niedziela, 19 stycznia 2014

Kilka złośliwości żałosnej frustratki na temat wydarzenia kulturalnego sprzed paru lat


Odsłonięcie „Lokomotywy do nieba" było wydarzeniem w życiu miasta, obecni byli pan prezydent Dutkiewicz himself, właściciel Archicomu - zięć twórcy wraz z małżonką (córką twórcy o ile dobrze zrozumiałam), liczni notable i nawet pan z Anglii entuzjasta parowozów, który przeszedł długa drogę do akceptacji takiego ekscesu jak postawienie jednego z nich na sztorc  (a właściwie w niezdecydowanym skosie) na placu Strzegomskim naprzeciwko Archicomu. Artysta bowiem wspierany - o ile dobrze pamiętam - finansowo przez swego zięcia zrealizowawszy swe dzieło, podarował je miastu, a miasto podarowało trawnik przed Archicomem, aby artysta mógł swe dzieło wyeksponować i tym samym uświetnić wizualnie otoczenie rzeczonego Archicomu tzn firmy swego zięcia i - jak to często bywa w wyższych sferach - wszystko pozostało w rodzinie.

 Uroczystość była radosna, tylko szampan nie chciał się rozbić, co w pewnych kulturach odczytano by zapewne jako znak. Nikt jednak tym się nie przejął i następnego dnia w Empiku odbyła się sesja na temat tego przełomowego dzieła. Co do tego, że jest przełomowe nikt nie miał wątpliwości, ani czołowa krytyczka sztuki GazWyb Agata S. ani zięć i sponsor artysty ani młody architekt, nie pamiętam w jakim stopniu. z nim spokrewniony choć nie wykluczone, że syn, ani fundacja entuzjastów (nie wiem czy spokrewnionych).

Dyskusja przebiegała przewidywalnie to znaczy przełomowa lokomotywa zestawiona została z anachronicznym Chrobrym, który został zaliczony przez zięcia artysty do obiektów nieznośnie  martyrologicznych, o zgrozo, szpecących nasze miasto. Tematu jednak nie rozwinął i nie wiemy do dziś czyją właściwie martyrologię miał na myśli Związku Wieletów czy innych Luciców czy może Czechów albo mieszkańców wschodnich marchii Cesarstwa.

Artysta jak przystało na człowieka luzu nudził się w trakcie tych wywodów o przełomowości, więc teatralnym szeptem wydębił od swego zięcia i sponsora jeden lub kilka stuzłotowych banknotów i poszedł oglądać filmy wideo, z których przygarścią po pewnym czasie wrócił. Pani Agata S. usiłowała dorównać artyście w luzie więc wymieniała z nim uwagi przez całą szerokość sali w trakcie wypowiedzi mniej luźnych uczestników.

Publiczność jednak, a w każdym razie jej część nie podzielała rodzinno-luźnego nastroju i padło kilka gorzkich stwierdzeń o komercyjnej naturze przedsięwzięcia i reklamowaniu prywatnej firmy przy udziale władz i gruntów miejskich. Zięć artysty się przed tym zarzutem bronił, a sam artysta wykonując coś w rodzaju mutacji gestu Kozakiewicza stwierdził rezolutnie, że rzeczywiście Archicom ma teraz reklamę i to jaką!!!

Z takim właśnie przytupem „Lokomotywa do nieba” rozpoczęła przełomowe wzbogacanie przestrzeni miejskiej na placu Strzegomskim.