piątek, 19 czerwca 2020

Uber eats and shits, czyli o rowerzystach we Wrocławiu

Ze wszystkich wpieprzających rowerzystów we Wrocławiu najpaskudniejsi są ci zatrudnieni przez różne firmy dostarczające niezdrowego żarcia. Wcześniej jak pamiętam pizzę rozwozili młodzieńcy na motocyklach i ci poruszali się wyłącznie po jezdniach. Od dłuższego czasu jednak firmy przerzuciły się na rowerzystów. Najpierw była to tylko firma Uber. potem dołączyły kolejne. Rowerowi kurierzy, czy jak ich zwać, traktują chodniki i parki jak drogi dostawcze, na których mogą poruszać się z dowolną szybkością, bo przecież są w pracy, a zbyteczni piesi powinni uskakiwać na jezdnie, trawniki lub fasady budynków...

Dziś przytrafiła mi się przedziwna przygoda, której - zważywszy wspomniane w poprzednim akapicie okoliczności - należało od dłuższego czasu oczekiwać. W podcieniach na ulicy Mikołaja jedzie na mnie rozpędzona rowerzystka z firmy Uber, sądząc po pomarańczowym ubranku, wyraźnie oczekując, że uskoczę na jej widok w bok. Nie uskakuje, tylko informuję ją dobitnie, że chodnik przeznaczony jest dla pieszych. Niunia musi mnie ominąć, przy dużej szybkości nie wyrabia się, zmuszona jest zahamować i zeskoczyć z roweru. Kwituje to głośnym "Ku..a mać" i energiczną "polemiką" z moją wypowiedzią.

Zawracam, podchodzę do niej gotowa na wymianę poglądów, na co nieszczęsne dziewczę "po wypadku" ozywa się w te słowa:
- Pani jest agresywna (znaczy ja) proszę nie naruszać mojej strefy osobistej (czy jakoś tak)!
Mówi to osoba, która przed chwilą o mało mnie nie rozjechała.
Zwracam jej uwagę, że to ona rzuca wulgarnymi słowy i krzyczy, choć ewidentnie sama jest sobie winna jeżdżąc rowerem po chodniku z dużą prędkością.
- Ja pracuje, to jest moja praca, a pani ma chociaż pracę?
Wyjaśniam cierpliwie, że chodnik nie jest drogą dostawczą i piesi mają na nim bezwzględne pierwszeństwo...
- Ale nie powinna pani iść jak święta krowa! (Jak idzie święta krowa?)
Zwracam jej uwagę, że mnie obraża.
- Nie powiedziałam tego do pani tylko o pani, a to wielka różnica!
Coś jej wypada z kieszeni i pada w pobliżu moich stóp, więc dziewczę musi się pochylić, żeby to podnieść.
- Proszę nie naruszać mojej strefy osobistej - mówię - Pani jest agresywna, pani krzyczy, wytrzeszcza oczy, otwiera szeroko usta i wymachuje rękami! Czuję się zagrożona i obrażona! - dorzucam
Niunia patrzy na mnie w milczeniu szukając odpowiednio śmiercionośnych słów.
- Musi sobie z tym pani sama poradzić - wyrzuca w końcu z siebie, jednocześnie odwracając się do mnie zadem, ewidentnie z zamiarem udania się do klienta (tym razem prowadzi rower).
Powstrzymuję się od wymierzenia jej zasłużonego kopa w d....
Jestem jednocześnie rozbawiona i oszołomiona jej chamstwem, a nieoczekiwane współczucie zakrada się do mojego serduszka...

Tak właśnie wygląda młode pokolenie wychowane przez lewactwo... Ewidentnie szkolone jakimi sztuczkami się posługiwać, żeby odwracać kota ogonem. Terroryzuje spokojnych przechodniów, jest zagrożeniem dla ich zdrowia i życia, obraża ich, rzuca wulgarnymi słowy, po czym robi z siebie ofiarę agresji. Wszystko co mówi Biblia o miłości rodzicielskiej, która powinna wyrażać się w grzmoceniu kijem młodych po dupie jest świętą prawdą. Ile pokoleń jeszcze zostanie sprowadzonych na manowce zanim ludzkość się opamięta?

Swoją drogą dlaczego żarcie musi być wożone rowerem z jednego końca miasta na drugi. Trudno doprawdy wyobrazić sobie coś bardziej idiotycznego. O ile mi wiadomo wszystkie budynki we Wrocławiu mają instalację elektryczną, a zdecydowana większość z nich także gazową, więc przygotowanie przekąski w pracy, a tym bardziej porządnego posiłku w domu nie wymaga chamskich gnoi tłukących się na rowerach po mieście. Dlaczego dla jakiegoś idiotycznego widzimisię trudnej do wyobrażenia grupy ludzi życie i zdrowie większości ma być narażone?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz