niedziela, 25 kwietnia 2021

O remoncie, przemijaniu i śmierci

Niedziela po remoncie łazienki. Nieziemskie zmęczenie, ból żył i spuchnięte kończyny przypominają, że zaliczam się do kategorii wiekowej 55+. Po moim mitycznym "zachodnim motorku", o który byłam posądzana w młodości ani śladu. Fakt, że zmogłam, choć z przygodami - łazienka pomalowana, wanna uszczelniona, grzyb wybity!!! 

Byłam wczoraj na grobie ojca na Cmentarzu Grabiszyńskim. Miejsce cudowne, mało ludzi, piękne stare drzewa, mnóstwo ptaków, a po grobach biegają wiewiórki. Życie i śmierć pogodzone. We mnie samej też. Za młodu nie mogłam udźwignąć psychicznie dorocznej wizyty na cmentarzu w dniu Wszystkich Świętych. Mój mózg zawieszał się próbując wyobrazić sobie co będzie ze mną po śmierci. Traciłam wątłe poczucie bezpieczeństwa i równie kruchą psychiczną stabilność na miesiąc. Rozsypywałam się.

Kryzys wieku średniego zmienił wszystko. Kto przeszedł, ten wie, że jest to doświadczenie podobne do śmierci (przy zachowaniu proporcji). Umiera dokładnie to na czym budowaliśmy swoje poczucie własnej wartości. Dla wielu kobiet to uroda ("atrakcyjność"), powodzenie u płci przeciwnej, dla wielu mężczyzn siła i sprawność fizyczna. Dla mnie była to "śmierć nadziei", utrata złudzeń co do przyszłości, że mi się powiedzie, gdyż jestem zdolna i mam potencjał... Uśmiecham się pisząc te słowa.
Naprawdę tak myślałam. Wiara w to motywowała mnie do wszystkich ambitnych działań. Tymczasem kryzys wieku średniego brutalnie usuwa nam spod nóg podłogę, lub wykopuje zydel spod siedzenia. Wisimy na ostrzu cyrkla w próżni, bez żadnego oparcia dla stóp. Panika jest potężna. Ufność jest jedyną opcją, jeśli chcemy przeżyć i nie zwariować. Im bardziej polegaliśmy na sobie tym trudniej się jej nauczyć.

Nie wiem jakie tajemnicze procesy dokonują się w głębi naszej istoty, ale coś zmienia radykalnie. Dla mnie najlepszym testem był mój stosunek do śmierci i cmentarzy, który zmienił się o 180 stopni. Teraz odwiedzanie grobów najbliższych jest zawsze doświadczeniem pozytywnym. Właściwie "uszczęśliwiajacym" byłoby bardziej trafnym określeniem. Wolę spacerować po cmentarzu niż po pobliskim parku, nie tylko ze względu na tłok i rowerzystów...

Dziś namierzyłam (przy pomocy pewnej pani)  dzięcioła czarnego (samiczkę):


Nie raz słyszałam ów charakterystyczny głos, ale nie mogłam go połączyć z żadnym znanym mi gatunkiem. 

Chwile, kiedy dane mi jest obserwować z bliska stworzenia boże w akcji uważam za specjalna łaskę z wysoka. Nie tylko dla nas życie składa się w przeważającej mierze ze stresu i wysiłku...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz