piątek, 13 czerwca 2014

Jeszcze o Tarabasie

Nie wiem czy w życiu miłość (wzajemna, udana, zrealizowana) istnieje (nie podważam istnienia zjawiska zakochiwania się i cierpienia z miłości), natomiast z całą pewnością istnieją mniej lub bardziej udane opowieści o miłości - czy to w formie literackiej czy filmowej.
 Tarabas, o którym pisałam ostatnio, jest idealnym bohaterem porywająco pięknej opowieści, lecz niestety jego wątek został przez scenarzystę zmarnowany w sposób haniebny, z czym nie mogę się pogodzić.
Zaczyna się obiecująco - młody, piękny i bardzo zły czarnoksiężnik dowiaduje się o przepowiedni, według której jego królestwo zostanie zniszczone przez niewinne królewskie dziecię poniżej lat dziesięciu. Tarabas jest zaintrygowany jak niewinność może mu zagrozić - nie może go przecież zabić, bo jest nieśmiertelny, ani umniejszyć jego mocy, bo jest nieskończona więc jak?!!!
Postanawia porwać wszystkie królewskie dzieci w przedziale od 0 do 10 lat i zbadać rzecz na materiale ludzkim. Efektem ubocznym tej akcji zupełnie niezamierzonym ani zauważonym przez Tarabasa jest zaklęcie księcia Romualda w  kamień. Ukochana księcia, tytułowa księżniczka Fantaghiro, dowiedziawszy się kto za tym stoi, postanawia winowajcę odszukać i ukraść mu pocałunek, który przywróci życie Romualdowi.
Sam pomysł jest dość figlarny.
Fantaghiro ratuje przed uprowadzeniem wyjątkowo rozkapryszoną księżniczkę, a w momencie szczególnej frustracji wyzywa Tarabasa, aby się z nią zmierzył w imię miłości.
Tarabas jest na tyle zaciekawiony, że mimo oporu swej matki wyrusza do świata żywych aby zobaczyć ową szaloną, która go wyzwała.
Dalszy ciąg łatwo przewidzieć. Fantaghiro, zdeterminowana kokietka uzyskuje co chciała, a nieszczęsny Tarabas cierpi męki nieodwzajemnionej miłości, nawraca się przy tym radykalnie i postanawia zerwać z magią i żyć jak śmiertelni.
Widz jednak nie jest usatysfakcjonowany takim zakończeniem.
Po pierwsze gdzie decydująca rola królewskiego dziecięcia - kapryśna jasnowłosa księżniczka Esmeralda jest tylko dodatkiem do Fantaghiro i samodzielnie nic by nie wskórała gdyby Tarabas się nie zakochał w tej drugiej.
Po drugie w opowieści szlachetność i wielkoduszność powinny być nagrodzone, nawet jeśli w życiu nie są, a tu Tarabas odrzucił wszystko czym żył do tej pory i zyskał jedynie ból nieodwzajemnionej miłości.
Po trzecie postać rozpieszczonej Esmeraldy ma potencjał, który nie został wykorzystany.
 Za pewien czas, jakieś 7-8 lat, powinna znowu spotkać Tarabasa i wyleczyć go z beznadziejnej miłości do zupełnie nieodpowiedniej osoby...
Jestem całkowicie niepocieszona, że ten obiecujący wątek został tak beznadziejnie zmarnowany.
Pewnie dzięki temu przywodzi na myśl życie Dorosłych Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych (DDD), dla których też nie ma nagrody za cnotę, ani rekompensaty za cierpienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz