wtorek, 16 grudnia 2014

Kilka uwag o hierarchi społecznej czyli misjonarz wśrod wilków.

Jestem jednocześnie zafascynowana i zdegustowana podobieństwem pomiędzy hierarchią w stadzie zwierząt i grupie ludzi. Żałuje, że nie będąc biologiem i socjologiem w jednym, nie mogę poświecić się dogłębnemu zbadaniu tego zagadnienia. Jednakże samo życie wymusza na mnie tego rodzaju refleksję, więc oddaje się jej - by tak rzec - amatorsko.



Zacznijmy od watahy wilków - to zwykle grupa rodzinna składająca się z pary alfa (rodzicielskiej) i potomstwa z jednego lub kilku miotów. Osobniki alfa sprawują nad stadem władzę absolutną, przewodniczą w pościgach, mają zagwarantowane prawo do pierwszeństwa przy stole i monopol na rozród.
Czasem występuje w stadzie osobnik beta i omega - ten nieszczęśnik najniższy w hierarchii jest czasowo lub stale odsunięty od watahy (z powodu słabości? niesubordynacji?) - i zapewne cały alfabet grecki między nimi.
Całe stado karmi (po okresie karmienia mlekiem) i wychowuje młode (pary alfa), które okazują podległość wszystkim dorosłym wilkom w stopniu zależnym od ich miejsca w hierarchii.

Brzmi znajomo?


Jeszcze ciekawsze są golce - małe ślepe gryzonie żyjące pod ziemią i tworzące struktury eusocjalne podobne do mrówek czy pszczół. W rozmnażaniu bierze udział królowa i najsilniejsze samce (od jednego do trzech). Reszta to bezpłciowe robotnice i robotnicy. Królowa odnosi się niezwykle wrogo do samic zachowujących się niezgodnie ze swoją kastą (produkujących hormon powodujący przekształcenie w królową). Po śmierci królowej jedna z samic przejmuje jej rolę po zaciętych bojach z konkurentkami.
Sporadycznie kolonia produkuje wędrowną kastę płciową charakteryzująca się wyjątkowym otłuszczeniem, która udaje się do innej kolonii celem wymiany genów.

Mam wrażenie , że jestem w stanie znaleźć analogie do wszystkich tych zachowań w grupie ludzi, ale najciekawszym aspektem wydaje mi się prawo do prokreacji jako przywilej wysokiej pozycji w stadzie i zakaz dla osobników o niskim statusie.

Niektóre rodziny tak funkcjonują - rodzice są parą alfa i bardzo pilnują, żeby potomstwo pozostało po prostu stadem, któremu przewodzą bez prawa do swego własnego terytorium i własnej watahy.
Nic więc dziwnego, że taka królowa - matka odnosi się bardzo wrogo do wszelkiej konkurencji, która zamiast pozostać bezpłciowym popychadłem zaczyna produkować hormon mogący przekształcić ją w królową.

Jedyną szansą pozostaje więc załapanie się na wędrowną kastę płciową i udanie się do innej kolonii, gdzie hierarchia jest zapewne równie sztywna, ale może jednak toleruje się obcych, których misją jest wymiana genów.



Wyobraźmy sobie kogoś w rodzaju św. Franciszka, kto udałby się na misję wśród wilków. Stwierdzenie, ze Bóg jest Alfą i Omegą nabrałoby nagle bardzo konkretnego znaczenia - jest pierwszym i ostatnim w stadzie, jest jednocześnie tym, komu całe stado podlega i tym ostatnim, kto musi ustępować wszystkim, albo wręcz jest wykluczony ze wspólnoty. Widzę oczyma wyobraźni wszystkie te wilki siedzące półkolem wokół misjonarza (oczywiście w świetle księżyca) i słuchające go z przekrzywionymi na bok głowami, powarkiwaniem i popiskiwaniem dając do zrozumienia, że trudna jest ta mowa, a tym czasem zwierzyna się sama nie upoluje.
Ten niezrażony ciągnie dalej, i tu nie wiem co właściwie im mówi: czy niektórzy mają powołanie do prokreacji, a inni (większość) do wychowywania ich dzieci czy też, że nie ma już samca/samicy alfa ani omega i wszyscy są równi. (W Indiach misjonarze z pewnych zakonów budowali osobne kościoły dla poszczególnych kast, a z innych kładli nacisk na równość wszystkich wobec Boga).
Zniecierpliwione stado idzie w końcu na polowanie, ale wracając z zapasem żarcia dla szczeniaków pary alfa w żołądkach zastanawia się co począć z misjonarzem i jego nauką. Para alfa czuje, że jej przyjęcie utrwali ich pozycję interpretując ją jako powołanie i podległość pozostałych także zyska religijne uzasadnienie. Tymczasem ci na dole drabiny rozważają rewolucyjne słowa o równości wszystkich wobec Stwórcy. Para alfa decyduje, że przyjmą wiarę misjonarza, oczywiście nie zmieniając nic poza nazewnictwem. "Teraz kiedy wszyscy jesteśmy braćmi będziemy mówili do siebie bracie i siostro" mówi samiec alfa ze łzami wzruszenia w oczach, "Dobrze bracie alfa" odpowiadają pozostali. Teraz niedożywiony brat omega może oddawać się intensywnemu życiu duchowemu, a kiedy definitywnie zostanie wyrzucony ze stada zostać eremitą, a nawet prowadzić intensywną pracę misyjną wśród podobnych sobie osobników omega wyrzuconych z innych watah (nikt o wyższym statusie nigdy by go nie wysłuchał do końca zdania).









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz