wtorek, 20 grudnia 2022

O dzielnej niewieście

Niewiastę dzielną któż znajdzie?
Jej wartość przewyższa perły.

Serce małżonka jej ufa,
na zyskach mu nie zbywa;

nie czyni mu źle, ale dobrze
przez wszystkie dni jego życia.

O len się stara i wełnę,
pracuje starannie rękami. (...)

Wstaje, gdy jeszcze jest noc,
i żywność rozdziela domowi,
<a obowiązki - swym dziewczętom> (...)

Przepasuje mocą swe biodra,
umacnia swoje ramiona.

Już widzi pożytek z swej pracy:
jej lampa wśród nocy nie gaśnie.

Wyciąga ręce po kądziel,
jej palce chwytają wrzeciono.

Otwiera dłoń ubogiemu,
do nędzarza wyciąga swe ręce.

Dla domu nie boi się śniegu,
bo cały dom odziany na lata5,

sporządza sobie okrycia,
jej szaty z bisioru i z purpury.

W bramie jej mąż szanowany,
gdy wśród starszyzny kraju zasiądzie.

Płótno wyrabia, sprzedaje,
pasy dostarcza kupcowi.

Strojem jej siła i godność,
do dnia przyszłego się śmieje.

Otwiera usta z mądrością,
na języku jej miłe nauki.

Bada bieg spraw domowych,
nie jada chleba lenistwa.

Powstają synowie, by szczęście jej uznać,
i mąż, ażeby ją sławić:

«Wiele niewiast pilnie pracuje,
lecz ty przewyższasz je wszystkie».

Kłamliwy wdzięk i marne jest piękno:
chwalić należy niewiastę, co boi się Pana.

Z owocu jej rąk jej dajcie,
niech w bramie chwalą jej czyny.


Kiedy czytam poemat o dzielnej niewieście uświadamiam sobie, że to o mojej babci, Augustynie z domu Adamowicz, urodzonej (najprawdopodobniej) we wsi Adamowce na Wileńszczyźnie pod koniec XIX w. 

Wysłano ją w młodości do bogatych krewnych w okolice Petersburga w charakterze pomocy domowej. Nauczyła się tam sztuki kulinarnej i prowadzenia domu w wersji tak eleganckiej, że przez resztę życia stanowiła niedościgly wzór dla sąsiadek. Tam też poznała dziewczynę terminującą w zawodzie krawcowej, która pokazała jej podstawy tego fachu. Czytać nauczyła się sama z książeczki do nabożeństwa. Za cokolwiek sie wzięła osiągała bieglość niedostępna innym... 

Była pierwszą panną we wsi zarówno pod względem urody jak i umiejętności. Szczęścia w milości jednak nie zaznała, gdyż nie mogla poślubić chłopaka, którego pokochała (ze wzgledów dla mnie niejasnych). Dopiero w okolicach trzydziestki wyszła za mojego dziadka, Franciszka, i urodziła mu pięcioro dzieci. Oboje byli ludźmi prawymi, zdolnymi i kompetentnymi, bardzo szanowanymi przez sąsiadów, ale ich malżeństwo nie należało do udanych... 

W moich wspomnieniach z dzieciństwa babcia robiła wrażenie bardzo surowej i chłodnej, żeby nie powiedzieć niezdolnej do miłości. Faktem jest, że ze wszystkich swoich dzieci kochala naprawdę tylko najmłodszego syna, a w każdym razie jemu jedynemu tę milość okazywała.

Babcię złamała repatriacja, to znaczy wykorzenienie, i przeniesienie w obce środowisko (na Górny Śląsk), gdzie nigdy nie poczuła sie dobrze. Po śmierci dziadka mieszkała na zmianę u rodziny ukochanego syna i córki, której nie poznawała, czyli mojej mamy. Nie lubiła też jej dzieci, które tę niechęć odwzajemniały w pełni (niech im Pan Bóg wybaczy).

Im jestem starsza tym bardziej rozumiem, co ta kobieta przeszła w ostatnich latach swego życia i jak musiala się czuć. Żałuje, że nie miałam szansy jej poznać, kiedy jeszcze była w sile wieku i w swoim naturalnym środowisku. Prawdopodobnie byśmy się nie zaprzyjaźniły, ale i tak czuję z nią silny związek, gdyż większość swoich talentów jej zawdzięczam...


Portret matki (czyli mojej babci) malowany przez syna, Olgierda



Portret ojca (czyli mojego dziadka Franciszka) malowany przez syna, Olgierda


poniedziałek, 19 grudnia 2022

Litwo, ojczyzno moja, czyli sentymentalna podróż palcem po mapie.

Nie wiem dlaczego obejrzałam na YouTube filmik młodej Rosjanki wracającej do domu z Budapesztu przez Warszawę i Mińsk. Dziewczyna nie z mojej bajki, ale na swój sposób sympatyczna, więc bez trudu rozumiałam jej emocje. 

Mińsk, podobnie jak autorce nagrania, wydał mi czystym, ładnym miastem, ale najbardziej podobał mi sie brak rowerów, hulajnog i innych pojazdów na szerokich chodnikach reprezentacyjnych ulic. Przez chwilę wyobraziłam sobie jak bosko byłoby spacerować po takim mieście i ogarnęła mnie irytacja na nadgorliwość naszych umiłowanych przywódców, którzy przez nieprzemyślaną reakcję na fałszerstwa wyborcze Łukaszenki, popchnęli go w objęcia Putina, co będzie bardzo trudno odwrócić, jeśli to w ogóle możliwe.

Ponieważ podróż do kraju przodków chwilowo jest dla mnie nieosiągalna odbyłam ją palcem po mapie.


Na tej zaznaczyłam (od lewej) Postawy, stolicę powiatu, Woropajewo, Kozłowszczyznę, Mosarz i Głębokie. Te nazwy padały tak często w opowieściach moich rodziców, że stały sie częścią także moich wspomnień.


Tutaj zaznaczona jest wieś Łaszuki, gdzie urodziła się i wychowała moja Mama. Dom nad rzeką znalazl się pod wodą, gdy ludzie radzieccy zrobili zalew widoczny na zdjeciu satelitarnym. Kiedy wyobrażę sobie te lasy, jeziora i krystalicznie czyste powietrze, o którym tyle słyszałam, żałość jakowaś wzbiera w mojej duszy.


A tu droga z Łaszuków do kościola w Mosarzu (ok. 8 km), dokąd zmierzali co niedziela (na czczo ze względu na post eucharystyczny) katolicy ze wszystkich okolicznych wsi.





Tak wygląda sam kościół św. Anny i jego otoczenie ...


... a tak cmentarz.


Wieś Łaśkie, skąd pochodził mój Tata położona jest nieco na południe od Kozłowszczyzny, gdzie urzędowal, jako sołtys gromadzki, mój dziadek, Witalis. Lokalny wesołek, Władźka Łaszukouski, żartował, że ksiądz mówi na mszy "Święta Maryjo, z Łaśkich pełno!", a on się rozgląda i nie widzi nikogo...


Na czerwono (od lewej) Łaszuki i Adamowce, czyli wieś skąd pochodziła moja babcia Augustyna.
Na zółto, bliżej Adamowców, Murzy, jak sama nazwa wskazuje zamieszkane przez Tatarów. Dalej Szczotki, których mieszkańcy byli pośmiewiskiem okolicy gdyż pozbawieni lasów w sąsiedztwie, kiedy dotarli wreszcie do jakiegoś zagajnika zbierali wszystko, co popadło, łącznie z tzw. psiankami.


Z zaznaczonej na zielono wsi Prusy moi dziadkowie ze strony mamy przenieśli sie do Łaszuków (na czerwono), a dziadek Franciszek został tam soltysem, co nie bylo łatwym zajęciem w czasie wojny i okupacji...




Młyn koło Kozłowszczyzny, za pomocą którego rządca hrabiego Tyszkiewicza, Stankiewicz, zalewał łąki nad rzeką...


A tu odtworzony z pamięci (przez wujka Olgierda) wieczór muzyczny w domu dziadków w Łaszukach. Babcia na pierwszym planie, dziadek po prawej w głębi ( z wąsem), chłopak z gitarą na środku to wujek Janek, po prawej Eryk, a dziewczyna z grubym warkoczem to moja mama....

Nikt z nich już nie żyje. Pierwszy umarł Janek w wieku 25 lat na gruźlicę przywiezioną z zesłania na przymusowe roboty, potem dziadkowie śmiercią naturalną, Eryk w wypadku w kopalni Wujek, Olgierd na serce i w końcu mama też na serce, bo nie chciala już żyć.

Zapamiętany (też przez wujka Olgierda) krajobraz stron rodzinnych.


Babcia Augustyna i dziadek Franciszek 


Bardzo niewyraźny portret dziadka Witalisa, który wisi u mnie w domu (ramę odnowiłam od czasu tego zdjęcia).

Litwa w tytule wpisu to w istocie Białoruś moich przodków, bo przecież nie sowiecka, ani ta pod rządami Łukaszenki, z którą nie mam dokładnie nic wspólnego. A jednak mi żal, że jest dla mnie niedostępna...
 

niedziela, 27 listopada 2022

O wolności człowieka (z rozdrażnieniem)

Niedziela zakłócana od przedświtu przez toksycznych sąsiadów. Jestem niewyspana i rozdrażniona, a co gorsza nurtuje mnie pytanie, dlaczego Bóg działa bardzo wyraziście w życiu jednych ludzi, a w przypadku innych trudno się doszukać jakiś tego rodzaju działań w perspektywie ponad pól wieku. (Nie jestem oczywiscie ani taka niewdzięczna, ani zaślepiona, żeby nie zauważyć powołania do życia i podtrzymywania tegoż oraz wielu codziennych darów umozliwiajacych przetrwanie w miarę dobrej kondycji psychicznej) 

Słyszałam dziś na mszy pieśń adwentową, której nie znam. Było coś tam o z dawna wyczekiwanej czy też żądanej dziewicy Maryi. Przyszła mi do głowy myśl -  obawiam się heretycka - że możnaby zrozumieć, że oferta archanioła Gabryjela była wystosowana do wielu dziewic przed nią, ale się nie zgodziły, dopiero dzięki jej "fiat" Słowo stało się ciałem...

Jeśli więc wszechmogący Bóg czeka na zgodę człowieka, aby zrealizować swój odwieczny plan, to co się dziwić, że to co mogło się zdarzyć w moim życiu nigdy się nie zdarzyło gdyż zawiódł element ludzki, który mial brać w tym udział!

Pytanie, czy to tylko element ludzki, czy też wróg, który nadzwyczaj sprawnie tym elmentem się posługuje? Ten nie zna ogrniczeń czasowych ani przestrzennych. Nawet nie mogę marzyć o zamieszkaniu w cichym domku pod lasem, bo godzinę po przeprowadzce analogiczny zestaw toksycznych sąsiadów by się zmaterializowal w zasięgu słuchu i wiele innych specyficznych dla tego rodzaju lokalizacji atrakcji na dodatek!

poniedziałek, 14 listopada 2022

Intelektualny klimat naszych czasów

Zajrzałam na konto twitterowe Barbary Pieli a tam link do artykulu Brian Nguyen nie uszanował konstytucji i został Miss Greater Derry (na portalu PatrzMy.pl), którego obszerne fragmenty zamieszczam.
W USA od 1987 roku odbywa się konkurs piękności Miss Greater Derry, w którym mogą brać udział wszystkie osoby w wieku od 17 do 24 lat. Konkurs jest lokalną imprezą, ale ma status pozwalający zwycięzcom na udział w ogólnokrajowym konkursie Miss America. 8 listopada w New Hampshire odbyły się tegoroczny festiwal kobiecej piękności i zwycięzcą okazał się transpłciowy Brian Nguyen. Szczęśliwy miss podzielił się swoją radością na Instagramie:



Jestem zachwycona, że jestem PIERWSZĄ transpłciową kobietą, która została lokalną posiadaczką tytułu Miss America i mam nadzieję, że wszyscy będą dumni i jako pierwsza wejdę na scenę Miss America. Jestem Brían Nguyen, twoja panna Greater Derry 2023.

Rozstrzygniecie konkursu spotkało się z wieloma komentarzami w mediach społecznościowych, z czego większość, łagodnie mówiąc, nie była przychylna świeżo wybranemu miss. Co ciekawe na zwycięzcy suchej nitki nie zostawiły nawet feministki:


Zwycięstwo Nguyen zbiegło się z głośnym wyrokiem sądu, dosłownie kilka dni wcześniej sąd w San Francisco orzekł, że konkursy piękności kobiet nie są prawnie zobowiązane, by dopuszczać do udziału w zawodach mężczyzn identyfikujących się jako osoby transpłciowe. Sprawa została wniesiona do sądu przez transeksulnego aktywistę Anitę Greek, złożył on pozew przeciwko Miss Stanów Zjednoczonych Ameryki po tym, jak zakazali mu udziału w konkursie w 2019 roku.

W orzeczeniu sąd stwierdził, że narzucanie udziału transpłciowych uczestników w kobiecych konkursach piękności, stanowi naruszenie prawa kobiet do wolności słowa, poprzez zmuszanie ich do przyjmowania z góry narzuconych definicji piękna i kobiecości. Ponadto sąd podkreślił, że pierwsza poprawka do konstytucji daje organizatorom możliwość wyrażania własnej opinii i reguł organizacji, a specyfiką konkursów piękności jest to, że mają na celu „wyrażenie idealnej wizji” amerykańskiej kobiecości.

Po ożywionej dyskusji w redakcji PatrzMY.pl postanowiliśmy, że nie pogratulujemy zwycięzcy tytułu, ponieważ szanujemy wyroki sądu i konkurs w naszej opinii nie tylko łamał prawo i konstytucję, ale był „ustawiony”, co zresztą widać na załączonej zbiorowej fotografii uczestniczek.


A tu komentarz obrazkowy Barbary Pieli do klimatu inelektualnego naszych czasów i Święta Niepodległości przy okazji. Nic dodać nic ująć!




czwartek, 3 listopada 2022

Droga Hartmana, czyli od żebrania pod KULowską stołówką do plucia na Kościół i Polaków

 U Gadowskiego na twiterze takie coś:

Nie jest to pierwsze ani ostatnie przekroczenie wszelkich granic przez to zaburzone indywiduum (np. promowało kazirodztwo). Nie jest to jedyne  w naszym życiu publicznym toksyczne indywiduum, ktorego aktywność ogranicza sie do epatowania zlymi emocjami. Znacznie ciekawsze wydaje mi się, jak to się stało, że ktoś taki jest profesorem etyki na UJ i dzięki temu ma możliwość wypowiadania się "jako autorytet".

Pamiętam tego osobnika jak się sępił pod KUL-owską stołówką tzn czekał pod kopertą, do której wrzucalo się bloczki na obiad (kiedy ktoś nie korzystał). Zupa i chleb byly dostępne dla wszystkich studentów za darmo, drugie trzeba bylo kupić lub dostać w charakterze "stypendium obiadowego" z racji trudnej sytuacji materialnej rodziny. W latach 80-tych minionego wieku Hartman nie brzydził się jeszcze chrześcijaństwem na tyle, żeby studiować na katolickim uniwersytecie, gdzie wymagano świadectwa chrztu i ukończenia nauki religii.(Zrobiono dla niego wyjątek z racji "dialogu z judaizmem"?) Nie wstydzil się też żebrać pod stołówką zamiast, jak wiekszość, pójść na zupę z chlebem.

Profesorowie KULu, którzy go uczyli i studenci, którzy fundowali mu obiady - wyhodowali gada na swym łonie. Jak to się stało, że zrobil karierę na UJ jest dla mnie tajemnicą. Jedyne wyjaśnienie, które mi przychodzi do glowy to przynależność do wiadomej mniejszości etnicznej albo powiązania z "zakonem synów przymierza". O jakie przymierze może chodzić w przypadku ateisty nie mam pojęcia...

Niestety to kolejna ilustracja niejasnych mechanizmów promocji ludzi w sposób oczywisty nie dorastajacych do stanowisk, na które zostali wyniesieni. Co gorsza cokolwiek ten pajac jeszcze wywinie "środowisko akademickie" nie zauważy w tym nic zdrożnego... Ohyda!

P.S.

Czy na UJ nie ma obowiazkowych badań lekarskich co pewien czas?



piątek, 30 września 2022

Jak małą mądrością świat jest rządzony...

Słucham sobie Word Over - programu informacyjnego EWTN - przy robieniu obiadu i czego się dowiaduję? Otóż w USA, po unieważnieniu Roe v. Wade, tamtejsze lewactwo dostalo pierdolca i demoluje "pregnancy centers" (tzn. ośrodki pomocy ciężarnym kobietom w trudnej sytuacji), a państwo nie robi nic, żeby te akty terroryzmu ścigać. Wiceprezydent Kamala Harris właściwie publicznie je popiera i do nich nawołuje! W tym samym czasie osoby winne zbrodni modlitwy przed aborcyjnymi mordowniami są natychmiast aresztowane i wsadzane do pierdla. Dodajmy do tego tzw. drag queens rozkraczające się i podrygujące przed dziećmi w wieku przedszkolnym - eventy ochraniane przez zbirów z antify na wypadek protestów -  oraz regularne napady czarnych na sklepy i mamy pełny obraz światowego hegemona, stróża demokracji na całym globie.

Znalezione na koncie Gavina Ashendena. Pierwsza osoba to senator Elisabeth Warren (o ile dobrze pamiętam), która "subiektywnie" jest Indianką, druga chyba Kamala Harris (choć wygląda za młodo), a trzecia Michelle Obama. Dalej raczej wiadomo.

Wydawałoby się, że każdy konkurent do tego tytułu ma zadanie dziecinnie proste - zaproponować ludziom normalność i bezpieczeństwo, czym natychmiast uzyskałby sympatię i poparcie wśród ogółu mieszkańców. A co robi ten konkurent znaczy Putin (mówiąc umownie) - rozpętuje wojnę na Ukrainie w typowo ruskim stylu tzn. mordując, gwałcąc i grabiąć skromne mienie mieszkańców. Gorzej, twitter pełen jest filmów ruskich powołanych do wojska, którzy traktowani są niewiele lepiej niż Ukraińcy. Zero przeszkolenia,  w śpiwory i lekarstwa (w tym podpaski i tampony w charakterze opatrunków) mają się zaopatrzyć sami, armia zapewnia tylko broń. Jak ta broń wygląda też można zobaczyć na zamieszczonych filmach - zardzewiałe kalasze i inne zabytki techniki, które dobrze sprawdzaly się w czasie I WŚ przy ataku na bagnety. Nie dziwi, że kaźdy, kto ma wybór ucieka gdzie się da. W małych republikach jak np Dagestan wybuchają regularne zamieszki - rodziny nie chcą oddać swoich mężczyzn bez walki. Problem niewielkich narodów wchodzących w skład FR jest rzeczywiście poważny, bo np. takich Tuwieńców (mieszkańcow Tuwy w Azji Centralnej) jest ogółem 250 000. Nietrudno sobie wyobrazić, co będzie kiedy wszyscy w miarę sprawni mężczyźni pójdą na front. Ilu wróci?

Na ideologiczne szaleństwo zachodu Rosja odpowiada skrajnym barbarzyństwem i pogardą wobec wlasnych obywateli. Tymczasem byłe republiki sowieckie Azji Centralnej przeorientowują sie na Chiny. W Kirgistanie za zaciągnięcie sie do armii rosyjskiej grozi 10 lat więzienia. Tenże kraj wzorem Kazachstanu  rezygnuje z cyrylicy, lokalny język ma być zapisywany alfabetem łacińskim. Trochę dziwi, że tym muzulmańskim państwom nie przeszkadza los Ujgurów - wspołwyznawców - w komunistycznych Chinach.

Papieżowi też nie przeszkadza los katolików w kraju środka, ani proces 90-letniego kardynała Zena przed komunisycznym sądem. Watykan ma ważniejsze sprawy na głowie - Synod o synodalności. We wspomnianym programie World Over prezentowane są materiały graficzne Synodu, które jak zauważył komentator, mogłyby wyjść spod ręki ucznia szkoły podstawowej. Treść jest jeszcze bardziej infantylna niż strona wizualna, a co gorsza zmierza w łatwym do przewidzenia kierunku. Odchodzenie od nauki moralnej Kościoła na korzyść "inkluzywności"...

W rozmowie z Ziemkiewiczem w TV Republika prowadzący wspomina jakiś artykuł w swiatowej prasie o politykach niemieckich. Żaden z nich na podstawie swoich kwalifikacji zawodowych nie zostałby nawet zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną w resorcie, którym zarządza. Wszyscy, łącznie z sędziami trybunalu konstytucyjnego są po prostu aparatczykami partyjnymi, a tych skrajnie nieudacznych jak Ursula van der Jeleń (poprzednio minister obrony) przerzuca się na unijne stołki...

Jeleń z tej Ursuli niebywały. W jakimś wywiadzie oświadczyła, że jeśli Włosi wybiorą nie tak jak trzeba, to będą potraktowani jak Polska i Węgry - narzędzia są. Tak poinstruowani wloscy wyborcy dali wyraz swoim uczuciom oddając głos na ugrupowanie Giorgii Meloni (Bracia Włosi) i mniejsze partie z koalicji centro-prawicowej...  Były premier Renzi zdobył się na gest ogłaszając publicznie, że jakkolwiek Meloni jest jego konkurentką, to nie można nazwać jej faszystką, ani zagrożeniem demokracji...  Włosi zdają się mieć normalniejszą opozycję niż my, niestety...

Tymczasem nasze rodzime elity specjalnej troski się ostatnio rozdokazywały. Zaczęło się od Ochojskiej wzruszonej losem Senegalczyka o dwóch fakultetach i 7 językach, który miniony rok spędził w Rosji na wizie studenckiej. Cała jego duszaszczypatielna historia o prześladowaniach sypnęła się po sprawdzeniu materiałów zamieszczonych na serwisach społecznościowych... Jeszcze łzy nam nie obeschły po męczęńswie Mballo - Ochojskiego, a już Hartman z UJ postanowił przebić dokonania sławnej z dobrego serduszka europosłanki, w końcu jest profesorem etyki...

i jeszcze ten styl ...

Niezawodna Klara Soltan odniosła się do tych rewelacji:


Róznica poziomu między zacietrzewionym pajacem - profesorem - a rozsądną i zorientowaną osobą jest niebotyczna.

Tymczasem, kiedy jeszcze nasze ręczniki używane do ocierania oczu (pod wpływem wieści o torturach łapami szajki morderców) schły na sznurze, Radek-Zatłuszczony-Łeb-Sikorski błysnął przenikliwym komentarzem - w końcu to rasowy dyplomata, w świecie bywały. Podziękował USA za zniszczenie ruskiej rury na twitterze. Ruscy natychmiast podchwycili jako dowód rzeczowy, aż Biały dom musiał wystosować dementi...


Prezydent Przemyśla napisał apel do parlamentarzystów, żeby stworzyli przepisy uniemożliwiające ukraińskim oszustom nadużywanie naszej gościnności. Wedlug jego relacji cale autobusy przyjeżdżają z wycieczkami rzekomych uchodźców zaopatrzonych w instrukcję gdzie się zgłosić po polskie świadczenia socjalne, stoją w kolejkach w odpowiednich urzędach, a nastepnie odjeżdżają tymi samymi autobusami za wschodnia granicę... Dlaczego Braun organizuje swoje demonstracje w Warszawie nie mam pomysłu. W Przemyślu ludzie wydają się mieć pełniejszą wiedzę na temat całokształtu zjawiska...


Patrząc jak małą mądrością świat jest rządzony, można dojść do przekonania, że nie tylko u nas wybierani demokratycznie politycy są od robienia cyrku, faktyczną władzę sprawuje ktoś inny...
Jeżeli jednak ten ktoś wpakuje nas - wbrew naszemu interesowi narodowemu - w jakąś awanturę bliskowschodnią po stronie Izraela, przeciw Iranowi, to mam nadzieję, że się przeliczy...


poniedziałek, 19 września 2022

O aborcji i "produkcji ludzi"

Kiedy byłam dzieckiem - chyba w przedszkolu lub pierwszych latach podstawówki - ciągle sprawdzałam czy bije mi serce. Doprawdy nie pamiętam dlaczego. Być może usłyszałam gdzieś, że dopóki bije serce, człowiek jest żywy. Może byłam zaniepokojona faktem, że od takiego niewielkiego organu tyle zależy, miałam jakieś przeczucie kruchości ludzkiego życia albo usłyszałam jakąś historię, w której umarło dziecko. Na prawdę nie mam pojęcia. Natomiast dobrze pamiętam myśli, które temu towarzyszyły. Ponieważ ewidentnie byłam zaniepokojona perspektywą śmierci, próbowałam się pocieszać, że jeśli nawet umrę to przecież znowu mogę urodzić się moim rodzicom i zacząć od nowa. Coś jakby pierwsza próba się nie powiodła, więc podejmę drugą... Niestety po chwili pojawiała się myśl, że jeśli rzeczywiście umrę, a moim rodzicom urodzi się dziecko to nie będę to ja, tylko ktoś zupełnie inny! 

Rozumiałam to już jako dziecko, więc ze zdziwieniem słucham dorosłych osób broniących aborcji tak, jakby nie rozumiały prostego faktu, że ludzie są niepowtarzalni. Np uzasadniają wybór jakiejś kobiety, że była młoda i nie mieli jeszcze z mężem/chłopakiem własnego mieszkania. Innymi słowy wydaje się im, że pozbycie się "ciąży" z powodu "braku odpowiednich warunków" i "poczekanie z tym" do czasu kiedy warunki będą odpowiednie oznacza, że rzecz (tzn. urodziny dziecka) zostaje po prostu odwleczona w czasie tzn. Jasio rodzi się w roku 2015 zamiast w 2008 i o co tyle krzyku!

Pulchny, wesoły Jasio owszem urodził się w 2015 i dał się we znaki rodzicom nieustannym darciem się w nocy w pierwszych tygodniach, ale w 2008 miała przyjść na świat wrażliwa, marzycielska Małgosia obdarzona wielkim talentem muzycznym. Małgosia o twarzy w kształcie serca i wielkich jasnych oczach nie zobaczyła światła dziennego. Nikt nie zobaczył jej nieśmiałego uśmiechu ani nie usłyszał czystego, wysokiego głosu, nie miała szansy napisać ani zaśpiewać swoich ballad...

Nie, to nie jest jak z kupowaniem mebli - teraz nie mam gdzie postawić, więc poczekam aż dorobię się mieszkania. Nawet jeśli to będzie inny model rozkładanej sofy, szafy czy fotela, to zapewne będzie równie ładny i funkcjonalny, a może nawet bardziej...

Oglądałam kiedyś film o "produkcji dzieci" na Ukrainie. Jakaś para z Kanady lub USA zamówiła sobie dzidziusia. Surogatka - Ukrainka mieszkała gdzieś w rejonie Donbasu. Zdecydowała się na urodzenie dziecka obcym ludziom dla pieniędzy (bardzo trudne warunki życia na terenie zniszczonym działaniami wojennymi - rzecz działa się po 2014). Czy to na skutek złych warunków, stresu czy słabego zdrowia dziecko urodziło się przedwcześnie i wymagało extra wysiłku, żeby normalnie się rozwijać, Zleceniodawcy więc uznali towar za wybrakowany i nie odebrali dziewczynki z kliniki. Nieszczęsna krucha istotka wymagająca więcej miłości i uwagi została sama na świecie zdana na opiekę państwową, której jakość każdy może sobie wyobrazić.

W filmie pokazana jest wzruszająca więź porzuconej dziewczynki z jedną z pielęgniarek, która zapewnia, że dziecko będzie zupełnie normalne, jeśli poświęci mu się trochę czasu na ćwiczenia i kontakt. Niestety kobieta zmieniła miejsce pracy i rzadko może odwiedzać dawną podopieczną, zaapelowała więc do "niedoszłych rodziców", aby wzięli dziecko, za którego powołanie do życia są odpowiedzialni. Zleceniodawcy, o ile pamiętam uznali, że postąpili słusznie, skoro zamówiony towar nie odpowiadał ich oczekiwaniom.

Dokładnie wszyscy komentujący ten material byli wstrząśnięci, przy czym zupełnie nie padały argumenty natury religijnej. Nikt nie kupił zapewnienia zleceniodawców, że "tak jest lepiej". Komu? Bo na pewno nie porzuconemu dziecku!!! Widać jasno, że większość ludzi - niezależnie od tego czy są wierzący czy nie - rozumie, że człowiek nie jest towarem, który się produkuje na zamówienie i odrzuca, jeśli nie spełnia oczekiwań. Dokładnie tych samych argumentów można użyć w dyskusji o moralnej dopuszczalności aborcji eugenicznej, która niedawno przetoczyła się przez nasz kraj w związku z wyrokiem TK.

Matka trojga synów, z których najstarszy ożenił się niedawno, skarży się jak wiele trudu kosztowało ją ich wychowanie, gdyż dwóch cierpiało na celiakię i nie mogło jeść zbóż w żadnej postaci... Teraz już nie podjęłaby takiego trudu. Jedna z koleżanek włącza się do rozmowy z wyraźną emocją powtarzając, że aborcja powinna być dopuszczalna, a in vitro refundowane... 

Mam wrażenie, że te kobiety nie słyszą co mówią lub nie zdają sobie sprawy ze znaczenia swoich słów. Czy badania prenatalne mogą wykryć celiaklię? Nie wydaje mi się. USG czasem nie jest w stanie ustalić czy dziecko ma twarzoczaszkę czy nie! Decyzje o "terminacji ciąży" podejmowana jest jedynie na podstawie przypuszczenia, że "płód jest zdeformowany". W wielu przypadkach, kiedy kobieta się na to nie decyduje, rodzi zdrowe dziecko!!! W przypadku celiakli "aborcja" musiała by nastąpić na wiele tygodni lub miesięcy po urodzeniu, dopiero kiedy choroba się ujawni i zostanie zdiagnozowana!!!

Słyszałam kiedyś dowcip, że szczytem postępu jest zafundować sobie ciążę z in vitro, a następnie dokonać aborcji. Myślę, że dobrze podsumowuje absurdalność obu postulatów. Obie procedury mają tę cechę wspólną, że traktują dziecko jako towar - zamówiony lub niechciany. Dzieci istnieją nie po to by uszczęśliwiać rodziców - to jedynie efekt uboczny (jeśli zachodzi) - mają swoją, nie związaną z rodzicami, misję do wypełnienia w życiu i potrzebne do tego celu wyposażenie genetyczne. Natomiast do misji rodziców należy im pomóc przeżyć wczesny etap rozwoju i wychować w miarę swoich możliwości. Bóg daje im szansę, kładzie przed nimi życie i śmierć, dobro i zło, i zostawia wolność.

Ta wolność niestety jest często używana do wyboru zła, którego wielu już nie odróżnia od dobra. Jeśli kogoś nie przekonują argumenty etyczne, może powinien spojrzeć na problem z punktu widzenia czysto eugenicznego (lub ekonomicznego). Jaki sens ma zabijanie ludzi, którzy już się poczęli (np. na skutek nieodpowiedzialności młodych i zdrowych) i najprawdopodobniej sami będą zdrowi i silni, a jednocześnie inwestować grube miliony w produkcję ludzi z dużym prawdopodobieństwem obarczonych wadami genetycznymi. Parafrazując słowa kandydatki PO na prezydenta (jeśli by natura chciała przekopu Mierzei Wiślanej, to by go sama zrobiła) można powiedzieć, że jeśliby natura chciała aby z materiału genetycznego jakiejś pary powstał nowy człowiek, to by się począł w sposób naturalny... Jeśli tak się nie może stać, to najwyraźniej są bardzo poważne przeciwskazania... 

Pycha szatańska w czystej postaci rzuca wyzwanie naturze "wielkich rzek zmieniając bieg"  jak Sowieci lub próbując decydować kto powinien żyć, a kto nie (albo jakiej powinien być płci). To Darwin już nieaktualny? A słyszałam, że jego teoria wciąż obowiązuje, a odstępcy karani są utratą pracy i anatemą środowiska! Więc co tym z doborem naturalnym?

Ktoś mi zarzuci, że jako osoba niezamężna i bezdzietna nie powinnam się wypowiadać na tematy zupełnie mnie nie dotyczące. Takiemu komuś odpowiadam: właśnie dlatego, że patrzę z dystansu i bez emocji widzę jasno, ostro i jednoznacznie. Chciałabym mieć podobną jasność w sprawach własnego życia!!!

środa, 14 września 2022

Żydzi o reparacjach dla Polski

Obiecałam sobie solennie, że nie będę komentować niczego, ani interesować się niczym, co robią Żydzi, bo ewidentnie mam za słabe nerwy. Niestety dziś na twitterze znalazłam to:


i krew mnie zalała. Jak rozumiem jest to komentarz (osobnika na zdjęciu) po publikacji w The Times of Israel, którą Marcin Palade podsumował tak:


Proszę zauważyć, że ton i treść  jest o wiele ohydniejsza niż wszystko, co do tej pory wydali z siebie Niemcy w temacie reparacji dla Polski. 

Jest kilka możliwych wyjaśnień:
  •  polityka historyczna Niemiec i Izraela są zsynchronizowane - jak zawsze twierdził Stanisław Michalkiewicz - i junior partner (Izrael) wykonuje mokrą robotę, która szefowi nie przystoi
  • za tego rodzaju prowokacjami stoją ruscy mieszkający w Izraelu w dużej liczbie i popierający Putina w rozgrywce z Ukrainą.
  • autorzy takich treści i ich odbiorcy to UB-ecy, którzy uciekli z Polski do Izraela i ich pomioty
Którakolwiek możliwość zachodzi, powinniśmy zawsze pamiętać, że oprócz Niemców i ruskich mamy trzeciego wroga o wiele bardziej podstępnego i niebezpiecznego. 

wtorek, 13 września 2022

O "Jezuitach" Malachi Martina

Przeczytałam w końcu The Jesuits Malachi Martina. Autor był co prawda postacią niejednoznaczną, ale dysponował - jak się zdaje - pewną wiedzą insiderską. Książka powstała w latach 80-tych opisuje transformację zakonu jezuitów i jego wojnę z 3 kolejnymi papieżami. Lektura bardzo wciągająca, choć fakty przerażają. Nie sadzę, żeby od czasu napisania książki coś się zmieniło na lepsze. Czytelnik dowiaduje się, że od czasu generała Pedro Arrupe, którego papież Jan Pawel II usunął ze stanowiska, zakon określił swoją misję jako wprowadzanie sprawiedliwości społecznej na świecie.

Nie chce mi się tego komentować, ani relacjonować, zainteresowanych odsyłam do źródła (jest polski przekład pt Jezuici). Powiem tylko tyle - wszystko, co szokuje w wypowiedziach papieża Franciszka i jego współpracowników już tam jest opisane jako "jezuicki mainstream" Jak bardzo byliśmy chronieni w naszym przytulnym zakątku świata przez te wszystkie lata! Teologia wyzwolenia wydawała się jakąś egzotyczną ekstrawagancją podobnie jaki bracia Cardenal SJ w rządzie nikaraguańskiej junty. Tymczasem nawet dzisiejsi jezuici są bardziej sojusznikami marksizmu niż katolickimi duchownymi. Zastanawiam się jak to jest możliwe, że międzynarodowa organizacja działająca także w krajach satelickich ZSRR zignorowała wiedzę z pierwszej ręki o tym czym marksizm jest w praktyce. A może polscy delegaci położywszy ruki po szwam milczeli na wszystkich zgromadzeniach, żeby nie narazić współbraci na dysonans poznawczy, albo za słabo znali języki obce?

Wniosek jest jeden: ilekroć słyszymy jakąś haniebną wypowiedź Mądela, Kramera, Oszajcy czy innego Obirka nie dziwmy się, że mogłaby paść równie dobrze z ust Urbana. Dzisiejsi jezuici są mu ideowo bliżsi niż przeciętnemu katolikowi, o św. Ignacym z Loyoli nie wspominając. Nie dziwi też jad z jakim wspominają Jana Pawła II, w końcu to on podniósł rękę na urząd ich umiłowanego przywódcy, potępił teologię wyzwolenia i przyczynił się do obalenia komunizmu w naszym regionie! 

Nie wiem jak radzą sobie w zakonie ludzie wierzący. Nie przyznają się? Zeszli pod ziemię? Jeśli tacy jeszcze istnieją, nie zazdroszczę im!

P.S.

Wiele lat temu jezuicki periodyk Życie Duchowe zamówił u mnie artykuł (o samotności jako czymś tam), który następnie odrzucił jako niezgodny z antropologią chrześcijańską. W kontekście książki Malachi Martina brzmi to wybitnie humorystycznie. (Artykuł jest publikowany jako pierwszy wpis na tym blogu w 2010 roku)

niedziela, 7 sierpnia 2022

Luźne refleksje osłabionej głodem blogerki

Jestem na diecie Dąbrowskiej. Dla niewtajemniczonych to wyłącznie niskokaloryczne warzywa z niewielkim dodatkiem niskokalorycznych owoców. Autorka obiecuje cuda wianki zwłaszcza przy schorzeniach stawów, a ja boję się RZS-u (reumatoidalnego zapalenia stawów), na które cierpiała moja świętej pamięci mama przed śmiercią. Wielokrotnie w przeszłości przeprowadzałam dwutygodniowe lub tygodniowe głodówki ze skutkiem umiarkowanym, ale z jakichś powodów ciągle wracam do tego pomysłu. Niestety brak energii i problemy z koncentracją towarzyszą mi nieodmiennie od pierwszego dnia.

W lipcu bardzo namawiano mnie na pielgrzymkę do Medjugoria. Miała się odbyć akurat podczas fali afrykańskich upałów, co zdecydowanie pomogło mi odrzucić tę propozycję. Zamiast tego pojechałam do Częstochowy na jeden dzień, w środku tygodnia, kiedy nie ma tłumów. Pociąg powrotny spóźnił się o 180 minut, a moja komórka sama ustawiła mi spotkanie o 2.30 i dwie noce z rzędu budziła mnie sygnałem przypominającym, zanim się zorientowałam co jest grane...

Podejmowanie podróży, w tym pielgrzymki, wiąże się nieuchronnie z ryzykiem, także ryzykiem śmierci. Wypadek polskiego autobusu w Chorwacji (wiozącego pielgrzymów do Medjugoria) jest smutnym przypomnieniem tego faktu.

Obejrzałam wczoraj wywiad Jordana Petersona w dwoma katolickimi teologami (sadząc po nazwiskach - Kaczor i Petrusek - polskiego pochodzenia). Po raz kolejny powtórzył swą myśl, że instynkt religijny wrodzony człowiekowi sprawia, że odrzuciwszy Boga, czyli wartość najwyższą, czyni on swoją religią sprawy na to nie zasługujące. Degrengoladę moralną towarzyszącą takiemu wyborowi można zaobserwować na przykładzie niektórych komentarzy po wypadku w Chorwacji. Autor jednego z nich, prof. Hartman, wykłada etykę na UJ.

Peterson zastanawiał się nad fenomenem popularności swoich wykładów na temat Księgi Rodzaju. Myślę, że jednym z czynników jest jego świeże, nieuprzedzone i śmiertelnie poważne podejście do tych opowieści. Nie ma w nim nic z lęku Kościoła, przed narażeniem się na śmieszność.

Niestety, nawet odwaga Jordana Petersona ma swoje wyraźne granice. Przy okazji zniszczenia Sodomy stwierdził, że chodziło raczej o brak gościnności niż potępienie homoseksualizmu. Innym razem zapytany o książkę Sołżenicyna "200 lat razem", w której autor porusza temat Żydów w Rosji, Peterson nie odpowiedział nic. Wiem, że nie da się walczyć na raz z całym światem, ale nie miałam ochoty słuchać go dalej...



sobota, 16 lipca 2022

Wyjaśniło się kim jest "Babcia Kasia"

Dziś znalazłam na Twitterze (konto Roberta Tekieli tweetu pitu) i nawet się nie zdziwiłam. Historia bardzo smutna i bardzo wiele wyjaśniająca.



P.S.
Nie wiem czy to prawda, ale podejrzewam, że tak.

środa, 6 lipca 2022

Czy ekshibicjoniści zaliczają się do LGBT?

W czasach mojego dzieciństwa i młodości najbardziej popularnym wyrazem "alternatywnej seksualności" był ekshibicjonizm. Zawsze można było zobaczyć jakiegoś mętnego typa obnażającego się na klatce schodowej, kiedy wracało się ze szkoły, podczas spaceru z psem w parku, na basenie, na plaży, a nawet w pociągu. Zazwyczaj określani byli mianem "zboczeńców". Do tej kategorii zaliczało się również indywidua korzystające z tłoku w miejscach publicznych, np. komunikacji miejskiej, aby macać nieletnie dziewczęta między nogami.

Nie wiem czy wybór dziewczynek świadczył o pedofilskich zapędach owych zboczeńców, czy tez po prostu wybierali dzieci jako najbardziej bezbronne ofiary swoich seksualnych ataków. Faktem jest, że ilość obnażających się ekshibicjonistów zmniejszała się wraz z upływem lat, a ostatniego widziałam na krótko przed czterdziestką (wyglądałam znacznie młodziej niż można by podejrzewać na podstawie daty urodzenia). Obrzuciłam go kamieniami, przedostatniego też.

Najbardziej zaskakujący był przekrój wiekowy i społeczny - od młodych i względnie przystojnych, przez ewidentnie zaburzone, mamroczące indywidua w nieokreślonym wieku, do szanowanych ojców rodzin i dziadków, którzy płynnie przechodzili od zajmowania się wnukami do pokazywania kutasa przechodzącym obok kobietom.

O homoseksualistach mówiło się pederaści. O ich istnieniu wiedziałam głównie z książek o kulturze antycznej. Dopiero na studiach jeden z kolegów wyznał, że zapuścił brodę tylko dlatego, żeby go stare pedały nie zaczepiały w toaletach publicznych.

Tak prezentowała się rodzima różnorodność seksualna za PRL-u i nieco później. To, co widzimy na tzw. paradach równości to głównie import ideologii, aktywistów i PR-u. Nikomu, kto zetknął się ze zboczeńcem za młodu - czy to dziewczynce uraczonej widokiem męskiego organu czy chłopakowi molestowanemu przez pedała w kiblu - nie skojarzyłoby się to doświadczenie z kolorami tęczy. Bardziej z wdepnięciem w gówno lub inną podobną substancję.

Nie wiem czy ekshibicjonistów już niema czy też mój wiek mnie przed nimi chroni, ale nurtuje mnie pytanie czy i oni mają swoją flagę na "paradzie równości". Czy obnażający się uczestnicy tego wydarzenia to właśnie oficjalne występy ekshibicjonistów? A może ukryli się pod etykietą transgender i na skutek wprowadzenia obłąkanego prawodawstwa mogą bezkarnie molestować kobiety w damskich toaletach i szatniach?

Z jakimż zaskoczeniem w dorosłym wieku przeczytałam w literaturze angielskiej, że po zetknięciu się z tzw. flasherem kobieta wzywała policję i miała prawo do opieki psychologa po tak strasznej traumie. Teraz zaś całe pochody ekshibicjonistów gwałcą przez oczy społeczeństwa Europy i wszyscy mają obowiązek się nimi zachwycać.

środa, 15 czerwca 2022

Znowu o manipulujacych k..wach (MK)

Pozostanę w klimacie ostatnich dwóch postów tzn. procesu Depp v. Heard jednocześnie nawiązując do swojego starego wpisu  "O manipulujących k..wach". Wyjaśniam, że wulgarny epitet nie ogranicza się w tym kontekście do toksycznych kobiet. Zjawisko jest niezależne od płci, wieku, rasy, statusu społecznego czy ekonomicznego. Jednakże łatwiej jest stosować ten charakterystyczny zestaw zachowań, kiedy - z jakichś powodów - ma się status świętej krowy, a ofiarę można przypisać do grupy wzbudzającej niechęć lub zazdrość, opatrzoną etykietą "potencjalny opresor"

Sądząc po nagraniach rozmów Amber Heard z mężem - dostarczonych przez nią samą sądowi w charakterze dowodów - jest ona uosobieniem, kwintesencją MK.  Najpierw namierza swoją ofiarę, pozoruje zainteresowanie, albo nawet uczucie, przez co zdobywa zaufanie i poznaje jej słabe strony. Kiedy pewna jest już swojej władzy, jej zachowanie zmienia się radykalnie. Zaczyna pastwić się nad nieszczęśnikiem, prowokować go, a kiedy ten podniesie głos lub odpowie coś przykrego, natychmiast sama udaje skrzywdzoną, świetnie się przy tym bawiąc (od jej upiornego śmiechu ciary człowieka przechodzą). Kiedy do ułowionego naiwnego jelenia wreszcie dociera natura tego "związku" i chce się z niego wyplątać, MK wraca do pozorowania uczucia, a kiedy mimo wszystko nie udaje się jej zatrzymać swej ofiary rozpętuję kampanię kłamstw w zemście za swoją "krzywdę". 

Te kłamstwa są bardzo charakterystyczne - swoje własne czyny po odpowiedniej dramatyzacji - przypisane są ofierze. Amber Heard rzuciła w swojego męża butelka wódki i rozbite szkło odcięło mu czubek wskazującego palca. Upływ krwi był tak potężny, że facet trafił do szpitala, a ochroniarze  szukali odciętego fragmentu po całym domu. Nazwano to wypadkiem, żeby nie było skandalu. Jak przetworzyła to zdarzenie MK? Otóż to ona została... zgwałcona butelką!!! Można? Można!

Johnny Depp nie jest z mojej bajki i nie dała bym za niego złamanego grosza, ale trzeba mu przyznać, że powstrzymał się nie tylko od zabicia tej kurwy, ale nawet on nakopania jej w d.... Ja na jego miejscu kopałabym po ryju, aż przestałaby się ruszać! Muszę mieć bardzo złe serduszko, a poza tym jej wdzięki nie działają na mnie. 

Dzięki bezstresowemu wychowaniu i "przyjaznej szkole" ogromny procent dzieci i młodzieży dołączył do grona MK, o czym sporo na tym blogu pisałam. Jako dorośli dalej pozostają w tej kategorii istot. Mam takich sąsiadów - młoda rodzina składająca się z MK żeńskiej, MK męskiej i dziecka na najlepszej drodze do stania się kolejną MK. Rodzina MK nie uznaje żadnych przepisów ograniczających ich wolność. Przyznali sobie prawo do hałasowania jak popadnie przez cala dobę - imprezy, wiertara, kłótnie i biegający bachor w okolicach 23, nie mówiąc o rzucaniu ciężkimi przedmiotami o glebę w nocy i trzaskaniu drzwiami. Jednak gdy ktoś postuka w rurę, bo już nie może tego zdzierżyć, zapieniona MK matka zasłaniając się drogocennym pomiotem przylatuje i drze japę na klatce schodowej. To ona została skrzywdzona!!! Jej dzieciątko się przestraszyło strasznego dźwięku!

MK może mieć zaburzenie osobowości jak Amber Heard, u której biegła sądowa zdiagnozowała "borderline personality disorder" i "histrionic personality disorder" . Dr Shannon Curry bardzo obszernie wyjaśniła na czym polegają owe zaburzenia  podczas procesu (liczne nagrania wiszą ciągle na YouTube), a menedżer nieruchomości, Ben King, wyraził to samo równie trafnie, choć bez użycia fachowej terminologii - "spoiled teenage child" (zepsuta nastolatka).

Nie będąc psychologiem/psychiatrą z długoletnim stażem człowiek jest nieprzygotowany do kontaktu z kimś takim. Popełnia błąd próbując porozumieć się, zakładając - nierozsądnie - dobrą wolę drugiej strony. Pewna internetowa terapeutka opisała mentalny obraz, jaki jej sią nasuwa jako ilustracja do takiej postawy. Oto dwaj wojownicy uzbrojeni we włócznie i tarcze biegną na siebie. Jeden z nich na widok napastnika odkłada broń i tarczę i próbuje "dogadać się" z nim jak z człowiekiem, a tamten w tym samym czasie dziurawi go energicznie... 

Wielokrotnie sama popełniłam ten błąd. Pamiętam jak po incydencie z wiertarą po 22 poprzedniego wieczoru, nie zdzierżyłam kolejnej sesji dnia następnego i wyruszyłam do rodziny MK. Jak się okazało MK żeńska była w wysokiej ciąży tuż przed porodem, a MK męska w ramach przygotowań zaplanowała nawiercić sześćset ileś dziur (sic!). Na moje stwierdzenie, że według regulaminu spółdzielni tego rodzaju prace kończy się o 19.00, MK męska poinformowała mnie, gdzie ma przepisy i że będzie wiercić do 23.30 jeśli będzie musiała. Następnie stwierdziła, że JA się nudzę i tylko dlatego mi to przeszkadza. A kiedy wyraziłam zdziwienie jaki ma związek dziurawienie wszystkich ścian z narodzinami dziecka, okazało się że nie mogę tego zrozumieć, bo NIGDY go nie miałam i dalej w podobny deseń. To jest typowy schemat MK. Na jakąś sugestię w konkretnej sprawie MK reaguje próbą obrażenia rozmówcy. Wali w to, co wydaje jego słabym punktem przyglądając się reakcji. Jeśli nie trafiła, atakuje czymś innym i absolutnie zawsze próbuje przedstawić osobę, której prawa w sposób oczywisty narusza, jako agresora, wariata i potwora, na dodatek całkowicie odosobnionego ("tylko pani to przeszkadza"). MK zawsze jest niewinną ofiarą.

MK żeńska z wyżej wymienionej rodziny zaczęła się do mnie dobijać w nocy z niedzieli na poniedziałek. Powód - bachor biegał po pokoju po 22 i ktoś postukał (dość dyskretnie) w rurę. MK jest przekonana, że to ja i drze japę na klatce schodowej zasłaniając się swoim pomiotem jak tarczą. Mówię jej, żeby nie krzyczała, bo ludzie śpią. 

- No to co!!! A pani pisze listy, które krzyczą!!! - wrzeszczy patrząc na moją reakcję. 

Moją reakcją na ataki MK zawsze jest bezbrzeżne zdziwienie. Owszem piszę listy, żeby uniknąć konfrontacji z chamstwem, ale jaki to zarzut.?!!! Prosty komunikat, zawsze kulturalnie sformułowany z prośbą o uszanowanie mojego prawa do odpoczynku. W interpretacji MK to jest jakiś wyjątkowy wstyd, coś kompromitującego, co wykryła i teraz ma nade mną przewagę. Dalej kontynuuje, że wszyscy są zachwyceni, jej wrzaskiem na mnie, bo tak bardzo mają mnie dość. Jestem całkowicie odosobniona i skompromitowana. Dziecko dokazuje po 22?!! Nie może spać, bo jest człowiekiem!!! (W domyśle ja nie jestem). Ona u siebie w domu będzie robiła co chce, bo to jest życie! MK nie widzi, że osoba, która wali w rurę też robi to u siebie w domu, ale MK wolno, a innym już nie... 

Dla MK zasady działają wyłącznie w jedną stronę. Inni ludzie nie mają praw. Można by się się zapytać jakim cudem znajduje pomagierów do niszczenia swoich ofiar. No cóż, podobnie jak psychopata MK jest biegła w uwodzeniu i pozyskiwaniu ludzi, którzy mogą być przydatni. Amber Heard wniosła do małżeństwa z Johnnym Deppem "grono przyjaciół" (mieszkających za darmo w jego luksusowych apartamentach), którzy potem wzięli udział w niszczeniu jego dobrego imienia. Dlaczego dali się wrobić w tak haniebne przedsięwzięcie przeciw swojemu dobroczyńcy? Ciężko powiedzieć. Marni ludzie inspirowani przez MK? Może kiedy zorientowali się, że zostali użyci do czegoś paskudnego, zdystansowali się albo wręcz teraz udają, że nie mieli z tym nic wspólnego...

Jedno jest pewne  - porządni, normalni ludzie nie koniecznie muszą być towarzyscy czy atrakcyjni towarzysko, dla MK natomiast to rzecz zupełnie podstawowa. Na kim by żerowały i kogo używałyby do swoich obmierzłych celów, gdyby nie były wyćwiczone w omotywaniu naiwnych jeleni? MK przy próbie zniszczenia zawsze posługuje się sforą i jej najbardziej oczywistym argumentem jest chwalenie się  przewagą liczebną i kontrastowanie jej - z domniemanym lub rzeczywistym - osamotnieniem ofiary.

Co można zrobić ze zdekonspirowaną MK, która nie chce się zmienić? Znarowione konie po prostu się odstrzeliwuje, bo nie ma innej rady. Z człowiekiem nie da się tak postąpić. Cala nadzieja w Bogu, choć moja wiara w możliwość rzeczywistego nawrócenia kogoś takiego jest bardzo, ale to bardzo słaba. Dla Boga nie ma wprawdzie nic niemożliwego, ale przemiana MK w człowieka dobrej woli wymaga cudu porównywalnego z odrośnięciem uciętej kończyny!!!





piątek, 10 czerwca 2022

Johnny i Kaz, czyli o niebezpiecznym dla mężczyzn wieku 50+

Ciągle pod wrażeniem sprawy Depp v. Heard zrobię  dziś pewien wysiłek wyobraźni, żeby wczuć się w sytuację mężczyzny w wieku 50+.  Nie wiem czy to opóźniony kryzys wieku średniego, męska menopauza czy coś jeszcze innego. O kryzysie wieku średniego sporo pisałam na tym blogu. To potężne doświadczenie duchowe, które pozbawia nas tego na czym budowaliśmy swoje poczucie wartości i nadzieje na przyszłość. Dla wielu ludzi to atrakcyjność fizyczna, sprawność, powodzenie u płci przeciwnej itp. Gdzieś wczoraj słyszałam, ze Johnny Depp w wieku 40 lat został uznany za najbardziej seksownego aktora (czy kogoś tam), ten sam tytuł przyznano mu znowu 7 lat później. Kiedy podobny zaszczyt spotkał Seana Connery w okolicach sześćdziesiątki, leciwy aktor obśmiał proceder przyklejania starszym panom tego rodzaju etykietek i to była zdrowa reakcja.

Obawiam się - patrząc na image Johnnny'ego Deppa - że ten uwierzył w swoją późną seksowność i uznał, że romans z o 20 lat młodszą gwiazdką dobrze mu zrobi po kilkunastu latach związku z kobietą w podobnym wieku, z którą dorobili się dwójki dzieci. Może był znudzony, a może zakochał się wbrew sobie, bo na planie filmu musiał się całować z ową niunią w ramach swojej roli. Nie wiem. Cokolwiek sobie myślał, popełnił błąd jak wielu mężczyzn przed nim i po nim.

Czy ktoś jeszcze pamięta "Kaza" Marcinkiewicza wystruganego przez Kaczyńskiego z banana? Ten nauczyciel fizyki (o ile dobrze pamiętam) z Gorzowa Wielkopolskiego, po krótkim incydencie w polityce krajowej dostał fuchę w jakimś banku w Londynie. Tam poznał młodą i przebojowa krajankę robiącą karierę  w finansach. Tak, oczywiście mam na myśli Izabel! Zakochał się w niej zapomniawszy o żonie i czwórce dzieci. Prasa lewicowo-liberalna piała z zachwytu, pisma kobiece przeprowadzały z "zakochana parą" obszerne wywiady na temat kreacji ślubnej, podróży poślubnej i ich nadzwyczajnej relacji. Wszystkie podstarzale gwiazdy męskie w rodzaju Hołdysa udzieliły Kazowi błogosławieństwa... Gorzej, widziałam na YouTube filmiki, na których zakochani wyznają sobie miłość. Kto je zamieścił? Trudno mi sobie wyobrazić. Być może sama Izabel... Bo chyba nie Kaz?

Kilka lat później ten sam Marcinkiewicz, już po rozwodzie ukrywał się przed swoją "stalkerką", jak określał byłą żonę, a ona z zabandażowaną aż do barku ręką, bardzo dobrze wyeksponowaną, kreowała się w mediach na niepełnosprawną ofiarę wypadku porzuconą przez męża, który nie płaci jej alimentów przyznanych przez sąd. Tymczasem komornik sądowy ścigał Kaza i kiedy tylko go gdzieś dopadł zajmował, co tylko się dało... Ubaw był po pachy, a i żenada nie mała...

W czym zakochali się obaj wspomniani panowie? Stawiam dolary przeciw orzechom, że w młodości swoich nowych partnerek, która przypominała im ich własną. A w czym owe młode osoby? Najprawdopodobniej w wyobrażonej pozycji zawodowej, życiowej i ekonomicznej oraz domniemanej dojrzałości swoich partnerów. Może jakiś deficyt emocjonalny kazał im szukać ojca zastępczego? Niestety wiek nie oznacza dojrzałości, a młodość dwudziesto-parolatki kończy się nadzwyczaj szybko. 

Po kilku latach zamiast ustawionego i nadzianego tatusia i jego małej księżniczki mamy rozczarowaną trzydziestkę, której potrzebom dużo starszy mąż nie jest w stanie sprostać, zwłaszcza, że sytuacja materialna na ogół pogarsza się z wiekiem, o kondycji fizycznej i atrakcyjności nie wspominając. Nawet jeśli żadna ze stron nie miała intencji wykorzystania swego partnera, to i tak nieuchronnie czeka ich rozczarowanie.

Sytuacja robi się dramatyczna (lub tragi- komiczna) kiedy młoda dama od początku postrzega swego starszego partnera jako naiwnego jelenia, którego zasoby można eksploatować ile wlezie, a on i tak będzie zachwycony albo się nie zorientuje...

Amber Herd poprosiła Johnny'go Deppa gdzieś na początku ich relacji, żeby w należących do niego luksusowych apartamentach mogli zamieszkać jej liczni znajomi, w tym siostra i najbliższa przyjaciółka. Ten się zgodził i wynajął im mieszkania za darmo, co więcej narzeczeni siostry i przyjaciółki, którzy z czasem się tam wprowadzili, też nie musieli nic płacić. Cała ta zgraja latami korzystała z jego hojności jako rzeczy oczywistej, nie poczuwając do żadnej wdzięczności. Co gorsza, wzięli aktywny udział w niszczeniu dobrego imienia swego dobrodzieja, kiedy tylko nadarzyła się okazja. Można sobie obejrzeć nagrania z ich zeznań. Nóź się w kieszeni otwiera!!! Patrzę na jakąś ospałą niunię, która bez cienia zażenowania, a nawet z nuta pretensji w glosie łaskawie raczy odpowiadać na pytania (najczęściej, że nie pamięta). Skąd się biorą takie odęte k...wy uważające się za księżniczki? Nie pamięta kiedy się wprowadziła do luksusowego apartamentu całkiem obcego człowieka, tylko dla tego, że jej psiapsiółka chciała mieć swoje towarzystwo pod ręką. Trudno przecież oczekiwać, żeby taka drobnostka utkwiła jej w pamięci! Nie mogły znaleźć talerzy w kuchni, więc jedna drugą popchnęła, a tamta uderzyła.... To są dorosłe osoby około trzydziestki! Na koniec spotkała ją wielka krzywda, bo musiała się wyprowadzi i zamieszkać w skromniejszym lokum.... na koszt przyjaciółki!!!

Sama Amber Heard, która uważała męża za starego, grubego faceta, jeszcze w czasie trwania ich krótkiego małżeństwa spotykała się równie starym i grubym, ale znacznie bardziej nadzianym, Elonem Muskiem... Przy rozwodzie zniszczyła reputację Deppa oskarżając o swoje własne przewiny, przy czym wyceniła swoje 15 miesięcy bycia jego żoną na 14 milionów dolarów (łącznie wszystkie koszty, bez podatku)!!!

Niech mi ktoś wytłumaczy skąd się biorą takie kurwiszcza, bo za cholerę nie mogę pojąć. Powiedzmy, że ta zagrała w kilku filmach, więc wiele osób mogło podziwiać jej wyeksponowane wdzięki. Profesjonalna wizażystka przykleiła sztuczne rzęsy i pomalowała wargi na krwisto czerwono, a fryzjerka fachowo upięła rozjaśnione włosięta w kok. Czy to jest wyjaśnienie? Jeśli tak, to jak wytłumaczyć zachowanie psiapsiółki robiącej wrażenie opóźnionej w rozwoju, której należy się mieszkanie za darmo w luksusowym apartamencie jak psu zupa?

No cóż Johnny Depp nie doświadczyłby tego wszystkiego, gdyby chronił go jakiś kręgosłup moralny. Po prostu przeczekałby zauroczenie młodą aktorką, pozostał przy matce swoich dzieci i cieszył się urokami wieku średniego oraz swoim sukcesem w życiu zawodowym i prywatnym... Tymczasem jego nowa wybranka okazała się najdroższą kurwą świata, nawet licząc bez destrukcyjnego aspektu jej działań. Niestety, największym wrogiem człowieka jest jego własne serce. 

Kaz Marcinkiewicz, gdyby nie zawrót głowy od kariery, która go zdecydowanie przerosła, nie myślałby o wiązaniu się z osobą, której oczekiwaniom nigdy nie miał szansy sprostać, choćby ze względu na wiek. Pomijając tragi-komiczny aspekt jego przygody, smutno się robi myśląc o rodzinie, którą porzucił, a przy okazji zrobił z siebie pośmiewisko na cały kraj.

Amber Heard nie ułowiła Elona Muska, jej szanse na kolejną zdobycz tego kalibru będą maleć z każdym rokiem, zwłaszcza po numerze, który wywinęła Deppowi. Każdy potencjalny jeleń dwa razy się zastanowi, zwłaszcza, że jej uroda będzie teraz bladła. Izabel Marcinkiewicz w ciągu dekady z młodej zalotnej dziewczyny przedwcześnie zamieniła się w zgorzkniałą kobietę w średnim wieku...

Cóż, niebezpieczne jest dla starszych panów uwierzyć w swój nadzwyczajny sex appeal i zapragnąć być znowu młodymi u boku jakiejś "gwiazdy". Niebezpiecznie jest traktować człowieka jako symbol statusu, jak najnowszy model drogiego samochodu. Pod powabną powloką i jędrnym ciałem kryje się wnętrze pełne nie wiadomo czego, a może się zdarzyć, że czegoś paskudnego, co umyka niezauważone, kiedy kieruje się wzrok głównie na biust i pośladki...

Ludzie po przejściach w dzieciństwie- jak Depp - powinni bardzo uważać na osoby, do których ich ciągnie i doceniać dobre relacje, jakie udało im się stworzyć, nawet jeśli nie ma już w nich ognia. Może z żaru miłości pozostały jej owoce - nowi ludzie powołani do życia - i ciepło przyjaźni. Czy to warto zniszczyć dla chwilowego zauroczenia?

Ktoś mi powie, że jako osoba niezamężna, nie powinnam się wypowiadać. Odpowiem, że ja doceniam swoją samotność i w związku z tym nie rozumiem dlaczego ludzie żyjący w małżeństwie nie potrafią zobaczyć zalet swojego stanu. Ponadto mam pewien wgląd w relacje damsko-męskie z racji bycia kobietą.

Kiedy miałam ok. 27 lat poznałam rozwiedzionego mężczyznę o 15 lat starszego, który wydawał mi się mądry i dojrzały. Ciągnęło mnie do niego, ale był wtedy związany z inną. Kiedy w wieku lat 36 znowu go spotkałam, a on wyraźnie był zainteresowany "związkiem", wydal mi się stary, niezbyt mądry i trochę żałosny  w tym ciągłym poszukiwaniu młodych, atrakcyjnych kobiet, którym niewiele miał do zaproponowania. Żonaty już był, dzieci (dorosłe) już miał, szukał wyłącznie niezobowiązujących relacji. Nie załapałam się ani wtedy, ani wcześniej ani na starszego, ani na rówieśnika. Instynkt samozachowawczy mnie ostrzegł, albo - jak kto woli - Pan Bóg mnie uchronił. Dlatego dzielę się z tobą, czytelniku moimi skromnymi przemyśleniami. 

czwartek, 9 czerwca 2022

Przypadek Amber "Turd", czyli ciemna strona "me too"

Zaczęłam oglądać nagrania z procesu Amber Heard oskarżonej o zniesławienie przez ex męża Johny'ego Deppa już po ogłoszeniu wyroku. Nie miałam żadnego zdania na temat tej historii, ani cienia sympatii do żadnej ze stron. Ogólnie uważam, że zrobienie kariery w Hollywood bez daleko idących kompromisów ze złem nie jest po prostu możliwe. Depp odniósł nieporównywalnie większy sukces w show-biznesie niż jego  była żona, ale może to mieć związek także z różnicą wieku, a nie tylko "talentu" jakkolwiek rozumielibyśmy to pojęcie. 

Kiedy więc po wielogodzinnych badaniach wzroku, ze źrenicami powiększonymi do wielkości tęczówek, zasiadłam w fotelu, by się nieco odprężyć i przez przypadek zaczęłam słuchać nagrania z sądu, raczej byłam zdania, że zwaśnione strony są siebie warte. Nie wiem kiedy historia mnie wciągnęła, a nawet poruszyła do głębi. Najbardziej wstrząsające było nagranie dostarczone w charakterze dowodu przez Amber Heard, na którym po wygrzmoceniu swego męża pięścią po twarzy (wcześniej rąbnęła do drzwiami w głowę, kiedy usiłował się przed nią schować w łazience) żąda ni mniej ni więcej, tylko żeby zawsze  był do jej dyspozycji, a zwłaszcza kiedy ma ochotę wyładować na nim swój gniew. Ewidentnie taktyką przetrwania Deppa było wycofywanie się z jej zasięgu rażenia kiedy od upokarzających wyzwisk przechodziła do rękoczynów. (Dzięki możliwościom finansowym mógł sobie pozwolić na drugie mieszkanie-kryjówkę.)  Niesamowite jest, że ani ona sama, ani jej prawnicy nie zorientowali się jak bardzo to nagranie ją obciąża i jak jasny daje wgląd w naturę jej relacji z mężem.

Ani nie znam dokładnie biografii Deppa, ani mnie ona nie interesuje. Wiem tylko, że miał zaburzoną matkę, chwilami agresywną wobec swego potomstwa bez wyraźnego powodu. Często zmieniał partnerki, ale z jedną z nich - Vanessą Paradis - wytrzymał kilkanaście lat i dochował się dwójki dzieci. Jak rozumiem rozstał się z nią właśnie ze względu na nowe uczucie, które obudziło się w jego serduszku na widok "doskonałej dupy" Amber Heard. Mówiąc bardzo oględnie nie mam dobrego zdania o mężczyznach porzucający wieloletnie partnerki/żony, matki swoich dzieci z takiego powodu. Tymczasem los go pokarał, gdyż nowa "przyjaciółka" okazała się mieć oprócz "doskonałej dupy" także inne przypadłości, niektóre niebezpieczne dla życia i zdrowia.

Pytanie jest dlaczego świetnie ustawiony w życiu mężczyzna w średnim wieku, ojciec dwojga dzieci, decyduje się trwać w związku z osobą, która znajduje przyjemność w umniejszaniu go, upokarzaniu i fizycznej agresji? Co gorsza dlaczego się z nią żeni, czego nie zrobił w przypadku matki swoich dzieci?

Pani terapeutka czynna na YouTube wyjaśnia, że ludzie z toksycznych domów, najpewniej czują się w toksycznych związkach, bo jest to sytuacja znana, pozwalająca pozostać w "strefie komfortu". To właśnie jest najbardziej przygnebiające w całej tej historii. Ostrożność nie na wiele się zda bo toksyczna osoba fantastycznie się kamufluje i ukrywa swą prawdziwą naturę do momentu, kiedy ułowi wreszcie naiwnego jelenia. Tenże długo próbuje rozmawiać z nią jak z człowiekiem, aż wreszcie nie może dłużej nie widzieć, że to po prostu wyrośnięty bachor lat 2 albo inny psychopata niezdolny do ludzkich uczuć. 

Tak mniej więcej wyglądała historia związku Johny'ego Deppa z Amber Heard. Nie tylko ona sama zamieszkała w jego domu, lecz także jej siostra z boyfriendem oraz inni przyjaciele korzystali z gościnności i hojności aktora. Całe  towarzystwo zajmowało się - jak rozumiem - piciem i ćpaniem na koszt właściciela oraz braniem udziału w różnych eventach. Ze względu na różnicę wieku przyjaciele męża nie byli atrakcyjni dla młodej żony. Sądząc po jej wypowiedziach on sam tez nie (nazywała go old, fat man). Po co więc związała się z tym "starym, grubym facetem" ? Dla bezpieczeństwa? Dla kariery? Wyczuła w nim jelenia nadającego się na rodzica zastępczego, który otoczy ją bezwarunkową miłością w zamian za kopniaki i wyzwiska? 

Ułowiony jeleń, niestety, zbyt często się wymykał do starych, nudnych przyjaciół lub swojej kryjówki. Po kolejnej awanturze połączonej z grzmoceniem po twarzy zdecydował, że to koniec. Młoda żona w odwecie nasrała mu na lóżko (stad ksywa "turd" nadana przez internautów), po czym postanowiła go zniszczyć oskarżając dokładnie o to, czego sama się dopuszczała. Przeliczyła się jednak, bo nie na wszystkich działa jej "doskonała dupa" ani podrzędne aktorstwo. Happy end? Może w tym przypadku, ale ludzi z zaburzeniami osobowości jest mnóstwo i krążą po świecie w poszukiwaniu naiwnych jeleni.

Przyznam, że kiedy słyszę o oskarżeniu kolejnego księdza katolickiego, nauczyciela czy konserwatywnego polityka o wykorzystani seksualne albo przemoc, najpierw mam podejrzenie, że ktoś chce go zniszczyć (vide przypadek kardynała Pella), gdyż dzięki pracy w szkolnictwie dogłębnie poznałam naturę ludzką. Podejrzewam więc, że z mediów prawie nigdy nie dowiadujemy się o prawdziwych ofiarach tylko o zuchwałych oszustach (vide Lisiński założyciel fundacji Nie lękajcie się).

niedziela, 5 czerwca 2022

LGBT - co się kryje pod czterema literami?

Obejrzałam właśnie świetny film Matta Walsha What is a woman? Chodzi oczywiście o horror transgenderyzmu w USA i Kanadzie.  Mnóstwo czubów, w tym także pracowników naukowych wyższych uczelni i lekarzy, nie potrafiących odpowiedzieć na pytanie zadane w tytule. Kilka dobrych wywiadów ze szczególnym uwzględnieniem wypowiedzi Jordana Petersona, który odrzucił pojęcie  gender jako niejasne i nie mierzalne, twierdząc, że tak naprawdę chodzi po prostu o temperament. Jedna na 10 kobiet jest wyposażona w zestaw cech typowo męskich (bezwzględność, skłonność do konfrontacji, agresji i  rywalizacji) podobnie równie często zdarzają się mężczyźni obdarzeni cechami zwykle kojarzonymi z kobiecością (zgodność, empatia, wrażliwość, niska samoocena). Czy z tego wynika, że ci wszyscy ludzie są uwięzieni w niewłaściwym ciele? Każdy przyzna, że byłby to absurdalny wniosek. 

Co więcej kiedy mówi się o LGBT, też najczęściej nie chodzi o homoseksualizm, zwłaszcza w przypadku ludzi młodych. Ilu z tych tzw. "gejów" to chłopcy, którym najbardziej w życiu brakowało towarzystwa i/lub akceptacji innych mężczyzn, bo np. z jakiegoś powodu wyśmiewani byli przez rówieśników lub odrzuceni przez ojca? Ile tak zwanych "lesbijek' po prostu zraziło się do mężczyzn, nie postrzega siebie jako atrakcyjnych kobiet lub nie doświadczyło miłości matki? Próba nadrobienia zaległości w kontaktach z własna płcią jest w takim przypadku o wiele bardziej nagląca niż realizowanie instynktu rozrodczego. Stosunki "seksualne" (nie wiem czy to słowo ma sens w przypadku osób tej samej płci) nachalnie lansowane przez popkulturę są raczej namiastką bliskości fizycznej nie doświadczonej w swoim czasie ze strony rodziców. Czy próba uporania się z jakimś zaległym deficytem lub traumą zasługuję na miano "orientacji seksualnej"? Do czasu osławionego głosowania w Amerykańskim Towarzystwie Psychologicznym w latach 70-tych XX wieku uznawano takie zachowania za nerwicę.

Co może kryć się pod pojęciem biseksualizmu? Bliskie relacje z mężczyznami i kobietami? Czy wszyscy ludzie takich nie mają? Oczywiście, tylko nie kończą ich w łóżku. To się po prostu nazywa przyjaźń i jest jednym z cenniejszych doświadczeń w życiu. A panseksualizm? Trudno mi uwierzyć w istnienie ludzi gotowych dupczyć wszystko, co się rusza (a nawet to, co się nie rusza). A może to po prostu zachwyt nad światem właściwy wszystkim naturom wrażliwym na piękno?  Człowiek aseksualny z kolei, to ktoś, kto nie traktuje seksu jako hobby, tylko chciałby najpierw zbudować jakąś bliską relację z odpowiednią osobą (bardzo rozpowszechnione podejście wśród normalnych kobiet). Nie znalazłszy takowej nie rzuca się w wir przypadkowych kontaktów seksualnych, tylko żyje we wstrzemięźliwości.

Wszystkie te dziwaczne nazwy i próby kreowania alternatywnych zachowań seksualnych są raczej inżynierią społeczną niż rozpoznaniem rzeczywistości.

Owszem, istnieje gender dysphoria, dotyczy bardzo znikomej grupy osób w skali populacji (części promila), zazwyczaj chłopców. Pojawia się w dzieciństwie i nie znika po okresie dojrzewania.

Homoseksualizm natomiast wydaje się w dużej mierze uwarunkowany kulturowo - vide starożytna Grecja oraz elitarne szkoły dla chłopców  w Anglii. Zawsze istnieli ludzie rozwiąźli dysponujący nadmiarem czasu i środków, którzy znudzeni normalnym sposobem zaspokajania instynktu seksualnego eksperymentowali posuwając się do bardzo dziwnych i dla normalnego człowieka odrażających aktów.  Skojarzenie z tzw. paradami równości jest nieuniknione...



wtorek, 31 maja 2022

"Holokaust" na granicy polsko - białoruskiej, czyli życzliwa sugestia dla europosłanki Ochojskiej

Wbrew mocnemu postanowieniu, że żadne wyczyny ludzi nikczemnych mnie nie wzruszą, podskoczyło mi ciśnienie po tej prowokacji Ochojskiej na Twitterze:



Myślę, że poniższa wymiana komentarzy na temat tego wpisu wyczerpuje temat prawdopodobnych afiliacji tej baby:



Mnie jednak najbardziej boli ta ohydna manipulacja językiem i znieważanie pamięci ofiar wywózek oraz łapanek z czasów niemieckiej i sowieckiej okupacji, nikczemna próba banalizowania ich cierpienia i śmierci.

Rozumiem, że Ochojska ma jakieś zobowiązania wobec mocodawców i musi się z nich regularnie wywiązywać, stąd te ciągłe prowokacje na twitterze. Mam więc sugestię, żeby jeszcze wzmocniła swój przekaz. Czemu nie "holokaust" albo jeszcze lepiej "'shoah". Cierpienia muzułmańskich, dobrze sytuowanych migrantów są identyczne, a może nawet większe niż Żydów w obozach i z rąk Einsatzgruppen. 

Czekać na granicy parę godzin to tak samo jak zginąć od cyklonu B, ba nawet gorzej, bo przecież dochodzi "freezing cold" typowy dla klimatu Polski pn-wsch, zwłaszcza w maju. Zabrudzić, albo podrzeć, drogą kurteczkę to tak, jak ładować własnymi rękami rodzinę do pociągu jadącego do obozu śmierci (jak zrobił Calek Perechodnik i inni żydowscy policjanci z getta). Kopanie własnego grobu, potem strzał mniej lub bardziej celny i śmierć w trakcie zasypywania ziemią to nic w porównaniu z marszem przez las albo zatrzymaniem przez polską SG i odstawieniem do granicy!

Straszne i śmieszne? Owszem, ale można, zwłaszcza kiedy się jest świętą krową na usługach wpływowych mocodawców.

Jeśli ktoś jeszcze uważał Ochojską za osobę o dobrym serduszku, ale nieco pogubioną, poniższa informacja, opublikowana na portalu Tysol, powinna go ostatecznie wyleczyć ze złudzeń:




Czym jest ukamieniowanie i spalenie wobec zawrócenia podczas nielegalnego przekraczania granicy?Po prostu nie ma o czym rozmawiać!


Tymczasem aktywność  Rosji w sprowadzaniu kolejnych muzułmańskich "męczenników granicznych", milusińskich Ochojskiej, mocno się wzmogła. Atak hybrydowy na Polskę jest skoordynowany z operacją militarną na Ukrainie:


Bardzo mnie niepokoi niefrasobliwość rządu wobec jawnej zdrady ludzi, którzy mają reprezentować interesy państwa polskiego. Chyba nie jesteśmy jeszcze takim mocarstwem, żeby sobie pozwolić na tolerowanie obcej agentury na ważnych stanowiskach? Strategiczni partnerzy nie zrezygnowali ze swojego planu - Niemcy konsekwentnie rozwalają wszelkie byty polityczne mające potencjał zagrożenia ich interesom - vide los Jugosławii i Czechosłowacjii. "Te same szatany" są ciągle czynne i u nas.