niedziela, 9 kwietnia 2023

Marcin Mogielski wreszcie się zdecydował

Na stronie dominikańskiej taki oto tekst:
Ze smutkiem informujemy, że nasz br. Marcin Mogielski w minionym tygodniu opuścił wrocławski klasztor. Szanujemy jego osobistą i poważna decyzję. Niezależnie od jego losów i kolejnych kroków na zawsze pozostanie naszym bratem. Modlimy się za niego i prosimy Was o modlitwę.
O sprawie dowiedziałam się z komentarza czytelnika pod poprzednim wpisem. I co? - ktoś zapyta. I nic - odpowiem. Po pierwsze nie szokuje mnie to wcale. Gdzieś na tym blogu są streszczone co najmniej dwa jego kazania (Św. Dominik przewraca sie w grobie z 9.06.2021 i O zepsutej niedzieli, czyli dominikanie przechodza na ciemną stronę mocy z 6.05.2018) i własciwie bylo dla mnie dziwne dlaczego ten niewierzący czlowiek udaje księdza katolickiego. Myślę, że dobrze sie stało, że postanowił zakończyć tę maskaradę, bo nie będzie wprowadzał ludzi w błąd.

Ktoś może sie oburzyć, że tak sie wyrażam o zakonniku, który przyczynil się do zdemaskowania Malińskiego, a wcześniej oskarżał ks. Dymera. Powiem tak: nawet jeśli jego zarzuty wobec ks. Dymera i o.Malińskiego były w 100% prawdziwe, a intencje krystalicznie czyste, to jak teraz wygląda ta sprawa po jego odejściu? Ta jedna decyzja pozbawila ją wszelkiej wiarygodności, niestety...

Bracia dominikanie pogrążeni w smutku, a może powinni pogrążyć się w refleksji kogo promują i czynią swoją twarzą...

Pisałam poprzednio o rekolekcjach głoszonych przez młodego paulina, o. Piotra. Były naprawdę dobre i skłaniajace do refleksji. Kościół Bożego Ciała przy Świdnickiej jest równie pojemny jak kościół Św. Wojciech na pl. Dominikańskim i równie dobrze położony. Wypelniony był może w połowie, albo nawet nie... Dlaczego? Bo młody zakonnik nie jest obiektem kultu jednostek "przyciągajacych młodzież do Kościoła" praktykowanego od dekad w zakonie kaznodziejskim.

Tylko to nie jest przyciąganie "do Kościoła" tylko dominkańskiego kółka wzajemnej adoracji. "Przyciągnięci " podlegają ścisłej selekcji według kryteriów, których nie znam, ale się domyślam... Nie będę o swoich domysłach pisać w pierwszy dzień świąt.

P.S.
Tomasz Terlikowski na Onecie wysmażył laurkę dla Mogielskiego, zasłużonego w ujawnianiu skandali seksualnych,  w stylu "Dzielny wojowniku, rozumiem twoją decyzję!"

Troska o skrzywdzonych piękną rzeczą jest, ale red. Terlikowski nie słyszał kazań Mogielskiego, które ja słyszałam. To nie była katolicka nauka. Zresztą sam Mogielski wyznał na twitterze, że w kościele luterańskim czuje sie nareszcie w domu...

Dlaczego czuje sie w domu? Czy są tam same anioły i nie ma skrzywdzonych? Moja odpowiedź brzmi: bo nie musi udawać, że w coś wierzy. Myślę, że luteranizm to tylko etap przejściowy na drodze do stania sie świeckim aktywistą - agnostykiem albo zgoła ateistą.

Terlikowski twierdzi ostatnio, że skrzywdzeni są wszędzie, więc kilka osób jak Łukasz Warzecha czy o.Dariusz Kowalczyk SJ odpowiedziało mu, że nie znają nikogo takiego...O. Kowalczyk został ministrantem w wieku 5 lat, przeszedł przez jezuickie seminarium, ileś dekad życia w zakonie, był prowincjałem, a obecnie wyklada w Rzymie. Czy kłamie?

Nie sądzę. Myślę, że seksualni drapieżcy molestują tylko osoby, u których widzą jakiś odzew na swoje awanse. Jakiś subtelny sygnał, być moze wysyłany nieświadomie...Tu przypomnam sobie mężczyzn, którzy usilowali mnie uwieść, ale wobec zupelnego niezrozumienia  z mojej strony, o co im chodzi, nie byli w stanie... 

Wydaje mi się możliwe, że jeśli ktoś, jako dziecko, doświadczał bliskości wyłącznie podczas czynności seksualnych ze strony rodzica/opiekuna, to może podświadomie taki sygnał wysyłać i reagować na dotyk w sposób, który go predestynuje do roli ofiary... Jest więc możliwe, że większość osób nigdy się z takim problemem nie zetknęła i go nie rozumie.

Ponadto niepokoi mnie przypadek Lisińskiego - oszusta wylansowanego przez szemranego Holendra Ekke Overbeeka -  i jak cyrk obwoźny prezentowanego we wszystkich "odważnych" materiałach medialnyh, a na koniec zawiezionego przez wdowę Diduszko i poslankę Szajbus-Wielgi do Watykanu. Jeśli więc skrzywdzeni są wszędzie, to dlaczego lansować oszusta? Dlaczego to oszust zakłada fundację? Przecież powinno być tysiące osób lepiej nadających się do takiego celu.

Dlaczego obcy agent wpływu, wynajęty do rozwalania wspólnoty i wszystkiego, co ją spaja, kreuje oszusta na męczennika? Przecież to musi wyjść na jaw? Nasuwa się prosta odpowiedź - nie znalazł nikogo innego!




3 komentarze:

  1. Wracając do ojca Piotra... Dzisiaj głosił kazanie w kościele Bożego Ciała. No, gdyby stali księża byli tacy, to i kościół byłby pełniejszy! Tymczasem jeden mruczy coś pod nosem tonem tak jednostajnym, że dziw, że sam przy tym nie zaśnie, zwłaszcza że to, co mówi, wygląda na czytane zrzynki z innych kazań; proboszcz nawet potrafi powiedzieć coś sensownie, ale w takim tempie, jakby rył litery na kamiennych tablicach; trzeci z nich przynajmniej się stara, więc nie ma herezji, jak u ojca heretyka i schizmatyka Mogielskiego, ale nie ma też nic, co jakoś pomagałoby budować życie duchowe.

    Ponieważ wygląda na to, że tematyka tego, co głosił ojciec Piotr, może być zbliżona do tej z rekolekcji, mam pytanie. Wspomniał o słudze Bożej, która nazywała się Me... jakoś tam, która wypowiadała się o komunii świętej. Chętnie bym sobie poczytał, ale zapomniałem, jak się nazywała. Wspominał może o niej podczas rekolekcji?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się, że chodziło o Służebnicę Bożą Matkę Mechtyldę od Najświętszego Sakramentu (Katarzynę de Bar), założycielkę Benedyktynek od nieustającej adoracji Najświętszego Sakramentu, ale pewności nie mam.
    W ocenie księży z Bożego Ciała się w pełni zgadzam, jednak można tam przystepować do komunii przy balaskach, klęcząc, co ostatnio jest dla mnie ważne...

    OdpowiedzUsuń
  3. O, właśnie: Mechtylda! Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń