niedziela, 8 grudnia 2019

Kij do zadu, czyli o wyższości starej szkoły wychowania nad nową!

Obejrzałam niedawno wywiad Jaruzelskiej z Ziemkiewiczem na YouTube. Państwo się znają z liceum i studiów na polonistyce UW. Bardzo sympatyczna i ciepła rozmowa.

Przy okazji wspomnień szkolnych Ziemkiewicz wyznał, że jako nastolatek pełen był kompleksów. Zdziwionej interlokutorce wyjaśnił, że był produktem pewnej szkoły wychowywania dzieci reprezentowanej przez matkę. Według niej dziecka się nie chwali, by nie wbiło się w pychę, trzeba je nieustannie zawstydzać itp.

Bardzo dobrze znam tę metodę wychowawczą, gdyż sama byłam jej poddawana. Niestety nie posłużyła mi tak dobrze jak Ziemkiewiczowi. Widząc jednak skutki wychowania bezstresowego zaczynam być bardziej skłonna do zrozumienia czego chciano uniknąć i co osiągnąć w ten sposób.

Jeszcze bardziej skłonna jestem uznać zasadność nawoływań biblijnych do częstego (nawet profilaktycznego) używania kija wobec synów. Młodzi mężczyźni po prostu potrzebują zewnętrznej dyscypliny w stylu militarnym, jasno określonych reguł i sprawiedliwych kar.

Z perspektywy widać wyraźnie, że nadmiar dyscypliny jest mimo wszystko lepszy niż jej brak. Idealne byłoby wyważenie i dostosowanie do wrażliwości jednostki, ale ze względu na nieliczne wrażliwe jednostki nie można rezygnować ze stosowania adekwatnych środków wychowawczych wobec całej populacji.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz