niedziela, 28 maja 2023

Znowu w Brideshead, czyli podróż do źródła

Obejrzałam sobie ekranizację powieści Evelyna Wough'a Brideshead revisited z lat osiemdziesiatych z Jeremy Ironsem w roli Charlesa Rydera i Anthony Andrewsem w roli Sebastiana Flyte'a. Świetny serial, intrygujaca powieść, niezłe aktorstwo... Wiele wspomnień z czasu, kiedy oglądałam go po raz pierwszy i czytałam powieść....

Wiem że zrobiono ileś nowszych wersji, ale nie zamierzam ich oglądać, gdyż sądząc po fragmentach, które widzialam, dokonano gwałtu na literackim pierwowzorze i zrobiono z niego historię o "zakazanej milości" - homoseksualnej znaczy - i młodzieńcu z nizin, który dostał sie w świat arystokracji i jest nim zafascynowany... 

Tymczasem powieść jest o grzechu, upadku, nawróceniu, miłości,  przyjaźni i drodze bohatera-agnostyka do Boga. Sam autor taką drogę przeszedł, więc można domniemywać, że Charles Ryder jest - przynajmniej w jakimś aspekcie - jego alter ego.

Robienie z przyjaźni Charlesa i Sebastiana homoseksualnego związku jest głębokim nieporozumieniem. W powieści występuje jawny homoseksualista Antoine, kolega bohaterów z Oxfordu, co raczej wskazuje, że temat nie był bynajmniej zakazany ani nieznany, więc autor nie musiałby kamuflować takiej relacji pod pozorem przyjaźni.

Pisałam już na tym blogu o tym, że nie wierzę w milość lesbijską i drażni mnie niepomierrnie imputowanie takiej "orientacji" postaciom historycznym i bohaterkom literackim tylko dlatego, że przyjaźniły sie z innymi kobietami.

Wszystko zaczyna się chyba od Freuda z jego obrazem człowieka sprowadzonego do genitaliów. Otóż twierdzę z przekonaniem, że jest to obraz głeboko falszywy. Czlowiek nie jest dodatkiem do swojego penisa czy też pochwy. "Niewiele od aniołów jest on umniejszony" dla wierzacych, a dla uczciwych agnostyków jest istotą wysoce skomplikowaną i tajemniczą.

Niewątpliwie istnieją ludzie obsesyjnie zainteresowani seksem na jakimś etapie życia. Miałam nawet takie koleżanki w liceum i na studiach, ale nie bylo ich znowu tak wiele, a mnie bardzo niewiele z nimi łączyło. Będę więc twierdzić z uporem, że sprowadzanie wszystkiego do seksu nie jest żadną normą, tylko poważnym odchyleniem od niej. 

Kobiety są pod dużą presją, żeby znaleźć sobie partnera życiowego w młodym wieku, aby założyc rodzinę, a mimo to relacje z mężczyznami nie są nigdy ich jedynym zainteresowaniem.. Podobnie dla normalnych mężczyzn, nawet w młodym wieku, istnieją sprawy ważniejsze od seksu...

Bardzo mnie bawią te wszystkie "aseksualne" i "demiseksualne" "orientacje wśród najnowszych odkryć LGBT+. Nie, to nie są żadne "orientacje" to jest NORMA! Nikt normalny nie myśli bez przerwy o seksie, ani go nie uprawia z kimkolwiek! Normalne kobiety nie szukają przypadkowego seksu, gdyż nie jest dla nich pociągający w najmniejszym stopniu. 

Bliskie przyjaźnie z osobami tej samej płci nie świadczą o homoseksualiźmie. To jest NORMA w młodości. W ten sposób ludzie się uczą bycia w relacji. Dokładnie tak jest w przypadku Charlesa, dla którego przyjaźń z Sebastianem jest wstępem do milości do jego siostry, Laury, prowadzącej z kolei do nawrócenia, czyli odnalezienia źródła wszelkiej miłości...