kilkoma spostrzeżeniami. Zwycięskie ilustracje można zobaczyć tutaj https://piorko.biedronka.pl/ . Z oczywistych względów nie publikuje ich na blogu, co zapewne byloby wygodniejsze.

Autor jest profesjonalistą posługujacym się środkami plastycznymi bardzo świadomie, a jego wyrazisty styl dobrze się wpisuje w oczekiwania licznych gremiów typu jury konkursów artystycznych, więc ta wygrana, ani mnie nie dziwi, ani nie oburza. Jest jednak jeden drobny sęk. Otóż prace laureata calkowicie ignorują wytyczne dla uczestników...

Ilustracje miały pokazywać całe spektrum możliwości autora, a więc ujęcia z bliska - portrety, całe postacie w ruchu, pojedynczo i  w grupach, szerokie kadry z krajobrazem, wnętrza itp.  Ostrzeżenie by nie przedstawiać postaci bohaterów bajki w takich samych pozach i podobnie wykadrowanych było wyartykulowane expresis verbis. Jest to bowiem jeden z najczęstszych, a zarazem dyskwalifikujących błędów debiutantów w tej sztuce. A co mamy u pana laureata?  Wszystkie postacie pokazane en face, ucięte na wysokości ramion lub bioder. Jedyny ruch jaki obserwujemy to ustawienie pod kątem lub do góry nogami wizerunku smoka i minimalne odwrócenie twarzy królewny od pozycji ściśle frontalnej...

Radzono uczestnikom, by najpierw sobie bohaterów bajki naszkicować w różnych ujęciach. Bardzo się tym przejęłam wymyślając smoka - łapy, stawy, ilość palców, długość szyi i ogona, kwestia skrzydeł lub ich braku, grzebienia na plecach itp. 

Ze zwycięskich prac nie dowiemy się jak wygląda smok. Zobaczymy wielokrotnie jego głowę en face, a na okladce ogon i zaskakująco małe łapki przednie. Zgadujemy, że dziewczynka ma nogi, choć ich nigdy nie widzimy, więc nie dowiemy się czy jej strój to kolorowy sweterek noszony do spodni czy też bardziej odpowiednia dla księżniczki suknia. Wnioskując po zbrojach rycerzy strój bohaterki powinien raczej nawiązywać do (bajkowego) średniowiecza.

Inna porada zachęcala uczestników konkursu do rozwiązywania każdego obrazka w odmiennej kolorystyce, a co zatem idzie zupelnie innym nastroju. Każdy mial być "innym światem". Wszystko to bardzo pięknie, ale pan laureat oparł każdą ze swoich ilustracji na trzech kolorach podstawowych, tylko nieznacznie je różnicując. Nawet proporcja niebieskiego do żółtego i czerwonego niewiele się różni w poszczególnych pracach, jakby cały czas pamiętał, żeby ilość każdego z kolorowych tuszy zużytych na  wydruk była podobna.

No i oczywiście mityczne dostosowanie ilustracji do "możliwości poznawczych dziecka". No cóż, nieodmiennie odnoszę wrażenie, że chodzi raczej o preferencje jurorów, innymi słowy o to co się nosi na "artystycznych salonach". Kto wymyślił, że dziecku łatwiej odczytać obrazek poddany radykalnej stylizacji niż realistyczny? Czy są na to jakieś badania? Myślę, że wątpię.

Co najmniej jednego z obrazków nie jestem w stanie odczytać nawet w swojej 60-tej wiośnie. Jest na nim niebieski kaktus z Bolka i Lolka na Dzikim Zachodzie, żółty kształt i białe chmurki na czerwonym tle. W dzieciństwie na widok takich ilustracji poczułabym się oszukana. 

Pamiętasz czytelniku Bajki Pana Perrault z PRLowskiej telewizji, w których grali ludzie, nawet należycie ucharakteryzowani, ale zamiast odpowiednich plenerów i wnętrz była"scenografia" narysowana na kartonie ? Abominacja totalna! Nie mogłam na to patrzeć! Oszustwo, zuchwałe oszustwo!

Stylizacja w stylu Szancera jak najbardziej, piękne królewny o długich włosach i mężni rycerze w zbrojach z tej samej epoki co szaty dam i architektura. Spojność świata, króra pozwala czytelnikowi/widzowi na chwile uwierzyć w jego realność.

Myśląc nad swoim smokiem pierwotnie widziałam go nieco "człekopodobnie" na wzór odnośnej postaci z Przygód Baltazara Gąbki, jednak mój odbiorca próbny bardzo gwałtownie zaprotestował używając argumentu, że smok powinien wyglądać jak smok, znaczy wielki gad!

Zwycięskie ilustracje Piórka 2025 podobają się jurorom i ludziom z artystycznym wyksztalceniem zdobytym w ostatnich czasach . Czy bedą podobać sie dzieciom? Osobiście bardzo wątpię. Mi jako dziecku na pewno by sie nie podobały, jako osoba dorosła doceniam styl autora i jego humor.  Natomiast bardzo nie podoba mi się, że organizatorzy traktują uczestników jak stado baranów, które ma się stosować do pewnych wytycznych podczas gdy ci, którzy i tak wygrają są z nich zwolnieni. 

P.S.

Drodzy jurorzy z dedykacją dla was i z myślą o waszych gustach zaprojektowałam obrazek w Paint 3D:






środa, 10 września 2025

Moje ilustracje na konkurs Biedronki Piórko 2025

Zwycięzca w konkursie Biedronki Piórko 2025 wyłoniony, więc mogę spokojnie opublikować moje ilustracje. Znowu postawiłam na akwarele, tym razem bez piórka i tuszu. Miałam nowe farby i nowy zestaw pędzli - efekty można ocenić poniżej:
Pierwszy projekt okładki - ze smokiem wyglądajacym z wieży - utrzymany w chłodnej kolorystyce sugerującej noc 
Drugi projekt okładki - z królewną Klarą - w czerwieniach i fioletach przywodzących na myśl zachód słońca
Królewna klara wyglądajaca z okna
Strażnik drzemiący na stojąco z głową opartą o halabardę (drzewce)
Królewna Klara wchodzi do komnaty, gdzie uwięziony jest smok
Królewna zdaje sobie sprawę kogo właśnie uwolniła
Smok czyści okulary
Klara częstuje smoka sokiem malinowym
Królewna tłumaczy ojcu i jego baronom, co mówi smok
Klara w oknie swojej wieży

Zwycięskie ilustracje nie budzą we mnie takiego sprzeciwu jak w zeszłym roku. Są sprawnie zrobione w estetyce, ktora mnie nie zachwyca, ale zapewne ma mnóstwo zwolenników, o czym świadczy werdykt jury. Podoba mi się - jako dorosłej osobie - poczucie humoru autora, choć nie jestem pewna czy doceniłabym je jako dziecko. Tu można obejrzeć https://piorko.biedronka.pl/

Dobrze sie bawiłam prawie cały czerwiec, ale widzę jasno, że szans w tym konkursie nie mam żadnych, więc pozostaje mi żywić pewną nadzieję, że w przyszłym roku nie ulegnę pokusie, żeby znowu wziąć udział... Trzeba przyznać, że organizator bardzo ujmująco motywował w tym roku uczestników przysyłając co tydzień słowa zachęty i dobre rady każdemu, calkiem sensowne zresztą.

wtorek, 9 września 2025

Wszędzie dobrze, ale...

 Pytanie za 100 tys.! Co to za jezioro?


Nie wiem czy ktoś zgadł, więc odpowiadam: Odra przy Moście Milenijnym widziana z Beach Baru.

No to drugie pytanie: Jakie gatunki ptaków widać na poniższym zdjęciu?


Tak, wiem, że słabo widać, więc pomogę: pierwsze trzy od lewej to głowienki, mniej wiecej na środku ogorzałka, na prawo od niej łyska rozmawia z głowienką, a jeszcze bardziej na prawo kolejna łyska i widziana z profilu kurka wodna. W głębi brodzi czapla siwa...Wszystko to we Wrocławiu nad Odrą  (okolice ul. Celtyckiej na Kozanowie)

Rok temu byłam a Rowach, a 2 lata temu w Łebie. Obie miejscowości położone tuż przy granicy Słowińskiego Parku Narodowego. Największym szokiem oprócz rowerów na plaży i tzw "melekserów" byl zupełny brak ptaków wodnych na plaży i w morzu. No, może raz widziałam ostrygojada, pojedynczego biegusa i sieweczkę obrożną (czy jakąś inną). Tymczasem we Wrocławiu nie muszę wychodzić z domu, żeby zobaczyć wiewiórkę buszującą na orzechu pod moim oknem albo dzięcioła, o sikorkach, gilach i raniuszkach nawet nie wspominam. 

Czyżby zwierzęta i ptaki także wolały mieszkać w dużych miastach? Czy to jednak nie jest dziwne?


poniedziałek, 8 września 2025

O wykluczeniu komunikacyjnym i wiewiórkach za oknem

 Dziś rano powital mnie taki oto widok z okna:

W środku miasta wiewióreczka na orzechu ok. 10 rano - to jej stala pora na wizytację mojego podwórka! 

W sierpniu odwiedziłam koleżankę ze studiów, która pokazywała mi atrakcje Ziemi Lubuskiej. Zamieszczam kilka zdjęć, które mają sie nijak do piękna tego niedocenianego regionu:

Ostra Brama w Rokitnie
Chrystus w Świebodzinie

Opactwo pocysterskie w Paradyżu

Nie sfotografowałam cudnych czystych jezior i lasów. Jest ich tam pełno i do żadnego nie dojedziesz, drogi czytelniku, jesli nie masz samochodu i nie znasz okolicy. W odleglości 2-3 godzin jazdy od Wrocławia są takie miejsca, jakich nie znajdziesz w Europie jak np jezioro w lesie koło Rokitna. Nikt o nim nie wie z wyjątkiem tych, ktorzy wiedzą. Przyjeżdżają kamperami i nurkują w jego czystych wodach...

O zabytkach i historii tych ziem też nie za wiele wiadomo, a to rzeczy fascynujace. Na szczęście kilku pasjonatów się tym zajmuje zarówno naukowo jak i popularyzatorsko.

W pelni zrozumiałam czym jest wykluczenie komunikacyjne. Działa w obie strony. Mieszkańcy nie mogą dojechać do pracy, a potencjalni turyści nawet nie wiedzą o istnieniu niezwykłych miejsc stosunkowo niedaleko od ich miejsca zamieszkania. Odnoszę wrażenie, że komuś bardzo zależy, żeby tak zostało...

P.S.
Wielu ludziom, skądinąd wykształconym, wydaje się, że Ziemia Lubuska to taki drugi Szczecin - właściwie zawsze był niemiecki i dostał sie Polsce Ludowej na tzw krzywy ryj po II WŚ. Nic blędniejszego. Międzyrzecz np zawsze był polskim miastem administracyjnie należacym do Wielkopolski. Pod panowanie pruskie dostał się dopiero po zaborach, a II RP  straciła go na rzecz Niemców w referendum, gdyż ci urządzili Jagodno - nawieźli swoich z głębi kraju i to ich głosy zadecydowały. Podobnie był z Pszczewem. 

PRL natomiast nie obchodzil sie dobrze z ani z autochtonami, ani z przedwojennymi dzialaczami na rzecz polskości tych ziem, o partyzantce antykomunistycznej, również aktywnej w tutejszych lasach, nie wspominając.

Herb I RP z herbem Poniatowskiego (Ciołek) w kościele pocysterskim w Paradyżu







sobota, 6 września 2025

Bezpłatne kąpieliska miejskie, a sprawa ukraińska

Nawrocki spotkał się z Trumpem, Meloni i Leonem XIV. Niemcy zaniepokojeni, miejscowa kanalia wzmożona. Ks. Chmielewski miał mieć romans z niunią, która poleciała do GW na zwierzenia intymne.

Lato ma sie ku końcowi, nie byłam nad morzem w związku z tym skóra na rękach dokazuje. Nie mogę malować, ani wykonywać drobnych prac remontowych (izolacja akustyczna) ze względu na nieunikniony kontakt z chemikaliami. Rękawice pomagają chronić (względnie) zdrową skórę, ale przy zaostrzonych zmianach są na nic.

Najbardziej jednak męczy mnie fakt, że nie spacyfikowałam na kąpielisku na Oporowie ukraińskiej niuni, która kąpała tam wielkiego bojowego psa. Pies w przerwach odlewał się w trzciny zarastajace brzeg jeziora. Kąpielisko już nieczynne. Ratownika i jego wieży nie ma, dzięki czemu można pływać po całym stawie (czy raczej gliniance) bez obawy, że ktoś zacznie gwizdać, wrzeszczeć czy w inny sposób zakłócać czlowiekowi relaks w wodzie. Niunia więc uznała, że odrobina moczu jej pupila nie zawadzi kąpiacym się Lachom, w tym lackim dzieciom w wieku przedszkolnym. Zatkało mnie i nic nie powiedziałam, uwiera mnie to do dziś.

Kąpielisko na Królewieckiej obesrane po wszystkich brzegach z wyjątkiem oficjalnej plaży. Tablica informuje, że sinice, w które nie do końca wierzę. Sinice nie robią na mnie wrażenia, ale ilość gówien w trzcinach już tak. Na brzegach pełno toi-toji obok stanowisk do grilla oraz drewnianych stołów i ławek. Bardzo fajnie pomyślane miejsce do rekreacji nad wodą.

- My już tam nie chodzimy... - powiedziala miejscowa kobieta zapytana o drogę - to było bardzo fajne miejsce, ale zostalo przejęte przez Ukraińców. 

Oj zostało i to jeszcze jak! Z Oporowem jest to samo w sezonie. Liczylam na wrzesień, ale zdaje się zbyt optymistycznie. Staw na Królewieckiej jest dużo wiekszy i płytszy. Na środku wyspa dla ptaków zamieszkała przez rodzinę łabędzi. Łabędzie mogą być niebezpieczne nawet dla kajakarza, a co dopiero dla czlowieka płynącego wpław.

Widziałam tam  tego lata bąka, ptaka z rodziny czaplowatych, a na Oporowie bączka - najmniejszego przedstawiciela tejże rodziny. Oba gatunki raczej rzadkie i trudne do wypatrzenia. Mieszkają w trzcinowiskach. Generalnie jestem za tym, żeby im nie obsrywać habitatu! 

Nie chcę brzmieć jak Janda czy inna Młynarska, ale kąpieliska w dużym miescie to nie Morze Bałtyckie ani stan sędziowski, który "się sam oczyszcza". Obyczaj srania tuż przy brzegu, żeby zanieczyścic wodę, w której kapią sie udręczeni upałem ludzie wydaje mi się dość egzotyczny i wyjątkowo obrzydliwy. 

Ktoś mi może zarzucić, że nie mam dowodów, że został przywieziony z Ukrainy. Może i nie mam, ale wcześniej tego rodzaju zjawiska na TAKĄ skalę nie zaobserwowałam.