niedziela, 24 stycznia 2016

O czynniku niejawnym w błyskotliwych karierach

Pewien 14 letni uczeń szkoły podstawowej Adaś Michnik pojawił się onegdaj na spotkaniu tzw. Klubu Krzywego Koła - zalążku loży masońskiej reaktywowanej po latach PRLu. Nie było to bynajmniej kółko młodzieżowe. Ten sam Adaś na swoje 18 urodziny wyjechał na zachód, gdzie spotkał się z wszystkimi ważnymi lewicowymi politykami jak np. Daniel Cohn-Bendit i temu podobne osobistości, a samą imprezę zorganizowano mu - o ile dobrze pamiętam - w Berlinie Zachodnim (czy nie w ambasadzie?) Następnie zrobił karierę jako opozycjonista i za swoje zasługi chciał dostać monopol medialny, który to cel raczej mu się wymknął, ale sądząc po obecnej nagonce na Polskę jego wpływy nadal są nie małe.

Pewien uczeń szkoły podstawowej Ryszard Petru wyjechał do Związku Sowieckiego, gdzie jego rodzice - fizycy - pracowali na projektem bomby mezonowej. Ten sam Rysio jeszcze jako student był asystentem posła Frasyniuka, następnie nosił teczkę za Balcerowiczem, a także pracował w BRE banku - założonym i prowadzonym przez służby wojskowe. Dorobił się pokaźnego majątku, a następnie z niczego urósł do drugiej siły politycznej w Polsce.

Pewien harcerz patriota o ziemiańskich korzeniach Bronek Komorowski poślubił resortową dziedziczkę i nagle z represjonowanego opozycjonisty stał się fanem WSI z pokaźnym majątkiem, który ewidentnie spadł mu z nieba, marszałkiem sejmu i prezydentem, po czym źli ludzie "zabili go kartą do głosowania", choć druga kadencja należała mu się jak psu micha.

Jest więcej takich błyskotliwych karier w polityce vide Janusz Palikot czy Radek Sikorski o Tusku nie wspominając. Jawna część biografii jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. Informacje naprawdę interesujące są dla naszych oczu zakryte. Do pewnego stopnia przyjmujemy to jako nieuniknione w polityce, ale podobny mechanizm działa w przypadku wszystkich innych błyskotliwych karier.

Książki Joanny Siedleckiej "Biografie odtajnione" (o ile dobrze pamiętam) jeszcze nie czytałam - widziałam relację ze spotkania autorskiego. Pewnym szokiem było dla mnie, że nawet taka Marta Tomaszewska, Krystyna Siesicka czy Jerzy Broszkiewicz nie odnieśli sukcesu na niwie literatury dla młodzieży o własnych siłach. Nigdy by się nie przebili gdyby nie największa w PRLu agencja promocyjna - SB.

Czy można zrobić jakąkolwiek karierę bez takiego wsparcia? Myślę, że wątpię. Można coś opublikować, zwłaszcza za własne pieniądze, zrobić jakąś wystawę, ale żeby z tego żyć?!!

Widziałam niedawno wywiad z Tomkiem Bagińskim, który zamierza zrobić nową ekranizację Wiedźmina Sapkowskiego (w 2017). Zapytany jak wyjaśnić sukces polskich gier komputerowych na rynku światowym stwierdził, że otworzyła się zupełnie nowa dziedzina i weszli w nią ludzie nieobciążeni, a zdolni. Może i tak, może promocja by SB nie była im potrzebna, a może sukces gier komputerowych zdominowanych przez przemoc i seks wspiera jakaś bardziej uniwersalna centrala?







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz