niedziela, 25 października 2015

Wspólczuję Słoweńcom i tropię herezję


W kwestii "uchodźców" nie mam nic więcej do dodania. Incydent w Słowenii (w Brezicach) z podpaleniem namiotów i robieniem sobie selfie na ich tle nikogo chyba już nie był w stanie zaskoczyć. Współczuję Słoweńcom z całego serca. Niech stawiają płot na granicy z Chorwacją jak najszybciej. Chorwaci, Serbowie i Macedończycy też powinni o tym pomyśleć. Grecy są ewidentnie dogadani z Putinem i nie zamierzają bronić się przed najazdem - ich sprawa! Niech Merkel posyła po swoich gości samoloty. My też powinniśmy postawić płot na granicy z Niemcami (w razie gdyby nam chcieli wcisnąć jakiś procent) - ostrożności nigdy dość!

Oglądałam niedawno odcinek mojego ulubionego programu Journey Home z dr Davidem Andersem,  kolejnym protestantem, który studiując teologię i historię Kościoła nawrócił się na katolicyzm. Wspaniałe świadectwo, obejrzałam co najmniej 2 razy i pewnie jeszcze do niego wrócę. Zwróciłam uwagę na pewien istotny szczegół. Otóż dr Anders zauważył, że protestanci za przewodem Lutra miotają się między dwoma biegunami - niepokojem czy ich wiara jest odpowiednio wielka aby zapewnić usprawiedliwienie i euforią, że już zostali zbawieni skoro mają wiarę. Po momencie euforii znowu wracają wątpliwości czy ta wiara to jest czy jej nie ma i jak to sprawdzić.
Jak wielu konwertytów dr Anders doświadczył ogromnej ulgi w zetknięciu z obiektywnymi kryteriami Kościoła Katolickiego - jeśli ktoś przyjmuje jego nauczanie ma wystarczającą wiarę, jeśli postanawia zerwać ze złem i wyznaje swój grzech na spowiedzi jest mu odpuszczony. Nie muszą temu towarzyszyć żadne emocje.
Ja sama odczułam ogromną ulgę słuchając tego. Zetknęłam się bowiem w życiu z wieloma protestantami i katolikami (w tym duchownymi), którzy albo opowiadali o spotkaniu z Chrystusem, swojej z nim relacji itp. albo pytali o moje ewentualne z nim spotkanie i relację. Zawsze się strasznie męczyłam próbując szczerze odpowiedzieć. Jedyna odpowiedź jaka przychodziła mi do głowy, to, że ten język nie opisuje rzeczywistości wiary i żadne moje doświadczenie nie odpowiada takiemu opisowi. Podobnie było z zaproszeniem Jezusa do serca i przyjęciem jako osobistego zbawcy. Pomysł - szeroko rozpowszechniony wśród protestantów, że taki akt jest wystarczający do zbawienia - nie był znany nawet XVI-wiecznym reformatorom: Lutrowi, Kalwinowi i Zwingliemu.

Tak więc całą moją udrękę zawdzięczam heretykom jawnym i ukrytym. Katolicka ortodoksja nie ma z tym nic wspólnego!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz