czwartek, 9 czerwca 2022

Przypadek Amber "Turd", czyli ciemna strona "me too"

Zaczęłam oglądać nagrania z procesu Amber Heard oskarżonej o zniesławienie przez ex męża Johny'ego Deppa już po ogłoszeniu wyroku. Nie miałam żadnego zdania na temat tej historii, ani cienia sympatii do żadnej ze stron. Ogólnie uważam, że zrobienie kariery w Hollywood bez daleko idących kompromisów ze złem nie jest po prostu możliwe. Depp odniósł nieporównywalnie większy sukces w show-biznesie niż jego  była żona, ale może to mieć związek także z różnicą wieku, a nie tylko "talentu" jakkolwiek rozumielibyśmy to pojęcie. 

Kiedy więc po wielogodzinnych badaniach wzroku, ze źrenicami powiększonymi do wielkości tęczówek, zasiadłam w fotelu, by się nieco odprężyć i przez przypadek zaczęłam słuchać nagrania z sądu, raczej byłam zdania, że zwaśnione strony są siebie warte. Nie wiem kiedy historia mnie wciągnęła, a nawet poruszyła do głębi. Najbardziej wstrząsające było nagranie dostarczone w charakterze dowodu przez Amber Heard, na którym po wygrzmoceniu swego męża pięścią po twarzy (wcześniej rąbnęła do drzwiami w głowę, kiedy usiłował się przed nią schować w łazience) żąda ni mniej ni więcej, tylko żeby zawsze  był do jej dyspozycji, a zwłaszcza kiedy ma ochotę wyładować na nim swój gniew. Ewidentnie taktyką przetrwania Deppa było wycofywanie się z jej zasięgu rażenia kiedy od upokarzających wyzwisk przechodziła do rękoczynów. (Dzięki możliwościom finansowym mógł sobie pozwolić na drugie mieszkanie-kryjówkę.)  Niesamowite jest, że ani ona sama, ani jej prawnicy nie zorientowali się jak bardzo to nagranie ją obciąża i jak jasny daje wgląd w naturę jej relacji z mężem.

Ani nie znam dokładnie biografii Deppa, ani mnie ona nie interesuje. Wiem tylko, że miał zaburzoną matkę, chwilami agresywną wobec swego potomstwa bez wyraźnego powodu. Często zmieniał partnerki, ale z jedną z nich - Vanessą Paradis - wytrzymał kilkanaście lat i dochował się dwójki dzieci. Jak rozumiem rozstał się z nią właśnie ze względu na nowe uczucie, które obudziło się w jego serduszku na widok "doskonałej dupy" Amber Heard. Mówiąc bardzo oględnie nie mam dobrego zdania o mężczyznach porzucający wieloletnie partnerki/żony, matki swoich dzieci z takiego powodu. Tymczasem los go pokarał, gdyż nowa "przyjaciółka" okazała się mieć oprócz "doskonałej dupy" także inne przypadłości, niektóre niebezpieczne dla życia i zdrowia.

Pytanie jest dlaczego świetnie ustawiony w życiu mężczyzna w średnim wieku, ojciec dwojga dzieci, decyduje się trwać w związku z osobą, która znajduje przyjemność w umniejszaniu go, upokarzaniu i fizycznej agresji? Co gorsza dlaczego się z nią żeni, czego nie zrobił w przypadku matki swoich dzieci?

Pani terapeutka czynna na YouTube wyjaśnia, że ludzie z toksycznych domów, najpewniej czują się w toksycznych związkach, bo jest to sytuacja znana, pozwalająca pozostać w "strefie komfortu". To właśnie jest najbardziej przygnebiające w całej tej historii. Ostrożność nie na wiele się zda bo toksyczna osoba fantastycznie się kamufluje i ukrywa swą prawdziwą naturę do momentu, kiedy ułowi wreszcie naiwnego jelenia. Tenże długo próbuje rozmawiać z nią jak z człowiekiem, aż wreszcie nie może dłużej nie widzieć, że to po prostu wyrośnięty bachor lat 2 albo inny psychopata niezdolny do ludzkich uczuć. 

Tak mniej więcej wyglądała historia związku Johny'ego Deppa z Amber Heard. Nie tylko ona sama zamieszkała w jego domu, lecz także jej siostra z boyfriendem oraz inni przyjaciele korzystali z gościnności i hojności aktora. Całe  towarzystwo zajmowało się - jak rozumiem - piciem i ćpaniem na koszt właściciela oraz braniem udziału w różnych eventach. Ze względu na różnicę wieku przyjaciele męża nie byli atrakcyjni dla młodej żony. Sądząc po jej wypowiedziach on sam tez nie (nazywała go old, fat man). Po co więc związała się z tym "starym, grubym facetem" ? Dla bezpieczeństwa? Dla kariery? Wyczuła w nim jelenia nadającego się na rodzica zastępczego, który otoczy ją bezwarunkową miłością w zamian za kopniaki i wyzwiska? 

Ułowiony jeleń, niestety, zbyt często się wymykał do starych, nudnych przyjaciół lub swojej kryjówki. Po kolejnej awanturze połączonej z grzmoceniem po twarzy zdecydował, że to koniec. Młoda żona w odwecie nasrała mu na lóżko (stad ksywa "turd" nadana przez internautów), po czym postanowiła go zniszczyć oskarżając dokładnie o to, czego sama się dopuszczała. Przeliczyła się jednak, bo nie na wszystkich działa jej "doskonała dupa" ani podrzędne aktorstwo. Happy end? Może w tym przypadku, ale ludzi z zaburzeniami osobowości jest mnóstwo i krążą po świecie w poszukiwaniu naiwnych jeleni.

Przyznam, że kiedy słyszę o oskarżeniu kolejnego księdza katolickiego, nauczyciela czy konserwatywnego polityka o wykorzystani seksualne albo przemoc, najpierw mam podejrzenie, że ktoś chce go zniszczyć (vide przypadek kardynała Pella), gdyż dzięki pracy w szkolnictwie dogłębnie poznałam naturę ludzką. Podejrzewam więc, że z mediów prawie nigdy nie dowiadujemy się o prawdziwych ofiarach tylko o zuchwałych oszustach (vide Lisiński założyciel fundacji Nie lękajcie się).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz