piątek, 19 lutego 2021

W sprawie ks. Dymera

Ks. Dymer umarł w wieku 58 lat. Prowadził w Szczecinie liczne dzieła m. in. ośrodek dla chłopców, ośrodek medyczny, liceum (tu nie jestem pewna prowadził czy  pracował w), przynoszące diecezji kupę kasy. Podobno przy tej okazji macał nieletnich (ponad 15 lat) chłopców. Red. Terlikowski twierdzi, że mogło ich być powyżej 300. Był zaprzyjaźniony z całym lokalnym establishmentem. W to wierzę bez trudu, gdyż inaczej nie mógłby prowadzić działalności na tak szeroką skalę. Wszyscy w Szczecinie podobno wiedzieli o jego "słabości".

W 2008 o. Marcin Mogielski OP poszedł z tym do GW, gdyż Rzeczpospolita odmówiła zajęcia się tematem. obawiając się łatki "antyklerykalnej" (wcześniej m in. ujawnili sprawę arcybiskupa Paetza). Pamiętam to wzmożenie. Biskup nie dawał wiary oskarżeniom, zwracając uwagę - skądinąd słusznie - jak łatwo rzucić fałszywe oskarżenie. Podawał przy okazji przykład jak jego samego usiłowano zniesławić wykorzystując fakt, że rodzona siostra (w ciąży) nocowała na jego kwaterze w czasach seminaryjnych. 

Usiłowano przedstawić sprawę jako "spisek pedałów" wykorzystując okoliczność, że sam o. Mogielski był molestowany jako nieletni przez jakiegoś księdza. Czy od tego sam został "pedałem" nie wiem, ale chyba bym się nie zdziwiła gdyby tak było.

Sąd świecki uniewinnił ks. Dymera, gdyż ofiary miały powyżej 15 lat i się nie skarżyły. Domniemano więc ich przyzwolenie na homoseksualne awanse. Sąd kościelny uznał go winnym zarzucanych mu czynów, więc czasowo odsunięto go od kontaktu z młodzieżą. Od tej decyzji ks. Dymer się odwołał i sprawa się ciągnęła 12 lat. Nie wiem czym się zakończyła.

Na krótko przed śmiercią biskup Dzięga odwołał go z funkcji dyrektora ośrodka im. Jana Pawła II. Według jednej wersji  po wysłuchaniu świadectwa jednej z ofiar, według innej z powodu ciężkiej choroby i związanej z nią niezdolności do pracy.

Zgadzam się w pełni, że ksiądz nie powinien macać chłopców, co więcej żaden homoseksualista nie powinien być księdzem. Jednak niepokoi mnie fakt, że w tej sprawie, podobnie jak w przypadku kardynała Gulbinowicza moralne wzmożenie zaczyna się, kiedy oskarżony jest na progu śmierci i nie może się bronić. W jednej i drugiej sprawie "wszyscy wiedzieli" o ciągnącej się latami obrzydliwości i nic. Jeśli chodziło o dobro ofiar, to należało nagonkę medialną rozpętać wcześniej.

Sprawę komplikuje fakt, że obaj duchowni są zasłużeni dla swoich diecezji i nie mogę sobie nie zadać pytania, czy przypadkiem właśnie dlatego stali się obiektem tak spektakularnego linczu medialnego. Czy to jest tak, że każdy duchowny ma tego rodzaju kościotrupy w szafie, a wyciąga się je tym najbardziej zasłużonym, żeby tym bardziej skompromitować Kościół? Czy też dewianci dopuszczający się tego rodzaju czynów zasłaniają się wzmożoną aktywnością charytatywną, jak to było w przypadku Jimmy Saville'a z BBC?

Jakkolwiek macanie nieletnich przez księdza jest obrzydliwe, to jak ma się ono do procederu ujawnionego w filmie Patryka Vegi. Ekspertka zajmująca się handlem ludźmi stwierdziła, że w podanych przez niego informacjach nie ma żadnej przesady. Nawet przyloty gości samolotem na sesje w burdelu dziecięcym uznała za całkiem prawdopodobne, zważywszy ceny takich usług. Stać na nie tylko najzamożniejszych wśród możnych tego świata.

Istnieje bardzo wyraźna różnica między niewłaściwym dotykiem, uwiedzeniem, wzięciem kogoś siłą wbrew jego woli, czyli gwałtem, a "porozrywaniem wszystkiego kutasem" w ciele małego dziecka i przerobieniem go na narządy. 

Dysproporcja w nagłośnieniu obu spraw każe mi wątpić w szczerość intencji medialnych funkcjonariuszy. Szczególnie słowo "pedofilia" w tytułach materiałów prasowych na temat ks. Dymera wydaje się dość bezwstydną manipulacją, co zapala w moim mózgu czerwona lampkę.

Proszę sobie przypomnieć ile razy użyto tego słowa w związku z handlem dziećmi do burdeli i ile poświęconych temu tematowi materiałów widzieliście. Żadnego? To by mnie nie zdziwiło! Też bym się nie zdziwiła, gdyby dokładnie w takim przybytku, po szczególnie "satysfakcjonującej sesji", możni tego świata planowali nagonki na księży pederastów mające dwa cele - zdyskredytowanie Kościoła i odwrócenie od nich samych uwagi.

Jeśli rzeczywiście taki burdel istnieje w Trójmieście, a korzystają z niego wyłącznie milionerzy, to grupa podejrzanych jest dość wąska, czyż nie? Z całą pewnością jest ich mniej niż księży katolickich, a zbrodniczość czynów nieporównywalnie większa!

P.S.

Rozumiem intencje ks. Isakowicza-Zaleskiego czy redaktora Terlikowskiego, ale nie jestem pewna czy np. występowanie w filmie Siekielskich jest roztropne. Co do o. Mogielskiego OP natomiast odnoszę wrażenie, że jest to człowiek po prostu niewierzący. Niewierzący zakonnik jest zawsze podejrzany, nawet jeśli jego intencje w tej konkretnej sprawie były krystalicznie czyste.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz