środa, 2 grudnia 2020

Szkoła

 

Szkoła przez porównanie z koszmarem przedszkola zdała się  Malwince, zwłaszcza na początku, istnym rajem na ziemi. Nauka sprawiała jej radość, gdyż jako bystra młoda osoba chwytała wszystko znacznie szybciej niż większość dzieci i Pani chwaliła ją średnio pięć razy na godzinę lekcyjną. Kiedy wygłaszała owo sakramentalne „Odpowie nam….” albo „przeczyta nam…” tu zawieszała głos i z ciepłym uśmiechem w oczach kończyła „Malwinka” dziewczynka promieniała szczęściem i wdzięcznością. Nigdy jeszcze w swoim krótkim życiu nie czuła się tak dowartościowana. Nie mogła sobie przypomnieć, żeby pani w przedszkolu kiedykolwiek z nią rozmawiała, poza interwencją w sprawie Maćka Dzięcioła oczywiście. Mamę, która nie widziała zastosowania dla pochwał w procesie wychowawczym, codzienne doniesienia o sukcesach szkolnych Malwinki dość szybko znudziły. Zdziwienie córki, że nie podziela jej entuzjazmu skwitowała zwięzłym „Uczysz się dla siebie”. „Co prawda to prawda” pomyślała dziewczynka „a jednak…”

    Szczodre pochwały ukochanej pani Steni nie tylko wynagradzały to rozczarowanie, ale pomagały znieść obecność Magdy Szczypalskiej, Maćka Dzięcioła, królewny Żanety i resztek jej dworu w tej samej klasie. Zresztą oni wszyscy przeniesieni do rzeczywistości szkolnej znacznie stracili na znaczeniu. Przez jakiś czas usiłowali odgrywać rolę elity, ale z czasem ulegli rozproszeniu. Dwóch narzeczonych Żanety wyprowadziło się z Wrocławia, Maciek Dzięcioł został błaznem klasowym, a Magdę Szczypalską dopadła sprawiedliwość dziejowa. Pewien dość nerwowy, młody człowiek, o niemożliwie przygarbionej postaci zwany Pawłem Gołębiem, który zwykle wpadał do klasy z okrzykiem „iiii – ha ha” na ustach, wymyślił dla niej wdzięczne przezwisko - „Sragda”  (Mała Taśto jesteś pomszczona” pomyślała Malwinka „ty i twoje liczne tupty”). Potraktowana nim Magda Szczypalska pochmurniała, traciła cały animusz i nie wiedziała jak reagować, gdyż nie miała żadnej wprawy w odpieraniu ataków cudzej złośliwości. Inaczej Malwinka - ostry język Pawła Gołębia nie oszczędził i jej. Kiedy dzieci miały czytać na rolę bajkę o zwierzętach, nie pytany o zdanie, zawołał:

- A ty, Malwina, najbardziej nadajesz się na lisa!

- A ty na wielbłąda! – Odparowała Malwinka błyskawicznie. Salwa śmiechu powitała tę ripostę, a sam Paweł Gołąb zaczerwienił się i nie wiedział, co odpowiedzieć. Zamiast tego zrobił pierwszy w życiu wysiłek, żeby się wyprostować. Stłumione chichoty chodziły po klasie do dzwonka, a niefortunny złośliwiec od tego momentu zastanawiał się długo zanim zaczepił Malwinkę.

Niestety, nie wszystkich udawało się tak sprawnie spacyfikować toteż Malwince wciąż zdarzało się słyszeć „ruda kitka” albo „okularnik” na szkolnym korytarzu podczas przerw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz