czwartek, 8 lutego 2018

O naiwności i polityce

Pisałam już kiedyś na tym blogu jak bardzo zachowania grupy ludzi przypominają zachowania stada zwierząt. Jeszcze bardziej szokujące jest podobieństwo polityki międzynarodowej do ustalania hierarchii w stadzie. Poszczególne kraje zachowują się jak jednostki, które wypracowują porządek dziobania. Podobieństwo do mechanizmów stadnych jest jeszcze wyraźniejsze niż w przypadku pojedynczych ludzi, z tym że doprawione perfidią zgoła szatańską.

Jestem pod wrażeniem podobieństwa sytuacji mojego kraju na arenie międzynarodowej do sytuacji w których nie raz sama się znajdowałam w życiu. Bardzo dobrze znane mi są próby oczerniania przy pomocy zarzutów wziętych z kosmosu, zastraszania celem wymuszenia ustępstw, zmasowanego ataku, do którego przyłączają się osoby pozornie życzliwe czy wściekłość stada gdy dotychczasowa ofiara wychodzi z roli, w której ją obsadziło itp.

Zawsze tłumaczyłam sobie takie sytuacje faktem, że jestem "jednostką bardziej wrażliwą, gorzej przystosowaną" jak mnie ktoś wnikliwie określił. Czy jednak można takie cechy przypisać krajowi? A jeśli tak, to skąd się biorą we wspólnocie narodowej? Przecież składa się ona z  najprzeróżniejszych osób, a te bardziej wrażliwe, gorzej przystosowane nigdy nie dzierżą steru rządów, ani nie należą do elit. Z punktu widzenia kogoś takiego, każdy jest sprytniejszy, zaradniejszy i lepiej urządzony w życiu. Jakim cudem więc kraj złożony z ludzi zaradnych, sprytnych i umiejących się urządzić w życiu, na arenie międzynarodowej przypomina jednostkę bardziej wrażliwą i mniej przystosowaną ? Czy jest to kwestia historii, sąsiedztwa, wierności tradycji, zasobów czy też wadliwego mechanizmu wyłaniania elit?

A może wszyscy rzeczywiście jesteśmy bardziej wrażliwi i mniej przystosowani, a ci którym się powiodło w  życiu  zawdzięczają to wyłącznie powiązaniom rodzinno-towarzyskim? Obawiam się, że coś takiego musi mieć miejsce. Nasza krajowa hierarchia stadna nie jest kompetencyjna. Mechanizm wynoszenia ludzi na najważniejsze stanowiska nie promuje zdolności i kompetencji tylko wynika z powiązań rodzinno-towarzyskich. Jeśli to się nie zmieni czarno widzę naszą przyszłość.

Widziałam dzisiaj na YouTube wczorajsze "W tyle wizji". W ramach sondy zaprezentowanej w programie pewien Cygan wypowiadał się ciepło o Polsce. Jednym z powodów, dla których dobrze mu się tu żyje jest fakt, że "Polak to katolik i jest naiwny" jak się wyraził. Z punktu widzenia Cygana naiwność otoczenia jest okolicznością sprzyjającą, w polityce międzynarodowej natomiast najgorszą wadą jaka można sobie wyobrazić.

Wygląda na to, że nie mnie jedną uczono za młodu "bądź dobra dla innych, a inni będą dobrzy dla ciebie". Tego rodzaju przedziwne nauki kładłam na karb kresowego pochodzenia, wykorzenienia i nie przystawania do nowych warunków moich rodziców. Nie sądziłam, że podobne przekonanie podzielają osoby odpowiedzialne za politykę zagraniczną naszego kraju. Może to jest przekazywane genetycznie? Pamiętam jak w liceum śmialiśmy się z "wątku polskiego" pewnej amerykańskiej powieści (nie pamiętam tytułu, ani autora). Autor pisze o Polakach pracujących w kopalni gdzieś na zachodzie, ze "to dziwni ludzie, nie rozumieją zła". Byli tak skrajnie naiwni, że nie mieściło im się w głowie, że ktoś może ich oszukać, nie zapłacić za pracę itp.

Wypada przyznać mu rację, zwłaszcza jeśli chodzi o naszych polityków. Z naiwnością do twarzy może być tylko bardzo młodej, uroczej i bardzo dobrze chronionej córeczce wysoko postawionego tatusia, ale nigdy ludziom, na których barkach spoczywa odpowiedzialność za los milionów współobywateli. Ludzie, ogarnijcie się!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz