wtorek, 20 lutego 2018

O pięknym dr Mengele i szpetnych polskich chłopach.

W czasach kiedy jeszcze słuchałam radiowej dwójki  raz po raz serwującej odbiorcom - między wspaniałą muzyką -  wspomnienia Żydówek ukrywających się przed Niemcami w czasie okupacji, zostałam pozytywnie zaskoczona opowieścią jednej z nich. Była wtedy małą dziewczynką i matka ukrywająca się na wsi zataiła fakt jej istnienia przed gospodynią. Po pewnym czasie rzecz wyszła na jaw, matka poleciła córce udawać modlącą się chrześcijankę i tym zmiękczyła serce chłopki. Autorka stwierdziła w pewnym momencie swoich wspomnień, że został jej w pamięci ów zapach ludzi trudniących się pracą fizyczną i ich prostego jedzenia. 

To stwierdzenie wydało mi wtedy dziwne. Nie wiedziałam jeszcze, że "ocaleni z holokaustu" to wyłącznie ludzie zamożni, wykształceni i zasymilowani. Żydowska biedota - chasydzi - nie mieli najmniejszych szans na przeżycie. W pierwszej kolejności wyłapywani przez żydowską policję w getcie wysyłani byli do obozów w myśl hasła "motłoch musi zginąć". Gdyby nawet udało im się uciec natychmiast zdradziłby ich charakterystyczny wygląd i nieznajomość języka polskiego. Żydowskie elity gardziły nimi i wstydziły się, bez żalu płacąc  ich życiem za własne. Podobny stosunek (z domieszką lęku) miały zapewne do polskich chłopów - ludzi ubogich, ciężko pracujących i pobożnych. Autorka wspomnień czytanych w dwójce zapewne po raz pierwszy w życiu zetknęła się z prostymi ludźmi trudniącymi się pracą na roli. Ku swemu zaskoczeniu przekonała się, że to nie żadne egzotyczne, krwiożercze bestie, tylko istoty ludzkie  - w przeciwieństwie do żydowskich elit - gotowe ryzykować życiem dla ratowania innych. Zapach potu i prostej strawy oznaczał odtąd  bezpieczeństwo.

Ten szczegół wskazuje na to, że te konkretne wspomnienia nie były mistyfikacją stworzoną w celach merkantylnych. Autorka niewiele zarobiłaby pisząc ciepło o polskich chłopach, gdyż są szczególnie znienawidzeni przez elity lewicowe, które brzydzą się ubóstwem, pracą fizyczną i pobożnością. Wszystkie rewolucje zresztą chłopów mordowały bezwzględnie i brutalnie, żeby wspomnieć Vandeę, odkułaczanie i hołodomor. W mojej ulubionej kolędzie (Mizerna cicha) śpiewamy "hej ludzie prości, Bóg z wami gości". Doświadczenie często to potwierdza.

Wczoraj znalazłam na wPolityce omówienie artykułu amerykańskiej pisarki i poetki Danushy V. Goski na łamach izraelskiego dziennika "Haaretz" . Zamieszczam kilka fragmentów:
W mojej książce zbadałam, jak ludzie mówią o Holokauście, jego ofiarach i sprawcach. Wielu, ale nie wszyscy z tych, z którymi rozmawiałam mówili o Polakach zupełnie inaczej niż o Niemcach. Odnośnie Polaków używa się słownictwa trzewnego, z widocznymi odniesieniami do świata zwierząt. Np. w pamiętniku Fanii Fenelon z Auschwitz pod tytułem „Gra na czas”. Fenelon pisze, że Polacy wykazują „szczególnie niepokojące” bestialstwo; są „potworami”, „świniami”, „sukami”, „szkodnikami” 
Fenelon opisuje jednego z nazistowskich oficerów: „Boże, jaki był przystojny. Tak przystojny, że dziewczyny instynktownie uruchamiały dawno zapomniane odruchy z innego świata, i palcami poprawiały rzęsy, gryzły usta, by nabrzmiały oraz poprawiały spódnice i koszulki. Pod spojrzeniem tego człowieka znów poczuły się kobietami. Ten nazistowski oficer z lekkością i nieporównywalnym stylem nosił swój mundur. Śmiał się i żartował świadomy swojego uroku”. Tak Fenelon opisała Dr. Josefa Mengele 
"W ten sposób to nie niemieccy naziści tylko prości polscy chłopi stali się wzorem zbrodniarza Holokaustu. Łatwiej jest bowiem zaakceptować, że prości chłopi mordowali Żydów niż, że czyniły to światłe, postępowe, laickie i nowoczesne elity niemieckie, które przecież niemal niczym nie różnią się od dzisiejszych światłych, zachodnich elit"—twierdzi Goska. 
Według niej nazizm i naukowy rasizm nie wyrosły bowiem z wiosek ani kościołów. Tylko z uniwersytetów, miejsca które „miało zrobić z nas wszystkich lepszych ludzi.

Herbert twierdził, że "estetyka może być pomocna w życiu, nie należy lekceważyć nauki o pięknie", ale zupełnie nie przewidział, że argument estetyczny rozstrzygnie kwestię kto jest winien eksterminacji Żydów. Jakie szanse ma polski chłop trudzący się od świtu do nocy w pocie czoła w zestawieniu z zabójczo (w sensie dosłownym) przystojnym dr Mengele w mundurze od Hugo Bossa?

niedziela, 18 lutego 2018

O "żydowskich sprawcach holokaustu" i ich potomkach

Jestem świeżo po lekturze pamiętnika Calela (Calka) Perechodnika, żydowskiego policjanta z getta w Otwocku, który wcześniej znałam jedynie z fragmentów. Oryginał znajduje się w Yad Vashem i - o ile mi wiadomo - w Izraelu nigdy nie był w całości publikowany. Może czas dojrzał panie oburzony Netanjahu?!!!

Nie zamierzam pastwić się nad nieszczęsnym autorem, który aby zapewnić sobie bezpieczeństwo zgłosił się na ochotnika do policji wiedząc z czym to się je. Łapanki się skończyły - jak twierdzi - niezupełnie ściśle, gdyż tylko zmieniła się jego rola z łapanego na łapiącego. Świadectwo Perechodnika jest ciekawe z wielu względów - przede wszystkim pokazuje żydowską mentalność i strategię przetrwania.  Najkrócej rzecz ujmując wyżej postawieni w hierarchii tej społeczności usiłowali okupić swoje życie tymi niżej postawionymi - ubogimi, sierotami, starcami, kobietami i dziećmi. Kiedy ta ofiara okazała się niewystarczająca i Niemcy dobierali się im do skóry dopiero wzbiera w nich refleksja natury moralnej i pretensje do całego świata, że nikt im nie pomaga bezinteresownie.

Wyznam, że nie podzielam oburzenia autora, że po likwidacji getta w Otwocku okoliczna ludność rozszabrowuje pozostałe mienie, a następnie przejmuje domy. Szaber odbywał się przecież wcześniej za każdym razem, kiedy po wysłaniu kolejnej partii swoich braci na śmierć żydowscy policjanci dzielili się ich mieniem i "robili świetne interesy" jak to ujął Uszer Perechodnik, ojciec autora. Zresztą dziwne wydaje mi się, że ktoś, kto wielokrotnie i całkowicie świadomie przykładał ręki do śmierci swoich współplemieńców, w tym własnej żony i córeczki odczuwa wzmożenie moralne na widok zwykłej kradzieży. Pamiętam kiedy czytając "Ivanhoe" Waltera Scotta na słowa autora, że dla Izaaka z Yorku wartość złota była porównywalna do wartości życia jedynej córki (pięknej Rebeki), oburzyłam się w swoim 13-letnim czystym serduszku na tak niesprawiedliwy zarzut. Po lekturze pamiętnika Perechodnika mam poczucie, że sir Walter wiedział o czym pisze.

Troska o rzeczy jest w tym świadectwie o wiele bardziej wyraźna niż o życie ludzi. Kiedy ojciec Calka dowiaduje się o wywiezieniu synowej i 2-letniej wnuczki na śmierć zdecydowanie bardziej poruszony jest faktem, że syn nie dopilnował rzeczy pozostawionych przez niego w getcie (sam ukrywał się w polskiej dzielnicy) i nie robił równie "świetnych interesów" jak inni policjanci. Kołdry, angielskie garnitury, "przewleczenia", zegarki i amerykańskie dolary zaszyte w ubraniu występują w narracji na równych prawach jak ludzie. Być może dlatego przywłaszczenie sobie tego mienia przez Gojów jest w oczach autora zbrodnią porównywalną do eksterminacji narodu (w której zresztą sam aktywnie bierze udział).

Nieustanne pretensje do Polaków są o tyle dziwne, że Perechodnik, jego ojciec i matka cały czas korzystają z ich pomocy. "Magister" proponował mu przechowanie córeczki w dobrych warunkach u własnej bezdzietnej siostry. Calek sprawę zaniedbał aż było za późno, podobnie z kennkartą dla żony.
Konduktor Wacław bezinteresownie pomaga biednej Gieni załatwiając jej schronienie u pani Heli. Tamże, tą samą drogą trafia cała rodzina Perechodników. Jako ludzie zamożni płacą za miejsce i utrzymanie, ale Gienia tolerowana jest za fryko. Pani Hela, przedstawiona dość odpychająco, cały czas ryzykuje życiem. Stary Perechodnik codziennie awanturuje się grożąc, że znajdzie lepsze miejsce, nawet jego syn jest zażenowany takim zachowaniem.

W trakcie likwidacji getta w Otwocku z polskiej dzielnicy przywleczono także dwie córki Żyda "przechrzty" wychowane jako katoliczki. Jedna z nich, zamężna z Polakiem, z dzieckiem na ręku jest w wysokiej ciąży. Ludzie się burzą, interweniuje miejscowy ksiądz, egzekucja zostaje wstrzymana.
Perechodnik pisze o tym z wyraźną pretensją, że Polacy zaprotestowali tylko w tym jednym przypadku.  Mi natomiast nasuwa się pytanie skąd Niemcy w ogóle wiedzieli, że te kobiety są Żydówkami. W Warszawie to Judenrat udostepnił  okupantom spis ochrzczonych Żydów do 3 pokoleń wstecz. Wielu z nich nie wiedziało nawet o swoich korzeniach. Zemsta "współbraci" za odstępstwo od religii przodków?

Ludzie o czym wy mówicie?!! Wy dla których biedny współplemieniec miał wartość wyłącznie jako waluta którą można opłacić swoje przeżycie, zdecydowanie mniejszą niż ubrania kołdry, wysokie buty i "przewleczenia"!!! Jakie macie moralne prawo oczekiwać, że ktokolwiek będzie dla was ryzykował życiem swoim i własnej rodziny?!!! Wy którzy pakowaliście żony i dzieci do bydlęcych wagonów jadących do Treblinki byle tylko ocalić swoją dupę!!!

Ben Gurion miał powiedzieć do Żydów przybyłych do Palestyny tuż po wojnie "Jeśli przeżyliście to znaczy, że jesteście ostatnimi łajdakami" (cytuje z pamięci za dr Ewą Kurek). Myślę, że trafił w sedno. Nic dziwnego, ze potomkowie tych łajdaków znaleźli godny swoich przodków sposób na robienie "świetnych interesów" - przypisywanie winy za holokaust wszystkim, którzy się nie wykupią sowitym haraczem. Prawda jest jednak taka, eksterminacja owych biednych pejsatych, chałatowych chasydów nigdy by się nie udała, gdyby nie judenraty i policja żydowska rekrutująca się z żydowskich elit - ludzi wykształconych, zamożnych i przystosowanych.

Ciekawe, że Agnieszka Holland kiedyś chciała zrobić film na podstawie pamiętnika Perechodnika - surprise, surprise - żaden producent na zachodzie nie był zainteresowany tematem! Może Polski Instytut Sztuki Filmowej podjąłby wyzwanie? Panie i Panowie, którzy tak nawołujecie do rozliczeń w trudną, a nawet haniebna przeszłością, oto zadanie dla was!!! Rozliczcie się w końcu WŁASNĄ hańbą!!!

Bardzo mnie cieszy, że premier Morawiecki napomknął o "żydowskich sprawcach holokaustu", gorzej z ustawą reprywatyzacyjną. Czyżby została poświęcona na rzecz czegoś tam? Przed hucpiarzami nie wolno się cofać, tylko ich to rozzuchwala!!! Pod żadnym pozorom nie wolno traktować Żydów jak święte krowy!!! Ich siła bierze się wyłącznie z naszej słabości i zastraszenia. Nie jesteśmy nic winni potomkom członków Judenratów i policjantów z getta (o komunistycznych oprawcach nie wspominając). Ich przodkowie z trupa Polski próbowali wykroić sobie autonomię i w ogromnej mierze przyczynili się do eksterminacji własnego narodu. Wszyscy porządni Żydzi zginęli, wielu z nich pozostawiło pamiętniki, zapiski, wiersze dające świadectwo prawdzie. Zróbmy z nich w końcu użytek!!!



czwartek, 8 lutego 2018

O naiwności i polityce

Pisałam już kiedyś na tym blogu jak bardzo zachowania grupy ludzi przypominają zachowania stada zwierząt. Jeszcze bardziej szokujące jest podobieństwo polityki międzynarodowej do ustalania hierarchii w stadzie. Poszczególne kraje zachowują się jak jednostki, które wypracowują porządek dziobania. Podobieństwo do mechanizmów stadnych jest jeszcze wyraźniejsze niż w przypadku pojedynczych ludzi, z tym że doprawione perfidią zgoła szatańską.

Jestem pod wrażeniem podobieństwa sytuacji mojego kraju na arenie międzynarodowej do sytuacji w których nie raz sama się znajdowałam w życiu. Bardzo dobrze znane mi są próby oczerniania przy pomocy zarzutów wziętych z kosmosu, zastraszania celem wymuszenia ustępstw, zmasowanego ataku, do którego przyłączają się osoby pozornie życzliwe czy wściekłość stada gdy dotychczasowa ofiara wychodzi z roli, w której ją obsadziło itp.

Zawsze tłumaczyłam sobie takie sytuacje faktem, że jestem "jednostką bardziej wrażliwą, gorzej przystosowaną" jak mnie ktoś wnikliwie określił. Czy jednak można takie cechy przypisać krajowi? A jeśli tak, to skąd się biorą we wspólnocie narodowej? Przecież składa się ona z  najprzeróżniejszych osób, a te bardziej wrażliwe, gorzej przystosowane nigdy nie dzierżą steru rządów, ani nie należą do elit. Z punktu widzenia kogoś takiego, każdy jest sprytniejszy, zaradniejszy i lepiej urządzony w życiu. Jakim cudem więc kraj złożony z ludzi zaradnych, sprytnych i umiejących się urządzić w życiu, na arenie międzynarodowej przypomina jednostkę bardziej wrażliwą i mniej przystosowaną ? Czy jest to kwestia historii, sąsiedztwa, wierności tradycji, zasobów czy też wadliwego mechanizmu wyłaniania elit?

A może wszyscy rzeczywiście jesteśmy bardziej wrażliwi i mniej przystosowani, a ci którym się powiodło w  życiu  zawdzięczają to wyłącznie powiązaniom rodzinno-towarzyskim? Obawiam się, że coś takiego musi mieć miejsce. Nasza krajowa hierarchia stadna nie jest kompetencyjna. Mechanizm wynoszenia ludzi na najważniejsze stanowiska nie promuje zdolności i kompetencji tylko wynika z powiązań rodzinno-towarzyskich. Jeśli to się nie zmieni czarno widzę naszą przyszłość.

Widziałam dzisiaj na YouTube wczorajsze "W tyle wizji". W ramach sondy zaprezentowanej w programie pewien Cygan wypowiadał się ciepło o Polsce. Jednym z powodów, dla których dobrze mu się tu żyje jest fakt, że "Polak to katolik i jest naiwny" jak się wyraził. Z punktu widzenia Cygana naiwność otoczenia jest okolicznością sprzyjającą, w polityce międzynarodowej natomiast najgorszą wadą jaka można sobie wyobrazić.

Wygląda na to, że nie mnie jedną uczono za młodu "bądź dobra dla innych, a inni będą dobrzy dla ciebie". Tego rodzaju przedziwne nauki kładłam na karb kresowego pochodzenia, wykorzenienia i nie przystawania do nowych warunków moich rodziców. Nie sądziłam, że podobne przekonanie podzielają osoby odpowiedzialne za politykę zagraniczną naszego kraju. Może to jest przekazywane genetycznie? Pamiętam jak w liceum śmialiśmy się z "wątku polskiego" pewnej amerykańskiej powieści (nie pamiętam tytułu, ani autora). Autor pisze o Polakach pracujących w kopalni gdzieś na zachodzie, ze "to dziwni ludzie, nie rozumieją zła". Byli tak skrajnie naiwni, że nie mieściło im się w głowie, że ktoś może ich oszukać, nie zapłacić za pracę itp.

Wypada przyznać mu rację, zwłaszcza jeśli chodzi o naszych polityków. Z naiwnością do twarzy może być tylko bardzo młodej, uroczej i bardzo dobrze chronionej córeczce wysoko postawionego tatusia, ale nigdy ludziom, na których barkach spoczywa odpowiedzialność za los milionów współobywateli. Ludzie, ogarnijcie się!!!


sobota, 3 lutego 2018

Sorry Poland, business is business

Wszystkim, którym opadły szczęki po reakcji Izraela na stwierdzenie oczywistości, że niemieckie obozy nie były polskie, pragnę przypomnieć jak działa żydowska polityka historyczna.
Niektórzy ze straży przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim co zaszło. Ci zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli "Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli go gdyśmy spali. A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu" Ci więc wzięli pieniądze i uczynili jak ich pouczono. I tak rozniosła się ta pogłoska między Żydami i trwa aż do dnia dzisiejszego (Mt.28, 11-15)
Warto pamiętać, że nienawiść Żydów do Chrześcijan istniała nie tylko na długo przed etnicznymi czystkami II WŚ, ale przed uformowaniem się państwa polskiego. W czasach kiedy żydowscy kupcy zapuszczali się na nasze ziemie po słowiańskich niewolników już nienawidzili Chrystusa i utożsamiali go ze złowieszczym Hamanem z księgi Estery, który planował wymordować Żydów w imperium Perskim. W czasie swojego radosnego święta Purim przywiązywali do krzyża jakieś stworzenie np owcę lub nawet chłopca-goja i znęcali się nad nim jako zastępczym Hamanem- Jezusem, aż wyzionął ducha. Czasem  wykradali hostię celem zbezczeszczenia, albo pastwili się nad krucyfiksem. Naprawdę trudno prostodusznym europejskim umysłem pojąc drogę od Hamana do  Jezusa, brakuje nam talmudycznego treningu.

Patrząc na niektóre zupełnie niewspółmierne reakcje Żydów lub Arabów nabieram podejrzenia, że zwyczaj zawierania małżeństw miedzy pierwszymi kuzynami odbił się niekorzystnie na ich poczytalności i zdrowiu psychicznym w ogóle. A może ta niewiarygodna roszczeniowość, nadpobudliwość i przekonanie, że reszta świata istnieje wyłącznie po to aby im służyć ma jakiś związek z temperamentem? A może to tylko przebiegła taktyka udawania wariata, żeby naiwni Goje zgodzili się na wszystko, aby uniknąć wybuchu szału  i oplucia jadem? Cokolwiek to jest przydaje się w biznesie, zwłaszcza z europejskimi jeleniami pełnymi "chrześcijańskich przesądów" jak trzymanie się prawdy historycznej, uczciwość czy sprawiedliwość.

W dzisiejszym Salonie Dziennikarskim ks. Zieliński opowiedział jak w latach 90-tych podczas wycieczki po Ziemi Świętej arabski kierowca Abdul za każdym razem kiedy podjeżdżał do izraelskiego Check pointu wyciągał spod siedzenia tabliczkę z napisem Biblische Reisen Stuttgart. Na jej widok żołnierze wyprężeni jak struny salutowali i przepuszczali autobus bez kontroli, choć sprawdzali wszystkie inne włoskie, francuskie itp  Kluczem do wyjaśnienia tego fenomenu jest oczywiście biznes. Ofiary obozów i czystek etnicznych nikogo w Izraelu nigdy nie obchodziły. Po wojnie ocaleni z obozów zagłady byli nazywani "mydłem" i traktowani z pogardą. Odszkodowania dostawali wyłącznie od państwa niemieckiego, nigdy od żydowskich organizacji przemysłu holokaustu (vide Holocaust Industry Normana Finkelsteina). Z tą samą pogardą policjanci żydowscy traktowali swoich współbraci w getcie (Spowiedź Calka Perechodnika, Eichman w Jerozolimie Hannah Arendt). Elity żydowskie będą współpracować dokładnie z każdym jeśli można na tym zarobić. Niemcy są faworyzowani, bo dzięki ostatecznemu rozwiązaniu dostarczyli żyły złota, którą można eksploatować do końca świata. My, jako najpoważniejsi konkurenci biznesowi podlegamy najbardziej brutalnej próbie wyeliminowania z rynku.

Mamy jednak asa w rękawie - udział Żydów w komunistycznym horrorze - którego teraz powinniśmy wyjąć, jak słusznie sugeruje prof. Nalaskowski na portalu wpolityce,pl


czwartek, 1 lutego 2018

Żydzi kontra Logos

Czarne chmury zebrały się nad Polską. Nie walczymy jedynie z gromadą nadpobudliwych, rozpuszczonych ponad miarę aroganckich Żydowinów z Izraela, rządem USA siedzącym u nich w kieszeni, pomiotami Hitlera i Stalina i dziwnie bezkarną gromadą miejscowych zdrajców na usługach obcych potęg. Ewidentnie jesteśmy także celem ataku sił ciemności.

Myślę, że każdy katolik powinien przeczytać książkę E. Michaela Jonesa Jewish revolutionary spirit przetłumaczoną na polski jako Gwiazda i krzyż. Autor stawia tezę, że odrzucenie Jezusa przez naród wybrany było zarazem odrzuceniem Logosu, boskiego porządku, racjonalności  świata. Ci, którzy go przyjęli - Żydzi i poganie - stali się nowym Izraelem, ci, którzy odrzucili synagogą Szatana.

Judaizm rabiniczny powstał w opozycji do Chrześcijaństwa i ma niewiele wspólnego z biblijnym - w tym sense żydzi nie są naszymi braćmi w wierze - starszymi ani młodszymi. Talmud unieważnia zapisy Tory np dopuszcza homoseksualizm tłumacząc, że chłopiec lat 9-u nie jest jeszcze mężczyzną, więc biblijny zakaz współżycia mężczyzn ze sobą nie ma zastosowania (i  tak dalej w tym duchu).

W Talmudzie Maria jest nierządnicą, która zadała się z rzymskim żołnierzem zwanym Panthera, a owocem tego związku był Jezus, fałszywy mesjasz, który smaży się we wrzących ekskrementach przez całą wieczność. W tym kontekście obrzucanie nas gównem przez duchowych spadkobierców tej tradycji przynosi nam zaszczyt, umieszcza nas w najlepszym możliwym towarzystwie.

Jeżeli ktoś uważał, że określenie Synagoga Szatana pełne jest retorycznej przesady, teraz chyba nie ma żadnych wątpliwości co do jego trafności.