piątek, 27 września 2013

O walce duchowej małe co nieco

To zupełnie niezwykłe, jak przyjęcie do wiadomości czy też zdanie sobie w pełni sprawy, że istnieją byty duchowe, które - mówiąc oględnie - nie są nam życzliwe, zmienia wszystko.
Myśl, że to co brałam za moją gorycz, moją rozpacz, moje myśli samobójcze, moje zwątpienie, mój lęk, moją potrzebę kontroli może być suflowane przez kogoś, kto ma swoją własną agendę stojącą w, jaskrawej sprzeczności z moimi celami życiowymi, ze szczególnym uwzględnieniem mojego dobra, jest odświeżająca.
Zawsze uważałam, ze człowiek wędrujący po kraju Mordor, gdzie zaległy cienie potrzebuje przede wszystkim dobrej mapy i kompasu oraz wiedzy z kim może mieć do czynienia i jak się przed nim bronić.
Co dziwne, Kościół Katolicki, który taką wiedzę i rozeznanie ma na stanie, zachowuje się czasem tak, jakby się jej wstydził.

czwartek, 26 września 2013

O goryczy i wdzięczności

Po długim okresie taplania się w gniewie i goryczy doszłam do wniosku, że jeżeli nie chcę w tym utonąć, to jedynym rozsądnym wyjściem jest postawa wdzięczności tzn.. świadome jej przyjęcie.
 Przyszło mi to do głowy, kiedy szłam na zajęcia z moimi młodymi klientami tak ustawionymi w życiu, że wolę nie dochodzić kim byli ich rodzice i dziadkowie.

Ciekawe jak długo wytrwam tym razem...

poniedziałek, 23 września 2013

Jest JEDEN Bóg?

Zawsze modliłam się do Boga, który "dźwiga z prochu nędzarza i podnosi z gnoju ubogiego (albo odwrotnie, nie pamiętam dokładnie), aby posadzić go wśród książąt, książąt swego ludu", do Boga, który sprawia, że bezpłodna rodzi siedmioro i temu podobne figle.
 Widzę działanie tego Boga w życiu wielu ludzi, w tym niewierzący i niepraktykujący są nadreprezentowani. Natomiast nie widzę w swoim własnym życiu.
 Wołam w przestrzeń i czuję, że jest pusta, że nie ma tam tego, do którego wołam przez całe moje życie (lat 47 i coś). Czuję rozpacz.
Natomiast cały czas gdzieś za moim ramieniem ktoś rozsądny mówi do mnie: "teraz o tym nie myśl, bo zwariujesz", "zajmij się tekstem, który masz napisać", albo "poproś właściciela mieszkania, żeby przedłużył ci okres wypowiedzenia ze względu na złamaną rękę" itp. Są to rzeczy rozsądne i zdroworozsądkowe, jakby mówił je ktoś życzliwy, może życzliwy współwięzień, który odsiaduje w tej samej celi, ale znacznie dłużej i wie jak przez to przejść, żeby nie zwariować. Taki ktoś jest i jest życzliwy, ale nie można poprosić go o znalezienie pracy czy coś w tym stylu, bo jego kompetencje tam nie sięgają.
Kim więc jest?
Czy ma jakiś związek z Bogiem Biblii? Z Chrystusem? Z Aniołem Stróżem?
Gdyby przez jakiś nadzwyczajny przypadek ktoś znał odpowiedź na te pytania, będę niezmiernie wdzięczna za podzielenie się nią ze mną.