poniedziałek, 30 listopada 2020

Z życia seksualnego elit III RP

Znowu trafiłam niechcący na filmik niejakiej Maliny Błańskiej pod wdzięcznym tytułem "Ile zarobiłam na byciu towarem" Otóż historia dotyczy (chyba) roku 2013, kiedy to pojawiły się plotki, że były tenisista Wojciech Fibak ciągle prowadzi działalność polegającą na stręczeniu ubogich młodych dziewcząt nadzianym starym facetom.( o ile mi wiadomo po raz pierwszy skandal z tym związany wybuchł o wiele wcześniej, ale mogę się  mylić)

Rzeczona Malina, wówczas dziennikarka "Nie" Urbana, postanowiła zrobić tzw, "wcieleniowkę". Napisała sms do Fibaka, że jest własnie taką biedną dziewczyną i szuka sponsora. Natychmiast się z nią skontaktował z innego numeru i umówił na spotkanie. Założyła ,więc jak sama mówi, spodnie "które ledwie zakrywały grzywkę", kozaki i obcisły sweterek "nie bardzo wyuzdany". Fibak ją obejrzał, a następnie zaprosił na zaplecze swojej galerii celem przetestowania. Udało jej się wymowić pod pozorem okresu. 

Jej niedoszłym sponsorem miał być bogaty polski Żyd mieszkajacy w NY, fundator jednego z największych muzeów w Warszawie. W zamian za usługi seksualne miał jej pomagać opłacić czynsz, studia i doładowywać telefon.

Dziennikarka wszystko nagrała i poleciała z tym materiałem do znajomego pracującego w "Pudelku" z pytaniem kto, jego zdaniem, może być zainteresowany tym materiałem. Ten stanowczo odradził jej Gazetę Wyborczą, gdyż  (jak wszyscy wiedzą) dziewczyna Michnika jest również pozyskana via Fibak.

Materiałem zainteresował się Sylwester Latkowski z Wprost i opublikował tekst Błańskiej, płacąc jej 4 tys. PLN. Urban w swoim "Nie", gdzie była formalnie zatrudniona, nie chciał go wydrukować, gdyż ewidentnie nie widział nic szczególnie niestosownego w zachowaniu i procederze Fibaka. Taka drobna ludzka słabostka, jak nie przymierzając palenie papierosów lub upodobanie do słodyczy. Natomiast Daniel Passent na blogu z wyżyn swojego autorytetu potępił Błańską za prowokację i Latkowwskiego za publikację, Fibak według jego optyki padł ofiarą hien. Jego proceder natomiast żadnej nagany moralnej nie doczekał.

Sama Błańska opowiadając tę historię zarzeka się kilkakrotnie, że ona nie ocenia, ani tym bardziej nie potępia wyborów "sponsorowanych" dziewczyn tym bardziej, że w jej bezpośrednim otoczeniu wiele takich jest. Oburzała ją natomiast niska cena, którą się za ich usługi proponuje.

Myślę, że ta historia nieźle pokazuje jaka jest mentalność "elit" lewicowo-liberalnych, które przyznają sobie prawo do pouczania tubylczego "mniej wartościowego narodu" (copyright by Michalkiewicz) na każdy temat. Ciekawym szczegółem jest też aspekt etniczny tej historii - klientami są Żydzi, rajfurem goj a usługodawczyniami sziksy. Chamski goj - dziennikarz nietaktownie proceder obnaża - a ci o "pierwszorzędnych korzeniach" są tym zniesmaczeni... III RP w pigułce!


czwartek, 26 listopada 2020

Moja obrona

Dzieje się: polsko- węgierskie veto, raport Mccarricka, sprawa kardynała Gulbinowicza,  a w tle wściekłe macice podobno strasznie spostponowane przez policję. Ja jednak rejestruje to jednym uchem tudzież okiem, gdyż w końcu doczekałam obrony mojej przenoszonej pracy doktorskiej!!!

Profesor D. nieco wprawdzie stonował swoją recenzję (ominął fragmenty szczególnie pełne jadu), ale po jej odczytaniu wyliczył ilu miał doktorantów, ilu z nich obroniło się z wyróżnieniem i dodał, że nawet ten, który nie został dopuszczony, miał pracę na nieporównywalnie wyższym poziomie niż moja. Słowem jest to najgorsza praca doktorska, jaką widział w życiu! Zaapelował do członków komisji (prawie ze łzami w oczach), żeby w trosce o rangę tytułów naukowych uwalili mnie co prędzej. Wydawał się przy tym szczery i prawdopodobnie miał rację.

Druga recenzja, znacznie łagodniejsza, nie pozbawiona była poważnej krytyki. Pytania, nawet od osób życzliwych też bywały kłopotliwe, choć rzucono mi dwa "koła ratunkowe". Wygłosiłam, comta sobie przygotowała w odpowiedzi na recenzje, odpowiedziałam dość kulawo na pytania. Przewodnicząca komisji zapytała członków czy są usatysfakcjonowani tym, co usłyszeli. Nie byli. Wszystkie życzliwe twarze tchnęły smutkiem.

Podczas części niejawnej patrzyłam z okna korytarza na świat pełen słońca i układałam sobie w głowie jak zakomunikuje znajomym, że padłam na obronie. Kilka dni wcześniej zaprosiłam ludzi z roku (obrona online, tylko ja i promotor na sali), nie wszystkim udało się połączyć.

Jakież było moje zaskoczenie, kiedy usłyszałam od rozpromienionej przewodniczącej komisji, że obrona została przyjęta. Zapomniałam z tego wszystkiego wygłosić jakiejś mowy z podziękowaniem dla promotora (a szczerze mówiąc nie wiedziałam, że się ode mnie tego oczekuje). Wręczyłam mu wprawdzie drobny dowód wdzięczności w postaci bombonierki (z racji niemożności zaproszenia na jakiś obiad), ale niesmak pozostał.

Poleciałam do kościoła św. Michała na adorację. Pięć minut nie minęło jak zadzwonił nasz były starosta roku, który nawet po 31 latach od zakończenia studiów poczuwa się do tej funkcji.Wszystko widział i pełen był podziwu, że po recenzji profesora D. i jego dramatycznym apelu do członków komisji, zamiast wybiec z płaczem, byłam w stanie cokolwiek powiedzieć! Inni ludzie z roku komentowali ten ekscytujący event w podobnym tonie.

Napisałam do promotora z przeprosinami za mój karygodny nietakt, odpowiedział, że zważywszy "napiętą atmosferę" nie ma mi tego za złe i że bardzo się cieszy, że nasza współpraca nareszcie się zakończyła (w to akurat wierzę bez trudu).

Co za ulga! Podobno odmłodniałam o 15 lat (czyli czterdziestka)!


piątek, 13 listopada 2020

Vernichtung Lebensunwerten Lebens, czyli witajcie w UE

Stary Adolf ma radochę w swoim kotle patrząc na UE  - Vernichtung Lebensunvertes Leben w pełnym rozkwicie - aborcja eugeniczna, a nawet zabijanie dzieci zdrowych na życzenie. Program eutanazji przeszedł jego najśmielsze oczekiwania można uśmiercać nie tylko staruszków wbrew ich woli, lecz także 12 letnie dzieci, fizycznie zdrowe.  Że aspekt rasowy mało eksponowany? Keine Angst - Untermenschen słowiańscy dobrze nadają się do niewolniczej pracy, a ich gówniane państewka można kolonizować bez wypowiadania wojny w ramach UE, do której sami chcieli wejść! 

Nawet w Polsce koncepcja Lebensunvertes Leben ma się dobrze. Także duchowni opowiadają się za kompromisem aborcyjnym, dając publicznie świadectwo swojej niewiary, że wartość życia ludzkiego nie zależy od stanu zdrowia. Człowiek przyznając sobie prawo do decyzji, które życie jest warte życia, a które nie, zajmuje miejsce Boga. Nikt już w niego naprawdę nie wierzy? 

Pamiętam taką pieśń śpiewaną przez przyjaciółkę z czasów studenckich:

Mój Bóg wykuwa słowem wieki,

 a chwila rani go jak mieczem, 

Mój Bóg straszliwy i daleki, 

a bliski jak płaczące dziecię

Tak, straszliwy! W Biblii powszechne jest przeświadczenie, że kto go ujrzy nie może pozostać żywy. Taka jest przepaść bytowa między Stwórcą i stworzeniem. Mistycy - aby się do niego "bezkarnie" zbliżyć - musieli przechodzić bardzo bolesne oczyszczenie, gdyż wobec nieskończonego Dobra, Prawdy i Piękna ujawnia się cała nędza ludzkiej natury. Tym wyjątkowym duszom mówił o swoim miłosierdziu, ale równie często (lub częściej) o piekle, które bynajmniej nie jest puste.

Wszyscy zatraciliśmy tzw bojaźń bożą. Kaznodzieje w stylu o.Szustaka OP drą łacha z piekła i potępienia mizdrząc się do ludzi "tam, gdzie ich można znaleźć".  "Głębia przyzywa głębię", a narcyzm duszpasterza przemawia do narcyzmu jego słuchaczy. Kogo im głosi Chrystusa, czy siebie na wszystkie możliwe sposoby? A jakie właściwie jest przesłanie tzw "Listu zwykłych księży" poza virtue signalling w stronę lewico-liberalnych salonów. Na szczęście znalazło się 25 sprawiedliwych w Zakonie Kaznodziejskim, którzy odpowiedzieli na ten mętny, a zważywszy kontekst, haniebny wywód postępowych księży-celebrytów.

Policja, która nie ma śmiałości, żeby ująć przestępcę, gdyż ten ogłosił się "osobą niebinarną", na Marszu Niepodległości strzela starszym ludziom  z bliska w twarz z broni gładkolufowej. Hordy z spod znaku Hitler Jugend mogą przez wiele dni paraliżować miasta, torturować ludzi hałasem, spalinami i obscenicznymi hasłami, smarować wszystko po drodze czerwoną farbą, o zakłócaniu nabożeństw nie wspominając, a stróże porządku nie tylko nie reagują, ale swoją agresję kierują na osoby zgłaszające łamanie prawa. Przyznam, że nie rozumiem w co gra PIS. Ten straszny autorytarny reżim nie panuje nad policją? Zrobić Macierewicza ministrem, on sobie poradzi!

Pewna youtuberka - niejaka Malina Blańska czy też Balbina Mlańska - zamieściła swoją głęboko idiotyczną wypowiedź o wizycie u prof. Chazana. Chciała zażądać, żeby założył jej spiralę i nagrać jego odmowę. Ginekolog w sposób bardzo profesjonalny ją zbadał i powiedział, że rany po wielu poronieniach powinny się najpierw wygoić. Cały perfidny plan wziął w łeb. Jaki jest zarzut? Ano taki, że to bardzo miły, wzbudzający zaufanie starszy pan i kobiety mu wierzą. Komentatorzy nie pozostawili na niej suchej nitki, ale znalazło się kilka głosów porównujących ginekologa do dr Mengele. Goebbels wiecznie żywy prawie się zakrztusił ze śmiechu w swoim kotle.

Wszędzie namolne goebbelsowskie odwracanie znaczeń, zwłaszcza w pop kulturze. W norweskim serialu "Przybysze" (Beforeigners) chrześcijanie są sportretowani jako paskudni nienawistnicy posuwający się do przemocy w najbardziej radykalnej formie pod najlżejszym pretekstem, a pogańscy wikingowie to oczywiście pokojowi i tolerancyjni ludzie rodzinni, lubiący dobrze wypić i zjeść w gronie przyjaciół. Jakże przerażające są więc słowa św. Olafa, że jedzie zrobić porządek z tymi pogańskimi psami!!! Miał przy tym na myśli współczesnych Norwegów! Ratuj się kto może!



 


środa, 4 listopada 2020

O namawianiu kobiet do heroizmu

Osobiście bardzo brakuje mi głosu o. Pilśniaka OP w dyskusji o dopuszczalności aborcji eugenicznej.

Jakieś 20 lat temu bardzo intensywnie namawiał samotne kobiety, żeby adoptowały dzieci autystyczne. To miało nadać sens ich bezwartościowemu życiu. Pamiętam jak podeszłam do niego na przerwie w wykładzie w ramach Dominikańskiej Szkoły Wiary zachęcona tym co mówił czy też sposobem w jaki to mówił. Na widok młodej niewiasty (długo wyglądałam znacznie młodziej niż to wskazuje metryka) zrobił się nawet dość zalotny, aż do momentu, kiedy zrozumiał, że jestem jedną z tych bezwartościowych samotnych kobiet zadających kłopotliwe pytania. Twarz mu się zmieniła, wszelka figlarność ulotniła się bez śladu, a zastąpiła ją nieprzejednana surowość z odcieniem niechęci czy wręcz obrzydzenia. Nie pamiętam czy właśnie wtedy usłyszałam po raz pierwszy o adopcji dzieci autystycznych jako jedynej dostępnej mi drodze zbawienia, czy też było to w drugiej części wykładu. Faktem jest, że od tego czasu zetknęłam się z tą koncepcją wielokrotnie (o. Pilśniak intensywnie udzielał się w mediach).

Bardzo ciekawe jest, że nigdy nie słyszałam takich rad udzielanych np ludziom zmagającym się z pociągiem do własnej płci. Zdaje się, że w takich przypadkach Kościół zmierza do zaakceptowania związków homoseksualnych i dostrzeżenia w nich jakiegoś dobra jako relacji "miłości". Podobnie rzecz się ma z rozwodnikami żyjącymi w kolejnych "małżeństwach".

Z dużą troską i zrozumieniem zawsze traktowane były małżeństwa bezskutecznie starające się o dzieci. Im nigdy adopcji dzieci autystycznych (ani nawet zdrowych) nikt nachalnie nie sugerował. Niektórzy duchowni dopuszczali (a w każdym razie rozumieli) uciekanie się do zapłodnienia in vitro.

Teraz mamy na tapecie sytuację, kiedy w rodzinie rodzą się dzieci w jakiś sposób "felerne", które jednak są krwią z krwi i kością z kości rodziców. Instynkt pomaga je przyjąć jako swoje, potrzebna jest tylko ufność, ze Bóg pomoże, skoro to życie powołał do istnienia. To ten rodzaj sytuacji, kiedy nie ma żadnych wątpliwości, że przydział zadania skierowany jest do kobiety, która to nowe życie nosi we własnym łonie i jej męża. 

A jednak nie słyszę nawoływania do przyjęcia owego "lebensunwertes Leben" (jak to nazwali ideologowie III Rzeszy) ze strony ludzi Kościoła. W tej sprawie niechętnie zabierają głos. Ktoś powiedział, ze nie można zmuszać kobiet to heroizmu. Nie pamiętam czy był to p. Gowin, Duda czy jakiś biskup.

O. Pilśniak uważał inaczej,  w każdym razie w przypadku samotnych kobiet. Tylko jakiś nieziemski heroizm mógł uzasadnić ich zbyteczne istnienie - nie przyjęcie własnego dziecka z zespołem Downa w ramach rodziny, tylko szukanie odpowiednio upośledzonego obcego dziecka, które własna matka odrzuciła i wychowywanie go samotnie, godząc to z pracą zarobkową, kredytem na mieszkanie itp.

Czy o. Piśniak OP widział w owych zbytecznych kobietach ukrytą wielkość, której one same nie były świadome, czy po prostu ich nie lubił i chciał je ukarać za to, że nie wie co powiedzieć. Nie przystają bowiem do wizji świata, w której ma się powołanie do małżeństwa, kapłaństwa lub życia konsekrowanego.

Kto na ogół nie lubi samotnych kobiet? Konkurencja, czyli mężatki stale zaniepokojone o wierność swoich mężów i homoseksualni mężczyźni. Czy o. Pilśniak zalicza się do tej drugiej kategorii nie wiem, ale wielu z jego postępowych współbraci w zakonie i kapłaństwie tak.

To być może tłumaczy niechęć do wypowiadania się duchownych w tak podstawowej sprawie jak wartość życia ludzkiego. Wygląda na to, że kompromis okupiony śmiercią dzieci podejrzanych o wady genetyczne jest wart utrzymania, bo zapewnia spokój i nie naraża na konieczność opowiadania się po obśmianej stronie.

O. Szustak OP konsekwentnie głosi, że ładu moralnego nie da się wprowadzić za pomocą prawodawstwa, tylko kształtowania sumień. Ciekawe, że na tzw Panelu Obywatelskim, lewaccy organizatorzy i uczestnicy też uważali, że agresywnych rowerzystów nie przestrzegających żadnych przepisów nie można karać (ani nawet oznakować) tylko oświecać za pomocą kampanii informacyjnej. No dobrze, dlaczego więc skazuje się morderców, złodziei, oszustów i gwałcicieli na więzienie? Te wyroki są zwykle śmiesznie nieadekwatne do popełnionych przestępstw, ale czasem jednak zapadają, nawet w tak przegniłym systemie sądownictwa jak nasz.


poniedziałek, 2 listopada 2020

Szutowicz, pokaż macicę!

Na znanym nagraniu z "protestów kobiet" grupka nastolatek (pijanych, naćpanych lub opętanych) obstąpiła księdza w średnim wieku i wrzeszczy: pokaż macicę. Nic na to nie wskazuje, że ksiądz twierdził, że jest kobietą, więc tego rodzaju żądanie wydaje mi się głęboko niedorzeczne (jak wszystko inne na tych protestach zresztą).

Istnieje natomiast przypadek młodzieńca - Michała Szutowicza - agresywnego chuligana, oskarżonego o napad, pobicie i niszczenie mienia, który nagle odkrył w sobie kobietę i kazał się nazywać Margot. Wszyscy liberalno - lewicowi debile medialni z całą powagą mówili o nim "aktywistka", "czołowi intelektualiści" pisali listy w jego obronie. Mówienie o nim w rodzaju męskim okazało się przemocą i okrucieństwem wobec tej wrażliwej istoty. Po licznych interwencjach wypuszczono go z aresztu. Natychmiast wznowił fizyczne ataki na furgonetkę pro life w poczuciu totalnej bezkarności, którą cieszy się skrajne lewactwo w tym kraju.

Na "protestach kobiet" jednak dowiedzieliśmy, że to posiadanie macicy i drugorzędnych cech płciowych definiuje kobietę. Niektóre uczestniczki posunęły się nawet do publicznego obnażania. Dlaczego więc w przypadkach mężczyzn podających się za kobiety nie zażądać tego samego? Niech "pokażą macicę" jak domagały się tego protestujące dziewczęta.

To optymistyczne, że ten ohydny spektakl, który zmuszeni byliśmy oglądać w ostatnim tygodniu coś pozytywnego jednak przyniósł. Definicja kobiety jako wulgarnego opakowania na macicę jest wprawdzie obraźliwa dla większości z nas, ale jednak nie pozwala podszywać się pod kobiety mężczyznom pragnącym osiągnąć łatwy sukces w sporcie lub przestępcom usiłującym uniknąć kary (lub uzyskać jej złagodzenie).

Swoją drogą nie chciałabym być w skórze dziewcząt z tego nagrania. Nie zazdroszczę im uczucia z jakim już tydzień po zajściu (a co dopiero rok, dwa lub dziesięć) będą oglądać swoje dokonania!

niedziela, 1 listopada 2020

Pokłosie protestów, czyli wizerunek kobiety jako wulgarnego opakowania na macicę

Wszystkich Świętych, pada deszcz miłosiernie zmywając ohydne ślady wzmożenia z ostatniego tygodnia. Gdzieniegdzie grupki młodzieży omawiają temat, ale raczej spokojnie. Niektóre młode kobiety, nawet idące w parze z chłopakiem (mężem), ciągle noszą w klapie czerwoną błyskawice. Przed kościołem Bożego Ciała policja dyskretnie stoi po drugiej stronie Świdnickiej. Pod drzwiami starsza kobieta prosi o pieniądze.

Znowu naurągałam  rozpędzonemu rowerzyście, który jechał na mnie w parku po alejce przeznaczonej dla pieszych. Nazwałam go baranem, co tak go wzburzyło, że zawrócił aby się mścić. Nie ulega wątpliwości, że w pewnych sytuacjach kobiety są bardzo źle traktowane prze mężczyzn, ale jest to po prostu jedna z odsłon prawa dżungli - silniejszy ma prawo bezkarnie wykorzystać, spostponować czy wręcz sponiewierać słabszego, a stado nie ruszy palcem w jego obronie. Każdy szczęśliwy, że to nie on jest obiektem agresji

"Protesty" takie jak ostatni, nawet przy założeniu (nierealistycznym), że była to inicjatywa oddolna, nic na to nie pomogą. Raczej przyczynią się do zrujnowania wizerunku kobiety, o jaki walczyły pierwsze feministki. Chciały pokazać, że nie są dodatkiem do mężczyzny tylko osobnym człowiekiem, z nie gorszym potencjałem intelektualnym. Wiedziały, że aborcja jest nie tylko złem w czystej postaci, ale także najbardziej skrajnym przejawem uprzedmiotowienia kobiet, sposobem mężczyzn na pozbycie się wszelkiej odpowiedzialności za wykorzystanie seksualne.

Pańcie, które oglądaliśmy na ulicach miast i na nagraniach w internecie przyczynią się raczej do ukształtowania (lub utrwalenia) wizerunku kobiety jako bezmózgiego, a przy tym wulgarnego opakowania na narządy rodne.  Żadna osoba, która była przedmiotem napaści lub tylko molestowania seksualnego nie obnaża się publicznie, ani nawet nie ubiera w sposób zwracający uwagę (o prowokacyjnym czy nieskromnym nie wspominając). Raczej stara się stać  niewidzialna, żeby doświadczenie nigdy się nie powtórzyło. Takie osoby miałyby dobry powód do gniewu, ale nigdy nie właziłyby do kościołów w głupawymi hasłami nabazgranymi na kartonach.

Panienki, które tak się zachowywały robiły na mnie wrażenie poszukujących mocnych wrażeń, wręcz kontaktu fizycznego z wyprowadzającymi je mężczyznami. Przy wszystkich ich wulgarnych wrzaskach pod adresem obrońców kościoła, widać było, że bawią się dobrze traktowane z pewną dozą szorstkości. Cała ta impreza wyglądała jak zachowanie grzejących się, znudzonych samic jakiegoś dziwnego gatunku, które wychodzą stadnie w miasto w nadziei sprowokowania samców do brutalności wobec nich.

Pomijając ocenę moralną i estetyczną takiej działalności, raczej nie pomoże ona kobietom w zmaganiu się z zachowaniami mężczyzn, które stanowią rzeczywisty problem. To kolejna grupa, która dała się użyć do kopania własnego grobu. Poprzednio byli to nauczyciele, którzy zamiast wysuwać sensowne postulaty uzdrowienia polskiej szkoły, dali się wrobić w jakiś idiotyczny strajk przed maturami, który odebrał im wszelkie poparcie społeczne, a wygłupy w internecie doszczętnie ośmieszyły.

Patrząc na młodzież bezrefleksyjnie biorącą udział w tej hucpie, widać wyraźnie rozmiar porażki wychowawczej rodziców i systemu edukacji. Poziom intelektualny (nie wspominając o kulturalnym) ich wypowiedzi aż boli. Nie mają żadnej wiedzy, co czyni ich skrajnie podatnymi na kłamstwa i manipulacje. Nie mają żadnej siły charakteru, która pozwoliłaby się oprzeć socjotechnikom uruchomiającym mechanizmy stadne. Gotowi są uznać rozpustę za wolność, a panowanie nad sferą popędów za rodzaj zniewolenia.  Gdybym była matką, którejś z tych dziewuch widocznych na nagraniach, pękłoby mi serce ze smutku i obawy, co na siebie sprowadzi, zanim się opamięta.